niedziela, 27 stycznia 2013

Rozdział 7


 Nawaliłam wiem.  Ale najpierw musiałam poprawić oceny na semestr, bo wiecie koniec gimnazjum, testy, a potem trzeba się dostać do jakiejś przyzwoitej szkoły. Mam nadzieję, że już więcej nie zawiodę. Rozdział jest dla wszystkich którzy jeszcze czytają. 
_________________________________________________________________________
 Siedząc w kuchni Weasley'ów przyglądała się wszystkim członkom Zakonu Feniksa. Znajomych, a jednocześnie obcych. Wszyscy poruszeni nagłym zebraniem przekrzykiwali się usiłując odpowiedzieć na dręczące ich pytania. Z całego towarzystwa , go gustu najbardziej przypadł jej Alastor Moody. Były auror, poznaczony w niezliczonych bitwach był bezpośredni, nie owijał w bawełnę. Na swój sposób byli do siebie podobni. Uśmiechnęła się na wspomnienie jego pomysłu na zdobycie informacji. 
- Ja nadal uważam, że najlepiej byłoby ją przycisnąć. Kilka Crucjatusów i zacznie śpiewać - wycharczał.
 Członkowie zakonu byli oburzeni, Katrina obojętna, a Snape nie zwracał uwagi na otoczenie wlepiając wzrok, oczywiście dyskretnie, w Alannę do czasu kiedy ta wydarła się : 
- TO CHYBA JAKIŚ ŻART !!! NIE MACIE PRAWA !!! - choć jej głos był mocny, brzmiała w nim histeryczna nuta.
- Nie martw się, Alanno - uspokajała ją Molly - Nikt nie brał tego pod uwagę.
 Reszta pokiwała zgodnie głowami. Naburmuszony Alastor usiadł i przestał się odzywać.
- Katrino ... - zwróciła się do niej Tonks z lekkim wahaniem - ... nie obraź się, ale ja dalej nie rozumiem dlaczego zrobiłaś to co zrobiłaś ?
 Nastolatka spojrzała na nią spokojnie. Każdy chciał wiedzieć, ale nikt zrozumieć. Kiedy tylko członkowie zebrali się w domu Weasley'ów, chcąc nie chcąc opowiedziała wszystko ze szczegółami. Alanna słysząc o wszystkim co siostra ukrywała przed nią zbladła i wyglądała jakby miała zemdleć. Snape wszystko przyjmował bardzo spokojnie. Nawet fakt, że Czarny Pan przez cały czas trzymał się na uboczu zbierając siły, nie wywarł na nim takiego wrażenia, aby zdradzić zdenerwowanie. To było coś niesamowitego. Do rzeczywistości przywołało ją pytające spojrzenie Nimfadory. 
- Zemsta - powiedziała tylko. 
 Kobieta zastanowiła się przez chwilę.
- Ale miałaś tylko pięć lat. Byłaś dzieckiem. Skąd wiedziałaś, co robić ?
- Po prostu wiedziałam. Czułam to. To kim wtedy byłam nie przeszkadzało mi. Wiedziałam co muszę zrobić i jak to osiągnąć.
- Narażałaś życie, pragnąc zemsty ? Przecież rodzice oddali za ciebie życie nie po to żebyś narażała się bez potrzeby.
- To nie była chęć, to była potrzeba. Potrzeba tak silna, że nie potrafiłam sobie z nią poradzić. Musiałam pomścić ich śmierć. Nie mogłam pozwolić, żeby tym ścierwom uszło to płazem - dosłownie wywarczała ostatnie zdanie.
 Niebiesko-włosa kobieta spojrzała na nią smutno. Czuła sympatię do tej dziewczyny, która poświęciłaby wszystko za tych, których kocha.
- Dlaczego nie powiedziałaś Alannie ? Albo nie poczekałaś, żeby mieć szansę dorosnąć ? - Lupin usiadł obok Tonks i zaczął przysłuchiwać się ich rozmowie.
- All by mi na to nie pozwoliła. Uważa, że po śmierci rodziców opieka nade mną jest jej obowiązkiem. I poniekąd tak właśnie jest, bo to moja siostra. Ale jest na tym punkcie okropnie przewrażliwiona. Chce mnie chronić przedemną. Uważa, że sama robię sobie krzywdę - urwała na chwilę i kontynuowała - To nieprawda. Dałam sobie radę. I teraz to ja muszę ją chronić, bo głupio naraziłam ją na niebezpieczeństwo. Gdyby ktokolwiek w szeregach dowiedział się co tam robię, to byłby wyrok śmierci. Alanna zginęłaby przezemnie  Ale nie umiem zostawić jej samej. Trzymanie się od niej zdala przez te dwa lata było dla mnie jak najgorsza tortura. Dlatego teraz jestem tutaj. Bo skoro wiecie, to jeśli się nie pomyliłam oceniając was, będziecie ją teraz chronić - zakończyła cicho. 
 Musiała to powiedzieć. Inaczej nie mogła tego wyłożyć, żeby zrozumieli o co jej chodziło. W czasie jej przemowy rozmowy ucichły i wszyscy z uwagą słuchali jej słów. Nawet Severus patrzył na nią inaczej. Pod obstrzałem spojrzeń poczuła się osaczona, jednak nie dała tego po sobie poznać. Nikt się nie odezwał. Katrina spojrzała na siostrę. W jej oczach błyszczały łzy. Wyglądała jakby chciała ją przytulić jednak nie ruszyła się z miejsca. Albus spojrzał na nią porozumiewawczo i odezwał się.
- Katrino, czy mogłabyś dołączyć do reszty młodzieży na górze ? Chciałbym omówić pewną sprawę z zakonem i twoją siostrą na osobności.
 Dziewczyna nie mając ochoty zaglądać już do niczyjego umysłu posłusznie ruszyła po schodach na drugie piętro. Zapamiętawszy drogę ostatnim razem bez trudu dotarła do drzwi pokoju dziewczyn. Zapukała cicho i usłyszała kroki po drugiej stronie. Kiedy drzwi stanęły otworem ujrzała przed sobą kompletnie osłupiałą pannę Hermionę Granger, a tuż za nią resztę równie jak ona zaskoczoną. 
- Można ? - zapytała cicho.
 Hermiona gestem wskazała jej krzesło i zamknęła za nią drzwi. Brunetka minęła wskazane krzesło i usiadła na ulubionym miejscu w pokoju - parapecie. 
- Co tu robisz ? - zapytał Fred przerywając ciszę - Przecież napisałaś, że nie możemy się spotykać.
- Co za ironia losu - zaśmiała się niewesoło. 
- Dlaczego nie ? - zapytała cicho Ginny.
- Bo to niebezpieczne - powiedziała lakonicznie patrząc za okno.
- Ale przy nas nic ci przecież nie grozi - zauważył Ron. 
 Katrina spojrzała na niego zdumiona. Nie mogła uwierzyć, że jeszcze nie zrozumiał.
- Nie mnie przy was tylko wam przy mnie. Mam już dość problemów i nie mogę jeszcze was pilnować - wyjaśniła.
 Spojrzeli na nią lekko urażeni.
- Nie obraźcie się - poprosiła - ale naprawdę to nie wasza sprawa. Lepiej żebyście nie wiedzieli za dużo.
- Jesteś taka sama jak oni ! - wykrzyknął rozdrażniony Harry odzywając się po raz pierwszy - Zakon też uważa, że jesteśmy za głupi, żeby cokolwiek zrozumieć czy pomóc ! 
 Dziewczyna zerwała się na równe nogi i stanęła tuż przed chłopakiem.
- Nie powiedziałam, że do niczego się nie nadajecie ! Nie zrozumiesz tego !
- To wytłumacz !!! 
- NIE CHCĘ MIEĆ WAS NA SUMIENIU !!! - wrzasnęła - DLACZEGO NIE SŁUCHASZ CO MÓWIĘ ?!
 Odwróciła się chcąc wyjść jednak Harry złapał ją za rękę zatrzymując w miejscu. Kiedy ich dłonie zetknęły się spomiędzy ich złączonych palców błysnęło oślepiająco białe światło. Dwoje nastolatków spojrzało na siebie w osłupieniu. Zamrugali chcąc odzyskać ostrość widzenia jednak kiedy otworzyli oczy nie byli już w domu Weasley'ów. Leżąc obok siebie patrzyli na biały sufit średniej wielkości pokoju o brzoskwiniowych ścianach. Po chwili tuż nad ich głowami zamajaczyła postać w czerni. Spod głęboko nasuniętego na twarz kaptura wyglądało parę długich jasnoblond kosmyków. Pochyliła się i wzięła na ręce Katrinę pozostawiając Harry'ego samego. Chłopak widząc to chciał krzyczeć, ratować ją jednak mógł tylko płakać. Kiedy spojrzał na zamaskowaną postać zauważył, że zamiast wysokiej piętnastolatki trzyma na rękach niemowlę. Usłyszał szybkie kroki za drzwiami. Porywacz rzucił się do okna. Kiedy drzwi otworzyły się gwałtownie i świsnęło kolka zaklęć ciemna postać wyskoczyła przez parapet zabierając ze sobą bezbronne dziecko. Kiedy niemowlę zniknęło z pola widzenia, Harry poczuł niesamowity ból straty. Poczuł, że czegoś mu brakuje i nic nie może tego zapełnić. Ktoś złapał go jednak nim zauważył twarz wszystko zniknęło. Znów stał w pokoju Ginny kurczowo trzymając drobną dłoń Katriny. I wcale nie miał zamiaru jej puszczać. Katrina stała osłupiała patrząc na Harry'ego jakby widziała go po raz pierwszy w życiu. Poczuła dziwny spokój. Jakby sama jego obecność wystarczyła, żeby ukoić pustkę w sercu którą od zawsze czuła. Jednak już po chwili spokój przerodził się w strach. Strach, że nie będzie mogła sobie beż niego poradzić. Że stanie się od niego zależna. Wyszarpnęła dłoń z jego uścisku i wybiegła za drzwi. Słyszała za sobą kroki reszty jednak nie miało to dla niej żadnego znaczenia. Chciała jak najszybciej znaleźć się w domu. Kiedy z impetem wpadła do kuchni wzrok wszystkich automatycznie skierował się na nią. Nie zwracając na nich uwagi wyszła na zewnątrz. Stojąc na trawniku już chciała się teleportować jednak znów poczuła znajomy uścisk na ręce. Odwróciła się patrząc na stojącego przed nią bruneta.
- Co to było ? - zapytał cicho.
- Nie wiem. I nawet nie chcę wiedzieć. Zapomnij o tym - wymamrotała tak żeby nikt nie usłyszał. 
 Te słowa zaciążyły jej na duszy. " Możesz się dowiedzieć o co chodziło " podszepnął jej wewnętrzny głos. Jednak nie chciała. Po raz pierwszy nie chciała wiedzieć. Z domu wysypała się reszta. Harry puścił jej dłoń, a dziewczyna natychmiast cofnęła się. Pomimo, że wszyscy byli ciekawi o co chodzi, nie pytali. Reszta nastolatków patrzyła patrzyła na Harry'ego i Katrinę pytająco. Nie mieli pojęcia co wydarzyło się tam w pokoju, ale jeszcze bardziej zastanawiał ich fakt, że są do siebie tacy podobni. Wiedzieli, że Harry nie miał rodzeństwa. Był jedynakiem. Byli jednak przekonani, że ci dwoje są spokrewnieni. Zastanawialiby się pewnie nad tym dłużej gdyby głosu nie zabrał dyrektor Hogwartu.
- Moja droga ... - zaczął patrząc na brunetkę - ... rozmawialiśmy z twoją siostrą i podjęliśmy pewną decyzję.
 Katrina patrzyła na niego wyczekująco jednak nieoczekiwanie odezwała się Alanna. 
- Idziesz do szkoły - powiedziała dobitnie.
___________________________________________________________________

 Tak więc ... rozdział niezbyt mi wyszedł. Chciałam dodać coś extra, ale chyba niezbyt mi wyszło. Postaram się o coś lepszego w następnym poście. Pozdrawiam i proszę o szczere komentarze.

5 komentarzy:

  1. Fajny co ja pisze świetny i nie pisz, że ci nie wyszedł bo wyszedł :D
    Nie wiem co napisać dalej więc do napisania;]

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale nuddddy...
    Jest profeska, jest pomysł i jest genialne wykonanie - nic nowego! ;)
    supcio jest tylko ``przedemną`` i ``przezemnie``...to się pisze osobno
    czekam na nn
    Pozdrowionka

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie będę pisała, że rozdział Ci "wyszedł", bo sama to oceniasz, ale mi się bardzo podobał ;) Wiedziałam, że Dumbledore coś wymyśli, ale przesadził. Zaraz po przeczytaniu notki, miałam myśli typy "tego starca delikatnie mówiąc porąbało" ;D Pozdrawiam Zuza (dawniej Anonim)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że mnie nie opuściłaś :)
      A co do Albusa ... wszyscy wiedzą, że ma trochę nierówno po sufitem, ale i tak go lubię XD

      Usuń
  4. Nieźle :) Długo czekałam na rozdział, nie sądzisz?
    Hehe
    Rozdział jest świetny.

    PS. Powracam na mojego bloga

    OdpowiedzUsuń