poniedziałek, 31 grudnia 2012

Rozdział 2



- FOX ! - ryknął na cały bar wielki mężczyzna z tłustymi włosami i rozwianą, rudą brodą.
 Przedzierał się w stronę ich stolika popychając mijanych gości. Katrina wstała patrząc na niego spokojnie, bez śladu lęku, który próbował w niej wzbudzić.
- McFly - odezwała się kpiącym uśmiechem - Co cię do mnie sprowadza ? Chcesz jeszcze sie pobawić ? - zapytała zaczepnie.
 Mężczyzna warknął rozwścieczony i staną tuż przed pewną siebie dziewczyną.
- Nie zadzieraj ze mną. Ten jeden raz miałaś szczęście, tym razem starłbym cię na proch - wycedził - Ale twoja propozycja bardzo mi się podoba - dodał z obleśnym uśmiechem i objął lubieżnym spojrzeniem jej kształtne ciało.
 Sean warknął donośnie i rzucił się na mężczyznę, jednak powstrzymała go Katrina łapiąc za ramię w ostatniej chwili.
- Daj spokój. Jest niegroźny. On chce się tylko popisać, prawda Chuck ? - zapytała z zaczepnym uśmieszkiem.
 Tego było dla mężczyzny za wiele. Rzucił się na nią i już prawie złapał, gdy nagle czyjaś silna dłoń szarpnęła go do tyłu. Katrina spojrzała na swojego wybawcę. Mężczyzna przynajmniej dwa razy większy i cztery razy szerszy od normalnego trzymał zaskoczonego McFly'a kilka centymetrów nad podłogą.
- Cholibka, co się tu dzieje ? - zapytał donośnym, zachrypniętym głosem.
 Chuck spojrzał na niego autentycznie przerażony. Ale kto by nie był. Dziewczyna usłyszała za plecami dziwny odgłos i spojrzała na jego źródło. Sean krztusił się ze śmiechu patrząc na ogłupiałą minę oprawcy przyjaciółki.
- Postaw mnie ! - wrzasnął piskliwym nagle głosem McFly patrząc z nienawiścią na Katrinę, która tak jak jej przyjaciel z trudem powstrzymywała śmiech. Wybawiciel spojrzał na trzymanego mężczyznę z dezaprobatą.
- Nie wolno atakować kobiet. To nie jest zachowanie godne dżentelmena - udzielił mu przygany na co cały bar wybuchnął donośnym śmiechem.
 Nowo przybyły postawił trzymanego na ziemi z takim impetem, że nogi się pod nim ugięły i upadł na kolana przed roześmianą nastolatką. Natychmiast podniósł się do pozycji stojącej i z największą godnością na jaką było go stać opuścił bar.
- Nic ci nie jest ? - zapytał z nieudawaną troską olbrzym - Z takimi ciemnymi typami nie warto się zadawać.
 Katrina spojrzała na niego przyjaźnie. Podobał jej się ten nieokrzesany, ale przemiły facet.
- Nic. Dziękuję panu - powiedziała z taką pokorą, że Sean spojrzał na nią zdumiony.
- Jaki tam pan ? - zagrzmiał - Mów mi Hagrid.
- Nazywam się Katrina - odparła z przyjaznym uśmiechem.
 Hagrid spojrzał na nią uważnie, a na jego ledwie widocznym spod szopy ciemnych włosów czole pojawiła się zmarszczka zamyślenia. " To nie możliwe " , usłyszała w jego myślach, ale nic więcej nie mogła wyłapać. Po chwili otrząsnął się i spojrzał na nią z uśmiechem na który ta bez wahania odpowiedziała. Nie zastanawiała się o co mogło mu chodzić.
- Miło było poznać, ale spieszy nam się - spojrzała na zegarek - Za chwilę się spóźnię. Jeszcze raz dziękuję za pomoc.
- Nie ma za co, ale uważaj. Ten tu to szczwany lis. Nie odpuści po takim upokorzeniu - przestrzegł ją.
- Będę pamiętać - rzuciła i wyszła z pomieszczenia.
 Na zewnątrz odetchnęła głęboko i spojrzała rozbawiona na Sean'a.
- Ale zabawa - zaśmiała się.
- Tak - uśmiechnął się do niej szeroko.
 Katrina znów spojrzała na zegarek - 20.31.
- Muszę iść - oznajmiła przyjacielowi kierując się w stronę bocznej uliczki.
- Mam nadzieję, że do domu do Alanny.
- Tak. Za długo mnie tam nie było - westchnęła cicho.
- Ehe, o dwa lata za długo - wytknął jej.
- Och, daj spokój. Skontaktuję się z tobą później - dodała - Pa
- Pa - mruknął kiedy usłyszał charakterystyczny trzask.
                                                                                      ***
 Po chwili Katrina stała przed swoim rodzinnym domem. Jedynym jaki znała. Białe ściany, ciemny dach, duże okna i rzeźbione drzwi. To wszystko było częścią jej życia. Pomimo, że miała klucze postanowiła zapukać. Nie chciała przyprawić siostry o atak serca wpadając jak burza do domu po dwóch latach nieobecności. Po chwili drzwi się otworzyły i stanęła w nich wysoka kobieta o czarnych włosach i niebieskich oczach. Jej szczupła sylwetka była napięta jakby spodziewała się ataku. Kiedy spojrzała na swojego gościa na jej twarzy pojawiła się cała gama emocji- od niedowierzania i szoku do prawdziwej radości. Porwała dziewczynę w ramiona i przytuliła do siebie. Kartina niezręcznie poklepała ją po plecach. Pomimo, że kochała siostrę nie potrafiła jej tego okazać. Kiedy Alanna wypuściła dziewczynę z objęć weszły razem do salonu i nastolatka zdała relacje z ostatniej dwuletniej misji zatajając fakty, które mogły zaszkodzić. Trzydziestoletnia siostra słuchała opowieści młodszej z nieskrywanym przerażeniem. Katrina nie zamierzała jej straszyć więc opuściła również co straszniejsze momenty. Nagle na kolana wskoczyła jej śliczna, czarna kotka o intensywnie zielonych oczach. Gdyby nie różnica gatunków byłyby bardzo podobne.
- Avada ? - powiedziała z niedowierzaniem spoglądając na zwierzę.
- Czekała na ciebie - uśmiechnęła się All patrząc na siostrę.
 Katrina jeszcze raz spojrzała na kotkę. Dostała ją od All dwa lata temu na urodziny przy okazji jednej z rzadkich wizyt. Avada była wtedy maleńkim kociakiem, psotnym i rozbrykanym. A teraz ... była inna, a zarazem taka sama. Kotka oparła się drobnymi łapkami o pierś właścicielki i przytuliła pyszczek do jej policzka. Katrina pogłaskała ją delikatnie.
- Też za tobą tęskniłam - wyszeptała ledwo słyszalnie, a ta w odpowiedzi zamruczała przyjaźnie i ułożyła wygodnie na jej kolanach.
 Siostry porozmawiały jeszcze przez godzinę, ale zmęczenie dawało się Katrinie we znaki. Zjadła szybką kolację i udała się do swojego dawnego pokoju. Nic się nie zmieniło. Od zawsze lubiła ciemne kolory więc sypialnia utrzymana była w kolorach czerni, granatu i krwistej czerwieni. Okna zasunięte ciężkimi, ciemnymi zasłonami nie przepuszczały światła nawet w najjaśniejszy dzień. Przebrała się szybko w czarną koszulkę do połowy uda i wskoczyła do świeżo pachnącej pościeli. Avada ułożyła się na sąsiedniej poduszce zwijając w kłębek. Katrina uśmiechnęła się i zamknęła oczy. " Jak dobrze być w domu  " - pomyślała i oddała się w objęcia Morfeusza.
____________________________________________________________________

Dodaję. Jeśli ktoś to czyta to proszę o szczere komentarze : ) Udanego Sylwestra !!! : D

piątek, 28 grudnia 2012

Rozdział 1


 Wysoka, piękna brunetka szła przez ciemne, rzadko uczęszczane uliczki starając się jak najszybciej dotrzeć na miejsce spotkania. Nie zostało wiele czasu a wszystko bolało ją jak diabli. Czuła, że jeśli się zatrzyma nie będzie mogła już zrobić ani jednego kroku. Była zupełnie wycieńczona, ale determinacja nie pozwalała jej okazać słabości. Jej twarz była obojętną maską, a intensywnie zielone oczy, w innych chwilach tak piękne teraz były zupełnie puste. Życie nauczyło ją, że jeśli ktoś pozna twoją słabość wykorzysta ją aby cię zniszczyć. Wreszcie dotarła do ciemnego zaułka, niewidocznego dla tych którzy o nim nie wiedzieli. Była sama. Czekała. Kilka minut później usłyszała pstryknięcie teleportacji. Podniosła wzrok i spojrzała prosto w niebieskie oczy jedynej osoby poza siostrą, którą mogła nazwać przyjacielem. Sean Simons - wysoki, szczupły o złotych włosach ujmującym uśmiechu i rozbawionych błękitnych oczach. Był przystojny i wiele dziewczyn traktowało go niczym Boga jednak owa dziewczyna czuła do niego tylko braterskie uczucia.
- Sean - odezwała się ze słabym uśmiechem.
- Katrina, świetnie wyglądasz - uśmiechnął się łobuzersko.
 Otaksowała wzrokiem czarną, skórzaną kurtkę, znoszone, zakurzone czarne jeansy i czarne botki na wysokich obcasach. Potargane włosy, zmęczona twarz. Jednym słowem - wyglądała okropnie, ale była mu wdzięczna za to kłamstwo.
- Dzięki - mruknęła opierając się plecami o ceglaną ścianę - Masz ? - zapytała widząc ciemne plamy przed oczami.
 Pokiwał twierdząco, wyjął z kieszeni płaszcza małą fiolkę z niebieskim płynem i podał ją dziewczynie, która wypiła zawartość jednym łykiem. Odrazu poczuła, że wracają jej siły.
- Dzięki.
- Na mnie zawsze możesz liczyć.
 I jak go nie kochać ? - przemknęło jej przez myśl.
- Lepiej ci ? - zapytał z troską.
 Pokiwała głową i wyprostowała się już bez wysiłku.
- Chodźmy stąd - skierowała się do wyjścia z zaułka i skręciła w stronę głównej ulicy.
 Idący obok niej chłopak miał zamyślone oczy i zmarszczone czoło. Wyglądał, jakby toczył jakąś wewnętrzną walkę i Katrina zastanawiała się, co jest przyczyną jego zmartwień. W końcu się przełamał.
- Co ci się stało ? - wypalił.
 " Wygląda jak śmierć " - usłyszała w jego myślach i z trudem powstrzymała uśmiech. Sean, pomimo że był jej przyjacielem nie wiedziało jej darach. Tak było bezpieczniej dla nich obojga.
- Nic. Drobna ... rozrywka - odparła lakonicznie.
- Rozrywka ?! - wybuchnął - Wyglądałaś jakbyś miała stracić przytomność ! Zastanawiałem się, jak powiedzieć Alannie, że jesteś w Św. Mungu ! Ty uważasz, że sama musisz sobie radzić, ale pamiętaj, że są ludzie którym na tobie zależy ! Czy ty zdajesz sobie sprawę, jak Alanna martwi się o ciebie, kiedy ty wesoło wracasz do tej beznosej gadziny ?! - wykrzyczał rozdrażniony.
 Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona. Nie sądziła, że może na nią nakrzyczeć. Znała go od pięciu lat i nigdy nie podniósł na nią głosu. Owszem, zdawała sobie sprawę, że All się o nią martwi. Widziała to za każdym razem. Ale nie pomyślała, że jest tak zdesperowana, że wyżala się przyjacielowi młodszej siostry. Spojrzała mu w oczy.
- Nie denerwuj się tak. Przecież jestem ostrożna - powiedziała pojednawczo - A co do dzisiaj ... to tylko drobna potyczka. Ten sukinsyn wyglądał o wiele gorzej. Chciałam o tym zapomnieć, ale reszta wiernych piesków z Severusem na czele przybyła na ratunek i załatwili go zanim zdążyłam cokolwiek zrobić - wzruszyła obojętnie ramionami.
 Nikt nie powinien wiedzieć jak śmierć, nawet takiego łajdaka, nią wstrząsnęła. Widziała już wiele : tortury, masowe mordy, zmasakrowane ciała dzieci. Powinna się przyzwyczaić, oglądając to od dziesięciu lat. Jednak nie potrafiła być obojętna. Tylko sam Merlin wiedział jak bardzo chciała im pomóc. A jednak nic nie zrobiła. Nie mogła. Nie teraz. Patrzenie na to z obojętną miną za każdym razem było coraz trudniejsze. W takich sytuacjach jej maska opanowania kruszyła się coraz bardziej. Niewiele mogła zrobić nie ściągając na siebie podejrzeń. Udało jej się ocalić tylko kilka osób skazując je na służbę w swoich pałacowych apartamentach. Chciała być tak opanowana jak Severus Snape. Jego chyba nic nie mogło złamać. Nawet biorąc pod uwagę, że niewiele rzeczy go obchodziło. Był zimny jak głaz. Jego stalowo szara aura wyrażała jedynie obojętność, ale rzadkie przebłyski błękitu zadawały kłam pierwszemu wrażeniu. Wiedziała, że chce pozować na zimnego drania. Sam wierzył, że taki jest. Ale dziewczyna wiedziała swoje. Jeszcze raz spojrzała na twarz swojego przyjaciela. Najpierw zrobiła się biała, potem czerwona i znowu zbladła. Katrina spojrzała na niego niespokojnie.
- Dobrze się czujesz ? - zapytała przestraszona.
- Czy dobrze się czuję ? - wycedził drżącym głosem - Mogłaś zginąć i tylko to, że te pieprzone ścierwa przyleciały na pomoc i uratowały ci tyłek, a ty mówisz o tym tak, jakbyś widziała coś takiego w telewizji. Czy ty naprawdę chcesz zginąć ?
- Pewnie że nie chcę - spojrzała na niego oburzona - I tak nie miał szans. To tylko zazdrosny nowicjusz. A tak mnie poturbował tylko dlatego że wziął mnie z zaskoczenia. Poradziłabym sobie sama - dodała tonem obrażonej księżniczki.
- Jasne - burknął nieco uspokojony.
 Wyszli z Nokturnu prosto na zatłoczoną ulicę Pokontną. Był koniec lipca. Wiele osób robiło zakupy. Dzieci patrzyły na najnowsze modele mioteł. Wszystko było takie normalne. Nikt nie dawał wiary, że Lord Voldemort odrodził się i zbiera siły. Głupcy, myślała patrząc na ich rozradowane pozbawione lęku twarze. Wyglądali jak stado owiec, cudownie nieświadomych czekającego ich losu. Stłumiła pogardliwe prychnięcie i ruszyła prosto do Dziurawego Kotła. Sean szedł za nią bez słowa. Razem weszli do zatłoczonego pomieszczenia. Wiele osób odwróciło się chcąc sprawdzić kto się zjawił i odwracali się na widok zwykłej nastolatki i jej towarzysza. Gdy podeszli do baru odrazu powitał ich barman, Tom.
- Witam. Czym mogę służyć ? - zapytał niewyraźnie.
 Bezzębny staruszek zaskarbił sobie życzliwe uczucia dziewczyny chociaż wcale o tym nie wiedział. Na jego pytanie odpowiedział Sean.
- Jedną Ognistą i jedno piwo kremowe.
- Nie pijesz ? - zapytała zdziwiona przyjaciółka.
- Ty nie pijesz - mruknął nawet na nią nie patrząc.
 Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona i chciała zaprotestować, ale powstrzymało ją jego twarde spojrzenie. Barman podał im zamówienie, a chłopak pociągnął ją do pustego stolika i podał butelkę piwa.
- O co chodzi ? - zapytała.
- Nie będziesz piła, jesteś za młoda - warknął.
- Mam już 15 lat - zaprotestowała.
- Tylko 15 lat - odparował.
 Oboje siedzieli w milczeniu. Dziewczyna czekała, aż chłopak odezwie się pierwszy. Nie doczekała się wiec sama zaczęła.
- Jesteś na mnie zły ?
 Sean westchnął ciężko i spojrzał na nią smutno.
 - Nie. Po prostu martwię się o ciebie. Wolałbym żebyś tego nie robiła.
- Czego nie robiła ?- zapytała głupio choć domyślała się o co mu chodzi.
- Nie chcę żebyś tam chodziła. Zbliżała się do nich. To jest niebezpieczne. Może i teraz jesteś pod Jego ochroną, ale co się stanie kiedy się tobą znudzi ? Kiedy twój los stanie mu się obojętny ?Sama sobie tam nie poradzisz.
 Dziewczyna zastanowiła się nad jego słowami. Nie miał racji. Poradziłaby sobie w każdych warunkach. Była tego pewna. Ale wiedziała też, że mogła sobie nie poradzić. Na razie jednak nie zapowiadało się na to żeby miała mieć tego rodzaju problemy. Regularnie przeczesywała myśli Voldemorta sprawdzając czy nie domyśla się prawdy.
- Sean, nie martw się o mnie. Gdyby coś się zmieniło na pewno zniknę zanim ktokolwiek się zorientuje - zapewniła go.
- Skąd możesz to wiedzieć ?
- Mam swoje sposoby - uśmiechnęła się tajemniczo.
 Chłopak otworzył usta żeby odpowiedzieć gdy nagle tuż za nimi rozległ się mocny, nieco bełkotliwy głos.
__________________________________________________________________

Jest rozdział 1. Nie wiem jak dzielić tekst na rozdziały i nic na to nie poradzę. Mam nadzieję, że się spodoba. Pozdrawiam.
P.S. Proszę nie zwracać uwagi na błędy gdyż mam dysortografię.

środa, 26 grudnia 2012

Prolog


 Czarnowłosy mężczyzna i rudowłosa kobieta stali ramię w ramię nad łóżeczkiem w którym spokojnie spała dwójka czarnowłosych dzieci. Na twarzy kobiety pojawił się błogi uśmiech.
-Nie sądzisz James, że mamy szczęście ? - zapytała ciepłym głosem.
- Masz rację Lily. Mamy siebie i nasze dzieci. Czego nam jeszcze trzeba ? - odwzajemnił uśmiech żony.
 Chociaż w jego sercu wzbierał niepokój mówił prawdę. Puki miał swoją rodzinę, był najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Bał się jednak dnia, kiedy to wszystko może się skończyć. Kiedy Voldemort odnajdzie ich kryjówkę i zgodnie z przepowiednią zabije jedno z jego dzieci lub co gorsza oboje. Złapał Lily za rękę. Usiedli w salonie i spojrzeli na siebie poważnie.
- James, boję się - powiedziała szczerze ruda - Co my zrobimy jeśli wszystko się wyda ?
 W jej zielonych oczach zebrały się łzy. Czarnowłosy zdjął okulary i przetarł oczy. Wziął żonę w ramiona i przytulił do siebie.
- Jestem pewien, że damy sobie radę. Otacza nas zbyt wiele zaklęć ochronnych. I jeszcze zaklęcie Fideliusa. Peter nas nie zdradzi. Jest naszym przyjacielem. Wszystko będzie dobrze - mówiąc to próbował przekonać o tym samego siebie.
- A co się stanie jeśli to zawiedzie ? Co jeśli Harry'emu albo Katrinie coś się stanie ? Są tacy mali, tacy bezbronni  Nie wybaczyłabym sobie gdyby coś im się stało - zaszlochała.
- Nie pozwolę na to. Oddam za was życie - przyrzekł.
- Tego się właśnie boję. Że zginiemy. Że bliźniaki nie będą miały szansy dorosnąć. Mają dopiero sześć miesięcy ! Sześć miesięcy, James ! Są niewinni ! - wykrzyknęła.
 Mężczyzna nie odpowiedział. Lily miała rację. Wiedział to. Ale co miał zrobić ? Pójść do Voldemorta i powiedzieć mu żeby poszukał innych ofiar ? Nie mógł. Musiał walczyć. Zrobić wszystko, aby uchronić swoje dzieci przed śmiercią. Nagle w kominku pojawiły się zielone płomienie i wyszedł z nich Albus Dumbledore. Siwowłosy mężczyzna był jednym z przyjaciół państwa Potter'ów. Spojrzał na nich dobrotliwie zza swoich okularów połówek. Po chwili kominek rozjarzył się na nowo i tym razem wyszło z niego dwoje najlepszych przyjaciół Jamesa Potter'a - Syriusz Black i Remus Lupin. Syriusz był wysokim, przystojnym mężczyzną o czarnych włosach, srebrzystych oczach i czarującym uśmiechu. Wydawałoby się, ze już się ustatkował jednak on wciąż był kawalerem do wzięcia. Tak samo Remus który choć nie tak przystojny jak przyjaciel również przyciągał uwagę płci przeciwnej. Wysoki z jasnobrązowymi włosami i miodowymi oczami był uważany za przystojnego. Mężczyźni przywitali się z przyjacielem i jego żoną, a także z dyrektorem. Chociaż widzieli się zaledwie przedwczoraj bardzo spieszyło im się do kolejnego spotkania. W tych czasach każda chwila była na wagę złota.
- Wszystko w porządku ? - zapytał zaniepokojony Remus patrząc na James'a.
- Na razie tak. Ale nie wiadomo co stanie się potem - odpowiedział z pozoru spokojnie jednak głos mu drżał.
- Gdzie dzieciaki ? - zapytał Syriusz, który był dumny będąc ojcem chrzestnym obojga.
- Śpią. Już późno - wyjaśniła Lily przygaszonym głosem.
 Syriusz podszedł do niej i spojrzał jej w oczy.
- Nie martw się. Pomożemy wam. I niechby ktoś spróbował ich ruszyć - zagroził mając na myśli półroczne chrześniaki - zabiję jak psa.
- Jak ciebie ? - zapytał nieco rozbawiony James.
- To przenośnia - mruknął urażony Black.
 Cała piątka rozchmurzyła się nieco.
- Co się dzieje na zewnątrz ? - zapytała Lily która od bardzo dawna nie opuszczała domu.
- Wciąż nie wiemy gdzie On przebywa, ani co konkretnie planuje - wyjaśnił Dumbledore, a z jego niebieskich oczu zniknęły wesołe ogniki.
 James otworzył usta chcąc odpowiedzieć gdy na górze rozległ się brzdęk tłuczonego szkła i dziecięcy płacz. Wszyscy obecni w salonie natychmiast popędzili na górę wiedzeni złym przeczuciem. Gdy wpadli do dziecinnego pokoju zatrzymali się przerażeni. Zamaskowana postać stojąca na parapecie wybitego okna trzymała w ramionach maleńką Katrinę. Dziewczynka nie płakała, ale patrzyła zaniepokojona na rodziców, jakby rozumiejąc powagę sytuacji. James, widząc swoją jedyną córkę w rękach porywacza poczuł jakby miał wybuchnąć. Zaczął atakować postać uwarzając jednak by nie skrzywdzić dziecka. Obcy spojrzał na nich przeciągle i zeskoczył na zewnątrz teleportując się nim zdążył dotknąć ziemi. czarnowłosy podbiegł do okna patrząc w dół. Zawiódł. Pozwolił na porwanie dziecka. Nie umiał jej uratować. Od samego początku wiedział, że była wyjątkowa. Mógł przewidzieć, że stanie się to źródłem kłopotów. Poczuł w oczach palące łzy. Spojrzał na Lily. Stała kilka metrów dalej trzymając na rękach płaczącego Harry'ego. Patrzyła na niego z bólem w swoich pięknych oczach. Nie musiał pytać, aby wiedzieć o czym myśli. Tak jak on miała wyrzuty sumienia chociaż nie miała ku temu żadnego powodu. To był jego obowiązek ochraniać rodzinę. Objął Lily ramieniem a po jego policzkach potoczyły się słone łzy.
- Przepraszam - wyszeptał łamiącym głosem do żony i do córki, której mógł już nigdy nie zobaczyć.
 Lily pokiwała lekko głową dając mu do zrozumienia, że go rozumie. Lily poruszyła się i spróbowała wyswobodzić z jego objęć. Myślał, że wreszcie dotarło do niej, że nie zdoła ich ochronić i zechce odjeść  jednak zamiast robić mu wyrzuty podeszła do małej komody stojącej obok łóżeczka. Leżała na niej złożona kartka. Kobieta rozłożyła ją i przebiegła wzrokiem zapisany na niej tekst.
- James, musisz to zobaczyć - wyszeptała drżącym głosem i podała mu arkusik.
 List był krótki i zwięzły : " Przykro mi, że muszę to zrobić. Wiem, że najlepiej byłoby jej z rodziną, ale to wszystko nie jest takie proste. Jest jeszcze jedna przepowiednia. Dotycząca jedynie dxiewczynki. Nie martwcie się. Będzie żyła spokojna i mam nadzieję, że szczęśliwa. Być może jeszcze kiedyś się spotkacie. N.S. " Przeczytał wiadomość na głos, aby wszyscy mogli zapoznać się z jej treścią. Nikt nie wiedział co to może znaczyć, ale mieli nadzieję, że nadawca wiadomości nie kłamał. Teraz musieli pilnować Harry'ego. Albus obiecał postarać się o pomoc w poszukiwaniach aurorów. Teraz pozostawało im tylko czekać. Spojrzał jeszcze raz na papier chcąc jeszcze raz odczytać słowa, które już i tak wryły mu się w pamięć. Jednak tym razem zamiast dobrze znanego tekstu pojawiła się inna wiadomość. Wiadomość, która mogła zmienić całą teraźniejszość i przyszłość.
                                                                                           ***
 Natalie Simons spojrzała na anielską twarzyczkę trzymanego w ramionach dziecka. Dziewczynka patrzyła na nią uważnie jakby śledząc każdy jej ruch.
- Przykro mi, mała, ale ja nic na to nie poradzą - mruknęła do niej.
 Złotowłosa kobieta spojrzała na dom, przed którym się znajdowały. Białe ściany, ciemny dach, duże okna ... i rodzina która miała dać dziewczynce miłość i dom. Do czasu kiedy przepowiednia się nie rozpocznie. Było już po 23 jednak na szczęście w oknach paliły się światła. Doskonale wiedziała kto tu mieszka. Była przekonana, że zaopiekują się sierotą. Podeszła do werandy i położyła kosz z niemowlęciem przed drzwiami. Mała Katrina spojrzała na nią z wyrzutem jakby mówiły " Po co mnie zabrałaś skoro już zostawiasz ? "
- Przepraszam - spojrzała na dziecko po raz ostatni, zapukała i teleportowała się na drógą stronę ulicy.
 Po chwili drzwi obserwowanego domu otworzyły się i na zewnątrz wyjrzała czarnowłosa głowa piętnastoletniej dziewczyny. Spojrzała na kosz przed wejściem i szybko rozejrzała się dookoła. Nie widząc nikogo wzięła kosz na ręce i uśmiechnęła się do znajdującego tam dziecka. Wróciła do domu i zamknęła drzwi. Natalie widząc, że jak na razie wszystko idzie zgodnie z planem postanowiła wrócić tu jutro i sprawdzić jak się sprawy mają.
- Powodzenia, Katrino Potter - wyszeptała i zniknęła.
                                                                                  ***
 Kiedy piętnastoletnia Alanna Fox otworzyła drzwi nie spodziewała się zastać na wycieraczce dziecka. Rozejrzała się dookoła chcąc dowiedzieć się kto porzuca dziecko przed cudzymi drzwiami jednak ulice były zupełnie puste. Uniosła kosz i spojrzała na na dziewczynkę o miękkich czarnych włoskach i lśniących zielonych oczach, które wydawały się nieco zbyt poważne jak na takie małe dziecko. Wróciła do domu i skierowała się do salonu w którym wciąż siedzieli jej rodzice. Kiedy pokazała im znalezisko oboje wydali okrzyk zaskoczenia. Cameron i Caroline Fox nie potrafili patrzeć na ludzką krzywdę i nie mogli zrozumieć jak ktokolwiek mógł porzucić takie małe dziecko. Kiedy odwinęli maleństwo z koca ujrzeli niewielki arkusz papieru. Caroline natychmiast wzięła go i zaczęła czytać : " Być może nie pochwalicie tego co zrobiłam, ale nie miałam wyboru. Wiem, że zajmiecie się nią jak własnym dzieckiem. Mam nadzieję, że nie sprawi to wam kłopotów. Poniżej przekazuję wam niezbędne informacje. Przepraszam za kłopot. N.S. " Poniżej znajdowały się jej dane : " Katrina Lily, urodzona 31 lipca 1980 roku, grupa krwi AB rh (+), włosy czarne, oczy zielone; znaki szczególne - znamię w kształcie gwiazdy na prawym ramieniu. " Fox'owie przyjęli Katrinę do rodziny. Nie wiedzieli jednak na co się godzą.
___________________________________________________________________

I jest prolog. Na razie tyle. Jutro dodam pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że się wam spodoba. Pozdrawiam : )

Bohaterowie

- Katrina Potter ( Fox ) - ma 15 lat. Jest zaginioną siostrą bliźniaczką Harry'ego Pottera chociaż nikt o tym nie wie. Zaginęła kiedy mieli po pół roku. Wychowywała się w rodzinie państwa Fox. Od dziecka miała kilka darów, co nie zdarza się zbyt często nawet w świecie czarodziei  Potrafiła czytać w myślach i nawet mistrzowie oklumencji nie zdawali sobie sprawy, że ktoś siedzi w ich głowach; widziała aury i wyczuwała emocje osób, które ją otaczały oraz potrafiła się teleportować nawet w miejscach otoczonych zaklęciem anty-deportacyjnym. Jej przyszywani rodzice, Caroline i Cameron, zostali zamordowani przez popleczników Voldemorta kiedy dziewczynka miała 5 lata. Zaopiekowała się nią dwudziestoletnia córka Fox'ów - Alanna. Katrina, która bardzo kochała rodziców postanowiła się zemścić. Okazało się że jest na tyle zdolna by w ciągu kilku miesięcy opanować całkowitą transmutację, animagię oraz zaklęcia ze wszystkich ksiąg znajdujących się w domu. Oczywiście nikt o tym nie wiedział. Nawet Alanna, która była dla niej jedyną rodziną. Kiedy Trina pojawiła się u wrót jego twierdzy zaczęła wcielać swój plan w życie. Zmieniła się w szczupłą dziewczynkę o ogniście rudych włosach i piwnych oczach. Omotała Voldemorta pochwałami, mówiła jak bardzo go popiera i że zabiła rodziców którzy pochodzili z mugolskiej rodziny. Lord pod wrażeniem jej słów połknął haczyk i przygarnął dziewczynkę do siebie. Uczył ją i przekazywał swoje idee. Czasami, kiedy jego mur psychiczny słabł opowiadał jej o swoim życiu. Dzięki temu dowiedziała się, że jego nienawiść do mugoli jest spowodowana tym, że kiedyś zabili dziewczynę na której mu bardzo zależało. I o ironio ! Ta dziewczyna była mugolką ! Została zgwałcona i zamordowana w bardzo brutalny sposób. Katrina rozumiała jak bardzo musiało go to boleć ale zamordował jej rodzinę, rodzinę czarodziei czystej krwi, a tego nie potrafiła wybaczyć. Dziewczyna rosła, zaglądając do siostry kiedy miała czas i sposobność, ale i tak nie było to łatwe. All straciła bardzo wiele z dorastania Katriny. Dziewczyna wyrosła na piękną kobietę o kruczoczarnych włosach i przenikliwych zielonych oczach. Szlachetne rysy twarzy i figura modelki tylko potęgowały ten efekt. Jej usposobienie zależało od humoru - kiedy była szczęśliwa zarażała wszystkich optymizmem i dobrym samopoczuciem. Jednak niestety te chwile zdarzały się bardzo rzadko. Zazwyczaj jej ponury nastrój przejawiany sarkazmem, ironią i wybuchami gniewu był nie do opanowania. Jeden drobny błąd mógł przekreślić wszystko. Ale nikt nie wie co przyniesie przyszłość.
- Alanna Fox - ma 30 lat. Od jedenastu lat opiekuje się przyszywaną siostrą Katriną.Jej rodzice zostali zamordowani na rozkaz Voldemorta kiedy miała 20 lat. Jest 15 lat starsza od Katriny. Od kiedy młodsza siostrzyczka postanowiła zemścić się za rodziców wstępując w szeregi Lorda na przeszpiegi, widywały się bardzo rzadko. Alanna nie mogła uczestniczyć w jej nowym życiu i czerpała jak najwięcej z ich krótkich spotkań. Nie zauważyła nawet kiedy Trina przestała być dzieckiem i stała się kobietą. Ale nic nie mogła na to poradzić. Gdyby coś poszło nie tak, obie mogły zginąć zanim zdążyłyby zorientować się w sytuacji. Pozostawało tylko modlić się, żeby Voldemort nie przejrzał jej zamiarów i działań. Wtedy była bezpieczna. Miała nadzieję, że przyszłość zarysuje się w jaśniejszych kolorach niż przeszłość.
- Sean Simons - ma 24 lata. Jest najlepszym przyjacielem Katriny. Poznał ją kiedy miała 10 i od tamtej pory traktował ją jak młodszą siostrę. Jest wysokim, szczupłym blondynem o niebieskich oczach i ujmującym uśmiechu. Jego matka, Natalie Simons wyjechała zostawiając go po opieką ojca kiedy miał niecałe 9 lat. Nie miał o to pretensji wiedząc, że matka miała coś ważnego do zrobienia. Odwiedzała go co jakiś czas zapewniając, że niedługo wróci. Sean jest pogodnym chłopakiem i rzadko kiedy jego nastrój ulega pogorszeniu. Jest też bardzo przywiązany do Alanny chociaż nie jest w niej zakochany. Przypomina mu poprostu dziewczynę, którą kiedyś darzył uczuciem. Jaki los go czeka ? Czy znajdzie sens życia ?
- Harry James Potter - ma 15 lat. Zaczyna szósty rok nauki w Hogwarcie. Jest wysokim, przystojnym chłopakiem o kruczoczarnych włosach, intensywnie zielonych oczach i ujmującym uśmiechu. Jest kapitanem i szukającym drużyny Gryffindoru w Hogwarcie. Jego najlepszymi przyjaciółmi są  - Hermiona Granger i Ron Wesley. Stracił rodziców, kiedy miał zaledwie rok i od tamtej pory wychowywała go siostra matki - Petunia Dursley i jej mąż Vernon. Coraz bardziej podoba mu się rok młodsza siostra jego przyjaciela Rona - Ginny. Myśli, że został sam na świecie. Nie wie jednak, że w dzieciństwie miał siostrę. Przeżył już wiele złego. To właśnie on miał być tym, który pokona Lorda Voldemorta raz na zawsze. Tak wielka odpowiedzialność przytłoczyłaby każdego jednak Harry radzi sobie z tym doskonale póki nie przyjdzie mu zobaczyć jak jego przyjaciele giną, a on jest bezradny. Poświęciłby życie dla tych których kocha. Wstąpił do Zakonu Feniksa - tajnego stowarzyszenia powołanego do walki z siłami Voldemorta, którego przywódcą jest sam Albus Dumbledore. Czy będzie musiał to zrobić? Czy może ktoś pomoże mu w wypełnieniu tej misji? A może pozna kogoś, kto tak jak on nienawidzi Voldemorta i chce go zniszczyć?
- Hermiona Granger - ma 15 lat. Jest najlepszą przyjaciółką Harry'ego i Rona. Wesoła, inteligentna dziewczyna o lekko falowanych brązowych włosach, cynamonowych oczach i pięknym uśmiechu. W szkole jest prymuską. Tak jak Harry jest gotowa zginąć za swoich przyjaciół i rodzinę. Postara się nawiązać kontakt z nową uczennicą, co nie będzie łatwe, skoro dziewczyna wystawia kolce kiedy tylko ktoś za bardzo się do niej zbliży. Postanowiła wstąpić do Zakonu Feniksa. Podoba jej się Ron, ale nikomu o tym nie mówi tylko czeka na rozwój wydarzeń. Czy uda jej się pomóc Harry'emu w walce? Czy zdobędzie miłość?
- Ronald Weasley ( Ron ) - ma 15 lat. Wysoki i chudy, z rudymi włosami i twarzą obsypaną piegami nie uchodzi za zbyt przystojnego Jest najlepszym przyjacielem Harry'ego od samego początku nauki w Hogwarcie. Chociaż Hermionę poznał później również stała się jego najlepszą przyjaciółką, a od końca 4 roku zaczęła mu się podobać, jednak nie mówi jej o tym. Uważa, że Hermiona traktuje go jedynie jak przyjaciela i wyznanie jej uczuć zniszczy ich przyjaźń. Harry uważa że przyjaciel nieco dramatyzuje, ale nie mówi mu co ma robić. Jak potoczy się ich przyszłość? Czy zdobędzie miłość Hermiony?
- Draco Malfoy - ma 15 lat. Trafił do domu węża - Slytherinu. Czarodziej czystej krwi, syn Lucjusza i Narcyzy Malfoy. Platynowo blond włosy, szare oczy i wyniosły, ale niesamowicie czarujący uśmiech stawiają go na przodowych pozycjach listy najprzystojniejszych chłopaków w szkole. Jego największym wrogiem od początku szkoły są Harry, Ron i Hermiona. Wciąż ubliża Ronowi, szydząc z jego biedy a Hermionę nazywa " Szlamą ". Uwielbia nabijać się z Gryfonów, ale w głębi serca zazdrości im tego jacy są sobie oddani. Wstąpił w szeregi Voldemorta pod naciskiem rodziców. Jego myśli wciąż zajmuje dziewczyna traktowana przez wszystkich Śmierciożerców jak księżniczka. Jest jedną z ulubienic Lorda i podobno jego słabą stroną. Nagina dla niej zasady i traktuje ją jak własną córkę chociaż stara się żeby nikt tego nie widział. La Tasha Riddle. Tak się nazywa, jednak wszyscy zwracają się do niej z równym szacunkiem jak do czarnego pana. Czół, że ukrywa jakąś tajemnicę. I chciał za wszelką cenę dowiedzieć się jaką. Intryguje go również nowa uczennica Hogwartu. Od samego początku spodobała mu się, jednak podświadomie czuł, że gdyby się do niej zbliży może poczuć coś więcej, a to samo w sobie powstrzymywało go od kontaktu z nią. Ale jak długo można uciekać przed uczuciami? Jak bardzo można kogoś pragnąć i kochać? Właśnie on, arogancki i zarozumiały ślizgon przekona się o tym na własnej skórze.
- Ginevra Weasley ( Ginny ) - ma 14 lat. Jest młodszą i jedyną siostrą Rona. Ma proste, ognieście rude włosy, brązowe oczy i śliczny uśmiech. Wysoka i szczupła uchodzi za jedną z najładniejszych dziewczyn w szkole. Podoba jej się Harry, ale ma konkurencję z Cho Chang, która od śmierci swojego chłopaka Cedrica upatrzyła sobie na jego następcę Harry'ego. Jej najlepszą przyjaciółką jest Hermiona. Razem z nią postara się zaprzyjaźnić z nową uczennicą. Czy uda jej się zdobyć Harry'ego czy jednak Cho wygra i Ginny straci jedyną jej zdaniem szansę na szczęście? 
-Severus Snape - ma 35 lat. Wysoki, chudy, z haczykowatym nosem, głębokimi czarnymi oczami i włosami. Wyniosły, arogancki, nieprzyjemny w obyciu - to jego główne cechy. Przez uczniów nazywany   " Nietoperzem " z powodu jego zamiłowania do czerni. Nienawidzi ojca Harry'ego, co odbija się na chłopaku. Chce uchodzić za zimnego drania, ale w głębi duszy jest bardzo samotny. Od początku zaiskrzy między nim a Alanną choć nie przyzna się do tego. Ale los płata różne figle. Jak się potoczy jego życie kiedy nieopodal będzie kobieta jego życia? Czy straci ją tak samo jak Lily? Czy może jemu również uda się znaleźć szczęście.
- Tom Marvolo Riddle ( Lord Voldemort ) - urodził się w 1927 roku ( ma teraz 69 lat ). Dawniej przystojny chłopak o brązowych włosach, ciemnych oczach i ładnym uśmiechu. Po metamorfozie brzydki, bezwłosy o wężowym nosie i czerwonych oczach. Aby wzbudzać strach zmienił imię na Lord Voldemort. Ma pod swoją władzą liczną grupę śmierciożerców. Chce zniszczyć świat mugoli aby czarodzieje mogli rządzić światem i przestać się ukrywać. Jest zimny i bezwzględny. Jedyny wyjątek robi dla La Tashy ( Katriny ). Pomimo wszystko pokochał ją jak własną córkę. Jego nienawiść do mugoli zapoczątkowana zostałą przez jego ojca, Toma Riddle'a , który porzucił jego i jego matkę. Jednak żądza mordu pojawiła się dopiero kiedy mugole zgwałcili i zamordowali jego ukochaną - Suzanne. Zabolało go, że jedyna osoba którą kochał i która kochała jego nie żyje. Co zrobi, kiedy kolejna osoba go opuści? Zdradzi go ktoś, kto stał się mu droższy niż życie?

 Reszta bohaterów taka jak w książce.

_________________________________________________________________
Za chwilę powinien pojawić się prolog.

wtorek, 25 grudnia 2012

Życzenia

Ponieważ są święta a niedługo nowy rok, życzę wszystkim Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku. Pozdrawiam ;)

Początek :)

                                                  Hej :)
Miło mi. Nazywam się Agata i postanowiłam założyć tego bloga żeby sprawdzić czy nadaję się do pisania. Będzie to blog o Harrym Potterze, ale jednak nie z jego perspektywy. Wszystkiego dowiecie się po drodze. Mam nadzieję, że się wam spodoba.
Pozdrawiam.