środa, 8 maja 2013

Rozdział 19

Wyrobiłam się. Jest rozdział. Nie wiem jak wyszedł i czekam na wasze opinie. Nie będę przynudzać. 
Dedykacje : 
- Cherry - powraca na bloga - urok-anabeth.blogspot.com  Polecam ;)
- Zagubiona w smutku - zdrowiej :) dobro-w-zlu.blogspot.com
- Alicji - dziękuję za miłe słowa ;P
- Łukaszowi - pomimo jego dziwacznej pochwały mojego pisania :*
- Krzyśkowi - który jak wspominałam wcześniej dał mi pomysł na ten rozdział  BD

 I wszystkim innym. Zapraszam do czytania. 



 Na granicy jawy i snu Katrina poczuła, że ktoś potrząsa ją za ramię. Natychmiast obudziła się w niej czujność. Zerwała się na równe nogi rozglądając dookoła całkowicie przytomnym wzrokiem. Widząc kto ją obudził rozluźniła się. Hermiona stała tuż obok jej łóżka śledząc każdy jej ruch. Jej włosy były wilgotne, a na sobie miała już piżamkę. 
- Stało się coś ? - zapytała zdziwiona Katrina. 
- Byłaś tu przez cały czas ? - odpowiedziała pytaniem szatynka. 
- Przyszłam niedawno i się zdrzemnęłam - wyjaśniła i ponowiła pytanie. 
- Nie, nic. Po prostu pomyślałam, że chciałabyś wykąpać się przed snem. Za godzinę cisza nocna - poinformowała ją przyjaciółka. 
- Już ? - zdumiona brunetka spojrzała na zegarek. Rzeczywiście wskazywał na 21.05. - Dziękuję, że mnie obudziłaś - uśmiechnęła się Katrina. Nie mogła przespać wyprawy. 
- Nie ma za co. A właśnie - zawołała za nią, kiedy panna Fox skierowała się do łazienki - Harry i Ron się pogodzili. Pomyślałam, że chciałabyś o tym wiedzieć - powiedziała szatynka. 
- Chciałabym - przyznała ze śmiechem - Dziękuję. 
 Nastolatka szybko umyła się i wysuszyła włosy. Kiedy wróciła do dormitorium Hermiona leżała już w łóżku z zaciągniętymi zasłonami. Katrina po cichu wyjęła z kufra czarne rurki, czarną bluzę i pelerynę. Ubrała czarne adidasy za kostkę i czuła się gotowa. Nie zamierzała ubierać szaty. Wolała coś wygodniejszego. Za pięć dziesiąta wymknęła się z dormitorium. W pokoju wspólnym wciąż było jasno. Ostrożnie wyjrzała zza barierki. Dwóch pierwszorocznych siedziało przed kominkiem gryzmoląc coś na pergaminach. Wprawdzie mogła bez problemu wyjść nie zwracając na nich uwagi, ale zrobiła coś innego. Wyczarowała szlafrok i odezwała się ostrym głosem : 
- Co wy tu jeszcze robicie ? Natychmiast wracajcie do łóżek.
 Chłopcy przestraszeni tonem jej głosu zebrali rzeczy i uciekli na górę. Zadowolona dziewczyna bez przeszkód opuściła wieżę i skierowała się do Sali Wejściowej. Punktualnie o 22.00 stawiła się na miejscu. Snape już na nią czekał. Krytycznym wzrokiem zmierzył jej strój. 
- Ruszamy ? - zapytała nie zwracając uwagi na jego zdegustowane spojrzenie. 
 Mężczyzna wzruszył ramionami i bez słowa opuścił szkołę. Przecięli błonia kierująć się wprost do Lasu. Na niebie nie było ani jednej gwiazdy. Nawet księżyc schował się za chmurami. Wszędzie panowała ciemność. Snape szedł spokojnie nie oświetlając drogi. Jeśli miał nadzieję, że to zmieni jej nastawienie to się mylił. Katrina szła za nim bez słowa. Z ciekawością rozglądała się dookoła. Ciemność utrudniała jej widoczność. Z westchnieniem skupiła się na swojej animagicznej postaci - wilku. Jej wzrok natychmiast się poprawił. Widziała wszystko doskonale. Zadowolona z siebie ruszyła dalej. Przez godzinę kluczyli między drzewami. 
- Wiesz dokąd idziemy ? - zapytała z powątpieniem. 
- Nie gadaj - warknął. 
- Wolno mi. 
- Nie ze mną. 
- Jeśli kompletnie nie wiesz, gdzie jesteśmy to powiedz mi od razu - zaproponowała. 
- Wiem, gdzie jesteśmy - odpowiedział.
 Katrina wzruszyła ramionami i przestała się odzywać. Kilkanaście minut później Severus zatrzymał się rozglądając dookoła. 
- Musi gdzieś tu być - mruczał i wyjął różdżkę - Lumos. 
 Nastolatka patrzyła na niego z politowaniem. 
- Czego szukasz ? - zapytała znużona. 
- Wejścia - mruknął niespokojnie. 
 Westchnęła i również zaczęła się rozglądać. Po chwili swoim wyczulonym wzrokiem dostrzegła coś pomiędzy opadłymi liśćmi. Podeszła bliżej i odgarnęła ściółkę butem. Niewielka drewniana klapa była brudna , ale widoczna. Złapała za zerdzewiały uchwyt i pociągnęła w górę używając całej swojej siły. Zawiasu zaskrzypiały przeraźliwie. Klapa otworzyła się ukazując strome schody w dół. Snape zwabiony dziwnym odgłosem podszedł do niej. Katrina spojrzała na niego z wyraźnym triumfem. 
- Tego szukałeś ? - zapytała niewinnie. 
 Severus spojrzał na nią z niechęcią i ruszył w dół. Rozbawiona dziewczyna ruszyła za nim. Schody ciągnęły się jakby w nieskończoność. Z ciemności docierał do nich nieprzyjemny zapach. Kiedy dotarli na sam dół odór zgnilizny stał się niemal nie do zniesienia. Oślizgłe, zgrzybiałe ściany otaczały ich z każdej strony. Mężczyzna ruszył wąskim korytarzem w głąb tunelu. Katrina znów podążała za nim starając się jak najmniej oddychać. Po pięciu minutach brunetka zatrzymała się gwałtownie i impulsywnie złapała tył szaty profesora. Miała złe przeczucia.
- Co znowu ? - zapytał wściekły. 
- Coś jest nie tak - powiedziała niespokojnie starając się przebyć wzrokiem ciemność przed nimi. 
- Nie panikuj. Nic tu nie ma - prychnął ruszając. 
 Katrina szła tuż za nim starając się wyczuć niebezpieczeństwo. Przez jakiś czas szli w absolutnej ciszy. Doszli do końca korytarza kończącego się masywnymi wrotami. Snape odwrócił się i spojrzał na nią z kpiną.
- Mówiłem, że wszystko jest w porządku. 
 Sięgnął do klamki. Przeczucie, że coś jest nie tak stało się nie do zniesienia. Wiedziała już, że za drzwiami czekają ich kłopoty.
- NIE !!! - wrzasnęła, ale było już za późno. 
 Severus otworzył drzwi i wszedł do środka. W sekundę później coś zmiotło go z jej pola widzenia. Przerażona wbiegła do środka. Mężczyzna leżał pod ścianą usiłując się podnieść. Nad nim stało dziwnej postury stworzenie starające się go złapać. Katrina rzuciła się do przodu rzucając po drodze wszystkie zaklęcia jakie przyszły jej do głowy. Bezskutecznie. Kolorowe błyski zwróciły uwagę potwora. Zwrócił na nią swój paskudny pysk. Stwór miał maleńkie, czerwone ślepia, dwie dziury zamiast nosa i ogromną paszczę wypełnioną ostrymi zębami. Nie miała pojęcia co to jest, ale była przekonana, że jest niebezpieczne. Bestia rzuciła się na nią starając pochwycić. Nastolatka zwinnie minęła ostre pazury. Kolejnego ciosu uniknęła w ostatniej chwili. Potwór miał dość zabawy z nią. Zwrócił się z powrotem do leżącego mężczyzny. 
- Hej, ty szkarado !!! Tutaj jestem !!! - wrzasnęła rzucając w niego kamieniami. 
 Nie wiedziała, dlaczego ratuje tego dupka, ale nie potrafiłaby spokojnie patrzeć jak zostaje pożarty, albo rozszarpany. Krzyki na niewiele się zdały, jednak jeden z kamieni trafił stworzenie w oko. Stwór rykną wściekły i rzucił się na nią z całym impetem  Przerażona uskoczyła w bok jednak nie dość szybko. W ostatniej chwili olbrzymie cielsko uderzyło w jej ramię. Rozległ się głuchy trzask. Katrina poczuła potworny ból jednak ani nie pisnęła. Odsunęła się szybko w przeciwległy kąt przyciskając do siebie najprawdopodobniej złamaną rękę. Bestia ani myślała ją zostawić. Znów natarła na dziewczynę, która siedziała bez ruchu odcięta od jakiejkolwiek drogi ucieczki. Wiedziała, że śmierć zbliża się nieubłaganie. Zamknęła oczy myśląc tylko o swojej rodzinie i przyjaciołach. Czy kiedykolwiek dowiedzą się, co się z nią stało ? Czekała już tylko na uderzenie. Czekała i czekała, ale nic się nie działo. Otworzyła oczy i zszokowana wlepiła wzrok w scenę przed sobą. Severus Snape, który nienawidził jej i który nią gardził, ten sam który miał nadzieję, na jej rychłą śmierć odciągał uwagę potwora starając się ją uratować. Pozbierała się i wstała starając się coś zobaczyć przez mgłę, która przesłoniła jej wzrok kiedy poruszyła bolącą kończyną. Widać było, że mężczyźnie kończą się pomysły na zajmowanie uwagi potwora. Katrina przezwyciężając ból rzuciła się na pomoc gorączkowo myśląc co zrobić, żeby oboje wyszli z tego żywi. Snape używał Crucjatusa i Avady, ale dziewczyna wiedziała, że to na nic. Mężczyzna dotarł do rogu komnaty. Tak jak ona przed chwilą nie miał już drogi ucieczki. Monstrum wydało dźwięk jakby śmiało się z nich i ruszyła w jego stronę. Severus wyglądał tak, jak zapewne ona wyglądała jeszcze kilka minut temu. Wiedział, że zginie i pogodził się z tym. Nagle umysł nastolatki jakby przeszyła błyskawicy. W jednej sekundzie wiedziała co zrobić i wiedziała, że da radę. Chwyciła różdżkę i wycelowała ją prosto w bestię. 
- Już po tobie - powiedziała głośno, a mężczyzna otworzył oczy patrząc na nią zdziwiony - SOLVITE !!! * - wrzasnęła z mocą. 
 Z jej różdżki wypłynęło oślepiająco białe światło które ugodziło stwora prosto w pysk. Przez chwilę nic się nie działo. Katrina przeraziła się, że nie zadziałało. Nagle bestia zaczęła się trząść. Zaczęła się cofać jakby przed czymś uciekała. Nie zrobiła trzech kroków, kiedy coś jakby rozerwało ją od środka. Severus i Katrina zasłonili oczy. Coś ciepłego, lepkiego i śmierdzącego oblepiło ją od góry do dołu. Oderwała dłonie od twarzy i spojrzała po sobie. Różowy, ciągnący się śluz ciekał z jej ubrania. Wstrząsnęła się z obrzydzenia. 
- Wyglądam jak Umbridge - wymamrotała z niesmakiem starając się uwolnić od klejącej mazi. 
 Nagle usłyszała cichy śmiech. Rozejrzała się dookoła gotowa do walki. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że to Snape. Siedział na podłodze w tym samym miejscu i śmiał się. Podeszła do niego i uklękła obok. 
- Czy to coś nie uszkodziło ci przypadkiem mózgu ? - zapytała niespokojnie. Jeszcze nigdy nie słyszała, żeby Severus się śmiał nie licząc tego lodowatego dźwięku który wydawał z siebie na zebraniach śmierciożerców.
 Słysząc jej słowa mężczyzna uspokoił się nieco i spojrzał na nią. 
- Nie - mruknął i uspokoił się - Jak ty to zrobiłaś ? 
- Nie wiem. Spanikowałam, nie miałam żadnego pomysłu. Po prostu samo przyszło mi do głowy - powiedziała jakby była to najnormalniejsza rzecz na świecie - Ale ja mam jeszcze ciekawsze pytanie. Dlaczego starałeś się mnie uratować ? Wcześniej sam powiedziałeś, że byłbyś zadowolony, gdyby coś mnie zjadło. Twoje marzenie miało okazję się spełnić. Dlaczego na to nie pozwoliłeś ? 
- A ty ? Dlaczego mnie ratowałaś ? - odpowiedział pytaniem. 
- To był impuls. Nic nieznaczącego. Nie myślałam co robię - wzruszyła ramionami - A ty ? 
- To był impuls. Nie myślałem co robię - powtórzył jej słowa podnosząc się. 
 Katrina również wstała i przez przypadek dotknęła zranionej reki. Kiedy adrenalina opadła ból powrócił ze zdwojoną siłą. Nie udało jej się powstrzymać cichego syku. Severus spojrzał na nią. 
- Co jest ? - zapytał jakby z niepokojem. 
- Nic - powiedziała przez zęby starając się opanować. Ból rozchodził się coraz bardziej. 
- Nie kłam - mruknął podchodząc do niej. 
- Nie twój interes - fuknęła - Trzeba iść dalej. 
- Nie, puki nie pokarzesz, co się stało - zdecydował.
- Mam złamaną rękę, a nie umieram. Mogę iść dalej - zauważyła spokojnie. 
 Snape nie zwarzajac na jej protesty ujął jej rękę. Jego dotyk był delikatny, niemal niewyczuwalny  Dziewczyna nie chciała litości. Pomimo bólu wyrwała mu rękę. 
- Przestań udawać, że cię to obchodzi - prychnęła. 
- Możesz się uspokoić ? - poprosił. 
 POPROSIŁ ?! Patrzyła na niego w szoku. Wykorzystując jej dekoncentrację, Severus ponownie ujął jej ramię i przystawił do niego różdżkę. Wymamrotał formułkę zaklęcia i poczuła, że ból mija. Westchnęła z ulgą. 
- Dlaczego to robisz ? - zapytała po chwili. 
- Po prostu o tym zapomnij - nakazał swoim zwykłym tonem ruszając dalej. 
 Coraz bardziej zagłębiali się w labiryncie korytarzy. Dotarli do ślepego zaułka. Rozglądali się dookoła szukając tajnego przejścia, czegokolwiek. Po pięciu minutach stracili nadzieję. Snape oparł się o ścianę wyglądając na pokonanego. Nagle kamienie zatrzeszczały i cofnęły się gwałtownie. Mężczyzna upadł na plecy. 
- Gratulacje. Jednak ci się udało - odezwała się Katrina wchodząc do ukrytego pomieszczenia. 
 Rozbłysły pochodnie oświetlając komnatę. Pośrodku znajdował się niewielki postument. Powoli zbliżyli się do niego. Na widok leżącego na nim kamienia Severus cofną się gwałtownie jakby to co zobaczył było śmiertelną pułapką. 
- Na Merlina ... - powtarzał potrząsając z niedowierzaniem głową - To nie może byz prawda. 
 Dziewczyna wzruszyła ramionami i podniosła niewielki kamień. Nierówna powierzchnia była dość przyjemna w dotyku, a bursztynowy kolor przyciągał wzrok. 
- Już go gdzieś widziałam - zamyśliła się odwracając znalezisko w stronę światła. Nie odrywała od niego wzroku.
 Mężczyzna nie ruszał się z miejsca. Słysząc jej słowa oderwał się od ściany i wyrwał jej kamień. 
- Nie dotykaj tego - warknął. 
 Katrina nadal patrzyła jak zahipnotyzowana. Za wszelką cenę chciała wiedzieć, dlaczego kamień wydaje jej się taki znajomy. Snape widząc jej nieobecne spojrzenie schował przedmiot do szaty. Kiedy tylko zniknął jej z pola widzenia ocknęła się. 
- Wiem co to - odezwała się po chwili. 
- Dziwne by było, gdybyś nie wiedziała - mruknął - Wynośmy się stąd. 
 Ruszyli do wyjścia już nie zatrzymując się ani nią chwilę. Bez słowa dotarli do kamiennych schodów. Katrina wyszła pierwsza, a mężczyzna tuż za nią. Już świtało. Nie zdawali sobie sprawy, że spędzili tam tyle czasu. 
- Co teraz ? - zapytała zaciekawiona nastolatka. 
- Trzeba go zniszczyć. To proste - Severus zagłębiał się między drzewa. 
- No co ty nie powiesz - mruknęła - Pytałam w jaki sposób. 
- Nie wiem - przyznał - Musimy wrócić do szkoły. Albus będzie wiedział. 
- Masz na to czas ? Voldemort może wezwać cię w każdej chwili - zaprotestowała. 
- A może ty masz jakiś pomysł ? - zapytał kpiąco - Jeśli tak, to proszę, oświeć mnie. 
- Wracasz do siebie - fuknęła - Zamiast polegać na innych użyj własnego mózgu. 
- Jakoś nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek zastanawiał się jak zniszczyć Kamień Filozoficzny - warknął. 
 Katrina westchnęła.
- Gdybyśmy byli w szkole ... 
- To samo powiedziałem - przypomniał jej.
- Gdybyśmy byli w szkole ... - powtórzyła - ... gdybym miała swoją księgę ... wszystko było by prostsze. 
- Jaką księgę ? - zapytał Snape. 
 Dziewczyna zachowywała się jakby go nie słyszała. Usiadła na piętach zamykając oczy. Zmarszczyła brwi zastanawiając się nad czymś. Znieruchomiała. 
- Wariactwo - mruknął.
 Katrina zachwiała się przechylając gwałtownie do przodu. W ostatniej chwili podparła się rękami. Otworzyła oczy. Nadal zdawała się być nieobecna, ale jej głos był mocny i stanowczy. 
- Chodźmy - podniosła się i ruszyła w głąb lasu. 
 Severus chcąc, nie chcąc ruszył za nią. Był za nią odpowiedzialny co wcale go nie cieszyło. Zatrzymała się dopiero na niewielkiej polance całkowicie osłoniętej koronami drzew. Ogromna tarcza księżyca wyłoniła się zza chmur i słabe światło przedostawało się przez baldachim liści. Katrina stanęła na samym środku i wskazała mu miejsce obok siebie. Czarnowłosy podszedł nie wiedząc o co jej chodzi. 
- Czegoś mi tu brakuje  - powiedziała nagle. Zmarszczyła czoło. 
 Rozejrzała się dookoła jakby miała tu znaleźć odpowiedź. 
- To może jednorożca ? - sarknął. 
- Dokładnie - przyznała natychmiast. 
 Snape pokręcił głową. 
- Ja wiedziałem, że jesteś niezrównoważona, ale nie że aż tak - prychnął. 
 Zignorowała jego słowa. Zastanawiała się skąd wziąć potrzebny jej róg. 
- Czy zmarł ostatnio jakiś jednorożec ? - zapytała go. 
- Że co ? - gapił się na nią. Myślał, że się tylko wygłupiała. 
- Jednorożec. Czy niedawno znalazł ktoś martwego jednorożca - powtórzyła jak najbardziej poważnie.
- Kilka lat temu - powiedział - Chyba już ci się nie przyda.
- Gdzie ? - nie zwracała uwagi na jego słowa. Wyciągała potrzebne informacje. 
- Nie wiem. Nie było mnie przy tym - warknął - Pewnie zakopali go gdzieś niedaleko ... 
 Nagle tuż za nimi rozległ się odgłos kopyt uderzających o poszycie. Z krzaków wyskoczyły dwa centaury zatrzymując się przed nimi z łukami w pogotowiu. 
- Czego tu szukacie ? - zapytał jeden z nich o czarnej barwie umaszczenia.
- Nie szukamy kłopotów i nie chcemy walczyć - zapewnił Snape trzymając dłoń tuż przy różdżce schowanej w pelerynie.
- Wracajcie do szkoły. Nie macie tu czego szukać - warknął drugi. Był brązowej maści z białymi plamkami.
- Nie - odezwała się Katrina spokojnie podchodząc bliżej bez cienia strachu. 
- Nie ? - pierwszy centaur spojrzał na nią z niedowierzaniem cofając się nieco. 
- Nie możemy odejść - powtórzyła - Ale ty możesz pomóc. 
- Centaury nie pomagają ludziom. Wynoście się stąd - rozkazał wściekły. 
- Spokojnie - odezwał się kolejny głos. Ten dla odmiany był miły i spokojny. 
- Czego chcesz Firenzo ? Nie powinno cię tu być - warknął ciapkowany* centaur. 
- Nie trzeba się unosić, Semlinie - uspokajał go nowo przybyły  miał jasną sierść i brązowe włosy - Przecież ci ludzie, jak widać się stanowią zagrożenia. 
- Jesteś co do nich zbyt ufny - warknął Semlin - Ale skoro tak bardzo ci na tym zależy, to powodzenia. Chodź, Arsenie - i obaj zniknęli pomiędzy drzewami.
- Wybaczcie im. Nie są zbyt przyjaźnie nastawieni - wytłumaczył pobratymców Firenzo - Co robicie tu o takiej godzinie. Ten las kryje w sobie wiele tajemnic. Niebezpiecznych tajemnic. 
- Pomóż nam - poprosiła go nastolatka patrząc ogromnymi zielonymi oczami. Dotknęła lekko jego grzbietu.
- Jak ? -zapytał spokojnie nie starając się uciekać od jej dotyku. 
- Ty musisz wiedzieć, gdzie pochowano jednorożca - oznajmiła. 
 Centaur zesztywniał. 
- A po co ci to wiedzieć ? - zapytał niespokojnie grzebiąc kopytami. 
- Potrzebuję rogu - wyjaśniła - To bardzo ważne. 
 Jej spojrzenie było czyste i szczere. Nikt nie mógłby zaprzeczyć, że chciała zrobić coś złego. 
- Chodź za mną - nakazał i ruszył między drzewa. 
 Dziewczyna pospieszyła za nim, a Severus za nimi nie chcąc spuścić dziewczyny z oka. Nie szli długo. Po kilku minutach zatrzymali się pod ogromnym drzewem. Jego rozłożyste korzenie wystawały nad ziemię. 
- To tutaj. Nie powinienem był was tu przyprowadzić ... - przyznał.
- Ale przyprowadziłeś. Dziękuję - powiedziała szczerze Katrina patrząc na niego jak na przyjaciela. 
- Nie mogę tu dłużej zostać. Muszę wracać. Mam nadzieję, że dacie sobie radę - kiedy to mówił patrzył na dziewczynę. Miał dziwny wyraz twarzy, ale zaraz potem zniknął i znów był opanowany. 
- Dziękuję - powtórzyła.  
 Centaur skinął im głową i wskoczył między drzewa. 
- Jak ty to robisz, że zjednujesz sobie nawet centaury ? - mruknął Snape. 
- Jestem miła - zachichotała. 
- Czasami ci się udaje. 
 Katrina bez słowa znów uklękła na poszyciu. Wyjęła różdżkę i skierowała ją w dół.
- Accio róg - wyszeptała. 
 Przez chwilę nic się nie działo. Kilka sekund później z ziemi wysunął się nieco zaostrzony koniec białego rogu. Brunetka złapała go i wyjęła. Pomimo, że tak długo leżał w ziemi nadal był idealnie biały i nienaruszony. Trina uśmiechnęła się z satysfakcją. 
- Możemy wracać - oznajmiła i lekkim krokiem skierowała się w stronę polany z której przyszli. 
- Daj mi kamień - poprosiła kiedy stanęli nad płaską skałą. 
- Nie. Musimy odnieść go Dumbledore'owi - zaprotestował Severus. 
 Katrina mruknęła coś pod nosem. Kamień sam wyfrunął z jego kieszeni i spoczął na jej wyciągniętej dłoni. 
- Magia bezróżdżkowa. Nieźle - przyznał Snape niechętnie - Oddaj mi kamień. 
- Nie. Musimy go zniszczyć. 
- Dumbledore chciałby go zobaczyć - oponował. 
- A nie przyszło ci do głowy, że on nie chce go zniszczyć ? Już raz twierdził, że to zrobił ! - krzyknęła. 
- A ty skąd to wiesz ? - zapytał. 
- Bo wiem. To teraz bez znaczenia - wzruszyła ramionami - To my musimy go zniszczyć, Severusie.
 Mężczyzna zastanowił się nad jej słowami. Mówiła sensownie. Albus rzeczywiście twierdził, że zniszczył kamień zaraz po śmierci Quirrella. Teraz Voldemort znów chciał go zdobić. A na to nie można było pozwolić. Kiwnął głową na znak zgody. 
- Chcesz go rozbić rogiem ? - zapytał.
- Mniej więcej - mruknęła. 
 Położyła niechciany ciężar na skale. Kamień Filozoficzny migotał delikatnie w świetle księżyca, które z trugem dostawało się na polankę. Katrina podniosła z ziemi średniej wielkości, ostry okruch skalny. Snape patrzył jak w jej rekach zamienia się w ostry sztylet. Nastolatka bez wahania nacięła sobie nadgarstek. Z rany zaczęła wypływać, jasna krew spływając po palcach i kapiąc na ziemię. 
- Co ty ... ? - zaczął kiedy podała mu ostrze. 
- Zrób to samo - powiedziała, a kiedy się zawahał dodała - Zaufaj mi. 
 Zaufał. Nie wiedział dlaczego, ale w tym momencie zaufał jej na tyle, żeby otworzyć swoje żyły. Trina krwawiącą ręką złapała róg i spojrzała na niego. 
- Zrób to samo - i zrobił .
 Ich krew zmieszała się spływając po śnieżnobiałej powierzchni rogu. Poczuł dziwne mrowienie na skórze, ale nie odezwał się. Czekał. Zmieszana ciecz kapała na kamień. 
- Teraz - mruknęła i opuściła rękę. Koniec rogu uderzył w sam środek i magiczny kruszec rozpadł się na części tracąc nieodwołalnie swoją moc. 
 Snape podniósł resztki kamienia.
- To koniec - stwierdził. 
- Koniec - zgodziła się - Możemy wracać. 
 Mruknęła zaklęcie lecznicze i rana na nadgarstku zasklepiła się. Droga powrotna minęła w milczeniu. Kiedy doszli na błonia słońce było już dość wysoko. Katrina spojrzała na zegarek - 06.36. Szybko weszli do szkoły i skierowali się do gabinetu dyrektora. Albus siedział w swoim fotelu zupełnie jakby na nich czekał. 
- I co ? - zapytał starzec. 
- Już po wszystkim - zapewniła go dziewczyna. 
- O co chodziło ? - zaciekawiony czekał na odpowiedź.
- Kamień Filozoficzny - odezwał się Snape - Zniszczyliśmy go. 
- Zniszczyliście ? - oczy Dumbledore'a rozszerzyły się - W jaki sposób. 
- Odrobina magii - mruknęła Katrina i ziewnęła - Jeśli nie macie nic przeciwko, to ja idę do łóżka. Wystarczy mi jak na jeden dzień. 
- Stało się tam coś  ?- zapytał zatroskany. 
- Może kiedy indziej, albo niech Severus odpowie. Wracam do dormitorium - oznajmiła.
- Nie - zaprotestował Snape - Idziesz do Skrzydła Szpitalnego - zadecydował. 
- Jeszcze czego - fuknęła - Nie będziesz mi rozkazywał. 
- Ja również uważam, że powinnaś się tam znaleźć. Jesteś okropnie blada - poparł go dyrektor. 
 Do gabinetu weszła profesor McGonnagall. 
- Już wróciliście ? - zapytała. 
- Jak widać - uśmiechnął się siwowłosy - Minervo, zaprowadzisz Katriną do Poppy ? 
- Oczywiście - zgodziła się natychmiast patrząc zatroskana na wychowankę. 
- Nie umieram - mruknęła nastolatka kiedy kobieta wyprowadzała ją z pomieszczenia trzymając za ramię. Katrina przeceniała własne możliwości. Tuż przed Skrzydłem Szpitalnym zachwiała się i zemdlała. Minerva doprowadziła ją na noszach i pozostawiła pod opieką pielęgniarki. Sama wróciła do siebie z zamiarem przygotowania się do zajęć. Do Katriny zajrzy później. 
_____________________________________________________________________
To tyle. Czekam na komentarze i do napisania. Rozdział nie wiem kiedy. Postaram się jak najszybciej.

niedziela, 5 maja 2013

Rozdział 18

 Cześć wam ! Wiem, że dawno mnie nie było. Przyczynił się do tego brak czasu i weny. Co mogę powiedzieć ? Miałam zastój. Ale minął. Dzięki komu ? Dzięki Krzyśkowi, który pomógł mi wymyślić akcję do tego rozdziału. BRAWO !!! Rozdział jest podzielony na dwie części. Pierwsza dzisiaj, teraz. Druga ... może w środę. Już prawie napisana. Nie będę pisać część 1 i 2 tylko normalnie Rozdział 18 i 19. Mam nadzieję, że jeszcze ktoś tu wróci. Wiem, że często was zawodziłam. Nikt nie jest doskonały, a już na pewno nie ja. Nic na to nie poradzę. Staram się jak mogę. Liczę, że nie opuściliście mnie całkowicie. 
 Już nie przynudzam tylko czytajcie rozdział. Właściwa akcja zacznie się potem, ale to jest takie wprowadzenie. Obyście się nie rozczarowali.


 Uczniowie wdrapali się do komnaty. Pogrążona w półmroku sala wypełniona była dymem. Ostry zapach kadzideł i ziół uderzył ich w nozdrza. Zaczęli zajmować miejsca. Katrina dosiadła się do Harry'ego i Hermiony tak samo jak Ron. Rudy chłopak nie odezwał się do nich, ale Katrina widziała w jego oczach niezdecydowanie i skruchę. 
- Witajcie, drodzy uczniowie ! - rozległ się niski, zachrypnięty głos. 
 Z cienia przy zasłoniętym oknie wyłoniła się kobieta. Roztrzepane loki okalały jej twarz, jasne, mętne oczy zasłonięte były szkłami grubych okularów. 
- Witajcie na pierwszej lekcji Wróżbiarstwa w tym roku. Mam nadzieję, że nasza współpraca zaowocuje wspaniałymi wynikami ... - mówiła. 
- Dlaczego ty jeszcze chodzisz na te zajęcia ? - zapytał Harry Hermionę. 
- W sumie to nie wiem - przyznała - Jakoś tak ... 
- Jak widzę mamy w tym roku nową uczennicę ... - odezwał się nagle tuż za nimi głos profesorki. 
 Katrina spojrzała na nią zdziwiona. Nie sądziła, że w kłębach pary zostanie dostrzeżona. 
- Jak masz na imię ? - zapytała ją kobieta. 
- Katrina Fox - przedstawiła się niechętnie.
 Kobieta wlepiała w nią intensywne spojrzenie. Ciekawość błyszczała w jej dziwnych oczach. Nagle złapała brunetkę za dłoń. 
- Pozwolisz, że spojrzę w twoją przyszłość ... - raczej oznajmiła niż zapytała. 
 Katrina czekała w napięciu. Nie wiedziała, czy kobieta naprawdę potrafi przewidzieć przyszłość, lub choćby jej część. Miała nadzieję, że jednak nie. 
- Twoja przyszłość jest okropnie zagmatwana - przyznała po chwili kobieta niskim głosem.
 No tak, nadzieja matką głupich, pomyślała Katrina. Postanowiła jak najszybciej to skończyć zanim powie coś, czego nie powinna.
- No tak ... - nastolatka spróbowała uwolnić dłoń jednak uścisk kobiety tylko się wzmocnił. 
- Przeszłość jest jedynie czarną płachtą bólu i obowiązku. Przyszłość może przynieść ci radość i smutek. Spełnisz swoje marzenie, jednak twoje serce nie będzie w pełni uwolnione. Cierpienie będzie towarzyszyć ci, puki nie pokonasz zranionej dumy. Być może to właśnie zdarzenie zmieni całe twoje życie - mówiła w transie. 
 Katrina zdecydowanym ruchem wyrwała się kobiecie. Profesorka zamrugała oczami patrząc nieprzytomnie na uczniów. 
- Stało się coś ? - zapytała zdziwiona. 
 Nikt nie odpowiedział. Kobieta wzruszyła ramionami i jak gdyby nigdy nic zaczęła prowadzić zajęcia. Po skończonej lekcji Katrina złapała torbę i w mgnieniu oka wyszła z komnaty. Przecięła korytarze i wyszła na błonia. Było dość ciepłe popołudnie i wielu uczniów korzystało z dobrej pogody. Brunetka usiadła pod wielkim dębem i zapatrzyła się w jezioro starając się odciąć od wszelkich myśli. 
                                                                                 ***
- Co to miało być ? - zapytała Hermiona kiedy opuścili tłum uczniów. 
- Nie wiem - przyznał Harry. 
 Nie kłamał. Nie miał pojęcia co dokładnie spotkało Katrinę w przeszłości, a ona, jak podejrzewał, będzie zaciekle bronić swojej tajemnicy. 
- Może powinniśmy jej poszukać - podsunęła Hermiona - Wyglądała na zdenerwowaną. 
- Dajmy jej czas. Jeśli będzie chciała, to sama z nami porozmawia - zaoponował Harry. 
- Może masz rację ... - zgodziła się niechętnie szatynka. 
 Zajęci własnymi myślami poszli na obiad. Katriny w Wielkiej Sali nie było. 
                                                                       ***
 Kiedy Katrina ocknęła się na błoniach nie było już nikogo. Spojrzała na zegarek i zaklęła cicho. Lekcja właśnie się kończyła. Wściekła na siebie wstała i rozciągnęła zesztywniałe mięśnie. Złapała torbę i skierowała się do szkoły. Wchodząc do Sali Wejściowej stanęła jak wryta. Ten dzień musiał zakończyć się katastrofą. Draco Malfoy ze swoją nieodłączną świtą stali tuż przy schodach rozmawiając cicho. Nie miała ochoty użerać się z nimi więc nie zwracając na nich uwagi skierowała się do schodów chcąc wrócić do wieży. 
- Kogo moje piękne oczy widzą ? - rozległ się szyderczy głos Malfoy'a - Toż to nasza najnowsza obrończyni szlam. 
 Katrina zmobilizowała całą swoją silną wolę, żeby się na niego nie rzucić. Za takie coś jak nic wyleciałaby ze szkoły. A tego musiała uniknąć. Zignorowała go. Wiedziała, że jeszcze chwila i stanie się coś złego. 
- Nie uciekaj ! - zawołał Malfoy stając przed nią. Jego kumple zajęli miejsca po obu jej stronach. 
- Daj mi spokój - powiedziała spokojnie, ale w jej zielonych oczach widać było, że ledwie powstrzymuje furię. 
- Czyżbyś zrozumiała swój błąd ? Uciekasz z podkulonym ogonem, bo wiesz, że ze mną nie wygrasz - stwierdził blondyn z samozadowoleniem. 
- Ja nie popełniam błędów i nie uciekam. Nie mam ochoty na ciebie patrzeć, bo wydaje mi się, że zaraz zwymiotuję - oświadczyła zimno - Zejdź mi z drogi. 
- Niech pomyślę ... nie - głos Draco wprost ociekał kpiną - Nudzę się. 
- Kiedy poślę cię do Skrzydła Szpitalnego nie będziesz się nudził ? - warknęła. 
- Twoje gadanie mnie nie przestraszy - prychnął.
- Jak się nie odwalisz to na gadaniu się nie skończy - ostrzegła go Katrina. 
- No oczywiście ! - wykrzyknął jakby nagle doznał olśnienia - Jesteś tak przerażająca, że powinienem się zwijać. A może raczej nie ty, a twój chłopak ... - wybuchnął śmiechem ; jego kumple zawtórowali mu - Tak, Potter jest baaaardzo niebezpieczny. W końcu walczył z Czarnym Panem - skręcał się ze śmiechu. 
 Katrina nie wytrzymała. Nikt nie będzie jej obrażał, a już na pewno nie takie ścierwo jak Malfoy. Kiedy Draco spojrzał na nią zdziwiony brakiem reakcji z całej siły uderzyła go w twarz. Jej zwinięta pięść trafiła do w nos. Chłopak padł jak długi na kamienną podłogę. Rozglądał się dookoła jakby nie wiedział co się właściwie stało, a z jego nosa wyciekała cienka stróżka krwi. Kumple chłopaka cofnęli się do tyłu patrząc na coś za nią. Zanim zdążyła się odwrócić usłyszała lodowaty głos ostatniej osoby którą chciałaby teraz spotkać. 
- Co się tutaj dzieje ? - zapytał Snape, zupełnie niepotrzebnie. 
 Malfoy na podłodze; nad nim Katrina z nadal zaciśniętą pięścią i wyrazem wściekłości na twarzy. Wiedział już, że wybuchowy charakter nastolatki dał o sobie znać. 
- Zabierzcie go do Skrzydła Szpitalnego - polecił osiłkom. 
 Chłopcy wzięli Malfoy'a za ramiona i niemal wlekli go przez korytarz. 
- A ty - zwrócił się do brunetki - do mojego gabinetu. Natychmiast.
 Katrina bez słowa sprzeciwu ruszyła za nim. Satysfakcja jaką poczuła, kiedy Malfoy runął na ziemię minęła. Nie wiedziała czy nie wyrządziła mu żadnej trwałej krzywdy, a tego nie chciała. Pomimo wszystko nie chciała być tą, która sprawiła mu trwałe szkody. Zeszła za profesorem do lochów. Severus otworzył drzwi i bez słowa kazał wejść. Dziewczyna stanęła pośrodku zimnego, wilgotnego pomieszczenia nie wiedząc co zrobić. 
- Usiądź - nakazał Snape jakby czytał jej w myślach. 
 Opadła na dość miękki fotel naprzeciw biurka. Mężczyzna usiadł naprzeciw niej. 
- Zapytałbym, co stało się tam na korytarzu, ale teraz nie mam na to czasu - oświadczył. 
- Więc po co mnie tu przyprowadziłeś ? - zapytała spokojnie nie zawracając sobie głowy żadnym grzecznościowym zwrotem. 
- Nie powiem, żeby cieszyła mnie twoja obecność tutaj - przyznał z nieprzeniknionym wyrazem twarzy - Ale nie mam zbyt wielkiego wyboru ... 
- Możesz przejść do sedna ? Nie mam ochoty siedzieć tutaj do jutra - przerwała mu. 
 Czarnowłosy spojrzał na nią zimno. 
- Słuchaj i nie przerywaj - warknął - Albus'owi i Minervie niezbyt podoba się pomysł twojego szlabanu z Umbridge. Znając twój temperament zrobisz lub powiesz coś, czego wszyscy potem pożałujemy. 
- Dzięki za wiarę. To doprawdy pocieszające - fuknęła. 
- Nie ma za co - uśmiechnął się kpiąco i kontynuował zanim zdążyła się odszczeknąć - Uznali, że lepiej będzie jeśli zamiast tego szlabanu mi pomożesz. 
- Nie mam szlabanu ? - zapytała zdezorientowana. Nie wiedziała, że można je cofnąć. 
- Nie udawaj głupszej niż wyglądasz - mruknął - Przecież powiedziałem, że zamiast szlabanu masz mi pomagać.
- A twój szlaban ? - zapytała, żeby się upewnić. 
- Nadal aktualny. Nie licz na moją dobroduszność, dziewczyno.
- Żebym mogła na to liczyć, musiałbyś mieć tę duszę - prychnęła. 
 Zastygł. Przez chwilę wyglądał jak posąg. Jego aura przybrała lodowato-niebieską barwę. Jego wściekłość była niemal wyczuwalna w powietrzu. Milczał. Katrina również. Czekała na jego wybuch. Severus wciągną powietrze z głośnym świstem. Zaciśnięte zęby pokazywały, jak bardzo starał się opanować. 
- Nie zamierzam z tobą dyskutować - oznajmił spokojnie - Tak czy inaczej nie pozbędę się ciebie, puki nie zrobimy tego, co powinniśmy. 
- Możesz mnie w końcu oświecić ? - ponagliła go. 
- Voldemort powierzył mi misję - zaczął - Nie mogę pójść sam. Nie jesteśmy pewni, co konkretnie mam mu przynieść ... 
- Jak to nie wiesz ? - przerwała mu. 
- Nie wiem - powtórzył - Mam znaleźć kryptę w Zakazanym Lesie. Jest w niej coś, co Voldemort obsesyjnie chce zdobyć. Albus uznał, że nie powinienem iść w pojedynkę. Nawet on nie wie, co może tam być. Uznałem, że najlepiej zabrać ciebie. 
- Dlaczego ? - zapytała podejrzliwie. Nie chciała wchodzić do jego umysłu. Nie miała na to siły. 
- Z jednej strony zdaję sobie sprawę, że jesteś bardzo dobrą czarownicą, ale z drugiej mam nadzieję, że coś cię po drodze pożre - przyznał. 
- Nie masz na co liczyć - uśmiechnęła się złośliwie - Moje anioły stróże na to nie pozwolą. 
- Że też jakiś anioł miałby ochotę ciebie pilnować - sarknął. 
- Zdziwiłbyś się - pomyślała o Sean'ie i Ike'u. Oni nigdy nie pozwoliliby, żeby coś jej się stało. Oczywiście gdyby o tym wiedzieli.
- Kiedy ruszamy ? - zapytała rozpromieniona. 
 Nie była tu długo, ale już miała dość tej nudy. Wizja wydostania się stąd, nawet w towarzystwie Snape'a i w poszukiwaniu czegoś dla Tom'a była dla niej bardzo kusząca. 
- Zaraz po ciszy nocnej, żeby żaden uczeń nie zorientował się, że coś jest nie tak - powiedział zdziwiony jej entuzjazmem. 
- Okej - zgodziła się bez protestów - To ja wracam do wieży. Gdzie się spotkamy ? 
- W Sali Wejściowej - tylko tyle zdążył powiedzieć, zanim dziewczyna wyprysnęła z jego gabinetu. 
 Kiedy Katrina wchodziła do wieży Gryffindor'u, jej oczy niemal świeciły z podniecenia. Nie miała ochoty spędzić kolejnego wieczory nudząc się, albo użerając z Ron'em. Zobaczyła przyjaciół rozpartych na kanapie przed kominkiem. Ron siedział koło Harry'ego i rozmawiali cicho. Katrina uśmiechnęła się na ten widok. Nie chcąc im przeszkadzać przekradła się niezauważona do dormitorium. Odłożyła książki i usiadła na łóżku. Obok natychmiast znalazła się Avada łasząc się do jej boku. Dziewczyna podrapała ją za uchem, a kotka zamruczała zadowolona. 
- Nareszcie coś się dzieje - powiedziała do niej Katrina układając się na pościeli i zapadając w sen. 

                                                                            ***

                                       ( Godzinę wcześniej, tuż po lekcji Zielarstwa ) 

 Harry opuścił szklarnię razem z Hermioną. Zastanawiał się, gdzie może być Katrina. Martwił się o nią przez całą godzinę. Zaczynał żałować, że nie pozwolił Hermionie jej znaleźć. Przynajmniej miałby pewność, żę wszystko jest w porządku. Dochodzili już do Sali Wejściowej kiedy usłyszał za sobą głos Ron'a : 
- Harry ... możemy porozmawiać ? - zapytał z wahaniem. 
- Jasne - odpowiedział Harry, żegnając się z Hermioną, która uśmiechnęła się do niego i poszła z resztą uczniów do szkoły. 
 Usiedli z Ron'em pod drzewem, tuż obok jeziorka. Brunet czekał, aż przyjaciel się odezwie. 
- Przepraszam - powiedział w końcu Weasley ze wzrokiem wbitym w ziemię - Nie wiem, dlaczego zachowywałem się tak głupio. Może to przez zazdrość. 
- Jaką zazdrość ? - zdziwił się Harry. 
- O Katrinę - przyznał rudzielec - Widziałem jak na nią patrzyłeś, jak zachowywałeś się w jej obecności ... Czułem się tak, jakby ona była dla ciebie kimś najważniejszym. Od pierwszego roku byliśmy tylko my ; ty, ja i Hermiona. Kiedy Ona się pojawiła czułem, jakby to wszystko miało się rozsypać. Kazałem ci wybierać między nami. Chciałem mieć pewność, że nasza przyjaźń jest dla ciebie najważniejsza. A kiedy zobaczyłem jak się wahasz ... poczułem się, jakby ktoś dał mi w twarz. Ona odbierała mi przyjaciela, a ja nie mogłem nic na to poradzić. Ale ona wcale nie chciała niczego niszczyć. 
- Co sprawiło, że to zrozumiałeś ? - Harry poczuł nadzieję. Nadzieję, że wszystko wróci do normy. 
- Słyszałem waszą rozmowę ... Wtedy w Wielkiej Sali. Wcale nie chciała, żebyś między nami wybierał, tylko żebyśmy się pogodzili. Nie chciała zająć mojego miejsca tylko znaleźć swoje. Żałuję tego, co jej powiedziałem. Muszę ją przeprosić, ale najpierw chciałem ci o tym powiedzieć.
- Cieszę się - uśmiechnął się Harry - Coraz gorzej było mi to wytrzymać.
- Mi też. Brakowało mi ciebie - powiedział Ron obejmując przyjaciela. 
 Brunet odwzajemnił uścisk ciesząc się, że wszystko jest jak dawniej. 
- A gdzie jest Katrina ? - zapytał Ron kiedy wracali już do szkoły. 
- Nie mam pojęcia - przyznał Harry - Zaraz po Wróżbiarstwie zniknęła. 
- Poczekajmy na nią w wieży - zaproponował rudzielec. 
- Dobrze - zgodził się Potter wspinając po schodach. 
 W pokoju wspólnym czekała na nich Hermiona. Widząc uśmiechy na ich twarzach ucieszona objęła ich. 
- Dobrze, że się pogodziliście - powiedziała zadowolona. 
- My też - zaśmiali się i nawet tona prac domowych nie zepsuła im humoru. 
 A Katriny jak nie było tak nie było. 
_______________________________________________________________

 Dość krótko. Mam nadzieję, że kolejna część nie będzie dla was rozczarowaniem. Sama nie oceniam "na chłodno" swoich prac więc nie powiem wam jaka jest moim zdaniem. Liczę na wasze opinie. 
 Pozdrawiam :)
P.S. Dedykuję wszystkim , którzy zostali.