środa, 10 kwietnia 2013

Rozdział 17

Dodaję rozdział tak jak obiecałam. Udało mi się :) Dzisiaj nie nudzę, bo nie mam czasu. 

Dedykacje dla : 
- Łukasza,
- Mlodej,
- Ann,
- Paulineee,
- Zagubionej w Smutku,
- Zuzie,
- Dagmarze - miło mi :)
- Krzyśkowi - pamiętaj o zasadzie ! ;P

Tyle wstępu. Nie opisuję dedyków, tylko dla Dagmary, która jest nowa przy komentach. Zapraszam na rozdział. 



 W pokoju wspólnym siedziała połowa Gryffindoru. Przy jednym ze stolików siedzieli Ron, Hermiona i Ginny. 
- Chyba pójdę do siebie - oznajmiła Harry'emu Katrina. 
- Nie chcesz zostać ? - zapytał zdziwiony. 
- Jakoś nie mam ochoty. Muszę pomyśleć - przyznała kierując się w stronę dormitorium dziewcząt. 
- To do jutra - pożegnał ją brunet z ciepłym uśmiechem. 
- Do jutra, Harry - wyszeptała i odeszła. 
 Siedząc na łóżku spoglądała przez okno. Tuż obok siedziała Avada patrząc na swoją właścicielkę jakby zmartwionym wzrokiem. 
- Wiesz mała, życie jest skomplikowane. A moje jest po prostu nienormalne - zaśmiała się. 
 Nie mając nic do roboty przebrała się i położyła do łóżka. Jednak sen nie przychodził. Przed oczami dziewczyny wciąż majaczył czerwony blask. 
                                                                               ***
- Znalazłeś ją ? - zapytała Hermiona kiedy tylko Harry zbliżył się do przyjaciół. 
- Tak, nie martw się - uspokoił ją Harry.
- Czy ja o czymś nie wiem ? - zdziwiła się Ginny patrząc na nich pytająco. 
- Zapytaj swojego brata - zaproponowała przyjaciółka patrząc z wyrzutem na rudzielca. 
- Czego ode mnie chcesz ? Nie moja wina, że jest przewrażliwiona - bronił się.
- Nie jest przewrażliwiona, ale powinieneś czasem zastanowić się co mówisz - parsknęła. 
- Co się stało ? - dopytywała się młodsza dziewczyna. 
- Nic. Twój brat jest tak delikatny jak słoń w składzie porcelany - fuknęła Hermiona. 
- Dzięki wielkie - warknął - Zamierzasz się kłócić o kogoś kogo wcale nie znasz ? 
- A jakie ma znaczenie czy ją znam czy nie ? - prychnęła zdenerwowana. 
- Takie, że znamy się od kilku lat. Jesteśmy przyjaciółmi. Ona jest intruzem w naszym życiu, intruzem. Chcesz wszystko zniszczyć dla jakiejś dziewczyny ? - spojrzał na nią urażony i wściekły. 
- Ona nie musi, ale ja to zrobię jeśli nie zmienisz swojego stanowiska - ostrzegł go Harry.
 Wszyscy spojrzeli na niego zszokowani. 
- Co ty powiedziałeś ? - wykrztusił przyjaciel. 
- To co słyszałeś. Oceniłeś ją nawet nie wiedząc jaka jest. Nie powinieneś był jej skreślić tak od razu - pokręcił głową - Katrina nie jest taka jak ją widzisz. I puki tego nie zrozumiesz, nie wiem jak to będzie. 
- Mówisz poważnie ? - oczy Rona zaszły mgłą ; miał morderczą minę - Znamy się od początku szkoły. Myślałem, że jesteśmy braćmi. A ty ... ty to tak po prostu zaprzepaścisz z powodu jakiejś małej idiotki, która wprosiła się w nasze życie i przyjaźń ? 
- Też myślałem, że jesteśmy braćmi. Ale byłem przekonany, że nie oceniasz ludzi na podstawie ich powierzchowności. Bo właśnie tak robi Malfoy. Myślałem, że jesteś inny - głos Harry'ego posmutniał ; zapomniał zupełnie, że dookoła są inni uczniowie i nieświadomie podniósł głos - Jeśli nie zmienisz swojego podejścia, nie mamy o czym rozmawiać - wstał i wyszedł żegnając krótko oszołomione dziewczyny. 
 Wrócił do swojego dormitorium i opadł na łóżko. Nie czuł się dobrze po kłótni z Ronem, ale nie miał innego wyjścia. Nie chciał wybierać, ale Katina była dla niego kimś ważnym i nieświadomie stała się kimś, kogo Harry stawiał ponad innych. Wyczerpany natłokiem myśli położył się i natychmiast zasnął. 
                                                                              *** 
 Draco Malfoy chodził po pokoju wspólnym Ślizgonów jak zwierze zamknięte w klatce. Wydeptał własną ścieżkę na szmaragdowo-zielonym dywanie. 
- Opanuj się - mrukną Blaise ze swojego miejsca na kanapie. 
 W pomieszczeniu byli tylko oni. Uczniowie widząc rozsierdzonego blondyna ulotnili się w ciągu sekundy. 
- Nie mów mi co mam robić - warknął Draco do swojego jedynego przyjaciela. 
- Czym ty się przejmujesz ? Przecież to tylko jedna dziewczyna. A w szkole są ich setki. Na co ci dziewczyna Potter'a ? To bez sensu - ciemnoskóry chłopak pokręcił głową. 
- Nie wiem, dlaczego ona, jasne ? - syknął młody Malfoy - I nie mam pojęcia co teraz robić. Potrzebuję rady.
- Mojej ? Ja bym znalazł jakąś ładną dziewczynę, zrobił swoje i byłoby po wszystkim. Angażowanie się w romans z Gryfonką nie ma sensu - uprzedził go. 
- Nie chcę mieć z nią romansu ! - huknął.
- Okej, okej. Nie unoś się tak - uspokajał przyjaciela Zabini - Mówię to co myślę. I co widzę.
- Więc jesteś ślepy - prychnął Draco - Nic nie ma i nic nie będzie. 
- Twoja sprawa - poddał się Blaise - Nie wiem jak ty, ale ja idę spać. Dobranoc - wyszedł. 
 Młody Malfoy został sam ze swoimi myślami. Nie chciał mieć romansu z Gryfonką, obrończynią uciśnionych szlam, tego był pewien. Ale jeśli tak, to czego właściwie chciał ? Tego nie wiedział. Wściekły na siebie rozejrzał się dookoła. Do pokoju wspólnego Ślizgonów weszła właśnie jakaś dziewczyna. Nie była piękna, ale natura obdarzyła ją dość hojnie. Postanowił skorzystać z rady przyjaciela. Doskonale wiedział, że dziewczyna jest wstanie zrobić wszystko za choćby godzinę jego uwagi. Jeśli na prawdę chodziło tylko o sex to wolał, żeby zaspokoiła go Ślizgonka, a nie dziewczyna Potter'a. Nawet jeśli to byłaby idealna zemsta. Szybko wygrzebał z pamięci jej imię.
- Eeee ... Marie - przywołał ją. 
 Dziewczyna drgnęła. Odwróciła się w jego stronę, a jej krótkie, czarne loczki zakołysały się. Widząc go jej piwne oczy rozszerzyły się z szoku. Podeszła powoli z bardzo niezdecydowaną miną. 
- Tak, Draco ? - wydukała szóstoklasistka. 
- Masz teraz jakieś plany ? - zapytał wiedząc, że doskonale go zrozumie. 
 Marie zawahała się.
- Raczej nie - wyszeptała cicho.
- Chodź - polecił ciągnąc ją do jakiegoś odosobnionego pomieszczenia. 
 Nie stawiała oporu. Kiedy tylko zamknęły się za nimi drzwi zabrał się do rzeczy. Nie chciał zrobić jej krzywdy. Jego ojciec chrzestny, Severus Snape, zdążył już wtłuc mu do głowy szacunek do kobiet. Będąc z tą dziewczyną nie czuł niczego. Kiedy skończył, zrobił coś co bynajmniej nie leżało w jego naturze - przeprosił ją. Wykorzystał jej ciało i upokorzył ją. Nie był z tego dumny, ale było za późno. Zostawił ją samą i wrócił do swojego dormitorium. Opadł na łóżko nie wiedząc co myśleć. 
                          ***
 Kiedy Katrina obudziła się następnego ranka, była 7.00. Po raz pierwszy od kilku dni czuła się wyspana. Szybko ubrała się i zabierając książki zeszła do pokoju wspólnego. Na kanapie przed kominkiem siedzieli bliźniaki Weasley. Z pochylonymi głowami szeptali do siebie gorączkowo jakby obawiając się, że ktoś ich przyłapie. Cicho zaszła ich od tyłu i przybierając ton profesor McGonnagal odezwała się chłodno. 
- Mam was. 
 Chłopcy podskoczyli z przerażania odwracając się błyskawicznie. Widząc trzęsącą się ze śmiechu brunetkę zaczerwienili się ze wściekłości.
- Zwariowałaś ? - syknął George - Myśleliśmy, że to serio McGonnagal. 
- Wasze miny były tego warte - wyznała chichocząc.
- Tak cię to śmieszy ? - mruknął.
- Chyba powinniśmy pokazać jej jak kończą ci którzy z nami zaczynają - zaproponował Fred ze złowieszczym uśmiechem. 
- Chyba powinniśmy - przytaknął George stając za brunetką. 
 Nagle bez ostrzeżenia rzucili się na nią. Musiała siłą woli powstrzymać mechanizm obronny, który wyrobiła sobie podczas długoletniego pobytu u Voldemorta. Ale to byli jej przyjaciele. Chłopcy zaczęli łaskotać ją dosłownie wszędzie. Dziewczyna mimowolnie wybuchnęła głośnym śmiechem. 
- Masz dość ? - zapytał Fred kilka minut później. 
- Nie poddam się - wydusiła delikatnie starając się uwolnić.
 W takiej właśnie pozycji, Fred i George leżący na Katrinie, zastali ich Harry, Ron i Hermiona. Harry widząc to wszystko zaczął się śmiać. Zawtórowała mu Hermiona patrząc z politowaniem na całą trójkę. Ron stał z tyłu patrząc na braci morderczym wzrokiem. Poczuł się autentycznie zdradzony. Ta dziewczyna zjawiła się niszcząc wszystko co miał. 
- Co tu się dzieje ? - usłyszeli rozbawiony głos.
 Ginny z torbą na ramieniu stanęła obok przyjaciół. Ron miał nadzieję, że chociaż siostra rozumie, że Katrina jest nieodpowiednim towarzystwem. Jednak ona zamiast go poprzeć znów miała przed oczami tylko czarnowłosą dziewczynę. 
- Pomóc ci, Trina ? - zapytała zwracając się do niej zdrobnieniem jakby chciała go jeszcze bardziej zdenerwować. 
- Nie - odpowiedziała tamta wygrzebując się z pod ciał chłopaków - Chyba się zmęczyli. 
 Fred podniósł się i pomógł wstać bratu. 
- Przeszło wam ? - zapytała Katrina spokojnie. 
 George zaśmiał się. 
- Ty pierwsza nie błagałaś o litość. Jestem pod wrażeniem - przyznał.
- Ja też. Jesteś wolna - ogłosił Fred składając przed nią żartobliwy ukłon - Przejdziemy się po lekcjach ? - zapytał niespodziewanie. 
 Wszyscy spojrzeli na niego zszokowani. Katrina jak zwykle niewzruszona odpowiedziała obojętnie. 
- Nie mogę, mam szlaban. 
- Szlaban ? Po pierwszym dniu ? Pobiłaś nasz rekord ! - zawołał George. 
- U kogo ? - zainteresował się Fred. 
- U naszej UKOCHANEJ profesor Umbridge - zironizowała głosem przypominającym przesłodzoną wersję wspomnianej nauczycielki. 
- Współczuję - mruknął George - Jak mieliśmy wczoraj lekcje, to myślałem, że zwariuję. 
- Okropna baba - poparł brata bliźniak. 
- Sama sobie wypracowałam ten szlaban. Wygłaszając opinię - prychnęła.
- Co powiedziałaś ? - zaśmiał się Fred.
- Obraziłam Ministerstwo Magii - zamyśliła się - I chyba o to się wkurzyła. 
 Bliźniacy zaczęli się śmiać. 
- Ministerstwo ? Przecież to banda idiotów - wydusił George. 
- To samo jej powiedziałam - Katrina wzruszyła ramionami - Nie wiem jak wy, ale ja jestem głodna. Do zobaczenia, chłopaki - pożegnała ich wychodząc z pomieszczenia. 
 Harry spojrzał na Ron'a który stał z tyłu. Przyjaciel miał ponurą minę. Potter z westchnieniem podszedł do niego. 
- Co ? Zostawiłeś swoją księżniczkę ? - fuknął rudzielec na przyjaciela. 
- Chciałem zapytać, czy zmieniłeś zdanie, ale to chyba nie ma sensu - przyznał brunet i odszedł w ślad za Katriną. 
 Bliźniacy spojrzeli to na jednego, to na drugiego z kompletnie zdezorientowanymi minami. 
- Co im się stało ? - zdziwił się Fred. 
- Katrina Fox się stała - warknął Ron wychodząc. 
- A może wy to wyjaśnicie - George spojrzał na pozostałe w pokoju dziewczyny. 
- Ron nie pała sympatią do Katriny. Wczoraj się pokłócili. Harry ją lubi i nie chce pozwolić, żeby Ron ją obrażał. Postawił ultimatum, albo Ron zmieni swoje podejście do Katriny, albo nie mają o czym rozmawiać. Ron chyba nadal obstaje przy swoim - westchnęła Hermiona. 
- Oo im chyba nie wyjdzie na dobre - zmartwiła się Ginny - Ale nie mam pojęcia co Ron ma do Triny - przyznała. 
- Ja też nie, Ginny - wymamrotała szatynka - Chodźmy, bo nie zdążymy zjeść - pogoniła ją jednocześnie żegnając bliźniaków Weasley krótkim " Cześć ". 

 Katrina siedziała w Wielkiej Sali w zamyśleniu oglądając swój plan. Jako pierwsze były zaklęcia. Lubiła profesora Flitwick'a i nie zamierzała robić mu w brew. Z kolejnymi zajęciami było gorzej, bo nie miała zbyt wielkiej ochoty na spotkanie ze Snapem, w dodatku w sali pełnej Ślizgonów. Reszta nie miała dla niej wielkiego znaczenia. Jedyna lekcja jaka ją zaciekawiło to Wróżbiarstwo. Kątem oka zauważyła, że ktoś siada obok. Widząc Harry'ego, mimo woli uśmiechnęła się promiennie. Chłopak odwzajemnił gest jednak w jego oczach widziała cień smutku. 
- Co się stało ? - zapytała.
- Nic - wymamrotał nakładając sobie śniadanie. 
- Chodzi o Ron'a ? - nie musiała czytać w myślach, żeby wiedzieć jak Harry cierpi. 
 Pokłócił się z Ron'em przez nią. 
- To bez znaczenia - starał się powiedzieć to stanowczo, ale niezbyt mu to wyszło. 
- Tak nie może być, Harry - starała się do niego dotrzeć - To moja wina, a wcale mi się to nie podoba. Jesteście przyjaciółmi i nimi zostaniecie. Nie możesz z tym skończyć. Potrzebujecie siebie nawzajem. 
- Ty też jesteś moją przyjaciółką - przypomniał jej wczorajszą rozmowę - Nie chcę się z nim kłócić, ale nie chcę też, żeby ciebie obrażał. 
- Nie zostałam obrażona. Nie zniszczysz tego tylko dlatego, że pojawiłam się ja. Potrafię sobie radzić - mówiła - Ale ty musisz zrozumieć, że my wcale nie musimy być przyjaciółmi. Możemy siebie nienawidzić, ale to nie powinno zmienić twojego stosunku do żadnego z nas. 
- Czyli co ? - mruknął nareszcie na nią patrząc. 
- Czyli idź do niego i porozmawiajcie. Nie denerwuj się, tylko spróbuj go zrozumieć i wyjaśnić swój punkt widzenia - zaproponowała.
- Chyba masz rację - przyznał - Skąd ci to przyszło do głowy ? 
- A co ty myślisz ? Że ja i Ike od razu byliśmy przyjaciółmi ? Och, nie. Mieszaliśmy się z błotem puki nie zrozumieliśmy, że to jest bez sensu. Mieliśmy tego samego przyjaciela i doskonale wiedzieliśmy, że on nie będzie wybierał. Nauczyliśmy się ze sobą żyć, a potem zrozumieliśmy, że my również zostaliśmy przyjaciółmi nawet o tym nie wiedząc. 
- Ike to jeden z " chłopaków " ? - zapytał Harry. 
- Dokładnie - uśmiechnęła się - Porozmawiajcie.
- Dzięki - powiedział i uścisnął ją przyjaźnie. 
- Koniec tych czułości ! - zawołała Hermiona - Za chwilę lekcje. 
- Jakie czułości ? - oburzył się Harry. 
- Właśnie -poparła go brunetka - Myśmy właśnie omawiali wesele ! - dodała. 
- Serio ? I do czego doszliście ? - zachichotała Ginny. 
- Że wiele jeszcze musimy wymyślić. Ona chce na powietrzu, ja w sali. Lista gości też jest do sortu ... - wyliczał.
- Dobra, skończ - uciszyła go szatynka - Rozumiemy. 
 Zjedli śniadanie śmiejąc się wesoło. Ron nie pokazał się aż do rozpoczęcia pierwszej lekcji. Na zaklęciach chłopcy siedzieli razem, jednak nie zamienili ani słowa. Ron odwracał głowę unikając wzroku przyjaciela. Godzina zleciała w mgnieniu oka i czekała ich wolna godzina. Hermiona miała teraz Mugoloznawstwo więc rozstali pod klasą. Katrina posłała zdenerwowanemu Harry'emu pokrzepiający uśmiech wskazując na oddalającego się Ron'a. Chłopak kiwnął głową i posyłając jej wdzięczne spojrzenie ruszył za rudzielcem. W tej samej chwili do brunetki podeszła Minerva. 
- Katrino, musimy porozmawiać - powiedziała spokojnie. 
 Dziewczyna wzruszyła ramionami i ruszyła za nauczycielką do jej gabinetu.
                                                                                 *** 
 Harry znalazł przyjaciela w pokoju wspólnym. Weasley siedział sam na fotelu gapiąc się bezmyślnie w ogień. 
- Ron ? - odezwał się niepewnie brunet. 
- Czego chcesz ? Czyżby Katrina się tobą znudziła ? - warknął. 
- Nie. Chcę z tobą porozmawiać. Na spokojnie - podkreślił. 
- Niby o czym ? Dokonałeś wyboru. Twój stary przyjaciel się nie liczy - wyrzucił z siebie rudy chłopak. 
- Nie wybrałem. Rozumiem, że mogłeś tak pomyśleć, ale to nie jest prawda. Po prostu chciałem zmusić cię, żebyś ją zaakceptował. Ale wiem, że tak się nie da. Jesteś moim przyjacielem, ale Katrina tez jest moją przyjaciółką ... 
- Wszędzie ona. Nie możesz bez niej żyć - powiedział z goryczą przyjaciel. 
- Oboje jesteście moimi przyjaciółmi, Nie chcę wybierać między wami. I nie wybiorę. Jeśli twoja niechęć do niej jest silniejsza niż nasza przyjaźń, to przykro mi. Bo tylko od was zależy jak to będzie wyglądać. A już na pewno od ciebie. Katrina nie ma nic przeciwko. Tak naprawdę nie wiem dlaczego tak jej nie lubisz. I chyba tego nie zrozumiem - dokończył cicho i wyszedł zostawiając Ron'a samego ze swoimi myślami. 
                                                                               ***
 Katrina siedziała w niewielkim gabinecie Minervy. Czekała aż nauczycielka rozpocznie rozmowę. Sama doskonale wiedziała o co chodzi.
- Jest drugi dzień szkoły, a ty zdążyłaś zarobić już dwa szlabany - zaczęła zmęczonym głosem - Boję się myśleć co będzie dalej. 
- Napewno nie wylecę - uspokoiła ją - Zaczynam się dobrze bawić. 
- I dlatego nie wylecisz ? Bo chcesz się bawić ? - czarownica spojrzała na nią jak na wariatkę. 
- Mniej więcej - przyznała - Nie zamierzam przeginać. Ja tylko walczę o to, co uważam za słuszne. 
- Ja cię rozumiem, ale ... 
- Nie spodziewała się pani czegoś takiego po pupilku Voldemorta, prawda ? - sarknęła. 
- Nie to chciałam powiedzieć. I wiesz o tym - zganiła ją kobieta.
- Jak pani chce - wzruszyła ramionami Katrina - Powiedziałam, nie zamierzam wylecieć. I tylko to się liczy, nie ? 
- Nie. Postaraj się nie rozrabiać ... bardziej niż do tej pory - zawahała się. 
- Jasne ... mogę już iść ? - zapytała z nadzieją. 
 Nauczycielka otworzyła usta chcąc coś powiedzieć jednak po chwili zrezygnowała zwieszając bezradnie ręce. 
- Możesz, ale postaraj się nie zarobić więcej szlabanów - poprosiła.
 Katrina bez słowa opuściła pomieszczenie. Wolnym krokiem ruszyła przez korytarze. Za 15 minut zaczynała się lekcja. Droga do lochów zajęła jej 5 minut więc przez kolejne 10 nie miała co robić. Usiadła w kącie bezmyślnie grzebiąc w torbie. Z nudów wyjęła książkę do eliksirów przeglądając różne przepisy. Nim się spostrzegła korytarz wypełnił się uczniami. Wstała dołączając do Hermiony. 
- Czego chciała od ciebie McGonnal ? - zapytała natychmiast szatynka. 
- Żebym nie przesadzała ze szlabanami - wyjaśniła. 
 Nagle tuż obok nich pojawił się Harry.
- Szukałem cię - powiedział do czarnowłosej przyjaciółki odciągając ją na bok - Rozmawiałem z Ron'em. 
- I co ? - zaciekawiła się. 
- Nie wiem. Mam nadzieję, że jakoś się to naprawi. Nie chcę stracić przyjaciela, ale ciebie też nie - przyznał. 
- Będzie dobrze - pocieszyła go. 
 Zanim zdążył odpowiedzieć, tuż za ich plecami rozległ się głos Snape'a.
- Koniec romansów. Zaczęła się lekcja - warknął. 
 Szybko weszli do klasy zajmując swoje miejsca. Katrina opanowła złość i skupiła się na temacie lekcji. A raczej na eliksirze do zrobienia. Profesor nie zaszczycił ich ani jednym słowem. 
Eliksir Euforii
Składniki : 
- Mięta
- Pancerzyki chitynowe
- Sok z cytryny
- Figi Abisyńskie
 Przez kolejną godzinę wszyscy prawowali w kompletnej ciszy. Snape zatopiony w lekturze jakiejś księgi nie zwracał na nich uwagi. Kiedy lekcja dobiegła końca oddali próbki, nauczyciel odezwał się : 
- Na następną lekcję esej na temat Eliksiru Wielosokowego. 
 Nadeszła kolej na Wróżbiarstwo. Przyjaciele nie mieli zbyt szczęśliwych min. Ron stał obok patrząc na nich, jednak nie podszedł. Po chwili z klapy na suficie wysunęła się drabinka. Lekcja się rozpoczęła.
_______________________________________________________________________

I to by było na tyle. Nie wiem jak wyszedł. Zakończenie raczej nie jest mistrzowskie, ale teraz pisałam i się spieszyłam. Proszę o szczere komentarze. Jak zawsze. Pozdrawiam was !!! 

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Rozdział 16

Wiem, że znowu się spóźniam. Ale święta, rodzina i brak dostępu do worda ... Dlatego dodam w tym tygodniu dwa rozdziały, żeby trochę wyrównać. Pewnie w środę, żeby był jakiś odstęp. Niby mam napisany, ale ktoś poradził mi zrobić przerwę, więc ... Ten kto poradził ten wie :)

Dedykacje : 
- Łukasz - nadal nie daję cię na koniec :* Mam nadzieję, że jednak zaczniesz czytać i nie będziesz kłamał, że czytałeś jak nie czytałeś ;P
- Wampirkowi - dziękuję, za opinię. Mówiłam, że napiszę w dedykacji. Trochę późno, ale co tam :)
- Zagubiona w smutku - przeczytałam prolog. Nie miałam dużo czasu i nie skomentowałam, ale zaraz to zrobię :) Powiadamiaj mnie o nowych notkach i wgl bo jestem ciekawa !!! http://dobro-w-zlu.blogspot.com/
- Alicja - dziękuję za życzenia ;D Czekam na twoje komentarze. I jak masz własnego bloga to napisz adres w komencie. Postaram się poczytać.
- Zuza - późno, ale jest i za to ci dziękuję :* Chcę znać wszystkie opinie i uwagi więc jeśli coś jest nie tak ... 
- Mloda - pisaj częściej rozdziały !!! Bo będę smutna i co wtedy ? :( 
- Paulineee - dzięki za komentarz i wgl :) Nie pamiętam czy skomentowałam ... ale widzę, że dużo przegapiłam !!! Postaram się nadrobić jak najszybciej !!! Obiecuję !!!
- Ann - dawno nie gadałyśmy :( Przykro mi. Wiesz, że mój dostęp do kompa jest znikomy. Mam nadzieję, że jakoś to nadrobimy ;) 
- I ... Krzysiek - ten ktoś z dobrymi radami to ty :) Chyba sam się domyśliłeś. Mam nadzieję, że rozdział nie wyszedł źle i nie będziesz musiał za bardzo po mnie jeździć ;P 

Dedykacji tyle. Osobiście uważam, że rozdział nie jest najgorszy. Wampirek miał rację, nie powinnam pisać, że rozdział jest beznadziejny, bo ja uważam, że wszystko co piszę jest beznadziejne. Moja wiara w siebie jest ze dwa metry pod ziemią. Pogrzebana przez chłopaków z klasy którzy mnie dobijają jak widzą, że mam zeszyt w ręce. Ale mniejsza z tym. To WASZA ocena się liczy. 

Trochę was zanudzam więc czytajcie rozdział i napiszcie mi szczere opinie. Liczę na was ;P 
I powiem wam szczerze ... że dobrze mi z wami nawet jeśli nie znamy się osobiście. 

                                         KOCHAM WAS :*  WSZYSTKICH !
                           NAWET CHŁOPAKÓW - POMYŚL CO TO ZNACZY BRACISZKU ;D 

Rozdział 16 : 


- Upiekło ci się, Fox ? Nie przyzwyczajaj się. Prędzej czy później nikt nie będzie w stanie ci pomóc- Malfoy stał kilka metrów od nich. Znów towarzyszyło mu dwóch osiłków.
- Dziękuję za ostrzeżenie, Draco - jego imię w jej ustach zabrzmiało jak obelga - Ale nie musisz sie trudzić. Nie potrzebuję twoich rad. Do zobaczenia na szlabanie - pożegnała go z ironicznym uśmieszkiem i poszła do Wielkiej Sali. 
 Kiedy usiedli na swoich miejscach, natychmiast głos zabrała Hermiona.
- Po co go prowokujesz ? I tak masz przechlapane.
- Niby dlaczego ? - zapytała brunetka - Ja przecież nic nie zrobiłam. 
- Oczywiście - prychnął Ron - Najpierw ośmieszyłaś Malfoya przed połową szkoły, potem wkurzyłaś Snape'a nazywając go idiotą, co usłyszeli wszyscy w klasie, a teraz znowu podjudzasz tego blond kretyna. Na prawdę nie wiem, czy ty chcesz stąd wylecieć ? 
- Teraz ? Och, nie. Nigdzie się nie wybieram - Katrina zaśmiała się ironicznie - Teraz zaczyna sie zabawa. 
- No cóż ... - powiedział Harry - ... możesz być pewna, że nie masz szans zdać eliksirów na żadnym przyzwoitym poziomie. Nietoperz ci na to nie pozwoli. Znajdzie coś, co się pogrąży. 
- I vice versa. Odpłacę mu się tym samym. Zobaczymy kto zostanie zwycięzcą.
- Ja się ciebie boję - usłyszeli głos Ginny. 
 Dziewczyna usiadła obok Hermiony patrząc na nią z podziwem. 
- Ślicznie wyglądasz - przyznała, a przyjaciółka spłonęła rumieńcem. Niepierwszy raz tego dnia. 
 Ron ogarnął się i przestał śledzić każdy ruch przyjaciółki. 
- Jestem taka straszna ? - zapytała Katrina. 
- Nie tyle ty ile twoje zachowanie - przyznała ruda - Oni mają rację, Snape nie da ci żyć. Tak samo jak Malfoy. 
- Całowałaś się z nim ? - zapytał niespodziewanie Ron patrząc na siostrę z napięciem. 
- ŻE CO ?! - wrzasnęła Ginny z obrzydzeniem - Wolę zdychać niż go dotknąć - dodała ciszej. 
- Ron, ja żartowałam - powiedziała Trina. 
- Powiedziałaś mu coś takiego ? - zapytała z wyrzutem młodsza dziewczyna. 
- Musiałam coś wymyślić. A to go skutecznie otrzeźwiło - brunetka wzruszyła ramionami. 
- To jest bez znaczenia - wtrąciła się Hermiona - Musimy się pospieszyć. Zaraz będzie lekcja. 
 W pośpiechu zjedli posiłek i pobiegli na błonia pod niewielką chatkę. 
- Tu mieszka gajowy, Hagrid - wyjaśnił Harry - To on uczy ...
- Dzień dobry, dzieci - rozległ się donośny, kobiecy głos. 
 Katrina nie miała pojęcia dlaczego jej przyjaciele mieli takie zdziwione miny. Patrzyli na nauczycielkę z niedowierzaniem. 
- Jestem profesor Grubbly-Plank i będę uczyć was Opieki nad Magicznymi Stworzeniami - oznajmiła z szerokim uśmiechem na pulchnej twarzy. 
- Gdzie jest, Hagrid ? - zapytała szeptem Hermiona. 
- Nie wiem. Nie mogę uwierzyć, że go nie ma - wymamrotał Ron. 
 Harry milczał patrząc w jakiś nieznany punkt na horyzoncie. Wyglądał jakby myślami był gdzieś daleko poza terenami szkoły. Zajrzała do jego głowy i widziała tylko jedno pytanie " Gdzie on jest ? "
- Harry ? - Katrina delikatnie trąciła go ramieniem. 
- Co ? - potrząsnął głową wyrwany z transu.
- Spokojnie - uspokajająco ścisnęła jego dłoń. 
 Nie wiedziała kto był bardziej zdziwiony. Spojrzała na niego zakłopotana i odsunęła się szybko. 
- Chodźcie za mną - nakazała profesorka kierując się w stronę Zakazanego Lasu. 
 Uczniowie z nieco przerażonymi minami weszli między drzewa. Przyjaciele zostali na samym końcu. Katrina rozglądała się ciekawa czego oni się tak boją. Nie widząc nic godnego uwagi skupiła się na nauczycielce która zatrzymała się wskazując coś ręką. 
- To są Jednorożce. Najniewinniejsze stworzenia na ziemi. Każdy kto go zabije jest przeklęty. Krew Jednorożców ma niesamowite właściwości. Daje wieczność, chociaż jest to tylko marna namiastka życia - powiedziała to bez zainteresowania jakby wcale nie miało znaczenia - Chciałabym, aby każdy z was w miarę swoich możliwości narysował jego portret uwzględniając szczegóły. Obok wypiszcie jego cechy. Macie całą lekcję. 
 Nastolatkowie rozsiedli się na trawie i wyjmując pergaminy przyglądali się stworzeniom. Trzy śnieżnobiałe Jednorożce stały przywiązane do drzew. Ich sierść i grzywy jakby jaśniały własnym blaskiem, a piękne rogi sprawiały wrażenie wyrzeźbionych z marmuru. Katrina wyjęła czystą rolkę cienkiego pergaminu i wyjmując z kieszeni szaty ołówek ogarnęła wzrokiem ciało zwierzęcia. Bez zbędnych problemów wykonała szkic umieszczając u dołu kartki istotne informacje. Hermiona spojrzała jej przez ramię. 
- Ślicznie rysujesz - przyznała. 
- Może - brunetka wzruszyła ramionami - Ale to nie ma znaczenia. Robię to tylko dla przyjemności. 
 Chłopcy spojrzeli na pracę Katriny. Ron zagwizdał z podziwem. 
- No no no ... brak mi słów. 
- Dokładnie - poparł przyjaciela Harry. Zapomniał na chwilę o zmartwieniach. 
- Dajcie spokój - dziewczyna przewróciła oczami. 
- Koniec czasu - profesorka klasnęła w dłonie - Oddajcie pergaminy i uciekajcie na kolejną lekcję. 
 Dochodząc do sali Obrony przed czarną magią już z daleka dostrzegli platynowe włosy Malfoy'a.
- To już przesada - wysyczała Trina - Ile jeszcze razy go dzisiaj zobaczę ? 
- To jest ostatnia lekcja - przypomniała jej Hermi - Czyli że z konieczności ostatni raz. 
 Po chwili na korytarzu pojawiła się Umbridge. Znów miała na sobie okropny, różowy komplet i różowy beret w kwiaty. Różowe buty na obcasie mające dodać jej nieco wzrostu stukały głośno na kamiennej podłodze.
- Do środka - odezwała się przesłodzonym głosem, od którego Katrina poczuła mdłości. 
 Uczniowie zajmowali ławki siadając z przyjaciółmi. Brunetka znów usiadła obok Hermiony przy jednym z przednich stolików. " Różowa landryna " stanęła przed biurkiem i rozejrzała się po klasie. 
- Witajcie. Jak pewnie pamiętacie z wczoraj jestem waszą nową nauczycielką. Chcę od razu podkreślić, że na moich lekcjach nie będzie żadnego machania różdżkami więc możecie ich w ogóle nie wyciągać. Mamy bardzo dobry program nauczania oraz wszystkie potrzebne materiały w podręcznikach. Teraz niech każdy z was otworzy książki na stronie trzeciej i zacznijcie czytać rozdział pierwszy - nakazała siadając na krześle. 
 Katrina otworzyła spis treści przeglądając tytuły rozdziałów : " Obrona przed czarną magią - co powinieneś wiedzieć " ; " Zaklęcia niewybaczalne " ; " Patronusy i sposób ich użycia " ; " Zaklęcia ochronne " i tym podobne. Zielonooka prychnęła cicho. Nagle ręka Hermiony wystrzeliła w górę. Profesorka rozglądając się starannie omijała wzrokiem pannę Granger. Dziewczyna nie ustępowała i cierpliwie czekała na uwagę. Po kilku minutach rozzłoszczona Umbridge i skierowała na nią swoje blade, trochę wyłupiaste oczy. 
- Słucham, panno ... - zacięła się. 
- Hermiona Granger, pani profesor - powiedziała szatynka. 
- Słucham, panno Granger. O co chodzi ? - jej głos nadal był sztucznie miły. 
- Ja już przeczytałam rozdział pierwszy - wyjaśniła.
- Więc czytaj drugi - poleciła i odwróciła wzrok. 
 Ręka uczennicy znów była uniesiona w powietrze. Katrina zaśmiała się widząc zirytowany wyraz twarzy nauczycielki.
- Co tym razem, panno Granger ? - zapytała spokojnie. 
- Rozdział drugi też przeczytałam - odpowiedziała dziewczyna. 
- To czytaj kolejne - nakazała tracąc zainteresowanie jej osobą. 
 Tym razem Hermiona nie podnosiła ręki. 
- Ja już przeczytałam wszystkie rozdziały, pani profesor - powiedziała poważnie. 
- Doprawdy ? - wycedziła ropucha stając przed nią - Więc powiedz mi ... jak wyczarować patronusa. 
- Trzeba myśleć o najszczęśliwszym wspomnieniu. Dementorzy żywią się dobrymi wspomnieniami pozostawiając tylko te złe. Wtedy czują się najlepiej - wyrecytowała szatynka spoglądając na Harry'ego, który uśmiechnął się nieznacznie. 
 Zaciekawiona Katrina zajrzała we wspomnienia przyjaciółki. Obrazy przesuwały się ukazując kilka scen z trzeciego roku ich nauki. Jej uwagę przyciągnęła scena nad jeziorem. Setki dementorów sunących na dwójkę dzieci i nieprzytomnego mężczyznę na brzegu. " Myśl o czymś szczęśliwym ! Przypomnij sobie najszczęśliwsze chwile ! " krzyczała Harry raz po raz wykrzykując formułkę zaklęcia. Katrina opuściła umysł Hermiony. Zastanawiała się co jeszcze przeżyła trójka przyjaciół. Umbridge nie mogąc przyczepić się do Hermiony skierowała swoje wyłupiaste ślepia na siedzącą obok brunetkę. 
- A ty ? Dlaczego nie czytasz ? - zapytała bez słodyczy. 
- Bo to głupoty - Katrina wzruszyła ramionami - Jestem inteligentniejsza niż ci co to napisali. 
- Te podręczniki zostały stworzone i zatwierdzone przez Ministerstwo Magii - wysyczała wściekle czerwieniejąc ze złości.
- No przecież powiedziałam - zauważyła niewinnie - Dziękuję, że mnie pani popiera. 
 W klasie rozległy się ciche chichoty. Profesorka wyglądała jakby miała ochotę ją uderzyć.
- Dosyć tego - ucięła kobieta - Masz szlaban. W każdy wekeend, przez miesiąc. 
- Nie da rady - westchnęła Katrina. 
- Niby dlaczego ? - warknęła.
- Profesor Snape panią ubiegł - uśmiechnęła się ironicznie - Kto pierwszy ten lepszy. 
- Dobrze - Umbridge wzięła głęboki oddech - Przyjdziesz do mnie jutro po lekcjach. I lepiej żebyś tam była. 
 Wróciła do biurka nie zwracając na uczniów żadnej uwagi. Chwilę potem lekcja dobiegła końca. Nastolatkowie jak najszybciej opuścili klasę. Harry złapał brunetkę za rękę ciągnąc ją do pustego korytarza. Ron i Hermiona poszli za nimi. Zatrzymali się przy końcu mając pewność, że nikt ich nie usłyszy. 
- Co ty wyprawiasz ? - syknął chłopak puszczając jej dłoń. 
- Nic - Katrina wzruszyła ramionami.
- Dwa szlabany, a jest dopiero pierwszy dzień szkoły - Hermiona pokręciła głową - Przecież oni cię wyrzucą. 
- Moim marzeniem nie było znaleźć się tutaj - przypomniała jej Trina - Każdy kto mnie zna powie ci, że robię to co chcę i nikomu nic do tego. Powiedziałam jej prawdę, te podręczniki to lipa. 
- Być może - przyznała Hermiona - ale nie powinnaś była jej tego mówić prosto w oczy. Twoja zuchwałość wróży kłopoty. 
- Dziękuję, kłopoty to moje drugie imię - sarknęła. 
- Z tobą nie da się rozmawiać - Ron uniósł ręce do góry. 
 Katrina zbladła. 
- Zapytaj moją siostrę co o mnie myśli to dowiesz się jeszcze więcej - fuknęła i odeszła zostawiając ich samych. 
                                                                                      ***
- O co jej chodzi ? - zastanawiał się na głos Harry kiedy wracali do wierzy Gryffindoru. 
- Nie wiem, ale mam nadzieję, że nie zrobiła nic głupiego - zwierzyła się Hermiona smutno. 
- Przejmujesz się ? - zapytał Ron przyjaciółkę idąc obok. 
- Tak. Przecież nie możemy jej tak zostawić. Ona mi pomogła, mniej więcej. Przynajmniej się starała. A teraz ja mam ją tak po prostu zostawić ? - szatynka spojrzała na niego z wyrzutem.
- Tego nie powiedziałem. Ale ona musi sobie radzić - mruknął - My sobie radziliśmy. 
- Ale mogliśmy na siebie liczyć. Ona jest sama, a przynajmniej tak jej się wydaje - westchnęła.
- Nie wiem jak wy, ale ja muszę ją znaleźć. Chyba ją uraziłeś - powiedział Harry do Ron'a.
- Ja ją uraziłem ? To ją da się urazić ? - prychnął. 
- Daj jej spokój - warknął brunet i przyspieszył zostawiając przyjaciół samych. 
 Harry przemierzał korytarze rozglądając się uważnie. Katrina mogła być wszędzie. Doszedł do małego placyku wbudowanego w budynek. Podłoże było zasłane opadłymi, suchymi liśćmi. Na kamiennej ławce z twarzą zwróconą do zachodzącego słońca siedziała czarnowłosa postać.  Chociaż był za daleko, żeby dostrzec jakiekolwiek szczegóły podświadomie wiedział, że to Katrina. Ruszył w jej stronę. Dziewczyna nie odwróciła się jednak po chwili usłyszał jej głos. 
- Dlaczego tu jesteś, Harry ? - zapytała cicho. 
- Chciałem z tobą porozmawiać - powiedział siadając obok. 
- Przecież ze mną nie da się rozmawiać. Tak twierdzi twój przyjaciel - podkreśliła ostatnie słowa. 
 Harry spojrzał na jej spokojną twarz. 
- Ron gada co mu ślina na język przyniesie. On nie zdaje sobie sprawy, że cię zranił - tłumaczył kolegę. 
- Zranił ? Nie, Harry, on mnie nie zranił - Katrina pokręciła głową - Powiedział prawdę. 
 Potter spojrzał na nią pytająco. 
- Posłuchaj mnie, Harry. Mam wiele tajemnic, sekretów. I przekażę ci jeden z nich. Ale tylko tobie, jasne ? - kiedy skinął głową kontynuowała - Mając sześć lat zrobiłam coś ... czego żałuję do teraz. Nie pytaj co, bo nie mogę ci powiedzieć. Przez tą jedną decyzję jestem gościem we własnym domu. Nie pamiętam, żebym była w nim dłużej niż miesiąc. Był czas kiedy nie widziałam siostry przez dwa lata. To trudne. Czasem zastanawiam się jakby wyglądało moje życie, gdyby zemsta nie przesłoniła mi myśli - urwała.
 Po chwili ciszy Harry odważył się odezwać. 
- Czy ... twoje zniknięcia są niebezpieczne ? 
- Zniknięcia, dobre określenie. Czy są niebezpieczne ? Są, ale co to za różnica. Sama tego chciałam. I sama się na to skazałam. Teraz jest bez znaczenia czego chcę. Każdą decyzję muszę dostosować do tego, nie mogę ryzykować bardziej niż to konieczne - uśmiechnęła się nagle - Ale czasami są też dobre strony. Czasami - podkreśliła.
- Masz tylko siostrę ? - drążył Harry chcąc wykorzystać tę chwilę i dowiedzieć się jak najwięcej. 
- Niby tak, ale Alanna nie jest moją siostrą tak na prawdę. Jej rodzice mnie znaleźli i zlitowali się nad sierotą. Ale kocham ją. Rodziców tez kochałam. I chłopaków ... - rozczuliła się nagle.
- Chłopaków ? - podchwycił.
- Moich przyjaciół - zaśmiała się - Wiedzą o mnie więcej niż ja sama. 
- I znają twoją tajemnicę - strzelił Potter. 
- Tak, znają. I nie popierają tego co robię. Tak jak nikt inny - westchnęła.
- Mają rację ? 
- Niby tak, ale nie da się tego zmienić - nagle jakby się ocknęła - Ale nikt nie może się o tym dowiedzieć. Nawet tobie nie powinnam była powiedzieć. Nie wiem dlaczego to zrobiłam.
- Nikomu nie powiem - obiecał - Ale ... gdybyś potrzebowała z kimś porozmawiać ... możesz przyjść do mnie. Oferuję dyskrecję i ramię do wypłakania się - zażartował.
- Dziękuję, może kiedyś skorzystam - zaśmiała się - Ty też jesteś moim przyjacielem, Harry. I zaczyna mi się to podobać. 
- Mi też - przyznał. 
 Impulsywnie objął ją ramionami i przytulił mocno. Katrina nieco się zdziwiła, jednak poczuła się rozluźniona. To było takie naturalne. Oni razem. Jakby tak właśnie miało być. Westchnęła i odwzajemniła uścisk. Po chwili odsunęli się od siebie i razem poszli do wierzy. Żadne z nich nie zdawało sobie sprawy, że tej scenie przygląda się pewien wściekły i co dziwniejsze zazdrosny blondyn. 
________________________________________________________________

Na dzisiaj tyle. W środę C.D. Zapraszam i pozdrawiam :D