czwartek, 31 stycznia 2013

Rozdział 8

Hej kochani !
Udało mi się napisać rozdział. Nie jest idealny, ale mam nadzieję, że nie jest aż tak źle jak myślę.

Dedykuję go :
- Cherry - już czekam na odcinek na twoim blogu http://www.urok-anabeth.blogspot.com/ - polecam.

- Mlodej - z bloga http://w-czasie-pelni-ksiezyca.blogspot.com/ Dziękuję za nominację. To dużo dla mnie znaczy :*

- Jagody Wojtkowiak - pisz rozdział bo czekam ;D http://wszystko-na-lepsze-zmienione.blogspot.com/

- Krzyśkowi - twoje komentarze bardzo mi pomagają i dziękuję za wskazanie błędów ;p

- Vamp Miss - ciekawa jestem czy jeszcze tu zajrzy, ale ja i tak kocham jej blogi : http://dark-hunks.blogspot.com/ i http://it-is-our-time-tvd.blogspot.com/

- Małej Olivii - z bloga http://pomiedzy-dwoma-zywiolami.blogspot.com/ Nowa czytelniczka. Mam nadzieję, że nie zniknie :)

- Korbasce - z bloga http://korbaska.blogspot.com/ polecam :D
- Zuzie - cieszę się że jesteś ze mną :* Doceniam to.

- Jessie Black - podawała link do bloga, ale teraz nie mam dużo czasu. Zaczęłam czytać i mam nadzieję, że szybko nadrobię resztę : )

- Paulineee - która niestety rozwaliła kompa i wszyscy musimy czekać na NN ale ciekawość sprawi, ze rozdziały będą jeszcze lepsze. Zapraszam na jej blogi : http://inna-bellaswan.bloog.pl/ ; http://na-rozkaz-ara.blogspot.com/ ; http://przyszlosc-jest-niewiadoma.blogspot.com/

- Oczywiście mojemu najukochańszemu bratu Łukaszowi, który niestety nie chce pisać komentarzy : ( ale i tak go kocham ( uwaga dziewczyny, on jest już zajęty ;P )

 - I wszystkim innym którzy czytają i nie komentują 



 Katrina osłupiała.
- Co ? - zapytała całkiem niepotrzebnie bo doskonale wszystko słyszała.
- Idziesz do Hogwartu - powtórzyła siostra.
- Chyba żartujesz.
- To już postanowione - stanowczy ton All nie zezwalał na dalsze dyskusje jednak zielonooka nie dawała za wygraną.
- Nigdzie nie idę. Nie zmusisz mnie - zauważyła.
- Idziesz. Nie zamierzam cię do niczego zmuszać. I tak nie masz wyboru - widząc niedowierzanie na twarzy nastolatki dodała - Jesteś pod moją opieką i masz mnie słuchać póki nie jesteś pełnoletnia.
- Przecież wiesz, że nie mogę - Katrina złapała się ostatnie deski ratunku.
- Owszem, możesz. Sto razy bardziej wolę żebyś pojechała do szkoły niż żebyś ... uczyła się tam gdzie do tej pory - zakończyła niezręcznie Alanna spoglądając na młodzież.
- Ale tak jest lepiej. Nie ma niebezpieczeństwa. A skoro dogadałaś się z Zakonem to nie ruszę się sama nawet o metr - powiedziała młodsza brunetka.
- Ale to nie o to chodzi. Chcę tylko żebyś była bezpieczna i ...
- Pilnowana - przerwała jej - Jasne, że tego właśnie chcesz. Nie obraź się, ale masz jakąś obsesję. Dlaczego nie możesz zrozumieć, że nie potrzebuję ochrony. Halo ... jestem już duża - wiedziała, że ją zraniła, ale nie mogła już cofnąć swoich słów.
 Alanna nabrała powietrza jednak głos zabrał dyrektor Hogwartu przerywając ich dyskusję.
- Moja Droga - odezwał się podchodząc do niej i prowadząc kawałek dalej poza zasięg słuchu zgromadzonych - Nikt nie będzie cię ograniczał. Rozumiemy, dlaczego nie podoba ci się ten pomysł jednak ty również musisz zrozumieć swoją siostrę. Ona bardzo martwi się o ciebie i dlatego tak bardzo zależy jej na twoim bezpieczeństwie. Wcale nie chcemy pilnować cię w dosłownym słowa znaczeniu. Chodzi tylko o to, żebyś nie była całkowicie na siebie zdana. I gdybyś potrzebowała omówić z kimś wątpliwości co do swojego stanowiska wśród śmierciożerców, Severus chętnie posłuży Ci radą - wyjaśnił.
- Doskonale znam swoje miejsce i wykorzystuję je w stu procentach, może pan być tego pewny. A co do " pomocy Severusa " - nakreśliła w powietrzu cudzysłów - to jeśli zrobi cokolwiek to tylko dlatego, że ma chęć przelecieć moją siostrę - prychnęła jadowicie.
 Albus uśmiechnął się dobrotliwie.
- Ty też to zauważyłaś ? - zapytał z wesołymi ognikami w oczach.
- Od samego początku - przyznała niechętnie - I wcale mi się to nie podoba - dodała co skutecznie przygasiło błysk w oczach mężczyzny.
- Dlaczego ?
- Bo kocham ją i martwię się. Zdążyłam poznać Severusa wystarczająco dobrze, żeby wiedzieć, że ani trochę do siebie nie pasują. Alanna jest miła, wesoła i ... po prostu jest kochana. A Severus ... sam pan wie. Ponurak jakich mało. Nie mam pojęcia kiedy ostatni raz uśmiechnął się naprawdę szczerze. I nie chcę wiedzieć bo chyba musiałabym cofnąć się do zamierzchłej przeszłości. To jest skazane na porażkę, a ja nie pozwolę jej zranić - powiedziała i spojrzała na siostrę. Jej smutna mina mówiła wyraźnie jak bardzo ją zraniła.
 Poczuła się okropnie. Nie chciała tego. Rozpatrzywszy wszystkie za i przeciw uznała, że zwariowała. Nie mogła uwierzyć w to co mówi póki nie usłyszała własnego głosu wypowiadającego słowa, które przypieczętowały wszystko :
- No dobrze, zgoda.
 Starsza siostra spojrzała na nią zaszokowana, ale kiedy dotarło do niej co usłyszała skoczyła na Katrinę tuląc ją do siebie mocno. Molly, Tonks i Minerva, nauczycielka transmutacji w Hogwarcie, uśmiechnęły się rozczulone tą sceną. Nastoletni czarodzieje stali zdezoriętowani. Z całej tej rozmowy zrozumieli tylko, że Katrina idzie do szkoły. Katrina nieco zażenowana wyplątała się z objęć Alanny. Spojrzała na jej jaśniejącą radością twarz.
- Dziękuję - wyszeptała bezgłośnie.
 Nastolatka wzruszyła lekceważąco ramionami. Sprawa była zamknięta. Za namową Molly zostali na obiad jednak Katrina jak zawsze trzymała się na uboczu. Musiała przemyśleć swoją decyzję. Nie było już odwrotu, ale musiała wymyślić jak pogodzić obowiązki szkolne z wezwaniami Toma. To był największy kłopot. Jakby przywołany jej myślami Tom postanowił się z nią zobaczyć. Poczuła leciutkie mrowienie w ciele co było sygnałem wezwania. Ponieważ nie chciała przyjąć mrocznego znaku twierdząc, że " chce być go godna " uznał, że na razie powinno wystarczyć. Spojrzała na Snape'a. Mężczyzna złapał się za przedramię  Czyli on też ma się zjawić. To nie wróżyło nic dobrego. Severus skierował na nią wzrok. To było jak bezsłowne porozumienie. W tej samej chwili wstali i nic nie tłumacząc opuścili towarzystwo. Stanąwszy na trawniku natychmiast teleportowali się do jednej z kilku kryjówek Voldemorta. Wielki ciemny dwór wznosił się posępnie pomiędzy nagimi drzewami. Pomimo, że był dopiero sierpień drzewa i krzewy były pozbawione liści. Tylko w dwóch wielkich oknach paliło się światło. Była to sala tronowa Czarnego Pana. Katrina natychmiast transmutowała się w swoją " Riddle'owską " postać. Odgarnęła z czoła rude włosy i szybkim krokiem ruszyła w kierunku budynku. Severus deptał jej po piętach przyjmując postawę pokornego sługi księżniczki. Dziewczyna pchnęła masywne dębowe drzwi wkraczając do jaskini lwa. Przeszła ponurym korytarzem aż do ostatnich drzwi. Bez pukania wkroczyła do środka. Wszystkie oczy natychmiast spoczęły na niej. Nie zwracając na nikogo uwagi godnym krokiem podeszła do końca stołu zajmując miejsce tuż obok Voldemorta. Jego czerwone oczy spojrzały na nią uważnie. Nie spuściła wzroku odwzajemniając spojrzenie. Po chwili spojrzenie Toma skierowało się na podwładnych.  Każdy drżał pod spojrzeniem tych krwistych tęczówek co wyraźnie sprawiało mu przyjemność.
- Jak wiecie, Dementorzy zawiedli. Chłopak żyje - odezwał się wysokim, zimnym głosem.
 Śmierciożercy pokiwali twierdząco głowami.
- A to wszystko przez waszą nieudolność ! Gdybyście nie pozwolili uciec mu z cmentarza już dawno byłby martwy - wściekły ton nie wróżył niczego dobrego - Ale jestem dziś w łaskawym nastroju. Pozwolę wam żyć. Czy chłopak wraca do szkoły, Severusie ? - spojrzał na czarnowłosego czarodzieja.
- Tak, mój panie - odezwał się usłużnie - Dumbledore uważa, że tam będzie najbezpieczniejszy i chce go mieć przy sobie - wyjaśnił.
- Rozumiem. Jak rozumiem będziesz miał ich na oku.
- Tak, Panie.
- Doskonale.
 Zapadła chwilowa cisza, którą przerwał drżący głos najwierniejszej podwładnej - Bellatrix.
- Panie, może zaatakujemy ich teraz. Nie spodziewają się tego. Zaskoczymy ich - zachichotała wyobrażając sobie scenę zwycięstwa Czarnego Pana.
- Nie Bellatrix - uciszył ją Tom na co ta wyraźnie zamarła i posmutniała - Zbyt duże ryzyko.
 Nikt się nie odezwał. Czarny Pan, nie mając nic więcej do powiedzenia zakończył spotkanie. Katrina została na swoim miejscu czekając aż wszyscy opuszczą salę. Podchwyciła spojrzenie Severusa. Pokręciła głową dając do zrozumienia, że ona tu zostaje. Mężczyzna odwrócił się na pięcie i opuścił pomieszczenie.
- La Tasho - spojrzała na gadziej twarz Toma ledwie powstrzymując grymas obrzydzenia - Odnoszę wrażenie, że czegoś ode mnie chcesz - zauważył.
- Tak, Panie. Wiem, że nie mam prawa prosić o nic jednak liczyłam na twoje zrozumienie - wyjaśniła pokornie spuszczając wzrok.
- Słucham ...
- Panie, chciałam cię prosić o ... - urwała szukając odpowiedniego słowa - ... o chwilę wytchnienia. Chciałabym przez kilka miesięcy pobyć sama. Zrozumieć wszystko co się dzieje i to kim jestem.
- Innymi słowy, chcesz wyjechać na dłuższy czas - uprościł.
- Oczywiście, nie zamierzam tego wszystkiego zostawić. Możesz mnie, Panie wzywać jeśli zajdzie taka potrzeba jednak potrzebuję przestrzeni i ...
- Rozumiem cię, dziecko - odezwał się dziwnie miło - Sam miałem kiedyś na to ochotę. Masz moje pozwolenie.
 Spojrzała na niego z nieśmiałym uśmiechem. Dziwiła się, że tak łatwo jej to poszło. Już zbierała się do wyjścia jednak nie mogło być tak pięknie. Zawsze jest jakieś " ale ".
- Ale ktoś powinien ci towarzyszyć - dodał.
- Jak to ? - zapytała z niewinnym zainteresowaniem, chociaż w środku czuła jakby miała wybuchnąć. Powinna była przewidzieć, że nie będzie tak kolorowo.
- Ktoś powinien pojechać z tobą i czuwać - stwierdził.
- Nie ufasz mi, Panie ? - zapytała niby zraniona.
- Ufam Ci jak nikomu innemu i właśnie dlatego nie zamierzam pozwolić Ci włóczyć się samej nie wiadomo gdzie.
- Rozumiem. Więc może Severus - podsunęła z nadzieją. I tak miał wiedzieć gdzie będzie więc nie było problemu.
- Severus będzie mi potrzebny w szkole, a jak sama powiedziałaś chcesz prywatności więc zdecydowałem, że towarzyszyć będzie ci kobieta.
 Zobaczyła przed oczami twarz obłąkanej Bellatrix i poczuła mdłości. W szeregach nie było wiele kobiet. Chociaż wolała nie wiedzieć na kogo padł wybór, zapytała :
- Kto ?
- Jane. Za chwilę zostanie poinformowana - imię nowej podwładnej, nieco podniosło ją na duchu. Ruda kobieta była o wiele lepszym towarzystwem niż Lestrange jednak trzeba będzie się jej pozbyć.
- Dziękuję, ojcze - wypowiadając ostatnie słowo znów poczuła obrzydzenie. Tom wcale nie przypominał jej ojca, którego pamiętała.
 Wyszła z komnaty szybkim krokiem kierując się do wyjścia. Po kilku minutach opuściła tereny należące do posiadłości. Oparła się o drzewo wdychając chłodne powietrze. Kiedy usłyszała kroki za sobą niezbyt się zdziwiła widząc twarz Severusa. Miała przeczucie, że tu będzie.
- Wyglądasz, jakbyś miała zemdleć - zauważył oschle.
- Nie mówi się kobiecie takich rzeczy - mruknęła rozeźlona - Rusz dupę. Nie mam ochoty przebywać tu dłużej niż to konieczne.
 Zanim zdążyła się teleportować poczuła na ramieniu uściska palców mężczyzny.
- O co chodziło ? Po co do niego poszłaś ? - domagał się odpowiedzi.
- Bo mi wolno. Nie twój interes - prychnęła wyrywając się.
- Owszem mój. Gadaj - warknął.
- Odwal się. Skoro już mam brać udział w tym absurdalnym pomyśle jakim jest wysłanie mnie do szkoły, to  musiałam znaleźć na to czas, nie sądzisz ? I teraz go mam. Tyle. Zadowolony ?  - nie czekając na odpowiedź teleportowała się do domu. Miała dość. Wzięła prysznic i usnęła nim jej głowa dotknęła poduszki. Musiała odpocząć od tego wszystkiego chociaż na kilka godzin.
_____________________________________________________________________

Kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba. Proszę o szczere komentarze i w razie potrzeby krytykę lub wskazówki co powinnam poprawić. Życzę miłego czytania.

środa, 30 stycznia 2013

LIEBSTER AWARD







Jest to nominacja otrzymywana od innego bloggera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest ona przyznawana blogom mniejszej ilości obserwujących, dając możliwość rozpowszechnienia. Po otrzymaniu nagrody należy   odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby , która cię nominowała. Następnie nominujesz 11 ( nie można jednak nominować osoby która nominowała ciebie) oraz zadajesz im 11 pytań.

Ja zostałam nominowana przez wspaniałą Mlodą, której jestem bardzo wdzięczna :D

Odpowiedzi na pytania Mlodej :
1. Bo mam za dużo pomysłów i nie wiem co z nimi robić, a jak zadanie na polski robiłam to niby dobrze mi poszło i postanowiłam spróbować.
2. Dużo, np. Harry Potter, Wampiry z Morganville i tym podobne.
3. Prawie 16 ;P
4. Głównie to wysokie adidasy ^^ a co do szpilek to zależy od okazji.
5. Mam 3 psy i 2 koty. Czyli zwierzyniec XD
6. Czarny, czerwony i granatowy.
7. Wampirem albo czarownicą. Są super.
8. Nie wiem. Chyba to, że komentarze motywują mnie do pracy. Bez nich pewnie bym się załamała.
9. Tak. Jest ich tyle, że nie wyrabiam.
10. Literatura.
11. Jest ich tyle, że nie wyrobię się, żeby je wymienić. Ale głównie Pamiętniki Wampirów, Tajemny Krąg, Step-Up.


                                                        Moje pytania :
1. Kto zmotywował cię do pisania ?
2. Dlaczego wybrałaś akurat ten temat ? 
3. Czy chcesz w przyszłości pisać ?
4. Pierwotny czy Hybryda ?
5. Czy uważasz, że Damon z Pamiętników Wampirów jest słodki ?
6. Wolisz Bellę czy Alice ?
7. Którą część HP lubisz najbardziej ?
8. Czy ktoś może zniechęcić się do pisania ?
9. Data urodzenia ?
10. Jakiego bloga lubisz najbardziej ? ( link )
11. Stawiasz na wygląd czy charakter ? 


                                                     Nominuję :
1.http://www.urok-anabeth.blogspot.com/
2. http://korbaska.blogspot.com/
3. http://twilight--story.blogspot.com/
4. http://blizniaczasila.blogspot.com/
5. http://bellsiprzyjaciele.bloa.pl/
6. http://pacz-juz-zmierzcha.blog.pl/
7. http://alice-cullen-inna-historia.blogspot.com/
8. http://me-and-my-prince.blogspot.com/
9. http://narodzeniesie-nowejbelli.blogspot.com/
10. http://dark-hunks.blogspot.com/
11. http://it-is-our-time-tvd.blogspot.com/




P.S. Słuchajcie, słuchajcie ( w tym wypadku czytajcie ;P ) ogłaszam wszem i wobec, że nie mam pojęcie czy dobrze to zrobiłam. To mój pierwszy raz. Za błędy przepraszam.

niedziela, 27 stycznia 2013

Rozdział 7


 Nawaliłam wiem.  Ale najpierw musiałam poprawić oceny na semestr, bo wiecie koniec gimnazjum, testy, a potem trzeba się dostać do jakiejś przyzwoitej szkoły. Mam nadzieję, że już więcej nie zawiodę. Rozdział jest dla wszystkich którzy jeszcze czytają. 
_________________________________________________________________________
 Siedząc w kuchni Weasley'ów przyglądała się wszystkim członkom Zakonu Feniksa. Znajomych, a jednocześnie obcych. Wszyscy poruszeni nagłym zebraniem przekrzykiwali się usiłując odpowiedzieć na dręczące ich pytania. Z całego towarzystwa , go gustu najbardziej przypadł jej Alastor Moody. Były auror, poznaczony w niezliczonych bitwach był bezpośredni, nie owijał w bawełnę. Na swój sposób byli do siebie podobni. Uśmiechnęła się na wspomnienie jego pomysłu na zdobycie informacji. 
- Ja nadal uważam, że najlepiej byłoby ją przycisnąć. Kilka Crucjatusów i zacznie śpiewać - wycharczał.
 Członkowie zakonu byli oburzeni, Katrina obojętna, a Snape nie zwracał uwagi na otoczenie wlepiając wzrok, oczywiście dyskretnie, w Alannę do czasu kiedy ta wydarła się : 
- TO CHYBA JAKIŚ ŻART !!! NIE MACIE PRAWA !!! - choć jej głos był mocny, brzmiała w nim histeryczna nuta.
- Nie martw się, Alanno - uspokajała ją Molly - Nikt nie brał tego pod uwagę.
 Reszta pokiwała zgodnie głowami. Naburmuszony Alastor usiadł i przestał się odzywać.
- Katrino ... - zwróciła się do niej Tonks z lekkim wahaniem - ... nie obraź się, ale ja dalej nie rozumiem dlaczego zrobiłaś to co zrobiłaś ?
 Nastolatka spojrzała na nią spokojnie. Każdy chciał wiedzieć, ale nikt zrozumieć. Kiedy tylko członkowie zebrali się w domu Weasley'ów, chcąc nie chcąc opowiedziała wszystko ze szczegółami. Alanna słysząc o wszystkim co siostra ukrywała przed nią zbladła i wyglądała jakby miała zemdleć. Snape wszystko przyjmował bardzo spokojnie. Nawet fakt, że Czarny Pan przez cały czas trzymał się na uboczu zbierając siły, nie wywarł na nim takiego wrażenia, aby zdradzić zdenerwowanie. To było coś niesamowitego. Do rzeczywistości przywołało ją pytające spojrzenie Nimfadory. 
- Zemsta - powiedziała tylko. 
 Kobieta zastanowiła się przez chwilę.
- Ale miałaś tylko pięć lat. Byłaś dzieckiem. Skąd wiedziałaś, co robić ?
- Po prostu wiedziałam. Czułam to. To kim wtedy byłam nie przeszkadzało mi. Wiedziałam co muszę zrobić i jak to osiągnąć.
- Narażałaś życie, pragnąc zemsty ? Przecież rodzice oddali za ciebie życie nie po to żebyś narażała się bez potrzeby.
- To nie była chęć, to była potrzeba. Potrzeba tak silna, że nie potrafiłam sobie z nią poradzić. Musiałam pomścić ich śmierć. Nie mogłam pozwolić, żeby tym ścierwom uszło to płazem - dosłownie wywarczała ostatnie zdanie.
 Niebiesko-włosa kobieta spojrzała na nią smutno. Czuła sympatię do tej dziewczyny, która poświęciłaby wszystko za tych, których kocha.
- Dlaczego nie powiedziałaś Alannie ? Albo nie poczekałaś, żeby mieć szansę dorosnąć ? - Lupin usiadł obok Tonks i zaczął przysłuchiwać się ich rozmowie.
- All by mi na to nie pozwoliła. Uważa, że po śmierci rodziców opieka nade mną jest jej obowiązkiem. I poniekąd tak właśnie jest, bo to moja siostra. Ale jest na tym punkcie okropnie przewrażliwiona. Chce mnie chronić przedemną. Uważa, że sama robię sobie krzywdę - urwała na chwilę i kontynuowała - To nieprawda. Dałam sobie radę. I teraz to ja muszę ją chronić, bo głupio naraziłam ją na niebezpieczeństwo. Gdyby ktokolwiek w szeregach dowiedział się co tam robię, to byłby wyrok śmierci. Alanna zginęłaby przezemnie  Ale nie umiem zostawić jej samej. Trzymanie się od niej zdala przez te dwa lata było dla mnie jak najgorsza tortura. Dlatego teraz jestem tutaj. Bo skoro wiecie, to jeśli się nie pomyliłam oceniając was, będziecie ją teraz chronić - zakończyła cicho. 
 Musiała to powiedzieć. Inaczej nie mogła tego wyłożyć, żeby zrozumieli o co jej chodziło. W czasie jej przemowy rozmowy ucichły i wszyscy z uwagą słuchali jej słów. Nawet Severus patrzył na nią inaczej. Pod obstrzałem spojrzeń poczuła się osaczona, jednak nie dała tego po sobie poznać. Nikt się nie odezwał. Katrina spojrzała na siostrę. W jej oczach błyszczały łzy. Wyglądała jakby chciała ją przytulić jednak nie ruszyła się z miejsca. Albus spojrzał na nią porozumiewawczo i odezwał się.
- Katrino, czy mogłabyś dołączyć do reszty młodzieży na górze ? Chciałbym omówić pewną sprawę z zakonem i twoją siostrą na osobności.
 Dziewczyna nie mając ochoty zaglądać już do niczyjego umysłu posłusznie ruszyła po schodach na drugie piętro. Zapamiętawszy drogę ostatnim razem bez trudu dotarła do drzwi pokoju dziewczyn. Zapukała cicho i usłyszała kroki po drugiej stronie. Kiedy drzwi stanęły otworem ujrzała przed sobą kompletnie osłupiałą pannę Hermionę Granger, a tuż za nią resztę równie jak ona zaskoczoną. 
- Można ? - zapytała cicho.
 Hermiona gestem wskazała jej krzesło i zamknęła za nią drzwi. Brunetka minęła wskazane krzesło i usiadła na ulubionym miejscu w pokoju - parapecie. 
- Co tu robisz ? - zapytał Fred przerywając ciszę - Przecież napisałaś, że nie możemy się spotykać.
- Co za ironia losu - zaśmiała się niewesoło. 
- Dlaczego nie ? - zapytała cicho Ginny.
- Bo to niebezpieczne - powiedziała lakonicznie patrząc za okno.
- Ale przy nas nic ci przecież nie grozi - zauważył Ron. 
 Katrina spojrzała na niego zdumiona. Nie mogła uwierzyć, że jeszcze nie zrozumiał.
- Nie mnie przy was tylko wam przy mnie. Mam już dość problemów i nie mogę jeszcze was pilnować - wyjaśniła.
 Spojrzeli na nią lekko urażeni.
- Nie obraźcie się - poprosiła - ale naprawdę to nie wasza sprawa. Lepiej żebyście nie wiedzieli za dużo.
- Jesteś taka sama jak oni ! - wykrzyknął rozdrażniony Harry odzywając się po raz pierwszy - Zakon też uważa, że jesteśmy za głupi, żeby cokolwiek zrozumieć czy pomóc ! 
 Dziewczyna zerwała się na równe nogi i stanęła tuż przed chłopakiem.
- Nie powiedziałam, że do niczego się nie nadajecie ! Nie zrozumiesz tego !
- To wytłumacz !!! 
- NIE CHCĘ MIEĆ WAS NA SUMIENIU !!! - wrzasnęła - DLACZEGO NIE SŁUCHASZ CO MÓWIĘ ?!
 Odwróciła się chcąc wyjść jednak Harry złapał ją za rękę zatrzymując w miejscu. Kiedy ich dłonie zetknęły się spomiędzy ich złączonych palców błysnęło oślepiająco białe światło. Dwoje nastolatków spojrzało na siebie w osłupieniu. Zamrugali chcąc odzyskać ostrość widzenia jednak kiedy otworzyli oczy nie byli już w domu Weasley'ów. Leżąc obok siebie patrzyli na biały sufit średniej wielkości pokoju o brzoskwiniowych ścianach. Po chwili tuż nad ich głowami zamajaczyła postać w czerni. Spod głęboko nasuniętego na twarz kaptura wyglądało parę długich jasnoblond kosmyków. Pochyliła się i wzięła na ręce Katrinę pozostawiając Harry'ego samego. Chłopak widząc to chciał krzyczeć, ratować ją jednak mógł tylko płakać. Kiedy spojrzał na zamaskowaną postać zauważył, że zamiast wysokiej piętnastolatki trzyma na rękach niemowlę. Usłyszał szybkie kroki za drzwiami. Porywacz rzucił się do okna. Kiedy drzwi otworzyły się gwałtownie i świsnęło kolka zaklęć ciemna postać wyskoczyła przez parapet zabierając ze sobą bezbronne dziecko. Kiedy niemowlę zniknęło z pola widzenia, Harry poczuł niesamowity ból straty. Poczuł, że czegoś mu brakuje i nic nie może tego zapełnić. Ktoś złapał go jednak nim zauważył twarz wszystko zniknęło. Znów stał w pokoju Ginny kurczowo trzymając drobną dłoń Katriny. I wcale nie miał zamiaru jej puszczać. Katrina stała osłupiała patrząc na Harry'ego jakby widziała go po raz pierwszy w życiu. Poczuła dziwny spokój. Jakby sama jego obecność wystarczyła, żeby ukoić pustkę w sercu którą od zawsze czuła. Jednak już po chwili spokój przerodził się w strach. Strach, że nie będzie mogła sobie beż niego poradzić. Że stanie się od niego zależna. Wyszarpnęła dłoń z jego uścisku i wybiegła za drzwi. Słyszała za sobą kroki reszty jednak nie miało to dla niej żadnego znaczenia. Chciała jak najszybciej znaleźć się w domu. Kiedy z impetem wpadła do kuchni wzrok wszystkich automatycznie skierował się na nią. Nie zwracając na nich uwagi wyszła na zewnątrz. Stojąc na trawniku już chciała się teleportować jednak znów poczuła znajomy uścisk na ręce. Odwróciła się patrząc na stojącego przed nią bruneta.
- Co to było ? - zapytał cicho.
- Nie wiem. I nawet nie chcę wiedzieć. Zapomnij o tym - wymamrotała tak żeby nikt nie usłyszał. 
 Te słowa zaciążyły jej na duszy. " Możesz się dowiedzieć o co chodziło " podszepnął jej wewnętrzny głos. Jednak nie chciała. Po raz pierwszy nie chciała wiedzieć. Z domu wysypała się reszta. Harry puścił jej dłoń, a dziewczyna natychmiast cofnęła się. Pomimo, że wszyscy byli ciekawi o co chodzi, nie pytali. Reszta nastolatków patrzyła patrzyła na Harry'ego i Katrinę pytająco. Nie mieli pojęcia co wydarzyło się tam w pokoju, ale jeszcze bardziej zastanawiał ich fakt, że są do siebie tacy podobni. Wiedzieli, że Harry nie miał rodzeństwa. Był jedynakiem. Byli jednak przekonani, że ci dwoje są spokrewnieni. Zastanawialiby się pewnie nad tym dłużej gdyby głosu nie zabrał dyrektor Hogwartu.
- Moja droga ... - zaczął patrząc na brunetkę - ... rozmawialiśmy z twoją siostrą i podjęliśmy pewną decyzję.
 Katrina patrzyła na niego wyczekująco jednak nieoczekiwanie odezwała się Alanna. 
- Idziesz do szkoły - powiedziała dobitnie.
___________________________________________________________________

 Tak więc ... rozdział niezbyt mi wyszedł. Chciałam dodać coś extra, ale chyba niezbyt mi wyszło. Postaram się o coś lepszego w następnym poście. Pozdrawiam i proszę o szczere komentarze.

niedziela, 20 stycznia 2013

Przepraszam :(

Hej.
Chciałam poinformować, że nie wiem kiedy dodam notkę. Nie mam teraz czasu. Wiecie ... koniec półrocza i poprawa ocen. Bardzo przepraszam i obiecuję, że do niedzieli postaram się coś dodać. Może nawet trochę szybciej. Mam taką nadzieję.
Pozdrawiam ;*

wtorek, 15 stycznia 2013

Rozdział 6

Dedykuję ten rozdział ( który i tak jest do niczego, ale co mi tam XD ) :
- Cherry
- Paulinne
- Mlodej
- Anonima ( jej albo jego :P )
  dla nowego czytelnika
- krzyśka ... trupa ( podoba mi się twoja nazwa )
 oraz wszystkim innym którzy czytają i nie komentują.
  Cieszę się, że mam dla kogo pisać.

 A teraz coś dotyczącego rozdziału. Uczciwie informuję, że rozdział jest do niczego. Po prostu teraz jest nudno, ale postaram się poprawić jak już będziemy w Hogwarcie. Może wtedy pójdzie mi lepiej.

________________________________________________________________________


 W tym samym czasie w Norze trwała zacięta debata. Cały zakon został wezwany do omówienia sprawy Katriny Fox. Młodzież jak zawsze nie uczestniczyła w sprawach zakonu. Gwar rozmów i sprzeczek przerwał głos Molly.
- Wszyscy się uspokójcie  Po pierwsze musimy dowiedzieć się o niej czegoś więcej. I na pewno nie powinniśmy traktować jej jak wroga - tu spojrzała wymownie na Alastora Moody'ego, który obstawał przy porwaniu i przesłuchaniu dziewczyny przy użyciu tortur, którymi zwykle traktował śmierciożerców.
- Nie możemy ryzykować. Jeśli jest szpiegiem, możemy na tym ucierpieć. Ale jeśli rzeczywiście jest z nami to mamy dodatkowego sprzymierzeńca w szeregach Voldemorta - odezwał się Remus Lupin.
- Masz rację - poparła go Tonks - Powinniśmy z nią porozmawiać. To najlepszy sposób.
- A czy ktoś wie jak ją znaleźć ? - zapytał sceptycznie Snape.
 Jakby na zawołanie, na oknie usiadł niewielki puchacz patrząc na nich obojętnie. Artur Weasley odwiązał dwa listy.Sówka patrzyła jeszcze chwilę i zaczęła zbierać się do odlotu, kiedy w całej kuchni rozległ się krzyk Molly :
- To od Katriny !
 Wszyscy obecni wlepili w nią wzrok. Kobieta spojrzała na drugą kopertę trzymaną w dłoniach. " Młodżież z domu Weasleyów " Rudowłosa uśmiechnęła się pod nosem i podchodząc do schodów, krzyknęła :
- Fred ! List do was !
 Po chwili schody zadudniły i ukazał się jeden z bliźniaków. Złapał list i już go nie było. Molly pokręciła głową i wracając do kuchni otworzyła list. Treść była nieco chaotyczna, ale zrozumiała. W kuchni wszyscy czekali na informacje.
- Zaczekaj chwilę - zwróciła się do sówki wyjmując czystą kartkę papieru i kompletnie ignorujac obecnych zaczęła odpisywać
" Droga Katrino,
dziękuję za list. Oczywiście nie gniewam się bo to przecież nie twoja wina. Jednakże byłabym bardzo wdzięczna gdybyś zechciała zjawić się tutaj w najbliższym czasie. Chcielibyśmy z tobą porozmawiać. Czekamy na odpowiedź lub wizytę.
     Molly Weasley"
 Kobieta jeszcze raz przeczytała treść i nie widząc konieczności poprawy przywiązała do sówki, która natychmiast poderwała się do lotu i po chwili zniknęła w oddali. Zebrani patrzyli na kobietę wyczekująco.
- Co się stało, Molly ? - zapytał żonę Artur.
- Nic takiego. Zapytałam tylko czy zechce z nami porozmawiać to wszystko.
- A co napisała ? - zapytała z ciekawością Tonks.
- Och, przeprosiła, że tak zniknęła - wyjaśniła niedbale rudowłosa.
- Tak więc - zaczął Albus - puki nie dostaniemy odpowiedzi, powinniśmy odłożyć tę sprawę.
- Masz rację, Albusie - przyznała Molly - Kto mi pomoże ?
- W czym ? - Remus spojrzał na nią zdziwiony.
- W przygotowaniach. Przecież Harry ma dzisiaj urodziny - przypomniała.
 Wszyscy zrobili skruszone miny z wyjątkiem Severusa który nie lubił chłopaka. Nie czekając dłużej wrócił do swoich kwater w Hogwarcie pozostawiając wszystkich pochłoniętych planami przyjęcia.
                                                                     ***
 Harry i reszta siedzieli w pokoju dziewczyn rozmawiając o błahostkach starając się zapomnieć o czekającym go przesłuchaniu. Ich głównym tematem była oczywiście Katrina. Tajemnicza, osamotniona i niezwykle ciekawa. Wciąż śmiali się na wspomnienie miny Snape'a, kiedy jej siostra naskoczyła na niego. A potem tak nagle zniknęły. Nie wiedzieli dlaczego. Nagle z dołu rozległ się głos pani Weasley :
- Fred ! List do was !
 Rudy bliźniak wybiegł z pokoju, i dudniąc po schodach zbiegł na parter. Już po chwili siedział znowu na swoim miejscu trzymając w dłoniach białą kopertę z napisem " Młodzież z domu Weasleyów " Fred wyjął list i przeczytał na głoś, żeby każdy mógł usłyszeć. Jego treść była dość dziwna. Nie mogli zrozumieć o co jej chodziło. Dlaczego nie chciała się z nimi zadawać ? I dlaczego mieli o niej zapomnieć ? To było dziwne. A przez to jeszcze bardziej chcieli ją poznać. Z rozmyślań wyrwał ich głos pani Weasley wołającej ich na dół. Harry wiedział o co chodzi. Gdy zjawili się na parterze usłyszał głośne " Wszystkiego Najlepszego Harry " Tak. Cieszył się, że tu jest.
                                                                                   ***
 Obudziwszy się następnego ranka, Katrina natychmiast zerwała się z łóżka. Włożyła krótkie, dżinsowe spodenki odsłaniające długie, zgrabne nosi, czarny podkoszulek i czarne balerinki. Przeczesała włosy pozwalając im swobodnie opaść aż do pasa. Delikatne fale miękko ułożyły się wokół jej twarzy. Cicho zbiegła na dół do kuchni. Spojrzawszy na zegarek stwierdziła, że jest dopiero 6.55. Zrobiła kilka tostów i dzbanek kawy. Po śniadaniu wyszła do ogrodu i siedząc pod rozłożystym drzewem rozkoszowała się chłodnym porankiem. Czyste, błękitne niebo pozwalało zapomnieć przez chwilę o wojnie, która mogła wybuchnąć dosłownie w każdej chwili. Minuty mijały niepostrzeżenie. Nagle dziewczyna usłyszała głośne trzaśnięcie drzwiami i spojrzała w kierunku domu. Po chwili wypadła z nich Alanna. Była wyraźnie spanikowana. Zobaczywszy siostrę opartą o drzewo odetchnęła z ulgą.
- Przestraszyłaś mnie - powiedziała oskarżycielskim tonem.
- Ja ? Czym ? - zapytała niewinnie Katrina.
 Alanna otworzyła usta jednak nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Bezsilnie opuściła ramiona.
- Nieważne - westchnęła - To do ciebie - dodała wyciągając rękę z białą kopertą zaadresowaną schludnym pismem i skierowała się do domu.
- Zrobiłam kawę. Poczęstuj się - rzuciła nastolatka w ślad za oddalającą się siostrą.
 Skierowała wzrok na list. Bez wahania rozerwała papier wyjmując kartkę zapisaną tym samym pismem. Przejrzała treść i uśmiechnęła się sama do siebie. List był od Molly, która zapraszała ją do siebie na " rozmowę ". Była pewna, że chodzi o zagrożenie jakie mogła stanowić. To było nawet zabawne. Ale jednak uzasadnione, przyznała w duchu przypominając sobie swój wybuch. A co mi tam, pomyślała wstając. Przynajmniej nie będzie nudno. Weszła do pokoju i skierowała się do niewielkiej garderoby przylegającej do pomieszczenia. Po chwili ubrała czarne rurki, krwisto-czerwoną bluzkę, czarne botki na obcasie i ulubioną, skórzaną kurtkę w obowiązkowym, czarnym kolorze. Włosy złapała w luźny kucyk pozwalając kilku pasemkom opadać na szyję. Wychodząc z pokoju natknęła się na siostrę, która właśnie szła korytarzem. Widząc gotową do wyjścia podopieczną, zmarszczyła brwi.
- Wybierasz się gdzieś ? - zapytała.
- Taak - odpowiedziała Katrina powoli - Muszę zjawić się w Norze.
- Gdzie ? - kobieta uniosła brwi.
- Tam gdzie byłam wczoraj - wyjaśniła nastolatka - Chcą ze mną porozmawiać.
- Rozumiem.
 Katrina uśmiechnęła się kierując w stronę schodów. Cieszyła się, że Alanna się tam nie znajdzie. W pobliżu Snape'a. Jednak jej szczęście nie trwało długo. Nim dotknęła pierwszego stopnia usłyszała za sobą wołanie.
- Poczekaj na mnie. Idę z tobą - i zanim zdążyła zaprotestować siostra stała obok.
 Chcąc, nie chcąc teraz nie miała wyjścia. Alanna nie wypuści jej samej. Wiedziała o tym nie zaglądając nawet do jej głowy. Z westchnieniem teleportowała się na podwórze pani Weasley. Na zewnątrz nie było nikogo. Skierowały się w stronę domy. Katrina nie zadając sobie trudu pukaniem weszła do środka. Nie było wiele osób. Panie Weasley i jej mąż, a także Dumbledore i ... Niech to cholera. Snape. Kiedy tylko weszły jego wzrok natychmiast spoczął na Alannie. Jego myśli zalała jej osoba pomimo jego prób powrotu do rzeczywistości. Nie ma co, będzie ciekawie, pomyślała ponuro Katrina korzystając z zaproszenia gospodyni i opadając na krzesło.

______________________________________________________________________

Nie jest długo, ale serio nie miałam czasu. Mam nadzieję, że potem dacie mi jeszcze szansę.
I info dla Krzyśka - podobał mi się twój komentarz i nie powiem, bardzo mi pochlebił. Uratowałeś moje twórcze ego. Jeśli tu jeszcze zaglądniesz to ci dziękuję :)
I do wszystkich. Jeśli macie blogi informujcie mnie o NN ( nowych notkach ) tu pod rozdziałami. Byłabym bardzo wdzięczna. Pozdrawiam :***

wtorek, 8 stycznia 2013

Rozdział 5


- Katrino, zaczekaj ! - krzyknęła za nią.
 Dziewczyna zatrzymała się i spojrzała na miłą twarz kobiety.
- Dziękuję za gościnność, pani Weasley, ale muszę wracać do domu - wyjaśniła szybko.
 Kiedy jednak odwróciła się chcąc odejść musiała powstrzymać krzyk zaskoczenia. Tuż za jej plecami stali Albus Dumbledore i ostatnia osoba którą miała ochotę widzieć czyli Snape. Skrzywiła się na jego widok i cofnęła odrobinę.
- Gdzie tak pędzisz ? - zapytał zjadliwie.
- Tam gdzie TY nigdy się nie znajdziesz, parszywy dupku - odszczeknęła się.
 Tuż za panią Weasley przybiegła reszta młodzieży i słysząc te słowa zachichotali cicho.
 Snape zmroził ich spojrzeniem i ponowie spojrzał na nastolatkę.
- Ciebie to bardzo bawi, co? - warknął rozeźlony.
- Tak - powiedziała.
- Nie pyskuj mi tu, bo pożałujesz - ostrzegł ją.
- Nie pyskuję. Powiedziałam prawdę - wyjaśniła patrząc na niego niewinnie.
- Ty ... - nie zdążył dokończyć, kiedy Katrina zrobiła przerażoną minę i cofnęła się poza zasięg obecnych.
- O cholera - zaklęła nie przejmując się tym, że ktoś ją słyszy.
 Dziwnie było patrzeć jak dziewczyna zesztywniała i zastyga w bezruchu jakby spodziewała się ataku. Wzrok skierowała w niewiadomy punkt przed sobą. Zanik ktokolwiek spostrzegł co się dzieje, tuż przed dziewczyną zmaterializowała się nagle czarnowłosa postać, która natychmiast rzuciła się na nią, przez co obydwie wylądowały na trawie. Napastniczka zaczęła potrząsać leżącą nastolatką. Obserwujący tę scenę już wyciągnęli różdżki jednak widząc, że Katrina nie zamierza się bronić ani protestować postanowili poczekać na rozwój wydarzeń.
- TY NIEODPOWIEDZIALNA IDIOTKO !!! - wrzasnęła histerycznie nowo przybyła - CZY TY ZDAJESZ SOBIE SPRAWĘ CO JA PRZEŻYWAŁAM ?! POJAWIASZ SIĘ NAGLE PO DWÓCH LATACH I ZA CHWILĘ ZNOWU ZNIKASZ NIE ZDAJĄC SOBIE TRUDU ŻEBY MNIE O TYM POINFORMOWAĆ !!! POWINNAM CIĘ ZAMORDOWAĆ ZA TE WSZYSTKIE NERWY, ALE TA PRZYJEMNOŚĆ MUSI ZACZEKAĆ ŻEBY SEAN MÓGŁ POWIEDZIEĆ CI TO SAMO !!!
- O matko !!! Podwójne kazanie ? - przerwała jej przerażona samą taką myślą nastolatka, co tylko jeszcze bardziej rozwścieczyła kobietę.
- KATRINO LILY FOX, NIE WAŻ SIĘ TAK DO MNIE ODZYWAĆ !!! PRZEZ CIEBIE PRZEDWCZEŚNIE ZEJDĘ NA ZAWAŁ !!! CHCESZ TEGO ?! JESTEM TWOJĄ OPIEKUNKĄ, ALE PRZEDE WSZYSTKIM TWOJĄ STARSZĄ SIOSTRĄ I PUKI JA SIĘ TOBĄ OPIEKUJĘ MASZ MNIE SŁUCHAĆ !!! - jej głos stał się nagle piskliwy jakby miała się rozpłakać - MOGŁAŚ ZOSTAĆ PORWANA ALBO NAWET ZGINĄĆ !!! CO JA BYM WTEDY ZROBIŁA ?! POMYŚLAŁAŚ O TYM ?! JUŻ WYSTARCZAJĄCO SIĘ DENERWUJĘ KIEDY ZNIKASZ I NIGDY NIE WIEM KIEDY I CZY W OGÓLE WRÓCISZ !!! - po jej policzku spłynęła pojedyncza łza, która sprawiła, że poczuła się gorzej niż gdyby kto inny wylał ich tysiące.
- All ... - odezwała się łagodnie chcąc ją uspokoić - ... przecież wiesz, że jeśli musiałabym znowu odejść to bym ci powiedziała. Nie martw się. Jestem grzeczna, zapomniałaś ? - kiedy na twarzy Alanny pojawił się słaby uśmiech coś ją podkusiło, żeby dodać - A jeśli przypadkiem zginę to wyślę ci wiadomość.
 Reakcja była natychmiastowa. Kobieta zerwała się do pionu podrywając młodszą za sobą.
- Co ty sobie wyobrażasz ?! - wykrzyknęła - Uważasz, że co powinnam powiedzieć ? 
- Biorąc pod uwagę, że dziś jest 31 lipca uważam, że najodpowiedniejsze byłoby " Wszystkiego Najlepszego siostrzyczko " - zaproponowała.
-  Ja ci dam Wszystkiego Najlepszego - zatrzęsła się - Chyba Wszystkiego Najgorszego.
 Niezrażona stanem ducha siostry podeszła bliżej. Spojrzała na rozbawionych widzów i znów na starszą brunetkę.
- Wiesz ... - zaczęła powoli - ... miałam zamiar wrócić na noc do domu, ale jakoś nie mogłam bo mój jakże Wielki Przyjaciel - dwa ostatnie słowa podkreśliła sarkazmem - przyprowadził mnie tu i nie pozwolił wracać - dokończyła wskazując z wrednym uśmiechem prosto na zdumionego Snape'a.
 Alanna spojrzała lodowatymi niebieskimi oczami na mężczyznę, a jej wrzaski znów przecięły powietrze.
- TY SUKINSYNU !!! TY PRZEBRZYDŁY KRETYNIE !!! TY NIECZUŁY, PASKUDNY ... NIETOPERZU !!! NIE MIAŁEŚ PRAWA NAWET ZBLIŻYĆ SIĘ DO MOJEJ SIOSTRY A CO DOPIERO ZABIERAĆ JĄ DOKĄDKOLWIEK !!! CZY TY MYŚLISZ ... - bezcenne było patrzenie jak nieustraszony Severus Snape cofa się przed jedną kobietą.
 Ale Katrina go rozumiała. Wiedziała, że gdy siostra jest w takim stanie nie warto stawać na jej drodze. Nastolatka podeszła nieco bliżej obecnej na podwórku młodzieży.
- Wow - wymamrotał Fred - To było ... - szukał odpowiedniego słowa.
- ... przerażające i niesamowite - wyręczył go George. 
- Tak - przyznała - Kiedy jest w takim nastroju należy uciekać puki czas.
 Pokiwali twierdząco ponownie kierując wzrok na scenę wojenną.
- JEŚLI JESZCZE KIEDYŚ ZBLIŻYSZ SIĘ DO MNIE NA ODLEGŁOŚĆ KILOMETRA TO PRZYSIĘGAM, ŻE ZABIJĘ CIĘ BEZ ZASTANOWIENIA !!! TY IDIOTO, ONA MA 15 LAT !!! NIE WAŻ SIĘ NIGDY WIĘCEJ NAWET NA NIĄ SPOJRZEĆ !!! 
- Alanno ! - zawołała Katrina skutecznie powstrzymując potok kolejnych wyzwisk - Zostaw go już bo to On przedwcześnie zejdzie na zawał ! Okropnie go przeraziłaś ! - zaśmiała się.
 Snape wyglądał jakby miał ochotę zabić ją za to wszystko, ale miała to gdzieś. Będzie miała z czego śmiać się przez następne 20 lat.
- A poza tym - dodała podchodząc do niej i zniżając głos do cichego szeptu - Będę musiała go spotykać bo jest śmierciożercą. I na spotkaniach pojawia się zawsze. Voldemort bardzo go ceni.
 Siostra zbladła i spojrzała na Snape'a jakby nie wiedziała czy znowu go zwyzywać czy od razu zabić.
 " Co znowu ? " zastanawiał się Severus nie zdając sobie sprawy z tego że ktoś doskonale słyszy jego myśli. " Cholera ! Głupia szczeniara. Za jakie grzechy musiałem ją spotkać ? " to było nawet zabawne puki nie usłyszała dalszej części. " Ale gdyby nie ona nie byłoby tu Jej. Ależ ona piękna. " rozmarzył się przywołując w myślach obraz Alanny. " Cholera, na starość chyba głupieję. " Ale pomimo tego jego "zauroczenie" pozostało. Katrina przerażona tym co usłyszała "wyskoczyła" z myśli mężczyzny i cofnęła się o kilka kroków ciągnąc siostrę za sobą.
- Jasna cholera - zaklęła nie zwracając uwagi na pytające spojrzenia obecnych.
 Spojrzała na Snape'a z taką nienawiścią, że zadykotał ledwo dostrzegalnie. Nastolatka musiała zabrać stąd siostrę puki nie było za późno. 
- Przepraszam pani Weasley -zwróciła się go rudej kobiety - ale musimy już wracać. Jest późno i nie chcemy przeszkadzać.
 " Co się dzieje ? " zapytała w myślach zdezoriętowana Alanna. Dziewczyna pokręciła głową co miało oznaczać " Nie teraz. "
- Ależ wcale nie przeszkadzacie - zaprotestowała gospodyni - Zostańcie na obiad.
- Nie dziękujemy - zaprotestowała - Naprawdę. Jeszcze raz przepraszam za to co stało się wczoraj, a raczej dzisiaj w nocy. Bardzo mi przykro.
- To nic kochanie - zapewniła ją kobieta.
- Tak więc ... komu w drogę temu czas i ... - nie kończąc zdania teleportowała się szybko razem z siostrą do domu.
- To było niegrzeczne - zganiła ją All.
 Katrina wcale nie zamierzała być niemiła, ale coraz śmielsze myśli nawiedzały głowę Snape'a i chociaż próbował się ich pozbyć sam fakt, że tam były przerażał nastolatkę. Kochała siostrę i nie chciała pozwolić, aby ten stary nietoperz dostał ją w swoje łapy. Alanna była miła, wesoła i przede wszystkim dobra. Zupełne przeciwieństwo wrednego, ponurego Snepe'a który pomimo pomocy zakonowi był mordercą. Nie chcąc więcej tego roztrząsać spojrzała na siostrę.
- Wiem, ale miałam powody. Zaraz napiszę i wszystko wyjaśnię - nie czekając na odpowiedź pobiegła do swojego pokoju.
 Wyjęła dwa arkusze papieru i usiadła przy masywnym dębowym biurku. Zamoczyła pióro w atramencie. Spoglądając na papier słowa same przyszły jej do głowy :
" Droga pani Weasley,
 przepraszam, że tak zniknęłam, ale musiałam to zrobić. Nie mogę powiedzieć dlaczego. Jestem pani wdzięczna za gościnność i wyrozumiałość w związku z moim małym wybuchem. Mam nadzieję, że nie gniewa się pani za moje, jakby to powiedzieć, zachowanie. Taka jestem. Jeszcze raz dziękuję i przepraszam.
 Z poważaniem,
     Katrina "
 Jeden z głowy, pomyślała. Teraz czas na drugi.
" Ten list jest adresowany do rodzeństwa Weasley, Harry'ego i Hermiony. Wszystkich, których mogłabym nazwać przyjaciółmi gdybyśmy mieli okazję się poznać. Przepraszam, że tak zniknęłam. Nie powiem dlaczego bo nie mogę. Pisząc do pani Weasley list z przeprosinami pomyślałam, że powinnam coś wyjaśnić i wam. Jestem wam bardzo wdzięczna za to, że byliście dla mnie tacy mili. Powiedziałam wam rzeczy o których nie powiedziałam jeszcze nikomu i chociaż nie wiem czy dobrze zrobiłam, ale stało się. Mogę tylko mieć nadzieję, że zachowacie to w sekrecie. I pomimo tego jak bardzo was wszystkich polubiłam nie możemy utrzymywać żadnego kontaktu. To niebezpieczne i lepiej żebyście o tym wszystkim zapomnieli. Dziękuję za zrozumienie.
       Katrina "
 Dziewczyna wyszła na korytarz, zbliżając się do klatki sowy należącej do Alanny. Wyjęła małego puchacza i przywiązawszy do jego nóżki list, wypuściła przez okno.
_______________________________________________________________________

Rozdział jednak dzisiaj. Jednak można się czasami z rodzeństwem dogadać XD Jeśli ktoś to czyta proszę o szczere komentarze. Krytykę również. Będę wiedziała nad czym mam popracować. 
Pozdrawiam :*

sobota, 5 stycznia 2013

Rozdział 4


- Co się tu dzieje ? - zapytała zdyszana Molly Weasley wbiegając do pomieszczenia.
 W progu zatrzymała się gwałtownie. Nie żeby zdziwił ją widok dwóch mężczyzn stojących po środku jej kuchni. Bardziej zdumiona była widząc na jednym ze swoich krzeseł młodą dziewczynę uderzająco podobną do najlepszego przyjaciela jej syna Harry'ego. Spojrzała pytająco na Albusa.
- O co tu chodzi ? Kim ona jest ? - wskazała drżącym palcem Katrinę.
 Nastolatka podniosła się z uśmiechem i podeszła do rudowłosej kobiety.
- Miło mi - odezwała się swobodnie wyciągając dłoń - Nazywam się Katrina. Przepraszam, że tak bez uprzedzenia, ale ci panowie - wskazała na oniemiałych mężczyzn - postanowili mnie tu natychmiast sprowadzić nie pytając o zdanie ani pani, ani mnie.
 Pani Wesley uścisnęła wyciągniętą dłoń dziewczyny.
- Molly Wesley. Dlaczego cię tu przyprowadzili ? - kobieta gestem wskazała na krzesło i sama usiadła naprzeciw.
- O to proszę ich zapytać. Ja nie miałam potrzeby tu przychodzić.
 Molly spojrzała uważnie na Albusa pytająco.
- Albusie dlaczego przyprowadziłeś tu to dziecko ? Czy są jakieś kłopoty ? - zapytała z przestrachem.
 Staruszka ubiegł wściekły Severus.
- To ona jest naszym problemem, Molly. Ten szczeniak jest szpiegiem - wysyczał.
 Katrina wstała spokojnie i stanęła przed Snapem.
- Nie jestem szczeniakiem, ty przerośnięty nietoperzu. Ale w jednym masz rację, jestem szpiegiem. Ale może powiesz mi, że ty nie ? - to było wyzwanie.
- Ja to co innego - wywarczał przez zaciśnięte zęby.
- Wcale nie. Chociaż ... - dodała po namyśle - ... ja jestem sprytniejsza - wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
- Szpiegowałaś nas ? - zapytała z niedowierzaniem pani Weasley.
 Katrina spojrzała na nią oburzona.
- Oczywiście, że nie. Chyba raczej dla was - wyjaśniła urażonym tonem.
- Jakoś nigdy cię nie widzieliśmy - wytknął jej Severus.
 Czy tan facet musi się tyle odzywać? - pomyślała Trina.
- Widzieliście. Ale nie wiedzieliście, że to ja - wymamrotała.
 Spojrzeli na nią nic nie rozumiejąc. Tylko Severus zachował obojętny jak zawsze wyraz twarzy. Ale oni są spowolnieni, pomyślała z niesmakiem. Westchnęła ciężko i spojrzała na nic po kolei.
- Kojarzycie takiego wielkiego, czarnego feniksa, który wam przynosił wiadomości ? - zapytała zrezygnowana.
 Pokiwali głowami.
- Ty go wysyłałaś ? - zapytała Molly.
 Ratunku ! - wrzasnęła w myślach nastolatka.
- To była ja - wyjaśniła zniecierpliwiona i nie czekając na gesty niedowierzania z ich strony przybrała swoją animagiczną postać i chwilę później znów stała się sobą - Dotarło ?
 To pytanie było zupełnie zbędne bo patrzyli na nią jak zaczarowani. Dziewczyna opadła na krzesło. Spojrzała na Snape'a z kpiną w oczach.
- Zamknij usta Snape, bo ci mucha wleci - zaszydziła patrząc mu prosto w oczy.
 Znów ich zaszokowała. To zaczynało być wkurzające.
- Skąd wiesz jak mam na nazwisko ? - zapytał podejrzliwie.
- Wiem znacznie więcej. I wiesz co jest śmieszne ? Już mnie spotkałeś. Tyle, że nie byłam wtedy sobą.
- Na pewno bym pamiętał, gdybym spotkał równie irytującą osobę - odciął się.
- Doprawdy ? - uśmiechnęła się krzywo - Czyżbyś zapomniał o La Tashy ?
 Strzał w dziesiątkę. Severus wyglądał na tak zszokowanego, że z trudem powstrzymała śmiech.
- A myślałeś, że skąd to wszystko wiem ? Pytam Voldemorta ? - to jawne szyderstwo zapiekło go do żywego. Nikt nie miał prawa tak się do niego zwracać, a już na pewno nie jakaś smarkula.
- Nie obchodzi mnie skąd to wiesz. Ale skoro jesteś z Czarnym Panem tak blisko to dlaczego go zdradzasz ? Czyżbyś nie potrafiła być uczciwa? - uśmiechnął się wrednie. Wyczuł, że dla tej małej honor jest najważniejszy.
- Nie twój zasrany interes dlaczego to robię ! - wrzasnęła urażona do żywego, jej mury opadły- Nie masz prawa mnie oceniać ! Nie każdy chce władzy tak jak ty jej chciałeś kiedy tam poszedłeś ! I wiesz co ? Nigdy nie zrozumiesz co kieruje kimś, kto stracił osoby najbliższe sercu bo sam tego nie przeżyłeś ! Twierdzisz, że kochałeś tę całą Lily, ale jednak pozwoliłeś, żeby ją zabił ! I co z tym zrobiłeś ?! NIC ! Nawróciłeś się, ale co jej teraz pomoże ?! To tak jakbyś TY ją zabił ! Ją i jej męża ! Zginęli niewinni ludzie ! Czarodzieje ! Mogło zginąć niewinne niemowlę ! To dowodzi o twojej uczciwości ?! Ja przynajmniej staram się naprawić swój błąd jakim jest moje życie ! To przezemnie zginęli ludzie których uważałam za rodziców ! Uważasz, że nie jestem uczciwa? Najważniejsza jest uczciwość wobec samego siebie ! Oszukujesz się, że teraz wszystko jest lepiej, że skoro wróciłeś na naszą stronę to tamto wydarzenie nie ma już znaczenia ?! Skoro tak, to wyprowadzę cię z błędu - ma znaczenie i już zawsze będzie miało ! Tak samo jak wszystko co zrobisz ! Ja przynajmniej wiem kiedy się wycofać ! Kiedy już wszystko się skończy poślę to wszystko w diabły i ... - przerwała nagle przerażona tym co powiedziała.
 Jak mogła to wszystko wygadać. Żyła z tym wszystkim przez 9 lat, a teraz ten arogancki głupek wydobył z niej wszystko w ciągu kilku minut. Spojrzała na nich niby pewnie, jednak w duchu trzęsła się jak galareta. Z trudem zdusiła jęk kiedy zoriętowała się, że w czasie jej monologu w kuchni pojawiły się kolejne osoby. Poczuła się zupełnie naga. Wszystko co w sobie dusiła przez te wszystkie lata nagle zniknęło. Żaden ciężar już nie uciskał jej serca. W pewnym sensie poczuła się wolna. Ale było zbyt wielu świadków. " Jeśli ktoś pozna twoją słabość wykorzysta ją aby cię zniszczyć " powtórzyła w myślach i szybko przeczesała umysły znajdujących się w domu ludzi. Jednak szukając wrogości znalazła coś nieoczekiwanego - współczucie, smutek i żal. Nie chciała litości. Ale to czego chciała już się nie liczyło. Teraz liczyła się Alanna i jej bezpieczeństwo  Gdyby ktokolwiek z nich dostał się w łapy Voldemorta nikt nie miałby żadnej szansy. Musiała się stąd wydostać. Wrócić do domu, zabrać All i zniknąć. Jak najszybciej. Niepostrzeżenie przesunęła się w stronę kuchennych drzwi czując na sobie spojrzenia wszystkich obecnych. Znów poczuła wzbierającą się irytację.
- Co się tak gapicie ? - warknęła nieprzyjemnie nie zatrzymując się.
- Posłuchaj, przykro nam z powodu tego co się stało i ... - zaczęła Molly współczująco.
- Nie potrzebuję waszej litości ! Niech was i wasze współczucie piekło pochłonie ! - wydarła się, a jej moc eksplodowała.
 Dało się słyszeć okrzyki przerażenia kiedy wszystko co szklane wybuchało, a ostre odłamki leciały we wszystkie strony. Katrina z trudem powstrzymała moc starając się opanować szalejący chaos. Kiedy wszystko ucichło zgromadzeni w kuchni spojrzeli na nią zdumieni. Katrina zauważyła na policzku pani Wesley kilka zadrapań i poczuła się winna. To była jej wina. Nie potrafiła się opanować. Tak naprawdę nie myślała w ten sposób. Zjawiając się na zebraniach poczuła sympatię do tych ludzi. Wiedziała, że są podobni - oddaliby życie za rodzinę.
- Przepraszam - wydusiła z siebie słabo.
 Nie miała w tym wprawy. Poczuła się jeszcze gorzej kiedy pani Weasley spojrzała na nią ciepło.
- To nie twoja wina kochanie. Zdenerwowałaś się. Rozumiemy cię. Wielu z nas by tak zareagowało - podeszła do niej i delikatnie dotknęła jej ramienia.
- Nie boi się pani, że zginie na miejscu ? - zapytała sarkastycznie Katrina chociaż poczuła się nieco lepiej - Tamci - wskazała na zgromadzone rude czupryny, rodzinę Molly - zastanawiają się jak długo jeszcze pani pożyje stojąc obok mnie.
 I wcale się im nie dziwię, dodała w myślach. Wszyscy Weasley'owie zastanawiali się jak to możliwe, że wiedziała o czym myślą. Poczuła się zmęczona. Miała ochotę skończyć to wszystko. Już chciała się pożegnać kiedy Molly Weasley spojrzała na swoją rodzinę z najświętszym oburzeniem.
- No wiecie co ? - podparła się pod boki - Jak możecie tak myśleć. Przecież to nie jej wina, że się zdenerwowała i ... - chciała kontynuować, ale Katrina przerwała jej nie chcąc kłócić jej z rodziną.
- To nic pani Weasley. Jestem przyzwyczajona - uśmiechnęła się słabo - Nie będę już przeszkadzać.
 Już pewnie podeszła do drzwi jednak zatrzymał ją głos rudowłosej gospodyni.
- Nie możesz wyjść. Wiesz która jest godzina ?
 Zdezoriętowana brunetka spojrzała na zegarek i zaklęła cicho. Prawie świta. Alanna ją zabije ! W sumie nie pierwszy raz jej to grozi, ale jednak tym razem nie wywinie się tak łatwo.
- Niemożliwe. Już jestem trupem - wymamrotała.
- Sama widzisz jak jest późno. Zostań tu i prześpij się, a kiedy wstaniesz wrócisz do siebie - nakazała nie zwracając uwagi na niedowierzające komentarze.
- Jest pani pewna, że nikt nie zginie ? - zakpiła czekając, aż ktoś wyrzuci ją i zabroni wstępu do domu.
- Tylko bez takich żartów, moja panno - warknęła pani Weasley nieznoszącym sprzeciwu głosem - Hermiono - spojrzała na brązową burzę loków stojącą gdzieś z tyłu - byłabyś tak dobra i pożyczyła jedną ze swoich koszul?
 Katrina autentycznie przerażona perspektywą spędzenia jeszcze kilku godzin w gronie tych niezbyt przyjaźnie nastawionych ludzi niezbyt do niej przemawiała.
- Proszę nie robić sobie kłopotu. Naprawdę ... - zaprotestowała słabo, ale umilkła pod stanowczym spojrzeniem kobiety.
- Ani słowa. Będziesz spała w pokoju dziewczynek. Zabierzcie ją ze sobą - zakazała jedynym obecnym nastolatkom i spojrzała na nie wyczekująco.
 Brązowowłosa dziewczyna nazywana Hermioną wystąpiła z tłumu i łapiąc Katrinę za rękę skierowała się za rudowłosą dziewczyną do schodów. Po chwili weszły do małego pokoiku w którym stały 3 pojedyncze łóżka. Hermiona puściła jej rękę, a brunetka natychmiast cofnęła się odrobinę. Ruda spojrzała na gościa zirytowana.
- Usiądź i nie stój jak kołek - odezwała się nieprzyjemnie.
- Nie rozkazuj mi - warknęła Trina - Jestem teraz tak samo zadowolona jak ty.
- Ginny, przestań. To jest nasz gość - upomniała ją Hermiona podając czarnowłosej schludnie poskładany materiał.
 Katrina z grzeczności wzięła go i położyła na łóżku stojącym obok.
- Dziękuję, ale to nie będzie mi potrzebne. Nie zostanę tu - wyjaśniła uprzejmie.
- Jak to nie ? Pani Weasley wyraźnie powiedziała, że masz tu zostać i iść spać - Hermi, jak nazwała ją w myślach Trina, spojrzała na nią zdziwiona.
-To bardzo miło z jej strony, ale ja nie mogę tu zostać. Muszę wrócić do domu.
- To pa - powiedziała Ginny wesoło.
 Hermiona spojrzała na nią karcąco i znów spojrzała na Katrinę lecz ubiegła ją brunetka dodając :
- Posłuchaj Hermiono, to bardzo miłe, że jest dla mnie taka miła, ale jest jeszcze niewielka szansa, że przeżyję tą noc, a raczej już poranek więc się pożegnam - spojrzała wymownie na wschodzące słońce.
- Pani Wesley ci na to nie pozwoli - spróbowała znowu brązowowłosa.
- Pani Weasley nie musi o tym wiedzieć - zauważyła brunetka.
- My jej powiemy - odezwały się dwa męskie głosy i po chwili do pokoju wkroczyli identyczni młodzieńcy.
Rude włosy, brązowe oczy i piegi. Była przekonana, że to dzieci Molly. Byli bardzo wysocy i Katrina która była dość wysoka musiała unieść nieco głowę, aby spojrzeć im w twarz.
- Dlaczego chcecie to zrobić ? - zapytała nastolatka.
- Bo w końcu ktoś oprócz nas ma przechlapane... - zaczął jeden.
- ... a to nam pasuje - dokończył drugi.
 Zaraz po nich do pokoju weszło jeszcze dwóch chłopców. Jednego z nich rozpoznała od razu bo jakżeby inaczej. Był głównym tematem spotkań Czarnego Pana. Harry Potter - wysoki, szczupły z burzą czarnych włosów, niesamowicie zielonymi oczami i ujmującym uśmiechem. Nie miała wątpliwości, że dziewczyny lgnął do niego równie gorąco jak do Sean'a. Obok niego stał jeszcze jeden Weasley wyglądający jak młodsza wersja rozradowanych bliźniaków. Katrina poczuła się osaczona. Zazwyczaj nie miała takich problemów, ale łatwiej było jej poradzić sobie z gniewem i tłumioną nienawiścią do której przywykła niż z nawałem pozytywnych uczuć emanujących od każdej osoby w pokoju nie licząc Ginny, która widząc jak wszyscy łącznie z Potterem wlepiają w nią spojrzenia poczuła się zazdrosna. Ruda spojrzała wściekle na swoich braci.
- Niech idzie. Co nam do tego ? - zapytała z gniewem.
- Daj spokój Ginny. Mama jest wściekła. Lepiej jej nie denerwować. Skoro chce żeby ona - wskazał na Katrinę - tu została, to niech tak będzie. Wybacz, że powiedziałem o tobie " ona " ale nie wiem jak sie nazywasz - zwrócił się do niej jeden ze starszych.
- Katrina - powiedziała niedbale.
- Fred i George - wskazali na siebie.
 -Dobrze niech zostanie. Ale potem niech idzie gdzie chce - wtrąciła swoje trzy grosze Ginny.
- Uwierz mi, o niczym innym nie marzę - odpowiedziała jej brunetka ociekającym słodyczą głosem.
 Zrezygnowana podeszła do okna i usiadła na parapecie wpatrując się we wschód słońca. Już dawno nie widziała czegoś tak pięknego. Czuła na sobie wzrok wszystkich obecnych i usilnie starała się to ignorować. Jednak w końcu stało się to nie do zniesienia.
- Macie jakiś problem ? - zapytała odwracając się do nich.
- Zastanawiałem się, to znaczy my się zastanawialiśmy ... - poplątał się bliźniak z dłuższymi włosami, była prawie pewna, że to Fred - ... skoro nie chcesz tu siedzieć to po co tu przyszłaś ? - dokończył niezręcznie.
 Katrina spojrzała na nich z niewesołym uśmiechem.
- Uwierz mi, że gdyby to odemnie zależało nie byłoby mnie tutaj. Niestety nasz jakże ukochany Severus postanowił sprowadzić mnie tu, aby uzyskać informację, skąd wiem że jest nadętym głupkiem.
 Wszyscy uśmiechnęli się odrobinę słysząc ten przytyk.
- Już się na nim poznałaś ? - po raz pierwszy Ginny spojrzała na nią niemal z sympatią.
- Stare nietoperze łatwo rozpoznać - skomentowała wywołując w nich wybuch śmiechu.
- Nie jesteś taka zła - powiedział George z uśmiechem.
- To dowodzi, że nic o mnie nie wiesz - wyszeptała znów zwracając się do okna.
 Gospodarze spojrzeli na nią zdezoriętowani. Hermiona podeszła do niej i dotknęła jej ramienia w geście pocieszenia jak wcześniej zrobiła to pani Weasley.
- Nie może być aż tak źle - powiedziała pocieszająco.
- Nie jest tak źle ? - brunetka spojrzała jej w oczy - Hermiono ja zabiłam swoich rodziców. Patrzyłam jak umierają i nie zrobiłam nic. Wiesz jak to jest kiedy tracisz ludzi których bezgranicznie kochasz ?
 W pokoju zapadła cisza. Wszyscy wlepiali wzrok w skuloną na parapecie postać. Natychmiast pojęli, że dziewczyna nie jest taka dzielna i obojętna na jaką chce wyglądać. Poczuli się nieswojo. Kiedy zobaczyli ją po raz pierwszy w kuchni kiedy w pasji obrzucała Snape'a oskarżeniami i wyzwiskami, pomyśleli że jest wariatką, kimś kto chce wzbudzić litość i współczucie. Kiedy pojęli jak bardzo się pomylili ogarnął ich wstyd. Dziewczyna przeszła wiele i z jej zachowania wywnioskowali, że po raz pierwszy powiedziała o tym komukolwiek. Teraz spojrzeli na nią z innego punktu widzenia. Jej niechęć i nieprzyjemne obycie było tylko formą ochrony. Nie chciała żeby ktokolwiek zbliżył się na tyle żeby zniszczyć to co z takim trudem starała się zbudować. George stanął obok Hermiony i spojrzał na Katrinę ze skruchą.
- Przepraszam. Nie wiedziałem - powiedział cicho.
- Nie mogłeś - uśmiechnęła się wymuszenie i spojrzała na resztę - Nie patrzcie tak. To nie wasz problem.
 Rozpaczliwie chcąc zmienić temat spojrzała prosto na Harry'ego i palnęła bez zastanowienia:
- Czytałam o tobie w gazecie.
 Wszyscy jak jeden mąż wlepili w nią spojrzenia. Harry zarumienił się nieco i spuścił wzrok.
- Pewnie masz mnie za wariata - wymamrotał.
- Nie. Ja ci wierzę - powiedziała zaskoczona miękkością swojego głosu.
- Serio ? - zapytał niedowierzając. Widać niewiele osób dawało temu wiarę.
- Tak. W sumie to się nawet nie dziwi. ON musiał wrócić w WIELKIM stylu. Ciekawi mnie jak to wyglądało, ale nie będę pytać. Pewnie nie chcesz do tego wracać - uśmiechnęła się pokrzepiająco.
 Czarnowłosy zamyślił się na chwilę, po czym odezwał dość wyważonym głosem :
- To było straszne - zaczął dramatycznie - Było ciemno i byliśmy na cmentarzu. Patrzyłem jak się odradza i poniekąd sam brałem w tym udział. A w dodatku musiałem oglądać go nago i do teraz mam koszmary - zakończył chcąc rozładować napięcie.
 Katrina była rozbawiona i rozluźniona.
- Taak. To musiało być traumatyczne przeżycie - już dawno nie czuła się tak swobodnie i to przeraziło ją bardziej niż cokolwiek innego.
 Całe rozbawienie minęło, pozostawiając na jego miejscu nieodłączną rezerwę. Obecni w pokoju odrazu zauważyli zmianę jej nastroju. Znów zamykała się w swojej skorupie w której nie było miejsca dla nikogo poza nią. Z jakiegoś powodu poczuli smutek. Katrina była samotna. Widzieli to. Byli przekonani, że nawet swojej rodzinie, jeśli ją miała, nigdy nie powiedziała prawdy. A już na pewno nie całej. Myśli brunetki biegły podobnym torem. Muszę się stąd wydostać, myślała w popłochu zastanawiając się jak stąd wyjść nie urażając niczyich uczuć. Spojrzała za okno i doznała olśnienia, dosłownie, bo słońce będące już wysoko na niebie zaświeciło prostu w okno. Zerwała się na nogi szybko kierując się w stronę drzwi.
- Dziękuję za życzliwość, ale muszę już wracać do domu bo ... - tłumaczyła się niezręcznie i właśnie w tym momencie jej zawsze bystry umysł ją zawiódł, nie mogła wymyślić żadnego przekonywującego kłamstwa więc urwała i w expresowym tempie wybiegła z pokoju pędząc po schodach na podwórze skąd zamierzała się teleportować wprost do domu. Po drodze musiała przejść przez kuchnię, gdzie jak na złość krzątała się pani Weasley. Ruda kobieta widząc gościa wybiegającego na dwór zostawiła wszystko i pobiegła za dziewczyną.
_______________________________________________________________________

Może i kończy się nieciekawie, ale postaram się jak najszybciej dodać rozdział 5 z dalszą częścią. Dziękuję, że ktoś to czyta. Pozdrawiam gorąco tych którzy jeszcze nie umarli z nudów XD

środa, 2 stycznia 2013

Rozdział 3


 Rano obudził ją zapach świeżej kawy. Zwlokła się z łóżka i biorąc z szafy czarne rurki i granatową koszuklę skierowała się do łazienki. Zdziwiła się trafnością z jaką  Alanna kupiła dla niej ciuchy. Przecież nie widziały się dwa lata. Ubrana i odświeżona skierowała się do kuchni. Siostra stała przy kuchence smarząc coś co pachniało bardzo podobnie do naleśników. Kidy weszła All odwróciła się do niej szeroko uśmiechnięta i podała pełen talerz świerzych naleśników z truskawkami. Pycha. Usiadły razem przy stole rozmawiając o błahych rzeczach.
- Tak bardzo mi tego brakowało - odezwała się Alanna pod koniec posiłku.
- Czego ? - zapytała z uśmiechem młodsza siostra.
- Naszych rozmów - odpowiedziała i dodała - Brakowało mi ciebie.
 Katrina spojrzała na nią smutno.
- Wiesz,że teraz nie mam wyboru. Ale wiem czego chcę. Chcę skończyć to co zaczęłam i wrócić do ciebie.
- Gdyby to było takie łatwe - westchnęła Alanna,ale po chwili uśmiechnęła się odrobinę wymuszenie - Ale teraz jesteś tutaj.
- Tak jestem. I trochę tu zostanę.
 Nagle do pomieszczenia przez otwarte okno wleciała znajoma szara sowa. Usiadła na brzegu stołu z wyciągniętą nóżką i spojrzała  wyczekująco na Katrinę. Dziewczyna otworzyła list : " Mam nadzieję, że dotarłaś do domu. Kit poczeka na odpowiedź i chcę na niej widzieć podpis Alanny żebym miał pewność. Czekam. " Brunetka z trudnością powstrzymała śmiech. Sean zawsze myślał o wszystkim. Wzięła pióro, atrament i napisała na odwrocie : " Dotarłam. Jak możesz mi nie wierzyć ? Ale skoro ci na tym zależy, dostaniesz podpis All i może zrozumiesz, że ja nie kłamię. Do zobaczenia. Trina "
- All, możesz się podpisać ? - zapytała rozbawiona Katrina.
- Po co ? - zdziwiła się siostra.
- Bo Sean mi nie wierzy, że jestem w domu.
 Alanna podpisała wiadomość siostry i dopisała " Nie martw się. Już ja ją przypilnuję. " Stojąca za nią nastolatka szturchnęła ją lekko w ramię. Przywiązały list z powrotem do sowy, która niemal natychmiast odleciała.
- Mnie nie trzeba pilnować - obruszyła się Katrina.
- Jasne. Zawsze kiedy się odwrócę, ty znikasz. Tym razem na to nie pozwolę - odpowiedziała Alanna.
 Obie zaśmiały się swobodnie. Niewiadomo kiedy zaczęło się ściemniać. Znudzona Trina oznajmiła tylko siostrze, że wychodzi i już jej nie było. Teleportowała się prosto na ulicę Pokontną. Wprawdzie nie lubiła tłoku, ale patrząc na nieświadome twarze przechodniów sama starała się zapomnieć o wszystkim co złe. Chciała zapomnieć o Voldemorcie, jego planach. Chciała choć przez chwilę odpocząć od tego wszystkiego. Jednak nie było jej to dane gdyż w tej właśnie chwili, kiedy udało jej się odpędzić złe myśli usłyszała bardzo wyraźnie czyjeś myśli wypowiadane na głos gdzieś niedaleko : " Albusie, to strasznie zawikłane. W czasie jednego spotkania dowiedziałem się, że Czarny Pan pozwala swojej pupilce opuścić kryjówkę, do szeregów wstępuje nowa osoba, a Voldemort stał się podejrzanie szczęśliwy. To nie wróży nic dobrego, chociaż nową i tą małą nie przejmuję się tak jak Jego nagłą zmianą nastroju. " Poznała ten umysł. Tak bardzo chciała stać się tak twarda jak on. Severus Snape. Stał niedaleko razem z Albusem Dumbledorem. Ponieważ nie mogła ich słyszeć normalnie śledziła ich rozmowę w myślach. " Masz rację, Severusie. To może nie wróżyć dla nas niczego dobrego. " , zgodził się starszy czarodziej. " Jestem ciekaw co wywołało w nim aż taką zmianę. Myślisz, że znalazł jakiś sposób, aby skrzywdzić Harry'ego? " , zapytał niespokojnie Albus. W Severusie zawrzało. W jego uczuciach zadominowała czysta nienawiść. " Cholerny Potter ! A żeby go szlak jasny trafił ! " , jego myśli przez chwilę stanowiły obelgi pod adresem niczego nieświadomego chłopaka, jednak kiedy znów się odezwał jego głos był jak zawsze pusty " Nie wiem, ale jeśli coś się wydarzy na pewno cię o tym poinformuję. " Powiedział prawdę. Pomimo nienawiści jaką żywił do chłopaka tak naprawdę nie życzył mu śmierci. Dziewczyna uśmiechnęła się ponuro. Wiedziała co jest powodem radości Toma, ale nie miała czasu poinformować o tym zakonu. Starała się regularnie powiadamiać Zakon Feniksa o nowych planach Voldemorta. Oczywiście anonimowo. Nie mogła tego zrobić tak po prostu  Gdyby wiedzieli kim jest, Alanna mogłaby być w niebezpieczeństwie, a tego nie chciała. Podeszła bliżej i spojrzała na mężczyzn. Wysoki, szczupły Severus był podobnej budowy co starszy Dumbledore. Jego czarne włosy kontrastowały z ziemistą cerą, a czarne oczy lśniły tuż na haczykowatym nosem. Za to srebrno-siwe włosy Albusa niewiele odróżniały się od jego bladej cery. Niebieskie oczy widoczne zza okularów połówek błyszczały wesoło. Widywała ich tak często. Nigdy nie ufała sowom na tyle, aby powierzać im zadanie dostarczenia poufnych informacji Zakonowi więc sama pod postacią czarnego feniksa zjawiała się w trakcie zebrań przekazując wiadomości. Z początku nieufni przekonali się, że można zaufać wiadomościom. Mężczyźni ruszyli w jej stronę, więc szybko schowała się za zakrętem uśmiechając się do siebie. Na krótką chwilę straciła czujność i to ją zgubiło. Poczuła nagle, że ktoś przypiera ją do ściany. Odruchowo chciała się wyrwać, jednak kiedy zoriętowała się kto to, zalała ją fala ulgi, a wzbierająca się już moc opadła. Severus stał kilka centymetrów od niej ustawiając się tak, że dla przechodniów wyglądało to na zwyczajną dyskusję. Twarz mężczyzny była pozbawiona emocji, ale w jego umyśle szalała istna burza. " Co ona tu robi? " ; " Jak długo tu była ? " ; " Co usłyszała ? ". Tego typu myśli przelatywały przez jego umysł. Uśmiechnęła się do niego ironicznie. Nie bała się go. Snape pociągnął ją w głąb najbliższej uliczki, a za nimi poszedł poddenerwowany Albus. Czarnowłosy popchnął Katrinę na ścianę, a ta na ten przejaw wrogości zaśmiała się sarkastycznie.
- Ładnie to tak popychać kobiety ?
 Widząc jak przez jego twarz przelatuje kolejny spazm wściekłości zaczęła się histerycznie śmiać. Chciała zetrzeć tę maskę opanowania i zobaczyć do czego jest zdolny.
- Chcesz mnie uderzyć ? - zapytała prowokująco.
 Mężczyzna doprowadzony do pasji uniósł rękę lecz nim dosięgła twarzy dziewczyny rozległ się za nimi spokojny głos siwowłosego czarodzieja.
- Severusie, opanuj się - nakazał spokojnie, jakby nie przejął się zaistniałą sytuacją.
 Snape chcąc nie chcąc puścił dziewczynę, ale nie odsunął się. Wolał nie ryzykować, że ucieknie. Jakież było jego zdziwienie, kiedy dziewczyna najspokojniej w świecie oparła się o ścianę i spojrzała na nich wyczekująco.
- Więc ? - zapytała znudzona czekaniem - Czego chcecie ?
 Albus spojrzał na nią zdziwiony.
- Jak to ? Nie wiesz o co chodzi ?
- Gdybym wiedziała to bym nie pytała - sarknęła.
- Co usłyszałaś ? - wysyczał Severus.
- Nic ciekawego - jej opanowanie rozwścieczyło go jeszcze bardziej.
- To znaczy ? - wycedził niskim głosem, ale dziewczyna pozostała niewzruszona.
- To znaczy nic o czym bym sama nie wiedziała - odrzuciła wszelką ostrożność.
 Mężczyźni spojrzeli po sobie, a potem jak jeden mąż spojrzeli na nią przerażeni.
- Ty wiesz ? - wyszeptał.
 Katrina machnęła lekceważąco ręką.
- Pewnie, że wiem. I co z tego ? Nic co powiecie mnie nie zdziwi. Wiem to co wy, a nawet więcej.
 Dumbledore spojrzał znacząco na Severusa, który szybko złapał dziewczynę za ramię i teleportowali się. Po chwili wylądowali przed dobrze znanym dziewczynie domem. Była tu wiele razy, chociaż nikt o tym nie wiedział. Zachodzące słońce rzucało na Norę długie cienie. Katrina wciąż przytrzymywana przez czarnowłosego weszła za nim i za Albusem do średniej wielkości kuchni. Posadzili ją na krześle nie spuszczając z niej wzroku. Dziewczyna śmiało spojrzała im w oczy czekając na to co nastąpi.
- Więc ? - spojrzała na Snape'a bez słowa - GADAJ !!! - wrzasnął rozeźlony.
 Nim dziewczyna zdążyła wydać z siebie jakikolwiek dźwięk usłyszeli szybkie kroki na schodach.
- Co się tu dzieje ? - zapytała zdyszana Molly Weasley wbiegając do pomieszczenia.
______________________________________________________________________

Rozdział 2. Mam nadzieję, że się spodoba. Czekam na wasze komentarze. A przy okazji jak wam minął Sylwester ? I jakie macie perspektywy na Nowy Rok ? Pozdrawiam ; )