- Co się tu dzieje ? - zapytała zdyszana Molly Weasley wbiegając do pomieszczenia.
W progu zatrzymała się gwałtownie. Nie żeby zdziwił ją widok dwóch mężczyzn stojących po środku jej kuchni. Bardziej zdumiona była widząc na jednym ze swoich krzeseł młodą dziewczynę uderzająco podobną do najlepszego przyjaciela jej syna Harry'ego. Spojrzała pytająco na Albusa.
- O co tu chodzi ? Kim ona jest ? - wskazała drżącym palcem Katrinę.
Nastolatka podniosła się z uśmiechem i podeszła do rudowłosej kobiety.
- Miło mi - odezwała się swobodnie wyciągając dłoń - Nazywam się Katrina. Przepraszam, że tak bez uprzedzenia, ale ci panowie - wskazała na oniemiałych mężczyzn - postanowili mnie tu natychmiast sprowadzić nie pytając o zdanie ani pani, ani mnie.
Pani Wesley uścisnęła wyciągniętą dłoń dziewczyny.
- Molly Wesley. Dlaczego cię tu przyprowadzili ? - kobieta gestem wskazała na krzesło i sama usiadła naprzeciw.
- O to proszę ich zapytać. Ja nie miałam potrzeby tu przychodzić.
Molly spojrzała uważnie na Albusa pytająco.
- Albusie dlaczego przyprowadziłeś tu to dziecko ? Czy są jakieś kłopoty ? - zapytała z przestrachem.
Staruszka ubiegł wściekły Severus.
- To ona jest naszym problemem, Molly. Ten szczeniak jest szpiegiem - wysyczał.
Katrina wstała spokojnie i stanęła przed Snapem.
- Nie jestem szczeniakiem, ty przerośnięty nietoperzu. Ale w jednym masz rację, jestem szpiegiem. Ale może powiesz mi, że ty nie ? - to było wyzwanie.
- Ja to co innego - wywarczał przez zaciśnięte zęby.
- Wcale nie. Chociaż ... - dodała po namyśle - ... ja jestem sprytniejsza - wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
- Szpiegowałaś nas ? - zapytała z niedowierzaniem pani Weasley.
Katrina spojrzała na nią oburzona.
- Oczywiście, że nie. Chyba raczej dla was - wyjaśniła urażonym tonem.
- Jakoś nigdy cię nie widzieliśmy - wytknął jej Severus.
Czy tan facet musi się tyle odzywać? - pomyślała Trina.
- Widzieliście. Ale nie wiedzieliście, że to ja - wymamrotała.
Spojrzeli na nią nic nie rozumiejąc. Tylko Severus zachował obojętny jak zawsze wyraz twarzy. Ale oni są spowolnieni, pomyślała z niesmakiem. Westchnęła ciężko i spojrzała na nic po kolei.
- Kojarzycie takiego wielkiego, czarnego feniksa, który wam przynosił wiadomości ? - zapytała zrezygnowana.
Pokiwali głowami.
- Ty go wysyłałaś ? - zapytała Molly.
Ratunku ! - wrzasnęła w myślach nastolatka.
- To była ja - wyjaśniła zniecierpliwiona i nie czekając na gesty niedowierzania z ich strony przybrała swoją animagiczną postać i chwilę później znów stała się sobą - Dotarło ?
To pytanie było zupełnie zbędne bo patrzyli na nią jak zaczarowani. Dziewczyna opadła na krzesło. Spojrzała na Snape'a z kpiną w oczach.
- Zamknij usta Snape, bo ci mucha wleci - zaszydziła patrząc mu prosto w oczy.
Znów ich zaszokowała. To zaczynało być wkurzające.
- Skąd wiesz jak mam na nazwisko ? - zapytał podejrzliwie.
- Wiem znacznie więcej. I wiesz co jest śmieszne ? Już mnie spotkałeś. Tyle, że nie byłam wtedy sobą.
- Na pewno bym pamiętał, gdybym spotkał równie irytującą osobę - odciął się.
- Doprawdy ? - uśmiechnęła się krzywo - Czyżbyś zapomniał o La Tashy ?
Strzał w dziesiątkę. Severus wyglądał na tak zszokowanego, że z trudem powstrzymała śmiech.
- A myślałeś, że skąd to wszystko wiem ? Pytam Voldemorta ? - to jawne szyderstwo zapiekło go do żywego. Nikt nie miał prawa tak się do niego zwracać, a już na pewno nie jakaś smarkula.
- Nie obchodzi mnie skąd to wiesz. Ale skoro jesteś z Czarnym Panem tak blisko to dlaczego go zdradzasz ? Czyżbyś nie potrafiła być uczciwa? - uśmiechnął się wrednie. Wyczuł, że dla tej małej honor jest najważniejszy.
- Nie twój zasrany interes dlaczego to robię ! - wrzasnęła urażona do żywego, jej mury opadły- Nie masz prawa mnie oceniać ! Nie każdy chce władzy tak jak ty jej chciałeś kiedy tam poszedłeś ! I wiesz co ? Nigdy nie zrozumiesz co kieruje kimś, kto stracił osoby najbliższe sercu bo sam tego nie przeżyłeś ! Twierdzisz, że kochałeś tę całą Lily, ale jednak pozwoliłeś, żeby ją zabił ! I co z tym zrobiłeś ?! NIC ! Nawróciłeś się, ale co jej teraz pomoże ?! To tak jakbyś TY ją zabił ! Ją i jej męża ! Zginęli niewinni ludzie ! Czarodzieje ! Mogło zginąć niewinne niemowlę ! To dowodzi o twojej uczciwości ?! Ja przynajmniej staram się naprawić swój błąd jakim jest moje życie ! To przezemnie zginęli ludzie których uważałam za rodziców ! Uważasz, że nie jestem uczciwa? Najważniejsza jest uczciwość wobec samego siebie ! Oszukujesz się, że teraz wszystko jest lepiej, że skoro wróciłeś na naszą stronę to tamto wydarzenie nie ma już znaczenia ?! Skoro tak, to wyprowadzę cię z błędu - ma znaczenie i już zawsze będzie miało ! Tak samo jak wszystko co zrobisz ! Ja przynajmniej wiem kiedy się wycofać ! Kiedy już wszystko się skończy poślę to wszystko w diabły i ... - przerwała nagle przerażona tym co powiedziała.
Jak mogła to wszystko wygadać. Żyła z tym wszystkim przez 9 lat, a teraz ten arogancki głupek wydobył z niej wszystko w ciągu kilku minut. Spojrzała na nich niby pewnie, jednak w duchu trzęsła się jak galareta. Z trudem zdusiła jęk kiedy zoriętowała się, że w czasie jej monologu w kuchni pojawiły się kolejne osoby. Poczuła się zupełnie naga. Wszystko co w sobie dusiła przez te wszystkie lata nagle zniknęło. Żaden ciężar już nie uciskał jej serca. W pewnym sensie poczuła się wolna. Ale było zbyt wielu świadków. " Jeśli ktoś pozna twoją słabość wykorzysta ją aby cię zniszczyć " powtórzyła w myślach i szybko przeczesała umysły znajdujących się w domu ludzi. Jednak szukając wrogości znalazła coś nieoczekiwanego - współczucie, smutek i żal. Nie chciała litości. Ale to czego chciała już się nie liczyło. Teraz liczyła się Alanna i jej bezpieczeństwo Gdyby ktokolwiek z nich dostał się w łapy Voldemorta nikt nie miałby żadnej szansy. Musiała się stąd wydostać. Wrócić do domu, zabrać All i zniknąć. Jak najszybciej. Niepostrzeżenie przesunęła się w stronę kuchennych drzwi czując na sobie spojrzenia wszystkich obecnych. Znów poczuła wzbierającą się irytację.
- Co się tak gapicie ? - warknęła nieprzyjemnie nie zatrzymując się.
- Posłuchaj, przykro nam z powodu tego co się stało i ... - zaczęła Molly współczująco.
- Nie potrzebuję waszej litości ! Niech was i wasze współczucie piekło pochłonie ! - wydarła się, a jej moc eksplodowała.
Dało się słyszeć okrzyki przerażenia kiedy wszystko co szklane wybuchało, a ostre odłamki leciały we wszystkie strony. Katrina z trudem powstrzymała moc starając się opanować szalejący chaos. Kiedy wszystko ucichło zgromadzeni w kuchni spojrzeli na nią zdumieni. Katrina zauważyła na policzku pani Wesley kilka zadrapań i poczuła się winna. To była jej wina. Nie potrafiła się opanować. Tak naprawdę nie myślała w ten sposób. Zjawiając się na zebraniach poczuła sympatię do tych ludzi. Wiedziała, że są podobni - oddaliby życie za rodzinę.
- Przepraszam - wydusiła z siebie słabo.
Nie miała w tym wprawy. Poczuła się jeszcze gorzej kiedy pani Weasley spojrzała na nią ciepło.
- To nie twoja wina kochanie. Zdenerwowałaś się. Rozumiemy cię. Wielu z nas by tak zareagowało - podeszła do niej i delikatnie dotknęła jej ramienia.
- Nie boi się pani, że zginie na miejscu ? - zapytała sarkastycznie Katrina chociaż poczuła się nieco lepiej - Tamci - wskazała na zgromadzone rude czupryny, rodzinę Molly - zastanawiają się jak długo jeszcze pani pożyje stojąc obok mnie.
I wcale się im nie dziwię, dodała w myślach. Wszyscy Weasley'owie zastanawiali się jak to możliwe, że wiedziała o czym myślą. Poczuła się zmęczona. Miała ochotę skończyć to wszystko. Już chciała się pożegnać kiedy Molly Weasley spojrzała na swoją rodzinę z najświętszym oburzeniem.
- No wiecie co ? - podparła się pod boki - Jak możecie tak myśleć. Przecież to nie jej wina, że się zdenerwowała i ... - chciała kontynuować, ale Katrina przerwała jej nie chcąc kłócić jej z rodziną.
- To nic pani Weasley. Jestem przyzwyczajona - uśmiechnęła się słabo - Nie będę już przeszkadzać.
Już pewnie podeszła do drzwi jednak zatrzymał ją głos rudowłosej gospodyni.
- Nie możesz wyjść. Wiesz która jest godzina ?
Zdezoriętowana brunetka spojrzała na zegarek i zaklęła cicho. Prawie świta. Alanna ją zabije ! W sumie nie pierwszy raz jej to grozi, ale jednak tym razem nie wywinie się tak łatwo.
- Niemożliwe. Już jestem trupem - wymamrotała.
- Sama widzisz jak jest późno. Zostań tu i prześpij się, a kiedy wstaniesz wrócisz do siebie - nakazała nie zwracając uwagi na niedowierzające komentarze.
- Jest pani pewna, że nikt nie zginie ? - zakpiła czekając, aż ktoś wyrzuci ją i zabroni wstępu do domu.
- Tylko bez takich żartów, moja panno - warknęła pani Weasley nieznoszącym sprzeciwu głosem - Hermiono - spojrzała na brązową burzę loków stojącą gdzieś z tyłu - byłabyś tak dobra i pożyczyła jedną ze swoich koszul?
Katrina autentycznie przerażona perspektywą spędzenia jeszcze kilku godzin w gronie tych niezbyt przyjaźnie nastawionych ludzi niezbyt do niej przemawiała.
- Proszę nie robić sobie kłopotu. Naprawdę ... - zaprotestowała słabo, ale umilkła pod stanowczym spojrzeniem kobiety.
- Ani słowa. Będziesz spała w pokoju dziewczynek. Zabierzcie ją ze sobą - zakazała jedynym obecnym nastolatkom i spojrzała na nie wyczekująco.
Brązowowłosa dziewczyna nazywana Hermioną wystąpiła z tłumu i łapiąc Katrinę za rękę skierowała się za rudowłosą dziewczyną do schodów. Po chwili weszły do małego pokoiku w którym stały 3 pojedyncze łóżka. Hermiona puściła jej rękę, a brunetka natychmiast cofnęła się odrobinę. Ruda spojrzała na gościa zirytowana.
- Usiądź i nie stój jak kołek - odezwała się nieprzyjemnie.
- Nie rozkazuj mi - warknęła Trina - Jestem teraz tak samo zadowolona jak ty.
- Ginny, przestań. To jest nasz gość - upomniała ją Hermiona podając czarnowłosej schludnie poskładany materiał.
Katrina z grzeczności wzięła go i położyła na łóżku stojącym obok.
- Dziękuję, ale to nie będzie mi potrzebne. Nie zostanę tu - wyjaśniła uprzejmie.
- Jak to nie ? Pani Weasley wyraźnie powiedziała, że masz tu zostać i iść spać - Hermi, jak nazwała ją w myślach Trina, spojrzała na nią zdziwiona.
-To bardzo miło z jej strony, ale ja nie mogę tu zostać. Muszę wrócić do domu.
- To pa - powiedziała Ginny wesoło.
Hermiona spojrzała na nią karcąco i znów spojrzała na Katrinę lecz ubiegła ją brunetka dodając :
- Posłuchaj Hermiono, to bardzo miłe, że jest dla mnie taka miła, ale jest jeszcze niewielka szansa, że przeżyję tą noc, a raczej już poranek więc się pożegnam - spojrzała wymownie na wschodzące słońce.
- Pani Wesley ci na to nie pozwoli - spróbowała znowu brązowowłosa.
- Pani Weasley nie musi o tym wiedzieć - zauważyła brunetka.
- My jej powiemy - odezwały się dwa męskie głosy i po chwili do pokoju wkroczyli identyczni młodzieńcy.
Rude włosy, brązowe oczy i piegi. Była przekonana, że to dzieci Molly. Byli bardzo wysocy i Katrina która była dość wysoka musiała unieść nieco głowę, aby spojrzeć im w twarz.
- Dlaczego chcecie to zrobić ? - zapytała nastolatka.
- Bo w końcu ktoś oprócz nas ma przechlapane... - zaczął jeden.
- ... a to nam pasuje - dokończył drugi.
Zaraz po nich do pokoju weszło jeszcze dwóch chłopców. Jednego z nich rozpoznała od razu bo jakżeby inaczej. Był głównym tematem spotkań Czarnego Pana. Harry Potter - wysoki, szczupły z burzą czarnych włosów, niesamowicie zielonymi oczami i ujmującym uśmiechem. Nie miała wątpliwości, że dziewczyny lgnął do niego równie gorąco jak do Sean'a. Obok niego stał jeszcze jeden Weasley wyglądający jak młodsza wersja rozradowanych bliźniaków. Katrina poczuła się osaczona. Zazwyczaj nie miała takich problemów, ale łatwiej było jej poradzić sobie z gniewem i tłumioną nienawiścią do której przywykła niż z nawałem pozytywnych uczuć emanujących od każdej osoby w pokoju nie licząc Ginny, która widząc jak wszyscy łącznie z Potterem wlepiają w nią spojrzenia poczuła się zazdrosna. Ruda spojrzała wściekle na swoich braci.
- Niech idzie. Co nam do tego ? - zapytała z gniewem.
- Daj spokój Ginny. Mama jest wściekła. Lepiej jej nie denerwować. Skoro chce żeby ona - wskazał na Katrinę - tu została, to niech tak będzie. Wybacz, że powiedziałem o tobie " ona " ale nie wiem jak sie nazywasz - zwrócił się do niej jeden ze starszych.
- Katrina - powiedziała niedbale.
- Fred i George - wskazali na siebie.
-Dobrze niech zostanie. Ale potem niech idzie gdzie chce - wtrąciła swoje trzy grosze Ginny.
- Uwierz mi, o niczym innym nie marzę - odpowiedziała jej brunetka ociekającym słodyczą głosem.
Zrezygnowana podeszła do okna i usiadła na parapecie wpatrując się we wschód słońca. Już dawno nie widziała czegoś tak pięknego. Czuła na sobie wzrok wszystkich obecnych i usilnie starała się to ignorować. Jednak w końcu stało się to nie do zniesienia.
- Macie jakiś problem ? - zapytała odwracając się do nich.
- Zastanawiałem się, to znaczy my się zastanawialiśmy ... - poplątał się bliźniak z dłuższymi włosami, była prawie pewna, że to Fred - ... skoro nie chcesz tu siedzieć to po co tu przyszłaś ? - dokończył niezręcznie.
Katrina spojrzała na nich z niewesołym uśmiechem.
- Uwierz mi, że gdyby to odemnie zależało nie byłoby mnie tutaj. Niestety nasz jakże ukochany Severus postanowił sprowadzić mnie tu, aby uzyskać informację, skąd wiem że jest nadętym głupkiem.
Wszyscy uśmiechnęli się odrobinę słysząc ten przytyk.
- Już się na nim poznałaś ? - po raz pierwszy Ginny spojrzała na nią niemal z sympatią.
- Stare nietoperze łatwo rozpoznać - skomentowała wywołując w nich wybuch śmiechu.
- Nie jesteś taka zła - powiedział George z uśmiechem.
- To dowodzi, że nic o mnie nie wiesz - wyszeptała znów zwracając się do okna.
Gospodarze spojrzeli na nią zdezoriętowani. Hermiona podeszła do niej i dotknęła jej ramienia w geście pocieszenia jak wcześniej zrobiła to pani Weasley.
- Nie może być aż tak źle - powiedziała pocieszająco.
- Nie jest tak źle ? - brunetka spojrzała jej w oczy - Hermiono ja zabiłam swoich rodziców. Patrzyłam jak umierają i nie zrobiłam nic. Wiesz jak to jest kiedy tracisz ludzi których bezgranicznie kochasz ?
W pokoju zapadła cisza. Wszyscy wlepiali wzrok w skuloną na parapecie postać. Natychmiast pojęli, że dziewczyna nie jest taka dzielna i obojętna na jaką chce wyglądać. Poczuli się nieswojo. Kiedy zobaczyli ją po raz pierwszy w kuchni kiedy w pasji obrzucała Snape'a oskarżeniami i wyzwiskami, pomyśleli że jest wariatką, kimś kto chce wzbudzić litość i współczucie. Kiedy pojęli jak bardzo się pomylili ogarnął ich wstyd. Dziewczyna przeszła wiele i z jej zachowania wywnioskowali, że po raz pierwszy powiedziała o tym komukolwiek. Teraz spojrzeli na nią z innego punktu widzenia. Jej niechęć i nieprzyjemne obycie było tylko formą ochrony. Nie chciała żeby ktokolwiek zbliżył się na tyle żeby zniszczyć to co z takim trudem starała się zbudować. George stanął obok Hermiony i spojrzał na Katrinę ze skruchą.
- Przepraszam. Nie wiedziałem - powiedział cicho.
- Nie mogłeś - uśmiechnęła się wymuszenie i spojrzała na resztę - Nie patrzcie tak. To nie wasz problem.
Rozpaczliwie chcąc zmienić temat spojrzała prosto na Harry'ego i palnęła bez zastanowienia:
- Czytałam o tobie w gazecie.
Wszyscy jak jeden mąż wlepili w nią spojrzenia. Harry zarumienił się nieco i spuścił wzrok.
- Pewnie masz mnie za wariata - wymamrotał.
- Nie. Ja ci wierzę - powiedziała zaskoczona miękkością swojego głosu.
- Serio ? - zapytał niedowierzając. Widać niewiele osób dawało temu wiarę.
- Tak. W sumie to się nawet nie dziwi. ON musiał wrócić w WIELKIM stylu. Ciekawi mnie jak to wyglądało, ale nie będę pytać. Pewnie nie chcesz do tego wracać - uśmiechnęła się pokrzepiająco.
Czarnowłosy zamyślił się na chwilę, po czym odezwał dość wyważonym głosem :
- To było straszne - zaczął dramatycznie - Było ciemno i byliśmy na cmentarzu. Patrzyłem jak się odradza i poniekąd sam brałem w tym udział. A w dodatku musiałem oglądać go nago i do teraz mam koszmary - zakończył chcąc rozładować napięcie.
Katrina była rozbawiona i rozluźniona.
- Taak. To musiało być traumatyczne przeżycie - już dawno nie czuła się tak swobodnie i to przeraziło ją bardziej niż cokolwiek innego.
Całe rozbawienie minęło, pozostawiając na jego miejscu nieodłączną rezerwę. Obecni w pokoju odrazu zauważyli zmianę jej nastroju. Znów zamykała się w swojej skorupie w której nie było miejsca dla nikogo poza nią. Z jakiegoś powodu poczuli smutek. Katrina była samotna. Widzieli to. Byli przekonani, że nawet swojej rodzinie, jeśli ją miała, nigdy nie powiedziała prawdy. A już na pewno nie całej. Myśli brunetki biegły podobnym torem. Muszę się stąd wydostać, myślała w popłochu zastanawiając się jak stąd wyjść nie urażając niczyich uczuć. Spojrzała za okno i doznała olśnienia, dosłownie, bo słońce będące już wysoko na niebie zaświeciło prostu w okno. Zerwała się na nogi szybko kierując się w stronę drzwi.
- Dziękuję za życzliwość, ale muszę już wracać do domu bo ... - tłumaczyła się niezręcznie i właśnie w tym momencie jej zawsze bystry umysł ją zawiódł, nie mogła wymyślić żadnego przekonywującego kłamstwa więc urwała i w expresowym tempie wybiegła z pokoju pędząc po schodach na podwórze skąd zamierzała się teleportować wprost do domu. Po drodze musiała przejść przez kuchnię, gdzie jak na złość krzątała się pani Weasley. Ruda kobieta widząc gościa wybiegającego na dwór zostawiła wszystko i pobiegła za dziewczyną.
_______________________________________________________________________
Może i kończy się nieciekawie, ale postaram się jak najszybciej dodać rozdział 5 z dalszą częścią. Dziękuję, że ktoś to czyta. Pozdrawiam gorąco tych którzy jeszcze nie umarli z nudów XD
Tssa i ty myślisz że u ciebie się da umrzeć z nudów ? No chyba umiera się tylko z ciekawości. Wybacz że tak późno ale byłam odcienta w weekand od internetu. Nie musze ci już chyba mówić że świetnie napisałaś i że z niecierpliwością czekam na nn ;D
OdpowiedzUsuńA co do mego i Magdy bloga to nie wiem kiedy się ukarze następna nocia ponieważ myślę co tam poplątać itp ;] do napisania ;*
Dziękuję. To miłe.
UsuńCzekam na NN u ciebie
Pozdrawiam :*
Wow. Nie wiem co powiedzieć. Niesamowity blog, wspaniały pomysł, dobry styl pisania ;) Dobrze opisujesz postaci, ich myśli i odczucia. Polubiłam główną bohaterkę- szczególnie jej sarkastyczne sentencje i sposób wypowiadania się. Ciekawi mnie historia Snape'a i La Tashy :D Do nn. ;*
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Postaram się jak najczęściej dodawać rozdziały.
UsuńPozdrawiam i jeśli masz jakiś blog to chciałabym poznać jego adres :D
Obecnie nie prowadzę żadnego bloga, ale zamierzam zacząć, kiedy tylko znajdę odrobine czasu ;) Sorry za "anonima"- jestem z natury leniwą osobą i nie chciało mi się logować na bloggera :D
Usuń