poniedziałek, 4 marca 2013

Rozdział 12

A jednak się udało. Jest całkiem późno, ale jeszcze jest poniedziałek, a nie podałam konkretnej godziny dodania. 
Sprawa wygląda tak : zdobyłam zastępczy modem i mam neta, żeby dodać rozdział, ale niestety nie miałąm weny wcześniej i rozdział napisałam w nieco krótszym czasie, ale mam nadzieję, ze i tak się spodoba bo nareszcie zaczyna się coś dziać ... pod koniec ;P
Rozdział dedykuję jak zawsze :

- Cherry,

- Mlodej,
- Krzyśkowi,
- Zuzie,
- Paulineee,
- Dla Łukasza - niech ci będzie, możesz się uosabiać do Seana ;D

 I dla reszty której nie wymieniłam, a są i czytają, ale nie komentują.


Zapraszam 

________________________________________________________________


  Następne dni zleciały niemal niezauważalnie. Voldemort nie zwoływał zebrań, Zakon też nie próbował zakłócać jej odpoczynku i nim sie obejrzała nadszedł 30 sierpnia. Za dwa dni miała wyjechać. Nie bała się, nie smuciła. Było tak jak z misjami - wyjeżdżała i wracała. Rano obudziła ją Alanna.
- Katrina, wstawaj - potrząsnęła ją za ramię.
 Nastolatka spojrzała na nią.
- Co jest ? - zapytała.
- Chodź na dół. Sean przyszedł - powiedziała.
- To niech wróci później - zaproponowała chowając głowę pod poduszkę.
- Jazda. Mówił, że to ważne - ponaglała ją starsza.
 Dziewczyna westchnęła cicho.
- Dobra, dobra. Już idę - zgodziła się niechętnie.
 Zadowolona siostra wyszła z pokoju. Katrina chcąc nie chcąc ubrała się i zeszła na do salonu. Sean siedział wygodnie rozparty na kanapie. Spojrzał na nią z rozbawieniem.
- Witaj, śpiochu - przywitał się.
- Cześć - odpowiedziała ziewając - O co chodzi ?
-Mam coś dla ciebie - powiedział.
- Serio ? - mruknęła - I to nie mogło zaczekać ? Nic co mi dasz, nie poprawi mi teraz humoru.
 Chłopak zaśmiał się swobodnie.
- Zobaczymy.
 Wyszedł do holu. Po chwili wrócił z czymś co wyglądało jak klatka przykryta czarną tkaniną. Postawił prezent na stoliku nie przestając szczerzyć się jak idiota. Brunetka patrzyła na niego bez słowa.
- Nie spojrzysz ? - zapytał zdziwiony - Boisz się czy jak ?
- A mam się bać ? - zironizowała.
- Raczej nie.
 Dziewczyna delikatnie zdjęła materiał. W dość dużej klatce, przestronnej klatce siedział piękny, biało-brązowy sokół. Ptak spojrzał na nią wielkimi, ciemnymi oczami. Poczuła dławienie w gardle.
- Skąd wiedziałeś, że zawsze o tym marzyłam ? - wykrztusiła.
- Mówiłaś o tym kiedyś - wzruszył ramionami.
- Ale to było tak dawno ...
- I to jest dowód no to, że słucham co mówisz. A wcześniej jakoś nie było okazji na takie prezenty - zastanowił się - Jak go nazwiesz ?
- Hmmm ... - zawahała się - Avis.
 - Ptak ? Bardzo proste - zauważył.
- I mu pasuje. A jak niby powinnam go nazwać ? Teodor ? Czy to jest według ciebie bardziej ... twórcze ? - prychnęła.
- Nigdy w życiu - zaśmiał się.
- No właśnie. Więc zostaje Avis.
- Wypuść go - zaproponował.
 Katrina otworzyła zatrzask i drzwiczki klatki otworzyły się cicho. Ptak natychmiast wyfrunął i usiadł dziewczynie na ramieniu. Nie poczuła pazurów.
- Mądrala wie do kogo należy - uśmiechnęła się.
- On słucha tylko ciebie. Możesz też powierzać mu pocztę. Jest lepszy niż niejedna sowa - wyjaśnił.
- No i dobrze.
 Przez uchylone okno wleciała do salonu średniej wielkości sowa. Usiadła na oparciu kanapy wymachując nóżką z listem. Brunetka odwiązała wiadomość. Ptak spokojnie czekał nie ruszając się z miejsca. Rozwinęła karteczkę i zaczęła czytać na głos.
 " Witaj Katrino,
 zgaduję, że Sean jest u ciebie skoro nie zastałem go w domu. Pomyślałem, że skoro już pojutrze wyjeżdżasz moglibyśmy gdzieś wyskoczyć i się zabawić. Tylko nasza trójka. Ostatni dzień na pewno będziesz chciała spędzić z Alanną więc my pożegnamy się już dzisiaj. Tag poczeka na odpowiedź. Jeśli się zgadzacie spotkajmy się przed Dziurawym Kotłem o 16.30.
 Do zobaczenia,
           Ike "
- I co myślisz ? - zapytał Sean kiedy zamilkła.
- Ja się zgadzam. Musimy się zabawić - zaśmiała się.
- Ja też nie mam nic przeciwko, ale nie będziemy przesadzać - utemperował jej zapędy.
- Przynudzasz - rzuciła podnosząc się - Idź się przebrać. Spotkamy się na miejscu - powiedziała odpisując na zaproszenie.
 Tag odleciał natychmiast kiedy odpowiedź została bezpiecznie przywiązana. Sean nie mówiąc nic więcej zniknął. Brunetka wróciła do pokoju z Avisem nadal siedzącym na jej ramieniu. Avada widząc gościa fuknęła nieprzyjemnie i usiadła na parapecie wyglądając przez szybę. Sokół wzbił się w powietrze i ulokował na szafie. Katrina szybko założyła czarne rurki, granatową tunikę bez rękawów i narzuciła nieśmiertelną, czarną, skórzaną kurtkę. Gotowa spojrzała na zegarek - 16.00. Postanowiła jeszcze trochę rozejrzeć się po pokątnej więc natychmiast teleportowała się zostawiając jedynie krótką wiadomość do All.
                                                                                  ***
 Nadszedł pierwszy września. Przez ostatnie dwa dni była zbyt zajęta, żeby pomyśleć chociaż raz co czeka ją w szkole. Imprezowanie z chłopakami wymęczyło ją doszczętnie. Cały wczorajszy dzień spędziła z Alanną. Rozmawiały o wszystkim i o niczym byle tylko być ze sobą jak najdłużej. A teraz się skończyło. Właśnie dotarły na dworzec Kings Cross. Przemierzając kolejne perony widziały wiele rodzin czarodziejów odprowadzających swoje pociechy na pociąg. Po chwili doszły do przejścia między peronami 9 i 10. Spokojnie skierowały się w stronę ściany przy peronie 10. Dla każdego mugola mogło to wydać się dziwne, ale zaraz po zetknięciu się z ceglanym murem zniknęły by niemal natychmiast pojawić się na zatłoczonym peronie 9.3/4. Nikt nie zwracał na nie uwagi. Katrina słysząc te wszystkie myśli, szmery i wrzaski zamknęła swój umysł starając się znaleźć chociaż odrobinę spokoju. Doszły niemal do lokomotywy kiedy drogę zagrodziła im Minerva McGonnagal.
- Jesteście. To dobrze - uśmiechnęła się - Katrino, może powinnaś zostać w przedziale nauczycieli. Nie chcielibyśmy po przyjeździe do szkoły zoriętować się, że zniknęłaś - zaśmiała się nerwowo.
 Alanna spojrzała na nią zdziwiona lecz zanim profesorka zdążyła odpowiedzieć usłyszał głos nastolatki.
- Jak chcecie. To nie ma dla mnie znaczenia - wzruszyła ramionami.
- To dobrze - odetchnęła z ulgą nauczycielka. Nie miała ochoty się kłócić z tą wyjątkowo upartą osóbką.
 Katrina pokiwała głową i krótko żegnając się z siostrą wniosła swoje bagaże do pociągu. Ponieważ już wczoraj posłała Avisa do szkoły miała ze sobą tylko kufer i koszyk Avady która dumnie kroczyła przy swojej pani. Weszły do przedziału w którym zobaczyła profesora Flitwicka - maleńkiego czarodzieja, nauczyciela zaklęć którego poznała kiedy jeden, jedyny raz postanowiła sprawdzić jak sobie radzi Jane i ... Snape'a. Zastanawiała się czy zawsze musi go spotkać kiedy nie ma na to najmniejszej ochoty. Mężczyzna też nie miał zbyt uszczęśliwionej miny. Dziewczyna zajrzała na chwilę w jego myśli i z trudem powstrzymała uśmiech. Myślał dokładnie to samo co ona. Profesor Flitwick natomiast przywitał ją szerokim uśmiechem.
- Witaj, moja droga ! - wykrzyknął entuzjastycznie.
- Dzień dobry - przywitała go grzecznie świadomie i celowo ignorując Severusa.
 Usiadła na wolnym miejscu przy oknie i obserwowała zamieszanie na zewnątrz. Ostatnie pożegnania, płacze, śmiechy. Dziewczyna zamknęła oczy. Po chwili do przedziału weszła Minerva. Usiadła przy wyjściu z przedziału tuż obok Snape'a. Pociąg ruszył. Nauczyciele byli pogrążeni w rozmowie o programie nauczania i zmianami jakie zachodzą z każdym dniem w świecie czarodziei  Katrina nie chcąc tego słuchać zatopiła się we własnych myślach. Zanim się ocknęła minęło już kilka godzin. Znudzona wyszła z przedziału nie zatrzymywana przez nikogo. Przemierzała kolejne wagony obserwując rozentuzjazmowanych uczniów. Niektórzy patrzyli na nią dziwnie inni z zainteresowaniem. W końcu nigdy jej nie widzieli. Doszła do połowy pociągu kiedy usłyszała niedaleko podniesione głosy. Zaintrygowana przyspieszyła i po chwili stanęła tyz za grupką gapiów. Przecisnęła się przez tłumek i stanęła na przedzie. Widok nieco ją zadziwił. Harry, Ron i Hermiona stali w wejściu do jednego z przedziałów i kłócili się z jakimś blondynem o aroganckim wyrazie twarzy. Tuż za nim stało dwóch wysokich osiłków, zapewne jego obstawa.
- Wynoś się, Malfoy ! - wrzasnęła Hermiona.
- Zamknij się, szlamo. Nikt z tobą nie rozmawia - warknął chłopak nazwany Malfoy'em.
 Harry i Ron rzucili się na blondyna jednak powstrzymała ich Hermiona kładąc dłonie na ich ramionach. Chłopcy zatrzymali się mierząc blondyna morderczym spojrzeniem. Katrinie również nie spodobało się to określenie. Jej nikt nie powstrzymywał.
- Odszczekaj to - wycedziła wściekle. Wszyscy obecni spojrzeli na nią zdumieni jakby wcześniej nie zauważyli jej obecności. Chłopcy spojrzeli na nią z uśmiechem typu " Dowal mu, dasz radę "
- Że co ? - prychnął.
- Odszczekaj to co powiedziałeś. Przeproś - cedziła słowa lodowatym głosem.
- Mam przeprosić, Granger ? - zaszydził - Chyba żartujesz. Nie wtrącaj się - dodał nie zaszczycając jej spojrzeniem.
- Przeproś ją, albo ci w tym pomogę - po jej słowach niemal wszyscy zadrżeli.
- Katrino, nie musisz ... - zaczęła Hermiona jednak umilkła widząc twardy wzrok brunetki.
 Malfoy nareszcie spojrzał na kolejnego przeciwnika i zamilkł. Przez chwilę wyglądał jakby coś bardzo ciężkiego uderzyło go w głowę jednak zaraz się opanował.
- Zmusisz mnie ? - zaśmiał się sarkastycznie.
- Wiesz ... gdyby nie to, że pomiatasz moimi przyjaciółmi nawet nie strzępiłabym sobie na ciebie języka - zauważyła - Ale skoro tak się stało nie odpuszczę ci. Więc powtarzam - przeproś Hermionę.
- Nie zamierzam przepraszać nikogo za uświadomienie im prawdy. Granger urodziła się szlamą, jest szlamą i już zostanie SZLAMĄ - blondyn uśmiechnął się lodowato.
 Dziewczyna nie zwróciła uwagi na ten uśmiech. Furia zalała jej umysł. Nikt nie miał prawa obrażać jej przyjaciół, a już na pewno nie takie nic nie znaczące ścierwo jak Malfoy.
- Sam się o to prosiłeś - wywarczała wyciągając z kieszeni różdżkę.
 Wszyscy zamilkli.
__________________________________________________________________

I jeszcze sprostowanie do poprzedniego rozdziału - godzina i numer peronu ... ja Wordzie miałam to tak ładnie napisane mniejszymi i większymi literkami i nie sprawdziłam nawet jak się przekopiowały. Przepraszam za to. 
Pozdrawiam ;D

8 komentarzy:

  1. No, no, no wspaniały rozdział, niestety jestem beznadziejna z polskiego aby wskazać ci jakiekolwiek błędy.
    Lubisz sokoły?
    Do napisania i życzę weny.

    PS. Jak ci idzie pisanie książki??

    OdpowiedzUsuń
  2. Nawet nawet... ale oczywiście musiałaś skończyć w takim momencie... :~
    Rozdział fajny.
    Nareszcie trochę akcji i JEST!!! nareszcie Hogwart!
    czekam na nn
    pozdrołienia

    OdpowiedzUsuń
  3. Całkiem spoko...oczywiście jestem tu dopiero pierwszy raz, więc trochę zagubiona...Chciałabym Cię poznać, Agathee...coś mi się wydaje, że jesteś zajebista...

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,Agathee.
    mimo ze jestem facetem to twuj styl pisania jest calkiem spoko...umowimy sie w sensie ze na lody czy co...co ty na to...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm ... to bardzo miło z twojej strony, ale mam dwa pytania :
      - Skąd jesteś ?
      i
      - Ile masz lat ?

      Usuń
  5. http://love-and-touch-of-an-angel.blogspot.com/ Zapraszam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej ;*
    Sorry, że tak późno komentuje, ale szkoła i wgl ;)
    Co do rozdziału jak zwykle dobry, ale grrr... zakończyć w takim momencie?! Zabiję :D Zuza

    OdpowiedzUsuń
  7. SUPER! Super, super, super!!! Zarąbiście!
    Sokół? Czadzik! Lubię sokoły! Są taaakie piękne i majestatyczne i dumne ;p
    No i Malfoy... JAK JA KOLESIA NIENAWIDZĘ! On jest taki głuuuupi. Ha. No i jest ścierwem, jak to Katrina określiła.
    Fajnie, że Katrina nie pozwala pomiatać mu Hermioną. Ma charakterek. I dobrze. Ciekawe, czy coś mu zrobi? Mam nadzieję, że ją popamięta do końca życia! XD
    Buziaczki
    ;*

    OdpowiedzUsuń