niedziela, 31 marca 2013

Wesołego Alleluja !!!

Ten wierszyk z neta :

Mówi zając do baranka, 
jaka piękna ta pisanka,
wtem z jajeczka wyszła kurka,
nastroszyła swoje piórka.
Teraz biega, głośno krzyczy, 
że WESOŁYCH ŚWIĄT WAM ŻYCZY !!!

A teraz życzenia ode mnie :

Smacznego jajka, dobrego żarcia, królików, baranów i kurczaków ... i ogólnie dobrej i miłej atmosfery. Co do Dyngusa to nie wiem co powiedzieć. Mamy śnieg i zimno więc nikt nie będzie lał wodą chyba że w domu. 

Nie umiem składać życzeń więc są jakie są. Ale tak czy inaczej Wszystkiego Dobrego od szurniętej Agathee97.

Dziękuję, że jesteście. 

wtorek, 26 marca 2013

Rozdział 15

I znowu nie dotrzymałam terminu. Wszyscy mi mówią, że na mnie nie można polegać, ale co ja wam na to poradzę. Taka jestem. A nie zmienię się w kilka minut. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko tyle, że : nie miałam weny i rozdział pisałam wczoraj i napisałam prawie cały, ale dostałam migreny i nie dałam rady dokończyć. Przepraszam. Mam nadzieję, że nie gniewacie się tak bardzo :(

 Teraz dedykacje :
- Dla Łukasza - żeby nie był na końcu i częściej komentował. 
- Dla Cherry - czekam na NN na twoim nowym blogu. 
- Mlodej - jak widzisz, nie umarłam. Czekam z niecierpliwością na twoje komenty i rozdziały. Informuj mnie o nich jeśli możesz na blogu albo na GG które mam w opisie obok. 
- Paulineee - nadal czekam na twoją opinię !!!
- Krzyśkowi - jak zawsze. Obiecał, że ZJEDZIE mój rozdział od góry do dołu. Mam nadzieję, że nie będzie aż tak źle. ;P
- Zagubiona w smutku - dziękuję za miłe słowa. Ale serio chciałabym poznać twoje imię i wgl. I jeśli masz bloga to przyślij mi link. Postaram się przeczytać :)
- Alicja Eljasiak - miło mi cię powitać. Mam nadzieję, że nie znikniesz. 


         Jeśli kogoś pominęłam to przepraszam ... Serio. A ja już nie nudzę tylko zapraszam na kolejny rozdział. Nie zabijajcie mnie za tą żenadę !!!



 Następnego dnia obudziła się dość wcześnie. Kiedy spojrzała na zegarek stwierdziła, że jest dopiero 6.45. Śniadanie było o 8.00 a lekcje zaczynały się o 8.30. Znudzona dziewczyna chciała się podnieść jednak uniemożliwiało jej to coś co leżało, a raczej spało na jej włosach. Spojrzałam w bok. Avada zwinięta w kłębek spała w najlepsze. Mimowolny uśmiech pojawił się na jej ustach. Była pewna, że zwierzę przyprowadziła w nocy profesor McGonnagal. Kotka czując ruch otworzyła jedno oko. Widząc swoją właścicielkę, przeciągnęła się delikatnie i schodząc z włosów dziewczyny ułożyła się z powrotem na poduszkach. Katrina pokręciła głową z rozbawianiem i wstała z łóżka. Spojrzała przez najbliższe okno. Słońce wisiało nad zakazanym lasem jak płonąca półkula. Brunetka wyjęła z kufra czarne rurki, czarną bluzkę na 3/4 rękawa i czarne, zamszowe botki na płaskim obcasie. Weszła do łazienki. Po szybkim, chłodnym prysznicu ubrała się i wróciła do pokoju. Usiadła z powrotem na nieposłanym łóżku i jeszcze raz przejrzała swój plan. Wizja dwóch godzin spędzonych z Severusem w tym samym pomieszczeniu nie była zachęcająca. A biorąc pod uwagę fakt, że miał być jej nauczycielem nie miała zbytniej ochoty na to spotkanie. W twierdzach Voldemorta Snape uczył ją eliksirów. Nie miała nic przeciwko puki nie mógł na nią podnieść głosu, ani upokorzyć w żaden sposób narażając się tym samym na gniew Czarnego Pana. Wyjęła potrzebne jej tego dnia książki przeglądając je obojętnie. Wszystkie te rzeczy były jej doskonale znane i była przekonana, że nie będzie miała żadnych kłopotów. Otworzyła podręcznik do eliksirów. Przeglądając spis treści uśmiechnęła się nieznacznie. Znała każdy przepis na pamięć więc Snape nie będzie miał do czego się przyczepić. A jeśli spróbuje, to ona pokaże mu, znowu, że nie warto z nią zaczynać. Usłyszała delikatne poruszenie na łóżku obok. Spojrzała na zaspaną Hermionę. Dziewczyna siedziała rozglądając się nieprzytomnie. Jej włosy przypominały stóg siana co w zestawieniu z jej zdezorientowanym wyrazem twarzy doprowadziło brunetkę do śmiechu. Szatynka patrzyła zdziwiona na rozchichotaną przyjaciółkę. 
- Co ? - zapytała w końcu.
- Nic - Katrina uspokoiła się nieco - Ale chyba powinnaś się uczesać. 
 Hermi spojrzała na nią urażona. 
- Ja nie miałam jeszcze czasu się umyć - wskazała wymownie w jej stronę. 
- Ech tam - zielonooka machnęła ręką - Nawet z Avadą śpiącą na moich włosach wyglądałam lepiej kiedy się obudziłam. 
- Z kim ? - zdziwiła się Granger.
- Z Avadą - jej rozmówczyni wskazała ma śpiącą na poduszkach kotkę. 
 Hermiona wstała z łóżka i podeszła od przyjaciółki wlepiając wzrok w zwierzątko. 
 Avada jakby czując na sobie ich spojrzenie otworzyła zielone oczy i spojrzała na nie. Podniosła się i usiadła dumnie wyprostowana tuż przy właścicielce.
- Śliczna - wyszeptała Hermiona.
 Brunetka uśmiechnęła się nieznacznie i spojrzałam na zegarek - 7.30. 
- Zbieraj się, Hermiono - ponagliła ją - Jeśli się pospieszysz, to może zrobimy coś z tą szopą. 
 Szatynka znów posłała jej urażone spojrzenie i z godnością udała się do łazienki.
- No i widzisz - Katrina zwróciła się do kotki - tak to jest, kiedy jesteś szczera. 
 W tym czasie obudziła się reszta dziewczyn. Parvati przywitała ją szerokim uśmiechem. Lavender ignorowała na każdym kroku. 15 minut później z łazienki wyszła Hermiona. Jej mokre włosy zwisały swobodnie po obu stronach twarzy. Ubrana w niebieskie jeansy i zielony, obszerny sweter spojrzała na brunetkę.
- Co masz do moich włosów ? - zapytała spokojnie.
- To, że wyglądały jakby przeszło po nich tornado - stwierdziła jej rozmówczyni - A w dodatku ten sweter .... skąd go wytrzasnęłaś ? Od babci ? - spojrzała krytycznie na omawianą część garderoby. 
 Hermi spojrzała na nią ze złością. 
- Nie potrzebuję rad. Sama mogę się ubierać. 
- Zauważyłam. Ale ...  - Katrina rozejrzała się po pokoju i zniżyła głos - ... uważam, że powinnaś nieco odświeżyć szafę. Jeśli chcesz poderwać Rona i zainteresować go sobą powinnaś się nieco postarać.
 Szatynka zaczerwieniła się gwałtownie. Jej twarz przybrała kolor piwonii. 
- Skąd ci to przyszło do głowy ? - wymamrotała speszona. 
- Widzę co się dzieje - powiedziała łagodnie Trina - I dlatego chcę ci pomóc. Wcale nie powiedziałam, że masz się zmieniać. Ale powinnaś pokazać, jak obdarzyła cię natura - zachichotała. 
 Hermiona uśmiechnęła się niepewnie. 
- Nie mam nic co by się do tego nadawało - zaprotestowała słabo. 
- Spokojna głowa - brunetka spojrzała na zegarek , 7.53 - Jesteś bardzo głodna ? Nie wiem czy zdążymy zjeść śniadanie.
- Niee ... mamy trochę czasu - zgodziła się przyjaciółka. 
 Katrina posłała jej szatański uśmieszek i zabrała się do pracy. Wysuszyła włosy i wyprostowała je. Brązowe włosy przyjaciółki sięgały niemal pasa. Spięła delikatnie część z niech tak, że kilka kosmyków miękko opadało na jej drobną twarz. Wyrzuciły niekształtny sweter i przeszukawszy kufer i szafę Hermiony zgodnie stwierdziły, że nie ma tam nic odpowiedniego. Czarnowłosa przejrzała swoje ubrania. W oczy rzuciła jej się granatowa, jedwabna bluzka z rękawem na 3/4. Była pewna, że nie kupiła nigdy niczego takiego, więc podrzuciła jej to Alanna. Sama nie miała zamiaru tego ubierać więc podała ją przyjaciółce. Szatynka spojrzała niepewnie na drogi jedwab. 
- Jesteś pewna ? - zapytała niepewnie. 
- Jak najbardziej - uspokoiła ją brunetka - Ja nie zamierzam w tym chodzić. All stara się na siłę zmienić. Powinna zrozumieć, że nigdy się jej nie uda. To nie jest mój styl - zapewniła. 
 Hermiona już bez oporów ubrała delikatną bluzkę. Śliski, chłodny materiał przylegał ściśle do jej ciała. 
- Idealnie - uśmiechnęła się zielonooka oceniając swoje dzieło - Chyba nic już nie brakuje. I chyba zdążymy coś zjeść. 
 Szybko opuściły dormitorium i po chwili stanęły przed Wielką Salą. 
- Gotowa ? - zapytała Katrina.
- Chyba tak - wymamrotała Hermi. 
- Będzie dobrze - pocieszyła ją przyjaciółka i pchnęła ciężkie, drewniane wrota. 
 Uczniowie jedzący śniadanie spojrzeli na nowo przybyłych. Na widok dziewczyn wszyscy wstrzymali oddech. Brunetka otworzyła umysł chłonąc myśli zebranych. " Niesamowite" , " Czy to jest Hermiona Granger ? " , " Ta nowa, to niezła laska ". Teraz wsłuchiwała się w myśli Rona. Była ciekawa co myśli o nowej Hermionie. Rudy chłopak miał całkowitą pustkę w głowie. Jego umysł wypełniał obraz Hermiony i nic nie miało prawa tego zakłócić. Udało się, pomyślała i pociągnęła szatynkę do chłopaków. Usiadły naprzeciw przyjaciół i zabrały się do jedzenia.
- Jesteście gotowi na eliksiry - zagadnęła brunetka.
- Niezbyt - mruknął Harry trącając Rona który nadal ślinił się nie odrywając wzroku od zarumienionej Hermiony. Jedli w milczeniu, bo nikt nie wiedział co powiedzieć. 
- A gdzie Ginny ? - zapytała nagle panna Granger rozglądając się dookoła.
- Już wyszła. Umówiła się z jakimiś koleżankami ze swojego roku - odpowiedział czarnowłosy. 
 Rudzielec nadal pozostawał nieobecny. Hermiona czuła się niezręcznie pod uważnym spojrzeniem ciemnych oczu więc brunetka postanowiła wybawić przyjaciółkę. Bądź, co bądź przyjaciółka nie była przyzwyczajona do takich sytuacji. 
- Serio ? - Katrina udała zdziwienie - A ja widziałam ją jak całowała się z Malfoy'em. 
 Ron ocknął się natychmiast. Zerwał się na równe nogi, a w jego oczach błysnęło przerażenie. 
- Coo ?! - wrzasnął tak, że wszyscy spojrzeli na niego zdziwieni. 
- Obudziłeś się - ucieszyła się - To dobrze. Nie mamy czasu. Za chwilę zacznie się lekcja. 
 Weasley spojrzał na nią ze wściekłością. 
- Po co to powiedziałaś ? 
- Bo mentalnie rozbierałeś nam Hermionę - prychnęła brunetka. 
- Katrina ! - krzyknęłi jednocześnie Ron i Hermiona. 
 Dziewczyna wzruszyła ramionami. 
- Taka prawda. Chodźmy. Mamy 3 minuty do lekcji ze Snape'm. 
 Te słowa podziałały na nich jak piorun. Natychmiast zebrali swoje rzeczy i pobiegli do lochów. Zdyszani stanęli przed salą lekcyjną. Dosłownie sekundę po nich dotarł Snape. Otworzył drzwi. 
- Wchodzić - warknął nieprzyjemnie. 
 Uczniowie w absolutnej ciszy zajmowali swoje stałe miejsca. Katrina szukała jednej osoby. W drugim od końca rzędzie siedział samotnie Neville. Jedynie on był bez pary. Dziewczyna podeszła do niego zajęła wolne miejsce. Chłopak popatrzył na nią w szoku. 
- Co ty tu robisz ? - zapytał cicho - To znaczy ze mną w ławce. 
- Powiedziałam, że ci pomogę - odszepnęła uśmiechając się.
- Ale przy mnie wszystko wybucha - ostrzegł ją - Nie jestem dobry z eliksirów. 
- Spokojnie, poradzisz sobie. Nauczę cię - obiecała. 
 Snape spojrzał na nią i jej nowego partnera z kpiną. " Już po niej " pomyślał rozbawiony. Nastolatka zamknęła swój umysł, nie chcąc słuchać. Nie obchodziło jej to co Severus myślał o Neville'u. Ona wiedziała, że chłopak da sobie radę. Po chwili poczuła jak ktoś przeszywa wzrokiem jej plecy. Obejrzała się. Draco Malfoy patrzył na nią z dziwnym wyrazem twarzy. Była ciekawa o czym myślał lecz nim zdążyła się otworzyć w cichej sali rozległ się donośny głos nauczyciela odwracając uwagę wszystkich od swoich myśli. 
- Po dwóch miesiącach spokoju, znowu muszę was niańczyć - powiedział zajadle - Nie powiem, żeby sprawiało mi to przyjemność. Nadal nie mam pojęcia jak niektórzy z was zdali ostatni rok - jego wzrok skierował się na Herry-ego i Rona, a potem zatrzymał na dłużej na Neville'u, który zarumienił się aż po korzonki włosów. 
- Muszę przeżyć z wami ten rok i postarać się, żeby po wakacjach zostało cokolwiek w waszych małych móżdżkach - kontynuował - Teraz zobaczymy, czy pamiętacie cokolwiek. Przygotujecie eliksir Euforii.* Składniki macie na tablicy, a przepis w podręczniku - machnął różdżką i na wielkiej, czarnej tablicy pojawił się przepis napisany białą kredą. 
 Składniki:
Mięta – składnik niekonieczny do stworzenia eliksiru, osłabia lub likwiduje efekty uboczne
Pancerzyki chitynowe
Sok z cytryny
Figi Abisyńskie
 Gryfoni i Ślizgoni bez słowa zabrali się do pracy. Katrina i Neville radzili sobie całkiem nieźle. Nawet jeśli chłopak wzdrygał się za każdym razem, kiedy Snepe przechodził koło nich zaglądając im w ręce. Dziewczyna spokojnie dodawała kolejne składniki nie zaglądając nawet do książki. Wiedziała, że powinna choćby stwarzać pozory, że sobie nie radzi, ale nie miała na to ochoty. Wiedziała, że Severus wykorzysta to, żeby upokorzyć ją przy wszystkich. Nie zamierzała dać mu tej satysfakcji. Już po chwili z ich kociołka zaczął wydobywać się słodki, niemal duszący zapach. Dodając ostatni składnik uśmiechnęła się triumfalnie. Mikstura przybrała odpowiedni, niebieski kolor a nad nią unosiły się niewielkie sprężynki. Eliksir był przygotowany idealnie i nie było się do czego przyczepić. Snape też to zauważył, ale nie byłby sobą gdyby nie upokorzył Gryffindor'u.
- Minus 10 punktów - warknął na Katrinę. 
- Dlaczego ? - zapytała obojętnie. 
- Praca była w grupach. Longbottom nie udzielał się chyba zbytnio - posłał chłopakowi wrogie spojrzenie. 
 Neville gwałtownie spuścił głowę jak ktoś winny. 
- To chyba jakaś pomyłka. Neville doskonale sobie radził kiedy się pan do niego nie zbliżał - zaprotestowała. 
- Doprawdy ? - uniósł sarkastycznie brew - Longbottom jest kompletnie do niczego. Wszystko czego dotknie wybucha czego połowa klasy odczuła już skutki. Nie mam pojęcia dlaczego jeszcze siedzi w mojej klasie. 
 Ciemnowłosy chłopak zaczął się trząść. Upokorzenie nie pozwalało mu podnieść głowy i spojrzeć na nauczyciela. Brunetka poczuła wściekłość. Zadowolony z siebie Snape ruszył z powrotem do swojego biurka. 
- Idiota - mruknęła Katrina jednak postarała się, żeby profesor to usłyszał. 
 Snape zesztywniał i spojrzał na nią zimno. Neville otworzył szeroko oczy i spojrzał na nią jak na samobójcę. Severus znów stanął przed ich ławką. 
- Wstań - polecił. Dziewczyna bez słowa podniosła się z miejsca - Powtórz. 
- Co ? - zapytała zdziwiona - To, że jest pan idiotą ? Po co mam to powtarzać ? Każdy to wie - spojrzała na niego wyzywająco. 
 W ciszy która zapadła dało się słychać pojedyncze mruknięcia i chrząknięcia. Wszyscy zadawali sobie to samo pytanie " Po co ona to robi ? ". 
- Czy masz do powiedzenia coś jeszcze ? - wycedził Snape. 
- Reszta chyba nie nadaje się dla uszu dzieci - powiedziała zimno zerkając na jego zakryte ramię. Pod rękawem widniał mroczny znak. 
 Czarnowłosy profesor zesztywniał i spojrzał na nią ostrzegawczo jakby mówił " Ani słowa więcej ". Dziewczyna wzruszyła ramionami. 
- Zbieraj się - warknął do niej i zwrócił się do klasy wcale nie milszym głosem - Jesteście wolni. 
 Ślizgoni szybko zebrali rzeczy i zniknęli za drzwiami. Jako ostatni wychodzili Harry, Ron, Hermiona i Neville. Kiedy i oni zniknęli z pola widzenia, Snape przeszył ją morderczym spojrzeniem. 
- Co to miało być ? - zapytał rozsierdzony. 
- Ostrzeżenie - fuknęła - Nie pozwolę pomiatać sobą ani moimi przyjaciółmi. 
- Przyjaciele ? - zaszydził nauczyciel - A czy przyznałaś im się jak wygląda twoje życie ? No wiesz, Voldemort, śmierciożercy i ich zabawy ... 
- Nie wiedzą i nie zamierzam im o tym mówić - przyznała spokojnie - Ale to chyba nie jest twoja sprawa. 
 Nagle do lochu wpadła profesor McGonnagal. Wyglądała na nieco zdyszaną, ale jej ruchy nie miały w sobie nic ze zmęczenia. Poruszała się żywo i swobodnie. Spojrzała na stojące naprzeciw siebie osoby. 
- Co się tu dzieje ? - zapytała bez ogródek. 
- A co miało się stać ? - mruknął Snape odstępując o krok od uczennicy. 
- Ktoś się chyba o ciebie martwi - powiedziała do dziewczyny - Zastanawiają się czy jeszcze żyjesz. 
 Katrina zachichotała. Severus spojrzał na nią z pogardą. Odwdzięczyła mu się tym samym i spojrzała na nauczycielkę. 
- Oni panią przysłali ? - kiedy czarownica kiwnęła głową, dodała- Ale po co ? 
- Stwierdzili, że pozostawienie ciebie i Severusa sam na sam może doprowadzić do katastrofy. Dodali również, że doszło między wami do ... sporu - zakończyła z wahaniem patrząc na przyjaciela. 
- A co ma jedno do drugiego ? - burknął Snape. 
- Sama wiem, że kiedy się zdenerwujesz lepiej schodzić ci z drogi - przyznała - A Katrina nie jest osobą ... ugodową. Nie odpuści. 
- Jak to miło z pani strony - zaśmiała się nastolatka - Ale teraz nieugodowa osoba musi iść na lekcje. 
- Zaczekaj - zatrzymała ją Minerva - O co poszło ? 
- Jak to o co ? - prychnęła już bez śmiechu - Ten facet jest nienormalny. Odebrał nam punkty za dobrze zrobiony eliksir. 
 Kobieta nie rozumiejąc spojrzała na nią pytająco. 
- Uznał, że ... och, nieważne - mruknęła - To bez znaczenia. Tak czy inaczej Gryfoni są 10 punktów w plecy. A teraz przepraszam, ale mam lekcje. 
 Wyszła z klasy zabierając po drodze torbę. Z małym kłopotem znalazła salę do zaklęć. Kiedy weszła do klasy profesor Flitwick czytał obecność. 
- Parvati Patil - powiedział i spojrzał na nowo przybyłą.
- Przepraszam za spóźnienie - wymamrotała siadając na pierwszym z brzegu wolnym miejscu, znowu obok Neville'a - Byłam ...
- Wiem, wiem - przerwał jej z uśmiechem czarodziej - Zostałem już poinformowany. 
 Dokończył przerwaną czynność i przeszedł do lekcji. 
- Jestem pewien, że wszyscy świetnie dacie sobie radę z SUM-ami, ale chciałbym sprawdzić waszą pamięć. Rzucicie kilka prostych zaklęć, tak dla wprawy. Jestem ciekaw jak sobie poradzicie. 
 Test nie potrwał długo. 15 minut później rozradowany profesor klasnął w dłonie. 
- Wystarczy. Skoro radzicie sobie z zeszłorocznym materiałem to przejdźmy dalej. Dzisiaj poćwiczycie zaklęcie AVIS. Nie jest trudne. Przydatne też raczej niezbyt, ale uwielbiam patrzeć na jego skutki - zachichotał - Unieście różdżki do góry i wypowiedzcie zaklęcie. 
 Uczniowie machali różdżkami przez kilka minut. Kilku z nich udało się wyczarować kilka ptaszków jednak inni wciąż mieli z tym problemy. Hermiona Granger jako pierwsza wykonała zaklęcie prawidłowo. Z jej różdżki wyfrunęło kilkanaście brązowych ptaszków. Po chwili podeszła do mojej ławki. Siedziałam spokojnie i obserwowałam wysiłki uczniów. 
- Nie ćwiczysz ? - zdziwiła się. 
- Po co ? - wzruszyła ramionami brunetka - To proste.
- Pochwal się - poprosiła. 
 Katrina spojrzała na nią pewnie. Uniosła różdżkę i wyszeptała zaklęcie. Na salę wyfrunęło stado różnokolorowych ptaszków. Wszystkie ćwierkały wesoło krążąc nad głowami zdziwionych nastolatków. Nauczyciel znów zaklaskał. 
- Wspaniale panno Fox - powiedział - 5 punktów dla Gryffindoru. 
 Członkowie wyróżnionego domu cieszyli się i krzyczeli. 
- To mamy już tylko 5 punktów w plecy - zauważyła obojętnie Katrina i wróciła na swoje miejsce. 
 Lekcja skończyła się i Gryfoni zebrali się pod salą do transmutacji. Zostało jeszcze kilka minut wiec zebrali się w małe grupki rozmawiając między sobą. Przy Katrinie niemal natychmiast zebrali się przyjeciele. 
- To było świetne - pochwalił dziewczynę Harry.
- Dzięki, ale to nic wielkiego - machnęła ręką - To bardzo proste zaklęcie. 
- Mi nie wychodzi - wymamrotał Ron.
- Gdybyś nie ślinił się patrząc na Hermionę i bardziej się postarał byłoby dobrze - wytknęła mu nowa przyjaciółka.
 Ten znów obrzucił ją złym spojrzeniem. Hermi zaczerwieniła sie i uciekła wzrokiem gdzieś w bok. 
- Zabawnie wyglądają - wyszeptał Harry do Katriny. 
- Taak ... - przyznała z roztargnieniem dziewczyna - Szkoda, że tacy tchórzliwi. 
 Pod salę podeszła profesor McGonnagal. Nikt nie zorientował się, kiedy lekcja się rozpoczęła. Uczniowie weszli do klasy. Hermiona machała do niej ze swojej ławki wskazując wolne miejsce. Zielonooka usiadła obok i rozejrzała się po klasie. Znów zobaczyła jak Malfoy wlepiał w nią dziwaczne spojrzenie. Jego aura wahała się pomiędzy lodowatym błękitem i jasną czerwienią. Pogarda mieszała się z ... pożądaniem ? Dziewczyna wytrzeszczyła oczy patrząc na kolorowe światło z niedowierzaniem. 
- Cholera - syknęła ledwie powstrzymując się przed powiedzeniem czegoś gorszego. 
 Szatynka obok spojrzała na nią pytająco. Katrina pokręciła głową odwracając wzrok od blondyna. Przed oczami wciąż widziała tę czerwień. Starała się o tym nie myśleć i skupiła się słowach profesor McGonnagal.
- Pewnie każdy nauczyciel wam to powiedział, ale ja to powtórzę. W tym roku musicie zaliczyć SUM-y. Dla niektórych może to być łatwizna - spojrzała na Hermionę i Katrinę, bo wiedziała, że czarnowłosa pomimo wszystko jest inteligentna i na pewno świetnie da sobie radę - a dla niektórych niemały kłopot - tym razem nie patrzyła na nikogo nie chcąc ich zniechęcać - Ale jestem pewna, że wszyscy świetnie dacie sobie radę. Dzisiaj przypomnimy sobie materiał z zeszłego roku. Chciałabym, abyście poważnie podeszli do czekających was egzaminów. 
 Rozdała uczniom po kilka przedmiotów. Każdy z nich miał zmienić je w coś innego, zgodnie z poleceniem nauczycielki. Godzinę później opuszczając komnatę wszyscy kierowali się na obiad. W połowie korytarza przyjaciele usłyszeli za sobą pogardliwy głos.
________________________________________________________________

I to byłoby na tyle. Przepraszam za błędy  jak zawsze. I proszę o szczere komentarze. Mam nadzieję, że to nie jest takie złe jak mi się wydaje. 

poniedziałek, 18 marca 2013

Rozdział 14

Jest rozdział. Troszkę mi smutno, że pod ostatnim było tak mało komentarzy, ale to albo wina numeru bo rozdział 13 albo tego, że nie poinformowałam o nim. Moja wina. Przyznaję się. Postaram się informować, ale niczego nie obiecuję. Nigdy nie mam czasu. Niestety. Dzielimy się jednym internetem na 4 osoby więc ... 

Teraz dedykacje : 

- Łukaszowi - nawet jak nie czyta, to zawsze ma miejsce w dedykacjach. W końcu jest Sean'em :*
- Mlodej - ja też cię lubię ;D dawaj rozdziały bo umieram.
- Cherry - nie komentuje, ale wiem, że czyta :**
- Paulineee - dawaj szybko rozdziały, bo nie mam co czytać. 
- Krzyśkowi - mówiłam, że są błędy. Dziękuję, że mnie uświadomiłeś ;P Jako pierwszy skomentowałeś !!!
- Zuzie - czekam na opinię i pisz u siebie.
- Zagubiona w Smutku - witaj czytelniczko :) Dziękuję za opinię i mam nadzieję, że zajrzysz częściej jeśli wgl teraz wejdziesz ;p Napisz coś o sobie jeśli możesz. 
 
 Jeśli kogoś pominęłam to bardzo przepraszam, ale jak zawsze dedykacja jest nawet dla tych co nie wymieniam. 
 
  Dziękuję, że jesteście ze mną i za wasze komentarze, które zawsze mnie wspierają. 
    Kocham was, wszystkich ;D 

A teraz już was nie nudzę i nie wyznaję uczuć tylko czytajcie rozdział ;P



 Słysząc swoje imię dziewczyna pchnęła podwójne drzwi. Wszyscy obecni zamilkli. W całkowitej ciszy, dziewczyna pokonała odległość dzielącą ją od stołu nauczycielskiego  Stanęła tuż przed profesor McGonnagal, która odezwała się głośno : 
- Usiądź - rozkazała. 
 Nastolatka spokojnie zajęła swoje miejsce. Kobieta nałożyła jej na głowę starą, połataną tiarę przydziału. Kiedy tylko czapa dotknęła jej głowy, dziewczyna usłyszała cichy głos.
- Hmmm ... bardzo ciekawe. Ogromna odwaga, rzadko spotykana inteligencja, spryt i niesamowity upór. Gdzie by cię tu przydzielić - zastanawiała się. Dziewczyna natychmiast pomyślała o swojej rodzinie. Rodzice i Alanna byli w Gryfindorze. A przynajmniej rodzice których znała. Tiara jakby czytała w jej myślach, odezwała się znowu - Och tak, twoi rodzice byli w Gryfindorze, jakżeby inaczej. Niezależnie o których pomyślisz. 
- Znałaś moich rodziców ? Tych prawdziwych ? - wyszeptała dziewczyna przez zaciśnięte gardło.
- Och tak, to byli wspaniali czarodzieje. Jesteś do nich bardzo podobna - wyjaśniła tiara.
- Kto to był ? 
- Ale który dom byłby odpowiedni dla ciebie - czapa zignorowała pytanie - Odwaga to wspaniała rzecz jednak twój spryt, twoja przebiegła natura. W Slytherinie te właśnie cechy pomogłyby ci przetrwać.
- Wszędzie byle nie tam -wysyczała brunetka. 
- Nie ? - zdziwiła się - Taka sama, dokładnie taka sama - zaśmiała się tiara lecz zanim dziewczyna zdążyła zapytać o sens jej słów ta wrzasnęła - GRYFINDOR !!!!!!!
 Przy stole lwa wybuchła salwa oklasków. Wszyscy podnieśli się ze swoich miejsc nie przestając. Zdjęła tiarę przydziału i ruszyła w stronę swojego domu. Zobaczyła jak Harry przywołuje ją żeby usiadła obok niego. Jakoś tak się złożyło, że przy okazji siedziała naprzeciw Dracona Malfoy'a. Posłała mu pogardliwe spojrzenie. Chłopak odpowiedział jej tym samym i zwrócił się do ciemno-skórego chłopaka siedzącego obok. 
- Gratulacje - odezwała się Hermiona. 
- Dzięki, jakoś poszło - odpowiedziała brunetka spoglądając na nią. Nadal czuła na sobie wzrok blondyna. 
- Długo tam siedziałaś - zauważyła Ginny. 
- No cóż ... dzięki Harry'emu nie siedzę przy jednym stole z Mafoy'em - wyjaśniła. 
- Tiara chciała cię przydzielić do ślizgonów ? - Ron niemal udławił się własną śliną. 
- Tak. Ale miałam szczęście, że nie była tego całkowicie pewna. 
 Zanim odezwał się ktoś jeszcze ze swojego miejsca podniósł się Albus Dumbledore. Cała Wielka Sala pogrążyła się w ciszy. Stary czarodziej rozejrzał się po uczniach.
- Witam wszystkich uczniów, starych i nowych. Jestem bardzo rad, że jesteśmy tu w tak licznym gronie - odezwał się - Mam przyjemność przedstawić wam naszą nową nauczycielkę obrony przed Czarną Magią, Dolores Jane Umbridge - przy stole nauczycielskim rozległy się umiarkowane brawa. Uczniowie również klaskali jednak bardzo szybko na sali znów zaległa cisza. 
 Ze swojego miejsca podniosła się niska, gruba kobieta. Ubrana na różowo, z nieco rozlaną twarzą również u różowioną wyglądała okropnie. Uczniowie z trudem powstrzymywali śmiech. Dało się słysząc pojedyncze chichoty. Kobieta nie zwróciła na to uwagi. Chrząknęła kilka razy i odezwała się ociekającym słodyczą głosem : 
- To dla mnie ogromny zaszczyt, uczyć was - zaczęła - Mam nadzieję, że nasza współpraca zaowocuje wspaniałymi ocenami - zamilkła na chwilę po czym odezwała się z zupełnie innej beczki - Chciałabym również oznajmić, że informacje dotyczące rzekomego powrotu Czarnego Pana są NIEPRAWDZIWE - podkreśliła ostatnie słowo. 
 Wśród uczniów rozległ się szmer przyciszonych głosów. Wszystkie spojrzenia skierowały się na Harry'ego. Przecież to on twierdził, że Lord Vodemort się odrodził. Chłopak spuścił wzrok. Różowa ropucha nareszcie usiadła na swoim miejscu. 
- Teraz przejdźmy do spraw które powtarzam co roku. Wstęp do Zakazanego Lasu jest zabroniony - jego wzrok natychmiast skierował się na bliźniaków którzy uśmiechali się niewinnie - Pan Filch prosił również, abym przypomniał o zakazie zabawy łajnobombami - przynajmniej połowa uczniów wydała z siebie jęki pełne zawodu - I to chyba tyle. Wsuwajcie.
 Klasnął w dłonie i w pustych dotąd półmiskach pojawiły się przeróżne smakołyki - pieczone kurczaki, ziemniaki, frytki, sałatki i mnóstwo przeróżnych deserów - puddingi  ciasta, ciasteczka, owoce. Uczniowie natychmiast zaczęli nakładać na tależe smakołyków wesoło gawędząc z przyjaciółmi. Katrina nałożyła sobie trochę ziemniaków i jedząc powoli rozglądała się dookoła. Spojrzała na zaczarowany sufit pod którym lewitowały płonące świece oświetlając salę. 
- Coś nie tak ? - zaniepokoiła się Hermiona. 
- Nie, nie - zaprzeczyła brunetka - Po prostu się zapatrzyłam. 
 Szatynka pokiwała głową i wróciła do kolacji. Po chwili obok nich przeszła profesor McGonnagal rozdając plany zajęć. Katrina zerknęła na swój : 
Poniedziałek
1. Eliksiry ( Slytherin )
2. Eliksiry ( Slytherin )
3. Zaklęcia ( Revenclav )
4. Transmutacja ( Slytherin ) 
obiad
5. Opieka nad magicznymi stworzeniami ( Hufelpaw )
6. Obrona przed czarną magią ( Slytherin )

Wtorek 
1. Zaklęcia ( Ravenclav )
2. ---------------------------------
3. Eliksiry ( Slytherin )
4. Wróżbiarstwo ( Hufelpaw )
obiad 
5. Zielarstwo ( Hufelpaw )
6. Astronomia ( Ravenclav ) - godz. 00.00

Środa
1. --------------------------------------
2. Obrona przed czarną magią ( Ravenclav ) 
3. Zielarstwo ( Slytherin )
4. Zaklęcia ( Hufelpaw )
obiad
5. Eliksiry ( Slytherin )
6. --------------------------------------

Czwartek
1.Transmutacja ( Hufepaw )
2. Eliksiry ( Slytherin )
3. Eliksiry ( Slytherin )
4. Obrona przed czarną magią ( Slytherin )
obiad
5. Opieka nad magicznymi stworzeniami ( Ravenclav )
6. Wróżbiarstwo ( Ravenclav )

Piątek 
1. Zielarstwo ( Hufepaw )
2. Transmutacja ( Slytherin )
3. Eliksiry ( Slytherin )
4.  Obrona przed czarną magią ( Slytherin )
obiad
5. -----------------------------------
6. Astronomia ( Hufelpaw ) - godz. 00.00

 Zielonooka spojrzała na przyjaciół. Nadal przeglądali swoje pany. Neville patrzył na swój przerażonym wzrokiem. Jego twarz była niemal biała. Głośno łapał powietrze starając się uspokoić. Dziewczyna dotknęła jego dłoni. Chłopak podskoczył jak oparzony i spojrzał na nią rozbieganymi oczami. 
- Co się stało ? - zapytała zaniepokojona brunetka. 
- To jest koszmar - wyszeptał z niedowierzaniem wskazując swój rozkład zajęć - Koszmar.
 Dziewczyna odebrała mu papier przeglądając go. W sumie był taki sam jak jej za wyjątkiem jednej lekcji. 
- Co jest z nim nie tak ? - zdziwiła się. 
- Co jest z nim nie tak ? - powtórzył zdumiony - Eliksiry, codziennie eliksiry. Już po mnie - biadolił. 
- Aż tak źle ? 
 Hermiona pokiwała głową udzielając jej odpowiedzi. 
- Snape go nienawidzi. Wyżywa się na nim za każdym razem - wyjaśniła. 
 Katrina porównała obydwa plany. 
- Eliksiry mamy razem - zastanowiła się - Jeśli chcesz możesz siedzieć ze mną. Jestem niezła w te klocki więc nie powinien się czepiać. 
- Serio ? - wydusił Neville. 
- Serio - uśmiechnęła się - Nie denerwuj się tak. Będzie dobrze. 
 Chłopak posłał jej pełne wdzięczności spojrzenie. Poczuła na sobie czyjś intensywny wzrok. Spojrzała na stół śizgonów. Nie myliła się, Malfoy patrzył na nią z dziwnym wyrazem twarzy. Widząc, że mu się przygląda szybko odwrócił się powracając do rozmowy ze swoim sąsiadem. Na usta dziewczyny wpłynął ironiczny uśmiech. Jedzenie zniknęło. Wszyscy spojrzeli na stół nauczycielski. Dyrektor Hogwaru podniósł się. 
- Rozumiem, że jesteście zmęczeni, tak więc życzę wam dobrej nocy. Niech prefekci odprowadzą pierwszorocznych do dormitoriów. 
 Uczniowie zaczęli się rozchodzić. Hermiona i Ron ruszyli przodem wołając do siebie pierwszaków. Już na wakacjach dowiedzieli się, że zostali mianowani prefektami. Katrina nie znająca rozkładu zamku została razem z Harry'm, Ginny i Neville'm. Wyszli jako jedni z ostatnich. Po chwili weszli na siódme piętro. Podeszli do portretu Grubej Damy. 
- Hasło ? - zapytała śpiewnie. 
 Harry wyprostował się nagle. 
- Och, nie - zawołała Ginny - Nie mamy hasła. 
 Neville zaczął panikować. Brunetka zachowała spokój. Poszperała w umysłach obecnych w pokoju wspólnym.
- Odwaga - powiedziała pewnie. 
 Obraz otworzył się. Towarzysze spojrzeli na nią zdziwieni. 
- Skąd wiedziałaś ? - zapytała Ginny.
- Zgadłam - skłamała - Przypomniało mi się co powiedziała tiara. 
 Nie zadając więcej pytań weszli do pokoju wspólnego. Chyba cały dom zebrał się w pomieszczeniu chcąc nadrobić wakacje. Przekazywali najświeższe wiadomości, informacje i plotki. Kiedy ich czwórka weszła do środka rozmowy ucichły. Wszystkie oczy znów skierowały się na Harry'ego. Brunetka czuła chaos w jego uczuciach. Nie wiedział jak ma się zachować. W końcu uniósł głowę i przeszedł przez tłum. Zatrzymał się przy stoliku. Siedziało tam dwóch chłopaków. Jeden ciemnowłosy i ciemnoskóry. Drugi miał bardzo jasną karnację i ciemno blond włosy.
- Cześć Dean, Seamus - przywitał ich zielonooki - Jak wakacje. 
- Hmmm ... dobrze ... - odezwał się murzyn niepewnie. 
- A u mnie nie - głos blondyna nie był przyjazny - Moja matka nie chciała, żebym tu wracał. 
- Dlaczego ? - zapytał zdziwiony Harry.
- Przez ciebie - odparł tamten - I przez Dumbledore'a. Te wasze wyimaginowanie historyjki o powrocie Sam-Wiesz-Kogo. A w dodatku czytała proroka, codziennie. Prasa miała wspaniały temat na całe wakacje. To bardzo dziwne, że tylko ty go widziałeś. Że nie stało się nic co potwierdziło by twoje słowa. Mama od początku mówiła, że chcesz tylko sławy. Rozgłos to twoja siła napędowa. 
- Wy wierzycie w to co pisze ten szmatławiec ? - wysyczał brunet omal nie rzucając się na chłopaka.
- A dziwisz się ? Nie masz żadnych dowodów, żadnych świadków. A jeśli jest tu ktoś kto ci wierzy to niech się wypowie, niech odezwie się ktoś, kto może potwierdzić twoje słowa. Kto widział coś, co wskazuje na to, że mówisz prawdę - rozejrzał się po obecnych w pokoju wspólnym. 
 Nikt nie mógł z czystym sumieniem powiedzieć, że widział Voldemorta. Nikt nie mógł go widzieć, bo nie zamierzał na razie grać w otwarte karty. Harry nie miał nawet nadziei  że ktoś go poprze. Sam doskonale wiedział, że Tom nie pokaże się przypadkowym ludziom. Ale jednak ktoś mógł mu pomóc. Ktoś kto miał do czynienia z Czarnym Panem częściej niż by chciał. Katrina stanęła obok bruneta, który spojrzał na nią zdumiony. 
- Ja mogę to potwierdzić. Skoro tak bardzo ci na tym zależy - warknęła jadowicie. 
 Blondyn nie zmienił wyrazu twarzy. 
- Ty ? - zakpił - A co ty możesz wiedzieć ? Jesteś bezwartościowa dla Czarnego Pana. Niby jakim cudem mogłabyś znaleźć się  na tyle blisko, żeby go zobaczyć ? Jego sługusy zabiłyby cię w ułamku sekundy - nie wiedział jak bardzo się mylił, ale ona nie zamierzała go uświadamiać. 
- Katrino, nie musisz mi pomagać ... - wyszeptała Harry. 
- A niby dlaczego nie ? - zapytała go nie ściszając głosu - Skoro znam prawdę, nie będę tego ukrywać. A ty - skierowała lodowate, zielone spojrzenie na sprawcę całego zamieszania - jesteś idiotą. Jeśli wierzysz w słowa tego brukowca. Jesteś zbyt ograniczony, żeby zrozumieć, że wszystko zaczyna się od nowa. Że czas wojny powraca. I jak dla mnie każdy, kto uważa tak jak ty jest nic niewart. Nie macie własnego zdania, wierzycie w to co przeczytacie, usłyszycie zamiast słuchać kogoś kto nie raz zasłużył sobie na szacunek i zaufanie. 
- Więc kogo mamy słuchać ? Ciebie ? - zaszydził jej przeciwnik. 
- Nigdy nie zrozumiesz, co się dzieje. Jeśli nie chcecie słuchać Harry'ego to posłuchajcie Dumbledore'a. Każdy, kto go zna powinien wiedzieć, że to właśnie on robił wszystko, aby powstrzymać wojnę, przywrócić porządek. Jemu chyba jesteście coś winni. Za to co robił i co robi nadal - zakończyła wściekła. 
 Nagle tuż obok niej zjawiła się reszta. Ron i Ginny stanęli po jednej stronie, a Hermiona i Neville po drugiej. Teraz już z czystym sumieniem mogli im pomóc. 
- Jeśli masz coś do Harry'ego, to masz go nas wszystkich - powiedział Ron głośno. 
 Pozostali pokiwali głowami. Nikt się nie odezwał. Nagle do pokoju wspólnego weszła profesor McGonnagal. Wszystkie oczy skierowały się na nią. 
- Coś się stało ? - zapytała zaniepokojona ciszą. 
- Nie pani profesor - powiedziała czarnowłosa dziewczyna o dość ciemnej karnacji. 
- Mam taką nadzieję, Parvati - odpowiedziała jej czarownica i zwróciła się do nowej uczennicy - Mam nadzieję, że wszystko jest w porządku, Katrino ? - zapytała. 
- Jak najbardziej, właśnie miałam iść do swojego dormitorium - powiedziała wcale nie kłamiąc. Naprawdę chciała wyjść, oderwać się od natłoku myśli. 
- To dobrze. Liczę, że sobie pani poradzi, panno Fox - ostrzegła ją profesorka - Dobranoc. 
 Wyszła. W pomieszczeniu nadal panowała cisza. Katrina spojrzała znacząco na Hermionę.  Miała nadzieję, że dziewczyna pokarze jej pokój. Szatynka szybko zrozumiała przekaz i poprowadziła ją na górę schodami po lewej stronie. Za nimi poszła Ginny. Chłopcy też natychmiast udali się na siebie. Schody do dormitorium chłopców znajdowały się po prawej. Kiedy weszły na piętro, brunetka zauważyła kilka par drzwi. Na każdej były tabliczki z imionami i nazwiskami mieszkających w nich osób. Minęły pierwsze i drugie drzwi. Przy trzecich zatrzymały się. 
- Ja mieszkam tutaj - powiedziała Hermiona i wskazała na tabliczkę. Po chwili jej oczy rozszerzyły się ze zdziwienia - I wygląda na to, że ty również. 
 Katrina spojrzała na mosiężną tabliczkę. Rzeczywiście, wypisano na niej jej nazwisko pięknymi, złotymi literami. Dziewczyna spojrzała na resztę nazwisk chcąc choć w pewnym stopniu zoriętować się z kom mieszka. 
Parvati Patil
Hermiona Granger
Lavender Brown
Katrina Fox
 A więc czarnowłosa dziewczyna o imieniu Parvati będzie jej współlokatorką. Hermiona uchyliła drzwi przepuszczając przodem nową mieszkankę. W średniej wielkości, ośmiokątnym pokoju stały cztery duże łoża z baldachimami ustawione pod ścianami. Pomiędzy nimi były wielkie okna wpuszczające do pomieszczenia światło księżyca. Po chwili przy jednym z łóżek zauważyła swój kufer. Wygrawerowane na nim ogromne, złote litery " K.F. " zalśniły w blasku pochodni z zewnątrz. Dziewczyny weszły do środka. Hermiona zapaliła lampkę przy swoim posłaniu. 
- Podoba ci się ? - zapytała niepewnie. 
- Bardzo ... przytulnie - odpowiedziała z wahaniem czarnowłosa. 
 Szatynka uśmiechnęła się radośnie. Ginny miała zamyślony wyraz twarzy. Kiedy się odezwała, chyba wciąż nie wróciła do rzeczywistości. 
- Trina ... to znaczy jeśli mogę cię tak nazywać? ... - spojrzała na nią niepewnie. 
- Jak chcesz - odpowiedziała jej zielonooka, nieco zdziwiona. 
- No bo wiesz ... ja ... ty mówiłaś serio ? - wyrzuciła z siebie. 
- Co masz na myśli ? - zapytała dziewczyna zawzięcie szukając czegoś w swoim kufrze. 
- Chodziło mi o ... o Voldemorta. Naprawdę go widziałaś ? - dokończyła szeptem ruda. 
 Katrina zesztywniała. Powoli wyprostowała się odwracając w stronę pytającej. Pozostałe dziewczyny przebywające w pokoju spojrzały na nią nieco zdziwione. Nie wiedziały dlaczego to pytanie tak na nią podziałało. 
- Dlaczego pytasz ? - zapytała ostrożnie brunetka. 
- Ja ... ja po prostu ... byłam ciekawa. Bo jeśli powiedziałaś tak tylko po to, żeby pomóc Harry'emu to ... 
- Nie kłamałam - przerwała jej gwałtownie dziewczyna - Nie musiałam. Ale nie chcę o tym rozmawiać. To nie jest nic przyjemnego, możesz mi wierzyć. 
- Rozumiem - wymamrotała ruda spuszczając głowę. 
 Zielonooka poczuła wyrzuty sumienia. Nie chciała tak na nią naskoczyć. Usiadła obok niej i spojrzała prosto w smutne, brązowe oczy. 
- Posłuchaj, Ginny, ja nie chciałam tak się zdenerwować. Ale spróbuj mnie zrozumieć. Wspomnienia o nim nie są zbyt przyjemne. Nie chcę do tego wracać puki nie mam innego wyboru - wyjaśniła jej łagodnie. 
- Rozumiem cię - odpowiedziała jej młodsza dziewczyna - Przepraszam, że o to pytałam - powiedziawszy to przytuliła się do niej. 
 Katrina nie wiedziała co zrobić. Niezręcznie poklepała dziewczynę po ramieniu. Hermiona przyglądała się tej scenie z nieukrywanym rozbawieniem. Ruda odsunęła się. Radość odbijała się na jej twarzy. Po chwili do dormitorium weszły dwie dziewczyny. Jedną z nich brunetka poznała od razu, Parvati. Współlokatorka uśmiechnęła się do niej, a ciemne oczy zalśniły. Druga, pulchna dziewczyna o ciemnoblond włosach i jasnych oczach spojrzała na nią ze sztucznym uśmiechem. Katrina natychmiast zrozumiała, że niezbyt się polubią. 
- Cześć, jestem Parvati Patil - przywitała się czarnowłosa. 
- Katrina Fox - odpowiedziała nowa dziewczyna ściskając jej dłoń. 
 Ostatnia mieszkanka dormitorium, Lavender, niezbyt paliła się do znajomości. Bez słowa usiadła ja łóżku naprzeciw Katriny. 
- Nie przejmuj się nią - poradziła jej Parvati - Jest zła, że ktoś odbiera jej miejsce. Do tej pory byłyśmy we trzy, a teraz będzie nas czwórka. Ty też potrzebujesz miejsca więc jedna z jej szaf została usunięta i teraz musi upychać wszystko do jednej. 
 Blondynka prychnęła pogardliwie nie zaszczycając ich spojrzeniem. 
- Dziękuję za informację, Parvati - uśmiechnęła się zielonooka - Jakoś nie ubolewam z tego powodu. Jeśli ma problem to jej sprawa. 
 Parvati spojrzała na nią zaciekawiona. " Jeśli naprawdę spotkała Czarnego Lorda i teraz zachowuje się tak spokojnie, to jest naprawdę dzielna. Nie mogła kłamać. " myślała panna Patil siadając na swoim łóżku. Katrina słysząc to uśmiechnęła się delikatnie. Dam radę, pomyślała, to jest szansa, żeby zobaczyć jak to jest żyć normanie. Bez wezwań, bez sesji tortur, którym musiała się przyglądać. Było po 22, a jutro trzeba było wstać na lekcje. Ginny pożegnała się i pobiegła do swojego dormitorium. Brunetka zabrała swoją piżamę i kosmetyczkę i zaszyła się w łazience. Utrzymane w jasnych tonach pomieszczenie przypadło jej do gustu. Znużyła się w dużej wannie rozluźniając mięśnie i uwalniając napięcie, które nagromadziło się w niej w ciągu jednego dnia. Po 15 minutach weszła z powrotem do dormitorium. Miała na sobie nową piżamę, którą Alanna kupiła jej przed wyjazdem. Uznała, że Katrinie nie może, Nie Może, zabrać ze sobą spodenek i za długiej koszulki Sean'a. Dlatego właśnie kupiła jej jedwabną, czarną piżamę na która składały się lużne spodnie, cieniutki podkoszulek na ramiączkach i dłuższa koszula z długim rękawem. Pomimo wszystko dziewczynie bardzo spodobał się prezent. Nie zrezygnowała jednak ze swojego ulubionego stroju, który teraz leżał spokojnie na dnie kufra. Dziewczyna ułożyła się w łóżku przykrywając pachnącą pościelą. Powiedziała dobranoc i niemal natychmiast zasnęła. 

_________________________________________________________________

Proszę o szczere komentarze. Pozdrawiam :***

poniedziałek, 11 marca 2013

Rozdział 13


Rozdział 13. Nie sądziłam, że dotrę tak daleko. Ale jak na razie wena jest i chyba nie zamierza mnie opuścić. Dziękuję, za wszystkie wasze komentarze. Bardzo mi pomagają. 
Ten rozdział dedykuję dla : 
- Łukasza - proszę bardzo, nie jesteś ostatni ;p
- Mlodej 
- Zuzie - nie zabijaj mnie, już będę grzeczna ... puki co ;*
- Paulineee - co do twojego komentarza ... powiem tylko, że jestem nienormalna i że moje opowiadanie ... może zaskoczyć. Ciekawa jestem jak zareagujesz, kiedy wszystko się wyjaśni ;*
- Krzysiek - tak, tak nareszcie Hogwart. Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz :D
 A teraz : 
- Nowa anonimowa czytelniczka ( nie znam imienia ) - dziękuję za miłe słowa. Jeśli jeszcze zajrzysz, to napisz swoje imię i wgl. 
- Nowy Pan Anonim ( również brak imienia ) - Też nie wiem czy zajrzy, ale i tak napiszę. Słowa były bardzo miłe. Dziękuję. Nie wiem czy widziałeś, ale odpowiedziałam na twoją ... propozycję. Jeśli nie to zapytam raz jeszcze - " Ile masz lat ? " i " Skąd jesteś ? " 

 I jak zawsze dla wszystkich innych. Aha i jeszcze Melanie !!! Jeśli miałabyś ochotę to zapraszam do czytania. Nie wiem czy to zobaczysz, ale tak na wszelki wypadek :)

No to chyba tyle. Od razu uprzedzam, ze rozdział nie jest ASEM i nie mam pojęcia dokąd dojechałam przy kopiowaniu bo to tylko tak na oko.  Nie mam czasu, jak zawsze ;D

 Blondyn z lekkim trudem ukrył zdziwienie. " Dlaczego ta idiotka broni Granger ? Kolejny obrońca szlam ? " zastanawiał się. Brunetka poczuła irytację. Zrobiła krok w stronę Malfoy'a unosząc różdżkę na wysokość klatki piersiowej. Chłopak nadal stał nieruchomo starając się zrozumieć jej postępowanie, ale na niewiele się to zdało. 
- Ostatni raz powtarzam,przeproś Hermionę - warknęła. 
- A ja ostatni raz powtarzam, nie zamierzam przepraszać jej za uświadomienie prawdy - odparł niby spokojnie jednak w jego głosie można było dosłyszeć nutkę irytacji. To dobrze, pomyślała dziewczyna, rozdrażnieni nie myślą trzeźwo. 
- Jesteś żałosny. Pomiatasz wszystkimi, żeby nie widzieć jaki jesteś obrzydliwy i bezwartościowy - zarzuciła mu nie bez przyjemności. 
 Rozsierdzony Malfoy wyszarpnął z szaty różdżkę i skierował ją w stronę swojej przeciwniczki. 
- Jesteś pewna tego co mówisz ? Obrażanie mnie może się źle dla ciebie skończyć - ostrzegł groźnie - Nie zamierzam pozwolić się obrażać. Skoro tak gorąco bronisz tej szlamy to pewnie jesteś taka sama. Nic dziwnego, że tak was do siebie ciągnie - parsknął.
- I tu się mylisz, ścierwojadzie - prychnęła - Nie będziesz kwestionował mojego pochodzenia, za to ja mogę zakwestionować twoją inteligencję. To bardzo niemądrze ze mną zadzierać.
 Uczniowie patrzyli przerażonym wzrokiem to na jedno to na drugie nie wiedząc co myśleć. Ogrom mocy był niemal wyczuwalny. Przerażony Harry zastanawiał się co powinien zrobić. Od czasu tej dziwacznej wizji w czasie wakacji czuł dziwną bliskość z tą dziewczyną. Chociaż się nie widywali, była dla niego kimś ważnym i nie mógł pozwolić, aby stała jej się krzywda. A już na pewno nie z ręki Malfoy'a. Poczuł, że stojąca obok niego Herniona zaczęła się trząść. Wiedział o co chodzi. Sądziła, że jest winna całego zamieszania i jeśli coś się stanie ona sobie tego nie wybaczy. Złapał ją za rękę chcąc dodać otuchy. Teraz już wszyscy śledzili rozgrywającą się bitwę. Malfoy czuł się jakby miał eksplodować. Nikt jeszcze nigdy tak go nie potraktował i nie zamierzał na to pozwolić jakiejś kretynce. 
- NIGDY. WIĘCEJ. NIE. WAŻ. SIĘ. TAK. DO. MNIE. ODEZWAĆ. - wycedził lodowatym głosem. Jego szare oczy płonęły ze wściekłości. 
- Zmuś mnie - prowokowała. 
 Doprowadzony do ostateczności blondyn wypowiedział jedno słowo, jedno zaklęcie którego wymawiać nie powinien. 
- Cruc ... - zamilkł kiedy dziewczyna w ciągu sekundy pokonała dzielącą ich odległość rzucając po drodze " Everte Stati ".
 Malfoy odrzucony do tyłu podniósł się powoli. Katrina zacisnęła dłoń na jego gardle ( nie za mocno ) i przyparła do ściany wagonu. Chłopak poruszył się niespokojnie, ale zanim zdążył odepchnąć ją od siebie, dziewczyna pochyliła się nad nim i wyszeptała do ucha. 
- Cruciatus ? W pociągu pełnym uczniów ? Nieładnie - pokręciła głową - I chciałes użyć go na mnie ? Bardzo nieładnie - zaśmiała się cicho - Od teraz lepiej pilnuj, czy nie stoję za tobą. Chyba, że chcesz cierpieć - puściła go gwałtownie odsuwając się. 
 Tłumek rozstąpił się przepuszczając Snape'a. Mężczyzna spojrzał na Katrinę uśmiechającą się niewinnie. Po chwili przeniósł wzrok na opartego o ścianę Malfoy'a. Niemal natychmiast pojął o co chodzi i nie zwracając uwagi na uczniów zwrócił się do sprawców zamieszania.
- Fox, Malfoy, za mną - rozkazał kierując się z powrotem w stronę wagonu dla nauczycieli. 
 Panna Fox poczuła na sobie współczujące spojrzenia przyjaciół. Odpowiedziała im spokojnym uśmiechem i poszła za czarnowłosym. Malfoy szybko ruszył za nimi. Wchodząc do przedziału dla profesorów zobaczyli tam profesor McGonnagal. Jej surowa, pełna dezaprobaty mina nie wróżyła niczego dobrego. Nastolatkowie stanęli na środku czekając na reprymendę. 
- Katrino, rok szkolny nawet się nie rozpoczął, a ty już wpakowałaś się w kłopoty. Boję się myśleć co będzie w szkole - westchnęła Minerva. 
- Kłopoty ? Jakie ? - zdziwiła się - Przecież nic się nie stało. 
- Może lepiej powiedz od czego zaczął się wasz ... spór - zaproponowała czarownica. 
 Brunetka milczała. Nie zamierzała się skarżyć. Zapadła cisza, którą po chwili przerwał Snape. 
- Draco, to może ty nas oświecisz - powiedział niemiło. 
 Młody Malfoy również nie zamierzał się spowiadać. Sam mógł sobie radzić bez niczyjej pomocy. A już na pewno poradziłby sobie z tą zbyt pewną siebie brunetką. Mistrz eliksirów tracił cierpliwość.
- Więc ? - warknął.
 Nadal nic. Oboje milczeli jak zaklęci. 
- No to może szlaban rozwiąże wam języki. Przez miesiąc, w każdą sobotę i niedzielę. Zaczynacie od przyjazdu - zakończył wskazując im drzwi. 
 Minerva otworzyła usta chcąc coś powiedzieć jednak umilkła pod twardym spojrzeniem czarnowłosego. Draco i Katrina w milczeniu opuścili wagon kierując się w stronę z której przyszli. 
- Byłem pewnien, że opowiesz im jak to obrażam twoich durnych kumpli - odezwał się po chwili blondyn. 
- Nie potrzebuję pomocy. Jeśli będę chciała zemsty, zrobię to sama - odpowiedziała poważnie nie zwracając uwagi na zaczepkę - Nie żartowałam. Lepiej się pilnuj, bo ja łatwo nie odpuszczam - ostrzegła i weszła do przedziału zajmowanego przez Harry'ego, Hermionę i Weasley'ów. 
 Ci widząc gościa natychmiast zasypali ją gradem pytań. Dziewczyna odpowiedziała na wszystkie ze spokojem i opanowaniem. Kiedy opowiedziała o szlabanie twarz Herniony posmutniała. 
- To przeze mnie. Przepraszam - powiedziała cicho. 
- Daj spokój, Hermiono - prychnęła Katrina - O nic mnie nie prosiłaś. Sama to zrobiłam. 
- Tak, ale chciałaś mnie bronić. Niepotrzebnie - zauważyła. 
- Potrzebnie - fuknęła brunetka - Nikt nie będzie obrażał moich przyjaciół. 
 Twarz Szatynki odrobinę się rozjaśniła. 
- Przyjaciół ? Jesteśmy przyjaciółmi ? - uśmiechnęła się. 
- A dlaczego nie ? - zdziwiła się zielonooka.
- Niedawno twierdziłeś, że nie powinniśmy się spotykać - przypomniała jej Ginny. 
- Już wam to wytłumaczyłam - mruknęła - A skoro i tak nie będę mogła was unikać to wolę się z wami zaprzyjaźnić. 
 Obecni w przedziale zachichotali. 
- Gdzie są twoje bagaże ? - zapytał nagle Ron. 
- Eeeee ... powiedzmy, że Snape ich pilnuje - powiedziała z wahaniem. 
- Czyli, że od początku podróży siedziałaś ze Snapem w jednym przedziale ? - przeraziła się Ginny. 
- No niestety. Nie miałam innego wyjścia - westchnęła. 
 Porzucili ten temat, nie chcąc psuć sobie humoru rozmową o starym nietoperzu. Przyjaciele opowiadali jej o szkole, lekcjach i nauczycielach. Nim się obejrzeli pociąg zaczął zwalniać. Katrina pożegnała się i pobiegła do przedziału nauczycielskiego. Szybko nałożyła szkolną szatę i gotowa wyszła z pociągu. Dość ciepły, bezchmurny wieczór zachęcał do spacerów jednak wszystkim uczniom zbyt spieszyło się do zamku, żeby zwrócić na to uwagę. Gdzieś niedaleko jakaś kobieta wołała : 
- Do mnie, pierwszoroczni.
 Po chwili dziewczyna odnalazła przyjaciół i razem poszli do wozów mających zawieźć starszych uczniów do szkoły. Bryczki były zaprzężone w ogromne, czarne konie. Gładka, lśniąca skóra szczelnie przylegała do ich szkieletów tak, że wszystkie kości były aż nadto widoczne.
- Co to ? - zdumiał się Harry patrząc na zwierzę.
- Ale co, Harry ? - zapytał Ron.
- To co ciągnie powóz - wyjaśnił nie spuszczając z niego wzroku.
- One ciągną się same - powiedziała Hermiona.
 Testrale, pomyślała dziewczyna przypominając sobie jedną z książek o magicznych stworzeniach. Widzili je tylko ci, którzy widzieli jak ktoś umiera. Nagle usłyszała wysoki głos niebieskookiej blondynki stojącej niedaleko. 
- To Testrale.
- Co ? - zapytali wszyscy.
- Testrale - powtórzyła Katrina - Widzą je tylko ci, którzy widzieli czyjąś śmierć. 
 Harry nadal wlepiał wzrok w czarnego konia, kiedy Hermiona uznała za stosowne przedstawić sobie dziewczyny. 
- Katrino, to jest Luna Lovegood. Luno, to Katrina Fox - dokonała prezentacji.
 Brunetka kiwnęła jej głową krótko ściskając dłoń. Po kolei wchodzili do powozu przepuszczając przodem dziewczyny. Nim zamknęli drzwiczki podbiegł do nich wysoki, krępy chłopak. Twarz miał czerwoną z wysiłku, dyszał ciężko. 
- Mogę ... mogę z wami ? - wysapał. 
- Jasne, Neville - odpowiedziała Hermiona wpuszczając go do środka. 
 Ledwo usiadł na ostatnim wolnym miejscu ruszyli z miejsca. Neville  rozejrzał się po twarzach przyjaciół i wytrzeszczył oczy patrząc na nieznajomą. 
- Neville to jest Katrina Fox, a to Neville Longbottom - powiedziała Ginny szybko.
- Miło mi - wydusił z siebie czarnowłosy chłopak ściskając jej dłoń.
 W odpowiedzi otrzymał śliczny uśmiech. 
- Jak myślisz, do jakiego domu trafisz ?  -zapytała Luna rozmarzonym głosem. 
- Nie mam pojęcia, ale mam nadzieję, że nie do Slytherinu - powiedziała brunetka - Coś czuję, że Malfoy nie miałby ze mną łatwego życia - zaśmiała się.
 Reszcie nie było do śmiechu. Przypomniała im się scena w pociągu i wściekłość blondyna.
- On ci nie odpuści - zauważył Ron - Upokorzyłaś go przy połowie szkoły. 
- Ja też nie zamierzam - parsknęła - Będzie zabawnie. 
- Aha, może mi jeszcze powiesz, ze cieszysz się z tego szlabanu ze Snapem - zironizował Harry. 
- Wisi mi to - przyznała - Nie może mi nic zrobić. 
- Jeszcze się przekonasz jaki jest Snape. To co widziałaś na wakacjach to było nic - wyjaśnił Ron.
 Katrina wzruszyła ramionami zatrzymując wzrok na rosnącym w oczach zamku. Opowieści o nim nie mogły oddać rzeczywistości. Był ogromny i ... piękny. Wysokie wieże, grube mury. To było coś niesamowitego. Po chwili wozy zatrzymały się tuż przed wysoką, żelazną bramą. Wysiedli z bryczki. Nim wszystkie Testrale odjechały Katrina delikatnie pogładziła sierść jednego z nich. Koń zarżał cicho i po chwili zniknął w mroku. Teraz już piechotą pokonali ostatni odcinek drogi. Ponieważ profesor McGonnagal obiecała przetransportować Avadę do szkoły, dziewczyna nie musiała się martwić czy kotka nie zostanie zdeptana w tłumie. Kilka minut później dotarli do ogromnych, drewnianych wrót szkoły. Stojąc w sali wejściowej czekali na wejście do Wielkiej Sali. Nagle tuż obok pojawiła się Minerva.
- Katrino, chodź ze mną. Musisz poczekać do ceremonii przydziału - powiedziała. 
 Zielonooka kiwnęła głową i ruszyła za nią. 
- Powodzenia - zawołała za nią Hermiona. 
 Poczuła, że ktoś łapie ją za rękę. Odwróciła się i spojrzała Herry'emu w twarz. Chłopak nachylił się do jej ucha.
- Jeśli tiara będzie chciała przydzielić cię do Slytherinu, proś o inny dom - wyszeptał - U mnie zadziałało. 
 Nastolatka pokiwała głową i posyłając mu uśmiech oddaliła się za profesorką. Kobieta zaprowadziła ją do komnaty przylegającej do Sali Wejściowej. Stali tam pierwszoroczni. Jedenastolatkowie spojrzeli na nią dziwnie. Dziewczyna nie zwracała na to uwagi. Profesorka doprowadziła ją w kąt sali. 
- Będziesz czekała za drzwiami. Kiedy usłyszysz swoje imię, wejdziesz do sali - po ilustrowała. 
 Kiwnęła głową. Kobieta odwróciła się i wyszła z komnaty przywołując za sobą dzieci. Kiedy wyszli została zupełnie sama. Znudzona przechadzała się po komnacie, kiedy nagle coś przeleciało tuż nad jej głową. Rozejrza się dookoła jednak niczego nie zauważyła. Po chwili znów coś usłyszała. Spojrzała w górę. Na świeczniku pod sufitem coś siedziało. Kiedy przyjrzała się bliżej stwierdziła, że to Poltergeist, złośliwy duch. Widząc, że się mu przygląda duszek zleciał niżej i zatrzymał się metr przed jej twarzą. 
- Zostałaś sama - zaskrzeczał. 
- Raczej nie - odpowiedziała - Ty tu jesteś ze mną.
 Poltergeist otworzył usta jednak nim zdążył odpowiedzieć drzwi komnaty otworzyły się. Stał w nich niski, przygarbiony mężczyzna. Tuż przy jego nodze stała szara, wyleniała kotka. Jego twarz nie miała zbyt miłego wyrazu.
- Irytek, wynocha - warknął na duszka, który wystawił mu język i wyleciał głośno przeklinając - A ty tu czego szukasz ? - zwrócił się do dziewczyny. 
- Czekam - odpowiedziała spokojnie mijając go i stając niedaleko drzwi do Wielkiej Sali. Usłyszała stłumiony głos Albusa Dumbledora : 
- W tym roku mamy również przyjemność powitać nową uczennicę, która uczęszczać będzie na piąty rok nauki. Panna Katrina Fox. 
____________________________________________________________________

Rozdział jest jaki jest. Przepraszam za błędy i jeśli coś się nie spodoba to napisać w komentarzach, proszę. Postaram się poprawić. Pozdrawiam :***

poniedziałek, 4 marca 2013

Rozdział 12

A jednak się udało. Jest całkiem późno, ale jeszcze jest poniedziałek, a nie podałam konkretnej godziny dodania. 
Sprawa wygląda tak : zdobyłam zastępczy modem i mam neta, żeby dodać rozdział, ale niestety nie miałąm weny wcześniej i rozdział napisałam w nieco krótszym czasie, ale mam nadzieję, ze i tak się spodoba bo nareszcie zaczyna się coś dziać ... pod koniec ;P
Rozdział dedykuję jak zawsze :

- Cherry,

- Mlodej,
- Krzyśkowi,
- Zuzie,
- Paulineee,
- Dla Łukasza - niech ci będzie, możesz się uosabiać do Seana ;D

 I dla reszty której nie wymieniłam, a są i czytają, ale nie komentują.


Zapraszam 

________________________________________________________________


  Następne dni zleciały niemal niezauważalnie. Voldemort nie zwoływał zebrań, Zakon też nie próbował zakłócać jej odpoczynku i nim sie obejrzała nadszedł 30 sierpnia. Za dwa dni miała wyjechać. Nie bała się, nie smuciła. Było tak jak z misjami - wyjeżdżała i wracała. Rano obudziła ją Alanna.
- Katrina, wstawaj - potrząsnęła ją za ramię.
 Nastolatka spojrzała na nią.
- Co jest ? - zapytała.
- Chodź na dół. Sean przyszedł - powiedziała.
- To niech wróci później - zaproponowała chowając głowę pod poduszkę.
- Jazda. Mówił, że to ważne - ponaglała ją starsza.
 Dziewczyna westchnęła cicho.
- Dobra, dobra. Już idę - zgodziła się niechętnie.
 Zadowolona siostra wyszła z pokoju. Katrina chcąc nie chcąc ubrała się i zeszła na do salonu. Sean siedział wygodnie rozparty na kanapie. Spojrzał na nią z rozbawieniem.
- Witaj, śpiochu - przywitał się.
- Cześć - odpowiedziała ziewając - O co chodzi ?
-Mam coś dla ciebie - powiedział.
- Serio ? - mruknęła - I to nie mogło zaczekać ? Nic co mi dasz, nie poprawi mi teraz humoru.
 Chłopak zaśmiał się swobodnie.
- Zobaczymy.
 Wyszedł do holu. Po chwili wrócił z czymś co wyglądało jak klatka przykryta czarną tkaniną. Postawił prezent na stoliku nie przestając szczerzyć się jak idiota. Brunetka patrzyła na niego bez słowa.
- Nie spojrzysz ? - zapytał zdziwiony - Boisz się czy jak ?
- A mam się bać ? - zironizowała.
- Raczej nie.
 Dziewczyna delikatnie zdjęła materiał. W dość dużej klatce, przestronnej klatce siedział piękny, biało-brązowy sokół. Ptak spojrzał na nią wielkimi, ciemnymi oczami. Poczuła dławienie w gardle.
- Skąd wiedziałeś, że zawsze o tym marzyłam ? - wykrztusiła.
- Mówiłaś o tym kiedyś - wzruszył ramionami.
- Ale to było tak dawno ...
- I to jest dowód no to, że słucham co mówisz. A wcześniej jakoś nie było okazji na takie prezenty - zastanowił się - Jak go nazwiesz ?
- Hmmm ... - zawahała się - Avis.
 - Ptak ? Bardzo proste - zauważył.
- I mu pasuje. A jak niby powinnam go nazwać ? Teodor ? Czy to jest według ciebie bardziej ... twórcze ? - prychnęła.
- Nigdy w życiu - zaśmiał się.
- No właśnie. Więc zostaje Avis.
- Wypuść go - zaproponował.
 Katrina otworzyła zatrzask i drzwiczki klatki otworzyły się cicho. Ptak natychmiast wyfrunął i usiadł dziewczynie na ramieniu. Nie poczuła pazurów.
- Mądrala wie do kogo należy - uśmiechnęła się.
- On słucha tylko ciebie. Możesz też powierzać mu pocztę. Jest lepszy niż niejedna sowa - wyjaśnił.
- No i dobrze.
 Przez uchylone okno wleciała do salonu średniej wielkości sowa. Usiadła na oparciu kanapy wymachując nóżką z listem. Brunetka odwiązała wiadomość. Ptak spokojnie czekał nie ruszając się z miejsca. Rozwinęła karteczkę i zaczęła czytać na głos.
 " Witaj Katrino,
 zgaduję, że Sean jest u ciebie skoro nie zastałem go w domu. Pomyślałem, że skoro już pojutrze wyjeżdżasz moglibyśmy gdzieś wyskoczyć i się zabawić. Tylko nasza trójka. Ostatni dzień na pewno będziesz chciała spędzić z Alanną więc my pożegnamy się już dzisiaj. Tag poczeka na odpowiedź. Jeśli się zgadzacie spotkajmy się przed Dziurawym Kotłem o 16.30.
 Do zobaczenia,
           Ike "
- I co myślisz ? - zapytał Sean kiedy zamilkła.
- Ja się zgadzam. Musimy się zabawić - zaśmiała się.
- Ja też nie mam nic przeciwko, ale nie będziemy przesadzać - utemperował jej zapędy.
- Przynudzasz - rzuciła podnosząc się - Idź się przebrać. Spotkamy się na miejscu - powiedziała odpisując na zaproszenie.
 Tag odleciał natychmiast kiedy odpowiedź została bezpiecznie przywiązana. Sean nie mówiąc nic więcej zniknął. Brunetka wróciła do pokoju z Avisem nadal siedzącym na jej ramieniu. Avada widząc gościa fuknęła nieprzyjemnie i usiadła na parapecie wyglądając przez szybę. Sokół wzbił się w powietrze i ulokował na szafie. Katrina szybko założyła czarne rurki, granatową tunikę bez rękawów i narzuciła nieśmiertelną, czarną, skórzaną kurtkę. Gotowa spojrzała na zegarek - 16.00. Postanowiła jeszcze trochę rozejrzeć się po pokątnej więc natychmiast teleportowała się zostawiając jedynie krótką wiadomość do All.
                                                                                  ***
 Nadszedł pierwszy września. Przez ostatnie dwa dni była zbyt zajęta, żeby pomyśleć chociaż raz co czeka ją w szkole. Imprezowanie z chłopakami wymęczyło ją doszczętnie. Cały wczorajszy dzień spędziła z Alanną. Rozmawiały o wszystkim i o niczym byle tylko być ze sobą jak najdłużej. A teraz się skończyło. Właśnie dotarły na dworzec Kings Cross. Przemierzając kolejne perony widziały wiele rodzin czarodziejów odprowadzających swoje pociechy na pociąg. Po chwili doszły do przejścia między peronami 9 i 10. Spokojnie skierowały się w stronę ściany przy peronie 10. Dla każdego mugola mogło to wydać się dziwne, ale zaraz po zetknięciu się z ceglanym murem zniknęły by niemal natychmiast pojawić się na zatłoczonym peronie 9.3/4. Nikt nie zwracał na nie uwagi. Katrina słysząc te wszystkie myśli, szmery i wrzaski zamknęła swój umysł starając się znaleźć chociaż odrobinę spokoju. Doszły niemal do lokomotywy kiedy drogę zagrodziła im Minerva McGonnagal.
- Jesteście. To dobrze - uśmiechnęła się - Katrino, może powinnaś zostać w przedziale nauczycieli. Nie chcielibyśmy po przyjeździe do szkoły zoriętować się, że zniknęłaś - zaśmiała się nerwowo.
 Alanna spojrzała na nią zdziwiona lecz zanim profesorka zdążyła odpowiedzieć usłyszał głos nastolatki.
- Jak chcecie. To nie ma dla mnie znaczenia - wzruszyła ramionami.
- To dobrze - odetchnęła z ulgą nauczycielka. Nie miała ochoty się kłócić z tą wyjątkowo upartą osóbką.
 Katrina pokiwała głową i krótko żegnając się z siostrą wniosła swoje bagaże do pociągu. Ponieważ już wczoraj posłała Avisa do szkoły miała ze sobą tylko kufer i koszyk Avady która dumnie kroczyła przy swojej pani. Weszły do przedziału w którym zobaczyła profesora Flitwicka - maleńkiego czarodzieja, nauczyciela zaklęć którego poznała kiedy jeden, jedyny raz postanowiła sprawdzić jak sobie radzi Jane i ... Snape'a. Zastanawiała się czy zawsze musi go spotkać kiedy nie ma na to najmniejszej ochoty. Mężczyzna też nie miał zbyt uszczęśliwionej miny. Dziewczyna zajrzała na chwilę w jego myśli i z trudem powstrzymała uśmiech. Myślał dokładnie to samo co ona. Profesor Flitwick natomiast przywitał ją szerokim uśmiechem.
- Witaj, moja droga ! - wykrzyknął entuzjastycznie.
- Dzień dobry - przywitała go grzecznie świadomie i celowo ignorując Severusa.
 Usiadła na wolnym miejscu przy oknie i obserwowała zamieszanie na zewnątrz. Ostatnie pożegnania, płacze, śmiechy. Dziewczyna zamknęła oczy. Po chwili do przedziału weszła Minerva. Usiadła przy wyjściu z przedziału tuż obok Snape'a. Pociąg ruszył. Nauczyciele byli pogrążeni w rozmowie o programie nauczania i zmianami jakie zachodzą z każdym dniem w świecie czarodziei  Katrina nie chcąc tego słuchać zatopiła się we własnych myślach. Zanim się ocknęła minęło już kilka godzin. Znudzona wyszła z przedziału nie zatrzymywana przez nikogo. Przemierzała kolejne wagony obserwując rozentuzjazmowanych uczniów. Niektórzy patrzyli na nią dziwnie inni z zainteresowaniem. W końcu nigdy jej nie widzieli. Doszła do połowy pociągu kiedy usłyszała niedaleko podniesione głosy. Zaintrygowana przyspieszyła i po chwili stanęła tyz za grupką gapiów. Przecisnęła się przez tłumek i stanęła na przedzie. Widok nieco ją zadziwił. Harry, Ron i Hermiona stali w wejściu do jednego z przedziałów i kłócili się z jakimś blondynem o aroganckim wyrazie twarzy. Tuż za nim stało dwóch wysokich osiłków, zapewne jego obstawa.
- Wynoś się, Malfoy ! - wrzasnęła Hermiona.
- Zamknij się, szlamo. Nikt z tobą nie rozmawia - warknął chłopak nazwany Malfoy'em.
 Harry i Ron rzucili się na blondyna jednak powstrzymała ich Hermiona kładąc dłonie na ich ramionach. Chłopcy zatrzymali się mierząc blondyna morderczym spojrzeniem. Katrinie również nie spodobało się to określenie. Jej nikt nie powstrzymywał.
- Odszczekaj to - wycedziła wściekle. Wszyscy obecni spojrzeli na nią zdumieni jakby wcześniej nie zauważyli jej obecności. Chłopcy spojrzeli na nią z uśmiechem typu " Dowal mu, dasz radę "
- Że co ? - prychnął.
- Odszczekaj to co powiedziałeś. Przeproś - cedziła słowa lodowatym głosem.
- Mam przeprosić, Granger ? - zaszydził - Chyba żartujesz. Nie wtrącaj się - dodał nie zaszczycając jej spojrzeniem.
- Przeproś ją, albo ci w tym pomogę - po jej słowach niemal wszyscy zadrżeli.
- Katrino, nie musisz ... - zaczęła Hermiona jednak umilkła widząc twardy wzrok brunetki.
 Malfoy nareszcie spojrzał na kolejnego przeciwnika i zamilkł. Przez chwilę wyglądał jakby coś bardzo ciężkiego uderzyło go w głowę jednak zaraz się opanował.
- Zmusisz mnie ? - zaśmiał się sarkastycznie.
- Wiesz ... gdyby nie to, że pomiatasz moimi przyjaciółmi nawet nie strzępiłabym sobie na ciebie języka - zauważyła - Ale skoro tak się stało nie odpuszczę ci. Więc powtarzam - przeproś Hermionę.
- Nie zamierzam przepraszać nikogo za uświadomienie im prawdy. Granger urodziła się szlamą, jest szlamą i już zostanie SZLAMĄ - blondyn uśmiechnął się lodowato.
 Dziewczyna nie zwróciła uwagi na ten uśmiech. Furia zalała jej umysł. Nikt nie miał prawa obrażać jej przyjaciół, a już na pewno nie takie nic nie znaczące ścierwo jak Malfoy.
- Sam się o to prosiłeś - wywarczała wyciągając z kieszeni różdżkę.
 Wszyscy zamilkli.
__________________________________________________________________

I jeszcze sprostowanie do poprzedniego rozdziału - godzina i numer peronu ... ja Wordzie miałam to tak ładnie napisane mniejszymi i większymi literkami i nie sprawdziłam nawet jak się przekopiowały. Przepraszam za to. 
Pozdrawiam ;D

piątek, 1 marca 2013

Znowu to samo !!

Przerpraszam ale znowu nie mam internetu. To jest jakaś porażka.
Rozwalił się modem od neta i nie działą. Musiałam go na gwarancje do warszawy posłać. Może uda mi się przed poniedziałkiem załatwić zastępczy i dodać rozdział, ale jeśli nie to wolę od razu poinformować, żeby nie było.
Mam nadzieję, że jednak uda mi się dodać rozdział o terminie.

Jeśli nie to BARDZO PRZEPRASZAM !!!