poniedziałek, 31 grudnia 2012

Rozdział 2



- FOX ! - ryknął na cały bar wielki mężczyzna z tłustymi włosami i rozwianą, rudą brodą.
 Przedzierał się w stronę ich stolika popychając mijanych gości. Katrina wstała patrząc na niego spokojnie, bez śladu lęku, który próbował w niej wzbudzić.
- McFly - odezwała się kpiącym uśmiechem - Co cię do mnie sprowadza ? Chcesz jeszcze sie pobawić ? - zapytała zaczepnie.
 Mężczyzna warknął rozwścieczony i staną tuż przed pewną siebie dziewczyną.
- Nie zadzieraj ze mną. Ten jeden raz miałaś szczęście, tym razem starłbym cię na proch - wycedził - Ale twoja propozycja bardzo mi się podoba - dodał z obleśnym uśmiechem i objął lubieżnym spojrzeniem jej kształtne ciało.
 Sean warknął donośnie i rzucił się na mężczyznę, jednak powstrzymała go Katrina łapiąc za ramię w ostatniej chwili.
- Daj spokój. Jest niegroźny. On chce się tylko popisać, prawda Chuck ? - zapytała z zaczepnym uśmieszkiem.
 Tego było dla mężczyzny za wiele. Rzucił się na nią i już prawie złapał, gdy nagle czyjaś silna dłoń szarpnęła go do tyłu. Katrina spojrzała na swojego wybawcę. Mężczyzna przynajmniej dwa razy większy i cztery razy szerszy od normalnego trzymał zaskoczonego McFly'a kilka centymetrów nad podłogą.
- Cholibka, co się tu dzieje ? - zapytał donośnym, zachrypniętym głosem.
 Chuck spojrzał na niego autentycznie przerażony. Ale kto by nie był. Dziewczyna usłyszała za plecami dziwny odgłos i spojrzała na jego źródło. Sean krztusił się ze śmiechu patrząc na ogłupiałą minę oprawcy przyjaciółki.
- Postaw mnie ! - wrzasnął piskliwym nagle głosem McFly patrząc z nienawiścią na Katrinę, która tak jak jej przyjaciel z trudem powstrzymywała śmiech. Wybawiciel spojrzał na trzymanego mężczyznę z dezaprobatą.
- Nie wolno atakować kobiet. To nie jest zachowanie godne dżentelmena - udzielił mu przygany na co cały bar wybuchnął donośnym śmiechem.
 Nowo przybyły postawił trzymanego na ziemi z takim impetem, że nogi się pod nim ugięły i upadł na kolana przed roześmianą nastolatką. Natychmiast podniósł się do pozycji stojącej i z największą godnością na jaką było go stać opuścił bar.
- Nic ci nie jest ? - zapytał z nieudawaną troską olbrzym - Z takimi ciemnymi typami nie warto się zadawać.
 Katrina spojrzała na niego przyjaźnie. Podobał jej się ten nieokrzesany, ale przemiły facet.
- Nic. Dziękuję panu - powiedziała z taką pokorą, że Sean spojrzał na nią zdumiony.
- Jaki tam pan ? - zagrzmiał - Mów mi Hagrid.
- Nazywam się Katrina - odparła z przyjaznym uśmiechem.
 Hagrid spojrzał na nią uważnie, a na jego ledwie widocznym spod szopy ciemnych włosów czole pojawiła się zmarszczka zamyślenia. " To nie możliwe " , usłyszała w jego myślach, ale nic więcej nie mogła wyłapać. Po chwili otrząsnął się i spojrzał na nią z uśmiechem na który ta bez wahania odpowiedziała. Nie zastanawiała się o co mogło mu chodzić.
- Miło było poznać, ale spieszy nam się - spojrzała na zegarek - Za chwilę się spóźnię. Jeszcze raz dziękuję za pomoc.
- Nie ma za co, ale uważaj. Ten tu to szczwany lis. Nie odpuści po takim upokorzeniu - przestrzegł ją.
- Będę pamiętać - rzuciła i wyszła z pomieszczenia.
 Na zewnątrz odetchnęła głęboko i spojrzała rozbawiona na Sean'a.
- Ale zabawa - zaśmiała się.
- Tak - uśmiechnął się do niej szeroko.
 Katrina znów spojrzała na zegarek - 20.31.
- Muszę iść - oznajmiła przyjacielowi kierując się w stronę bocznej uliczki.
- Mam nadzieję, że do domu do Alanny.
- Tak. Za długo mnie tam nie było - westchnęła cicho.
- Ehe, o dwa lata za długo - wytknął jej.
- Och, daj spokój. Skontaktuję się z tobą później - dodała - Pa
- Pa - mruknął kiedy usłyszał charakterystyczny trzask.
                                                                                      ***
 Po chwili Katrina stała przed swoim rodzinnym domem. Jedynym jaki znała. Białe ściany, ciemny dach, duże okna i rzeźbione drzwi. To wszystko było częścią jej życia. Pomimo, że miała klucze postanowiła zapukać. Nie chciała przyprawić siostry o atak serca wpadając jak burza do domu po dwóch latach nieobecności. Po chwili drzwi się otworzyły i stanęła w nich wysoka kobieta o czarnych włosach i niebieskich oczach. Jej szczupła sylwetka była napięta jakby spodziewała się ataku. Kiedy spojrzała na swojego gościa na jej twarzy pojawiła się cała gama emocji- od niedowierzania i szoku do prawdziwej radości. Porwała dziewczynę w ramiona i przytuliła do siebie. Kartina niezręcznie poklepała ją po plecach. Pomimo, że kochała siostrę nie potrafiła jej tego okazać. Kiedy Alanna wypuściła dziewczynę z objęć weszły razem do salonu i nastolatka zdała relacje z ostatniej dwuletniej misji zatajając fakty, które mogły zaszkodzić. Trzydziestoletnia siostra słuchała opowieści młodszej z nieskrywanym przerażeniem. Katrina nie zamierzała jej straszyć więc opuściła również co straszniejsze momenty. Nagle na kolana wskoczyła jej śliczna, czarna kotka o intensywnie zielonych oczach. Gdyby nie różnica gatunków byłyby bardzo podobne.
- Avada ? - powiedziała z niedowierzaniem spoglądając na zwierzę.
- Czekała na ciebie - uśmiechnęła się All patrząc na siostrę.
 Katrina jeszcze raz spojrzała na kotkę. Dostała ją od All dwa lata temu na urodziny przy okazji jednej z rzadkich wizyt. Avada była wtedy maleńkim kociakiem, psotnym i rozbrykanym. A teraz ... była inna, a zarazem taka sama. Kotka oparła się drobnymi łapkami o pierś właścicielki i przytuliła pyszczek do jej policzka. Katrina pogłaskała ją delikatnie.
- Też za tobą tęskniłam - wyszeptała ledwo słyszalnie, a ta w odpowiedzi zamruczała przyjaźnie i ułożyła wygodnie na jej kolanach.
 Siostry porozmawiały jeszcze przez godzinę, ale zmęczenie dawało się Katrinie we znaki. Zjadła szybką kolację i udała się do swojego dawnego pokoju. Nic się nie zmieniło. Od zawsze lubiła ciemne kolory więc sypialnia utrzymana była w kolorach czerni, granatu i krwistej czerwieni. Okna zasunięte ciężkimi, ciemnymi zasłonami nie przepuszczały światła nawet w najjaśniejszy dzień. Przebrała się szybko w czarną koszulkę do połowy uda i wskoczyła do świeżo pachnącej pościeli. Avada ułożyła się na sąsiedniej poduszce zwijając w kłębek. Katrina uśmiechnęła się i zamknęła oczy. " Jak dobrze być w domu  " - pomyślała i oddała się w objęcia Morfeusza.
____________________________________________________________________

Dodaję. Jeśli ktoś to czyta to proszę o szczere komentarze : ) Udanego Sylwestra !!! : D

3 komentarze:

  1. Z każdym rozdziałem coraz lepiej :)

    Czekam na rozdział 3

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzan się z Cherry coraz fajniej i ciekawiej ;]
    Zastanawiam się kiedy wyjaśnisz sprawe z myślą Hagrida. Do napisania ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Taaaaaaaak!!!! Hagrid! Jest Hagrid! Kooocham Hagrida!!! Cholibka, on jest zajebiaszczy ;D Świetnie załatwił tego kolesia.
    No i chyba skojarzył Katrinę... Ale odrzucił od siebie myśl, że to może jest zaginiona córka Potterów. Ciekawe dlaczego...
    Czekam na NN!!!

    OdpowiedzUsuń