Dedykacje :
- Cherry - powraca na bloga - urok-anabeth.blogspot.com Polecam ;)
- Zagubiona w smutku - zdrowiej :) dobro-w-zlu.blogspot.com
- Alicji - dziękuję za miłe słowa ;P
- Łukaszowi - pomimo jego dziwacznej pochwały mojego pisania :*
- Krzyśkowi - który jak wspominałam wcześniej dał mi pomysł na ten rozdział BD
I wszystkim innym. Zapraszam do czytania.
Na granicy jawy i snu Katrina poczuła, że ktoś potrząsa ją za ramię. Natychmiast obudziła się w niej czujność. Zerwała się na równe nogi rozglądając dookoła całkowicie przytomnym wzrokiem. Widząc kto ją obudził rozluźniła się. Hermiona stała tuż obok jej łóżka śledząc każdy jej ruch. Jej włosy były wilgotne, a na sobie miała już piżamkę.
- Stało się coś ? - zapytała zdziwiona Katrina.
- Byłaś tu przez cały czas ? - odpowiedziała pytaniem szatynka.
- Przyszłam niedawno i się zdrzemnęłam - wyjaśniła i ponowiła pytanie.
- Nie, nic. Po prostu pomyślałam, że chciałabyś wykąpać się przed snem. Za godzinę cisza nocna - poinformowała ją przyjaciółka.
- Już ? - zdumiona brunetka spojrzała na zegarek. Rzeczywiście wskazywał na 21.05. - Dziękuję, że mnie obudziłaś - uśmiechnęła się Katrina. Nie mogła przespać wyprawy.
- Nie ma za co. A właśnie - zawołała za nią, kiedy panna Fox skierowała się do łazienki - Harry i Ron się pogodzili. Pomyślałam, że chciałabyś o tym wiedzieć - powiedziała szatynka.
- Chciałabym - przyznała ze śmiechem - Dziękuję.
Nastolatka szybko umyła się i wysuszyła włosy. Kiedy wróciła do dormitorium Hermiona leżała już w łóżku z zaciągniętymi zasłonami. Katrina po cichu wyjęła z kufra czarne rurki, czarną bluzę i pelerynę. Ubrała czarne adidasy za kostkę i czuła się gotowa. Nie zamierzała ubierać szaty. Wolała coś wygodniejszego. Za pięć dziesiąta wymknęła się z dormitorium. W pokoju wspólnym wciąż było jasno. Ostrożnie wyjrzała zza barierki. Dwóch pierwszorocznych siedziało przed kominkiem gryzmoląc coś na pergaminach. Wprawdzie mogła bez problemu wyjść nie zwracając na nich uwagi, ale zrobiła coś innego. Wyczarowała szlafrok i odezwała się ostrym głosem :
- Co wy tu jeszcze robicie ? Natychmiast wracajcie do łóżek.
Chłopcy przestraszeni tonem jej głosu zebrali rzeczy i uciekli na górę. Zadowolona dziewczyna bez przeszkód opuściła wieżę i skierowała się do Sali Wejściowej. Punktualnie o 22.00 stawiła się na miejscu. Snape już na nią czekał. Krytycznym wzrokiem zmierzył jej strój.
- Ruszamy ? - zapytała nie zwracając uwagi na jego zdegustowane spojrzenie.
Mężczyzna wzruszył ramionami i bez słowa opuścił szkołę. Przecięli błonia kierująć się wprost do Lasu. Na niebie nie było ani jednej gwiazdy. Nawet księżyc schował się za chmurami. Wszędzie panowała ciemność. Snape szedł spokojnie nie oświetlając drogi. Jeśli miał nadzieję, że to zmieni jej nastawienie to się mylił. Katrina szła za nim bez słowa. Z ciekawością rozglądała się dookoła. Ciemność utrudniała jej widoczność. Z westchnieniem skupiła się na swojej animagicznej postaci - wilku. Jej wzrok natychmiast się poprawił. Widziała wszystko doskonale. Zadowolona z siebie ruszyła dalej. Przez godzinę kluczyli między drzewami.
- Wiesz dokąd idziemy ? - zapytała z powątpieniem.
- Nie gadaj - warknął.
- Wolno mi.
- Nie ze mną.
- Jeśli kompletnie nie wiesz, gdzie jesteśmy to powiedz mi od razu - zaproponowała.
- Wiem, gdzie jesteśmy - odpowiedział.
Katrina wzruszyła ramionami i przestała się odzywać. Kilkanaście minut później Severus zatrzymał się rozglądając dookoła.
- Musi gdzieś tu być - mruczał i wyjął różdżkę - Lumos.
Nastolatka patrzyła na niego z politowaniem.
- Czego szukasz ? - zapytała znużona.
- Wejścia - mruknął niespokojnie.
Westchnęła i również zaczęła się rozglądać. Po chwili swoim wyczulonym wzrokiem dostrzegła coś pomiędzy opadłymi liśćmi. Podeszła bliżej i odgarnęła ściółkę butem. Niewielka drewniana klapa była brudna , ale widoczna. Złapała za zerdzewiały uchwyt i pociągnęła w górę używając całej swojej siły. Zawiasu zaskrzypiały przeraźliwie. Klapa otworzyła się ukazując strome schody w dół. Snape zwabiony dziwnym odgłosem podszedł do niej. Katrina spojrzała na niego z wyraźnym triumfem.
- Tego szukałeś ? - zapytała niewinnie.
Severus spojrzał na nią z niechęcią i ruszył w dół. Rozbawiona dziewczyna ruszyła za nim. Schody ciągnęły się jakby w nieskończoność. Z ciemności docierał do nich nieprzyjemny zapach. Kiedy dotarli na sam dół odór zgnilizny stał się niemal nie do zniesienia. Oślizgłe, zgrzybiałe ściany otaczały ich z każdej strony. Mężczyzna ruszył wąskim korytarzem w głąb tunelu. Katrina znów podążała za nim starając się jak najmniej oddychać. Po pięciu minutach brunetka zatrzymała się gwałtownie i impulsywnie złapała tył szaty profesora. Miała złe przeczucia.
- Co znowu ? - zapytał wściekły.
- Coś jest nie tak - powiedziała niespokojnie starając się przebyć wzrokiem ciemność przed nimi.
- Nie panikuj. Nic tu nie ma - prychnął ruszając.
Katrina szła tuż za nim starając się wyczuć niebezpieczeństwo. Przez jakiś czas szli w absolutnej ciszy. Doszli do końca korytarza kończącego się masywnymi wrotami. Snape odwrócił się i spojrzał na nią z kpiną.
- Mówiłem, że wszystko jest w porządku.
Sięgnął do klamki. Przeczucie, że coś jest nie tak stało się nie do zniesienia. Wiedziała już, że za drzwiami czekają ich kłopoty.
- NIE !!! - wrzasnęła, ale było już za późno.
Severus otworzył drzwi i wszedł do środka. W sekundę później coś zmiotło go z jej pola widzenia. Przerażona wbiegła do środka. Mężczyzna leżał pod ścianą usiłując się podnieść. Nad nim stało dziwnej postury stworzenie starające się go złapać. Katrina rzuciła się do przodu rzucając po drodze wszystkie zaklęcia jakie przyszły jej do głowy. Bezskutecznie. Kolorowe błyski zwróciły uwagę potwora. Zwrócił na nią swój paskudny pysk. Stwór miał maleńkie, czerwone ślepia, dwie dziury zamiast nosa i ogromną paszczę wypełnioną ostrymi zębami. Nie miała pojęcia co to jest, ale była przekonana, że jest niebezpieczne. Bestia rzuciła się na nią starając pochwycić. Nastolatka zwinnie minęła ostre pazury. Kolejnego ciosu uniknęła w ostatniej chwili. Potwór miał dość zabawy z nią. Zwrócił się z powrotem do leżącego mężczyzny.
- Hej, ty szkarado !!! Tutaj jestem !!! - wrzasnęła rzucając w niego kamieniami.
Nie wiedziała, dlaczego ratuje tego dupka, ale nie potrafiłaby spokojnie patrzeć jak zostaje pożarty, albo rozszarpany. Krzyki na niewiele się zdały, jednak jeden z kamieni trafił stworzenie w oko. Stwór rykną wściekły i rzucił się na nią z całym impetem Przerażona uskoczyła w bok jednak nie dość szybko. W ostatniej chwili olbrzymie cielsko uderzyło w jej ramię. Rozległ się głuchy trzask. Katrina poczuła potworny ból jednak ani nie pisnęła. Odsunęła się szybko w przeciwległy kąt przyciskając do siebie najprawdopodobniej złamaną rękę. Bestia ani myślała ją zostawić. Znów natarła na dziewczynę, która siedziała bez ruchu odcięta od jakiejkolwiek drogi ucieczki. Wiedziała, że śmierć zbliża się nieubłaganie. Zamknęła oczy myśląc tylko o swojej rodzinie i przyjaciołach. Czy kiedykolwiek dowiedzą się, co się z nią stało ? Czekała już tylko na uderzenie. Czekała i czekała, ale nic się nie działo. Otworzyła oczy i zszokowana wlepiła wzrok w scenę przed sobą. Severus Snape, który nienawidził jej i który nią gardził, ten sam który miał nadzieję, na jej rychłą śmierć odciągał uwagę potwora starając się ją uratować. Pozbierała się i wstała starając się coś zobaczyć przez mgłę, która przesłoniła jej wzrok kiedy poruszyła bolącą kończyną. Widać było, że mężczyźnie kończą się pomysły na zajmowanie uwagi potwora. Katrina przezwyciężając ból rzuciła się na pomoc gorączkowo myśląc co zrobić, żeby oboje wyszli z tego żywi. Snape używał Crucjatusa i Avady, ale dziewczyna wiedziała, że to na nic. Mężczyzna dotarł do rogu komnaty. Tak jak ona przed chwilą nie miał już drogi ucieczki. Monstrum wydało dźwięk jakby śmiało się z nich i ruszyła w jego stronę. Severus wyglądał tak, jak zapewne ona wyglądała jeszcze kilka minut temu. Wiedział, że zginie i pogodził się z tym. Nagle umysł nastolatki jakby przeszyła błyskawicy. W jednej sekundzie wiedziała co zrobić i wiedziała, że da radę. Chwyciła różdżkę i wycelowała ją prosto w bestię.
- Już po tobie - powiedziała głośno, a mężczyzna otworzył oczy patrząc na nią zdziwiony - SOLVITE !!! * - wrzasnęła z mocą.
Z jej różdżki wypłynęło oślepiająco białe światło które ugodziło stwora prosto w pysk. Przez chwilę nic się nie działo. Katrina przeraziła się, że nie zadziałało. Nagle bestia zaczęła się trząść. Zaczęła się cofać jakby przed czymś uciekała. Nie zrobiła trzech kroków, kiedy coś jakby rozerwało ją od środka. Severus i Katrina zasłonili oczy. Coś ciepłego, lepkiego i śmierdzącego oblepiło ją od góry do dołu. Oderwała dłonie od twarzy i spojrzała po sobie. Różowy, ciągnący się śluz ciekał z jej ubrania. Wstrząsnęła się z obrzydzenia.
- Wyglądam jak Umbridge - wymamrotała z niesmakiem starając się uwolnić od klejącej mazi.
Nagle usłyszała cichy śmiech. Rozejrzała się dookoła gotowa do walki. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że to Snape. Siedział na podłodze w tym samym miejscu i śmiał się. Podeszła do niego i uklękła obok.
- Czy to coś nie uszkodziło ci przypadkiem mózgu ? - zapytała niespokojnie. Jeszcze nigdy nie słyszała, żeby Severus się śmiał nie licząc tego lodowatego dźwięku który wydawał z siebie na zebraniach śmierciożerców.
Słysząc jej słowa mężczyzna uspokoił się nieco i spojrzał na nią.
- Nie - mruknął i uspokoił się - Jak ty to zrobiłaś ?
- Nie wiem. Spanikowałam, nie miałam żadnego pomysłu. Po prostu samo przyszło mi do głowy - powiedziała jakby była to najnormalniejsza rzecz na świecie - Ale ja mam jeszcze ciekawsze pytanie. Dlaczego starałeś się mnie uratować ? Wcześniej sam powiedziałeś, że byłbyś zadowolony, gdyby coś mnie zjadło. Twoje marzenie miało okazję się spełnić. Dlaczego na to nie pozwoliłeś ?
- A ty ? Dlaczego mnie ratowałaś ? - odpowiedział pytaniem.
- To był impuls. Nic nieznaczącego. Nie myślałam co robię - wzruszyła ramionami - A ty ?
- To był impuls. Nie myślałem co robię - powtórzył jej słowa podnosząc się.
Katrina również wstała i przez przypadek dotknęła zranionej reki. Kiedy adrenalina opadła ból powrócił ze zdwojoną siłą. Nie udało jej się powstrzymać cichego syku. Severus spojrzał na nią.
- Co jest ? - zapytał jakby z niepokojem.
- Nic - powiedziała przez zęby starając się opanować. Ból rozchodził się coraz bardziej.
- Nie kłam - mruknął podchodząc do niej.
- Nie twój interes - fuknęła - Trzeba iść dalej.
- Nie, puki nie pokarzesz, co się stało - zdecydował.
- Mam złamaną rękę, a nie umieram. Mogę iść dalej - zauważyła spokojnie.
Snape nie zwarzajac na jej protesty ujął jej rękę. Jego dotyk był delikatny, niemal niewyczuwalny Dziewczyna nie chciała litości. Pomimo bólu wyrwała mu rękę.
- Przestań udawać, że cię to obchodzi - prychnęła.
- Możesz się uspokoić ? - poprosił.
POPROSIŁ ?! Patrzyła na niego w szoku. Wykorzystując jej dekoncentrację, Severus ponownie ujął jej ramię i przystawił do niego różdżkę. Wymamrotał formułkę zaklęcia i poczuła, że ból mija. Westchnęła z ulgą.
- Dlaczego to robisz ? - zapytała po chwili.
- Po prostu o tym zapomnij - nakazał swoim zwykłym tonem ruszając dalej.
Coraz bardziej zagłębiali się w labiryncie korytarzy. Dotarli do ślepego zaułka. Rozglądali się dookoła szukając tajnego przejścia, czegokolwiek. Po pięciu minutach stracili nadzieję. Snape oparł się o ścianę wyglądając na pokonanego. Nagle kamienie zatrzeszczały i cofnęły się gwałtownie. Mężczyzna upadł na plecy.
- Gratulacje. Jednak ci się udało - odezwała się Katrina wchodząc do ukrytego pomieszczenia.
Rozbłysły pochodnie oświetlając komnatę. Pośrodku znajdował się niewielki postument. Powoli zbliżyli się do niego. Na widok leżącego na nim kamienia Severus cofną się gwałtownie jakby to co zobaczył było śmiertelną pułapką.
- Na Merlina ... - powtarzał potrząsając z niedowierzaniem głową - To nie może byz prawda.
Dziewczyna wzruszyła ramionami i podniosła niewielki kamień. Nierówna powierzchnia była dość przyjemna w dotyku, a bursztynowy kolor przyciągał wzrok.
- Już go gdzieś widziałam - zamyśliła się odwracając znalezisko w stronę światła. Nie odrywała od niego wzroku.
Mężczyzna nie ruszał się z miejsca. Słysząc jej słowa oderwał się od ściany i wyrwał jej kamień.
- Nie dotykaj tego - warknął.
Katrina nadal patrzyła jak zahipnotyzowana. Za wszelką cenę chciała wiedzieć, dlaczego kamień wydaje jej się taki znajomy. Snape widząc jej nieobecne spojrzenie schował przedmiot do szaty. Kiedy tylko zniknął jej z pola widzenia ocknęła się.
- Wiem co to - odezwała się po chwili.
- Dziwne by było, gdybyś nie wiedziała - mruknął - Wynośmy się stąd.
Ruszyli do wyjścia już nie zatrzymując się ani nią chwilę. Bez słowa dotarli do kamiennych schodów. Katrina wyszła pierwsza, a mężczyzna tuż za nią. Już świtało. Nie zdawali sobie sprawy, że spędzili tam tyle czasu.
- Co teraz ? - zapytała zaciekawiona nastolatka.
- Trzeba go zniszczyć. To proste - Severus zagłębiał się między drzewa.
- No co ty nie powiesz - mruknęła - Pytałam w jaki sposób.
- Nie wiem - przyznał - Musimy wrócić do szkoły. Albus będzie wiedział.
- Masz na to czas ? Voldemort może wezwać cię w każdej chwili - zaprotestowała.
- A może ty masz jakiś pomysł ? - zapytał kpiąco - Jeśli tak, to proszę, oświeć mnie.
- Wracasz do siebie - fuknęła - Zamiast polegać na innych użyj własnego mózgu.
- Jakoś nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek zastanawiał się jak zniszczyć Kamień Filozoficzny - warknął.
Katrina westchnęła.
- Gdybyśmy byli w szkole ...
- To samo powiedziałem - przypomniał jej.
- Gdybyśmy byli w szkole ... - powtórzyła - ... gdybym miała swoją księgę ... wszystko było by prostsze.
- Jaką księgę ? - zapytał Snape.
Dziewczyna zachowywała się jakby go nie słyszała. Usiadła na piętach zamykając oczy. Zmarszczyła brwi zastanawiając się nad czymś. Znieruchomiała.
- Wariactwo - mruknął.
Katrina zachwiała się przechylając gwałtownie do przodu. W ostatniej chwili podparła się rękami. Otworzyła oczy. Nadal zdawała się być nieobecna, ale jej głos był mocny i stanowczy.
- Chodźmy - podniosła się i ruszyła w głąb lasu.
Severus chcąc, nie chcąc ruszył za nią. Był za nią odpowiedzialny co wcale go nie cieszyło. Zatrzymała się dopiero na niewielkiej polance całkowicie osłoniętej koronami drzew. Ogromna tarcza księżyca wyłoniła się zza chmur i słabe światło przedostawało się przez baldachim liści. Katrina stanęła na samym środku i wskazała mu miejsce obok siebie. Czarnowłosy podszedł nie wiedząc o co jej chodzi.
- Czegoś mi tu brakuje - powiedziała nagle. Zmarszczyła czoło.
Rozejrzała się dookoła jakby miała tu znaleźć odpowiedź.
- To może jednorożca ? - sarknął.
- Dokładnie - przyznała natychmiast.
Snape pokręcił głową.
- Ja wiedziałem, że jesteś niezrównoważona, ale nie że aż tak - prychnął.
Zignorowała jego słowa. Zastanawiała się skąd wziąć potrzebny jej róg.
- Czy zmarł ostatnio jakiś jednorożec ? - zapytała go.
- Że co ? - gapił się na nią. Myślał, że się tylko wygłupiała.
- Jednorożec. Czy niedawno znalazł ktoś martwego jednorożca - powtórzyła jak najbardziej poważnie.
- Kilka lat temu - powiedział - Chyba już ci się nie przyda.
- Gdzie ? - nie zwracała uwagi na jego słowa. Wyciągała potrzebne informacje.
- Nie wiem. Nie było mnie przy tym - warknął - Pewnie zakopali go gdzieś niedaleko ...
Nagle tuż za nimi rozległ się odgłos kopyt uderzających o poszycie. Z krzaków wyskoczyły dwa centaury zatrzymując się przed nimi z łukami w pogotowiu.
- Czego tu szukacie ? - zapytał jeden z nich o czarnej barwie umaszczenia.
- Nie szukamy kłopotów i nie chcemy walczyć - zapewnił Snape trzymając dłoń tuż przy różdżce schowanej w pelerynie.
- Wracajcie do szkoły. Nie macie tu czego szukać - warknął drugi. Był brązowej maści z białymi plamkami.
- Nie - odezwała się Katrina spokojnie podchodząc bliżej bez cienia strachu.
- Nie ? - pierwszy centaur spojrzał na nią z niedowierzaniem cofając się nieco.
- Nie możemy odejść - powtórzyła - Ale ty możesz pomóc.
- Centaury nie pomagają ludziom. Wynoście się stąd - rozkazał wściekły.
- Spokojnie - odezwał się kolejny głos. Ten dla odmiany był miły i spokojny.
- Czego chcesz Firenzo ? Nie powinno cię tu być - warknął ciapkowany* centaur.
- Nie trzeba się unosić, Semlinie - uspokajał go nowo przybyły miał jasną sierść i brązowe włosy - Przecież ci ludzie, jak widać się stanowią zagrożenia.
- Jesteś co do nich zbyt ufny - warknął Semlin - Ale skoro tak bardzo ci na tym zależy, to powodzenia. Chodź, Arsenie - i obaj zniknęli pomiędzy drzewami.
- Wybaczcie im. Nie są zbyt przyjaźnie nastawieni - wytłumaczył pobratymców Firenzo - Co robicie tu o takiej godzinie. Ten las kryje w sobie wiele tajemnic. Niebezpiecznych tajemnic.
- Pomóż nam - poprosiła go nastolatka patrząc ogromnymi zielonymi oczami. Dotknęła lekko jego grzbietu.
- Jak ? -zapytał spokojnie nie starając się uciekać od jej dotyku.
- Ty musisz wiedzieć, gdzie pochowano jednorożca - oznajmiła.
Centaur zesztywniał.
- A po co ci to wiedzieć ? - zapytał niespokojnie grzebiąc kopytami.
- Potrzebuję rogu - wyjaśniła - To bardzo ważne.
Jej spojrzenie było czyste i szczere. Nikt nie mógłby zaprzeczyć, że chciała zrobić coś złego.
- Chodź za mną - nakazał i ruszył między drzewa.
Dziewczyna pospieszyła za nim, a Severus za nimi nie chcąc spuścić dziewczyny z oka. Nie szli długo. Po kilku minutach zatrzymali się pod ogromnym drzewem. Jego rozłożyste korzenie wystawały nad ziemię.
- To tutaj. Nie powinienem był was tu przyprowadzić ... - przyznał.
- Ale przyprowadziłeś. Dziękuję - powiedziała szczerze Katrina patrząc na niego jak na przyjaciela.
- Nie mogę tu dłużej zostać. Muszę wracać. Mam nadzieję, że dacie sobie radę - kiedy to mówił patrzył na dziewczynę. Miał dziwny wyraz twarzy, ale zaraz potem zniknął i znów był opanowany.
- Dziękuję - powtórzyła.
Centaur skinął im głową i wskoczył między drzewa.
- Jak ty to robisz, że zjednujesz sobie nawet centaury ? - mruknął Snape.
- Jestem miła - zachichotała.
- Czasami ci się udaje.
Katrina bez słowa znów uklękła na poszyciu. Wyjęła różdżkę i skierowała ją w dół.
- Accio róg - wyszeptała.
Przez chwilę nic się nie działo. Kilka sekund później z ziemi wysunął się nieco zaostrzony koniec białego rogu. Brunetka złapała go i wyjęła. Pomimo, że tak długo leżał w ziemi nadal był idealnie biały i nienaruszony. Trina uśmiechnęła się z satysfakcją.
- Możemy wracać - oznajmiła i lekkim krokiem skierowała się w stronę polany z której przyszli.
- Daj mi kamień - poprosiła kiedy stanęli nad płaską skałą.
- Nie. Musimy odnieść go Dumbledore'owi - zaprotestował Severus.
Katrina mruknęła coś pod nosem. Kamień sam wyfrunął z jego kieszeni i spoczął na jej wyciągniętej dłoni.
- Magia bezróżdżkowa. Nieźle - przyznał Snape niechętnie - Oddaj mi kamień.
- Nie. Musimy go zniszczyć.
- Dumbledore chciałby go zobaczyć - oponował.
- A nie przyszło ci do głowy, że on nie chce go zniszczyć ? Już raz twierdził, że to zrobił ! - krzyknęła.
- A ty skąd to wiesz ? - zapytał.
- Bo wiem. To teraz bez znaczenia - wzruszyła ramionami - To my musimy go zniszczyć, Severusie.
Mężczyzna zastanowił się nad jej słowami. Mówiła sensownie. Albus rzeczywiście twierdził, że zniszczył kamień zaraz po śmierci Quirrella. Teraz Voldemort znów chciał go zdobić. A na to nie można było pozwolić. Kiwnął głową na znak zgody.
- Chcesz go rozbić rogiem ? - zapytał.
- Mniej więcej - mruknęła.
Położyła niechciany ciężar na skale. Kamień Filozoficzny migotał delikatnie w świetle księżyca, które z trugem dostawało się na polankę. Katrina podniosła z ziemi średniej wielkości, ostry okruch skalny. Snape patrzył jak w jej rekach zamienia się w ostry sztylet. Nastolatka bez wahania nacięła sobie nadgarstek. Z rany zaczęła wypływać, jasna krew spływając po palcach i kapiąc na ziemię.
- Co ty ... ? - zaczął kiedy podała mu ostrze.
- Zrób to samo - powiedziała, a kiedy się zawahał dodała - Zaufaj mi.
Zaufał. Nie wiedział dlaczego, ale w tym momencie zaufał jej na tyle, żeby otworzyć swoje żyły. Trina krwawiącą ręką złapała róg i spojrzała na niego.
- Zrób to samo - i zrobił .
Ich krew zmieszała się spływając po śnieżnobiałej powierzchni rogu. Poczuł dziwne mrowienie na skórze, ale nie odezwał się. Czekał. Zmieszana ciecz kapała na kamień.
- Teraz - mruknęła i opuściła rękę. Koniec rogu uderzył w sam środek i magiczny kruszec rozpadł się na części tracąc nieodwołalnie swoją moc.
Snape podniósł resztki kamienia.
- To koniec - stwierdził.
- Koniec - zgodziła się - Możemy wracać.
Mruknęła zaklęcie lecznicze i rana na nadgarstku zasklepiła się. Droga powrotna minęła w milczeniu. Kiedy doszli na błonia słońce było już dość wysoko. Katrina spojrzała na zegarek - 06.36. Szybko weszli do szkoły i skierowali się do gabinetu dyrektora. Albus siedział w swoim fotelu zupełnie jakby na nich czekał.
- I co ? - zapytał starzec.
- Już po wszystkim - zapewniła go dziewczyna.
- O co chodziło ? - zaciekawiony czekał na odpowiedź.
- Kamień Filozoficzny - odezwał się Snape - Zniszczyliśmy go.
- Zniszczyliście ? - oczy Dumbledore'a rozszerzyły się - W jaki sposób.
- Odrobina magii - mruknęła Katrina i ziewnęła - Jeśli nie macie nic przeciwko, to ja idę do łóżka. Wystarczy mi jak na jeden dzień.
- Stało się tam coś ?- zapytał zatroskany.
- Może kiedy indziej, albo niech Severus odpowie. Wracam do dormitorium - oznajmiła.
- Nie - zaprotestował Snape - Idziesz do Skrzydła Szpitalnego - zadecydował.
- Jeszcze czego - fuknęła - Nie będziesz mi rozkazywał.
- Ja również uważam, że powinnaś się tam znaleźć. Jesteś okropnie blada - poparł go dyrektor.
Do gabinetu weszła profesor McGonnagall.
- Już wróciliście ? - zapytała.
- Jak widać - uśmiechnął się siwowłosy - Minervo, zaprowadzisz Katriną do Poppy ?
- Oczywiście - zgodziła się natychmiast patrząc zatroskana na wychowankę.
- Nie umieram - mruknęła nastolatka kiedy kobieta wyprowadzała ją z pomieszczenia trzymając za ramię. Katrina przeceniała własne możliwości. Tuż przed Skrzydłem Szpitalnym zachwiała się i zemdlała. Minerva doprowadziła ją na noszach i pozostawiła pod opieką pielęgniarki. Sama wróciła do siebie z zamiarem przygotowania się do zajęć. Do Katriny zajrzy później.
_____________________________________________________________________
To tyle. Czekam na komentarze i do napisania. Rozdział nie wiem kiedy. Postaram się jak najszybciej.
Jak zawsze ślicznie i pięknie...
OdpowiedzUsuńNawet nie wiem co pisać...
Znalazłem dwa zdania w których mógłbym się czepiać składni... ale to szczegóły...
pozdro
rozdział świetny!!!!!!!
OdpowiedzUsuńGenialny <3 Wow Katrina jest super :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za dedykacje ;P
Weny
Kurdę, CO SIĘ STAŁO SNAPE'OWI???!!! upadł na głowę! Bankowo! Przecież on NIGDY nie jest MIŁY I TROSKLIWY!
OdpowiedzUsuńCiekawe, o co kaman Dumbledorowi z tym kamyczkiem. Czemu go nie zniszczył?
I skąd Trina wiedziała, jak go zniszczyć...? O.O
Och, a ten Firenzo :D Jak ja go luuubię! On jest cudny XD
Rozdział wyrąbany w kosmos i wgl ^^ Cudo
Niech wena bd z tobą!
Buziaki :*
Sorki że dopiero teraz, ale zapomniałem. I moja pochwala nie była dziwaczna, ale dobra. Zastanawia mnie dlaczego przed znakami interpunkcyjnymi '?' i '!' robisz przerwę. Jak przed kropką na końcu zdania nie robisz przerwy, to przed tymi też nie rób. A rozdział fajny, nie podoba mi się. ; *
OdpowiedzUsuńWiataj
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, ale troskliwy Snape?! Czy to stworzonko za mocno go w ściane walneło? ;D
Przepraszam że długo mnie nie było, ale egzaminy i reszta tych dupereli niepozwalała mi usiąść do komputera
do napisania i życzę dużo weny
Hej, hej :)
OdpowiedzUsuńNa inna-bellaswan.bloog.pl pojawił się rozdział 37
a na na-rozkaz-ara.blogspot.com rozdział 8
;D Zapraszam
Hejka .. Możesz do mnie zajrzeć , bo napisałam ważną dla mnie notkę. Fajnie jakbyś pomogła. Będę bardzo wdzięczna .. !! Pozdrawiam http://love-and-touch-of-an-angel.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńŚwietnie ci to idzie. Masz dobre pomysły i z niecierpliwością czekam na nowy rozdział. Mam nadzieję, że szybko się tu znajdzie. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Zapraszam na nowy rozdział :) http://love-and-touch-of-an-angel.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńJak zwykle wspaniale :) Wiem, że odcinek dawno dodany, ale mam dopiero teraz okazję skomentować. Nie obrazisz się, jak dodam w komentarzu adres bloga, prawda? Ja wiem, że nie.
OdpowiedzUsuńwww.urok-anabeth.blogspot.com
Świetny rozdział. Wiem, wiem późno komentuję, ale dopiero teraz znalazłam Twojego bloga :)
OdpowiedzUsuńKiedy NN???
Pozdrawiam.
Kiedy nn? Porzuciłaś bloga:(?
OdpowiedzUsuń