niedziela, 5 maja 2013

Rozdział 18

 Cześć wam ! Wiem, że dawno mnie nie było. Przyczynił się do tego brak czasu i weny. Co mogę powiedzieć ? Miałam zastój. Ale minął. Dzięki komu ? Dzięki Krzyśkowi, który pomógł mi wymyślić akcję do tego rozdziału. BRAWO !!! Rozdział jest podzielony na dwie części. Pierwsza dzisiaj, teraz. Druga ... może w środę. Już prawie napisana. Nie będę pisać część 1 i 2 tylko normalnie Rozdział 18 i 19. Mam nadzieję, że jeszcze ktoś tu wróci. Wiem, że często was zawodziłam. Nikt nie jest doskonały, a już na pewno nie ja. Nic na to nie poradzę. Staram się jak mogę. Liczę, że nie opuściliście mnie całkowicie. 
 Już nie przynudzam tylko czytajcie rozdział. Właściwa akcja zacznie się potem, ale to jest takie wprowadzenie. Obyście się nie rozczarowali.


 Uczniowie wdrapali się do komnaty. Pogrążona w półmroku sala wypełniona była dymem. Ostry zapach kadzideł i ziół uderzył ich w nozdrza. Zaczęli zajmować miejsca. Katrina dosiadła się do Harry'ego i Hermiony tak samo jak Ron. Rudy chłopak nie odezwał się do nich, ale Katrina widziała w jego oczach niezdecydowanie i skruchę. 
- Witajcie, drodzy uczniowie ! - rozległ się niski, zachrypnięty głos. 
 Z cienia przy zasłoniętym oknie wyłoniła się kobieta. Roztrzepane loki okalały jej twarz, jasne, mętne oczy zasłonięte były szkłami grubych okularów. 
- Witajcie na pierwszej lekcji Wróżbiarstwa w tym roku. Mam nadzieję, że nasza współpraca zaowocuje wspaniałymi wynikami ... - mówiła. 
- Dlaczego ty jeszcze chodzisz na te zajęcia ? - zapytał Harry Hermionę. 
- W sumie to nie wiem - przyznała - Jakoś tak ... 
- Jak widzę mamy w tym roku nową uczennicę ... - odezwał się nagle tuż za nimi głos profesorki. 
 Katrina spojrzała na nią zdziwiona. Nie sądziła, że w kłębach pary zostanie dostrzeżona. 
- Jak masz na imię ? - zapytała ją kobieta. 
- Katrina Fox - przedstawiła się niechętnie.
 Kobieta wlepiała w nią intensywne spojrzenie. Ciekawość błyszczała w jej dziwnych oczach. Nagle złapała brunetkę za dłoń. 
- Pozwolisz, że spojrzę w twoją przyszłość ... - raczej oznajmiła niż zapytała. 
 Katrina czekała w napięciu. Nie wiedziała, czy kobieta naprawdę potrafi przewidzieć przyszłość, lub choćby jej część. Miała nadzieję, że jednak nie. 
- Twoja przyszłość jest okropnie zagmatwana - przyznała po chwili kobieta niskim głosem.
 No tak, nadzieja matką głupich, pomyślała Katrina. Postanowiła jak najszybciej to skończyć zanim powie coś, czego nie powinna.
- No tak ... - nastolatka spróbowała uwolnić dłoń jednak uścisk kobiety tylko się wzmocnił. 
- Przeszłość jest jedynie czarną płachtą bólu i obowiązku. Przyszłość może przynieść ci radość i smutek. Spełnisz swoje marzenie, jednak twoje serce nie będzie w pełni uwolnione. Cierpienie będzie towarzyszyć ci, puki nie pokonasz zranionej dumy. Być może to właśnie zdarzenie zmieni całe twoje życie - mówiła w transie. 
 Katrina zdecydowanym ruchem wyrwała się kobiecie. Profesorka zamrugała oczami patrząc nieprzytomnie na uczniów. 
- Stało się coś ? - zapytała zdziwiona. 
 Nikt nie odpowiedział. Kobieta wzruszyła ramionami i jak gdyby nigdy nic zaczęła prowadzić zajęcia. Po skończonej lekcji Katrina złapała torbę i w mgnieniu oka wyszła z komnaty. Przecięła korytarze i wyszła na błonia. Było dość ciepłe popołudnie i wielu uczniów korzystało z dobrej pogody. Brunetka usiadła pod wielkim dębem i zapatrzyła się w jezioro starając się odciąć od wszelkich myśli. 
                                                                                 ***
- Co to miało być ? - zapytała Hermiona kiedy opuścili tłum uczniów. 
- Nie wiem - przyznał Harry. 
 Nie kłamał. Nie miał pojęcia co dokładnie spotkało Katrinę w przeszłości, a ona, jak podejrzewał, będzie zaciekle bronić swojej tajemnicy. 
- Może powinniśmy jej poszukać - podsunęła Hermiona - Wyglądała na zdenerwowaną. 
- Dajmy jej czas. Jeśli będzie chciała, to sama z nami porozmawia - zaoponował Harry. 
- Może masz rację ... - zgodziła się niechętnie szatynka. 
 Zajęci własnymi myślami poszli na obiad. Katriny w Wielkiej Sali nie było. 
                                                                       ***
 Kiedy Katrina ocknęła się na błoniach nie było już nikogo. Spojrzała na zegarek i zaklęła cicho. Lekcja właśnie się kończyła. Wściekła na siebie wstała i rozciągnęła zesztywniałe mięśnie. Złapała torbę i skierowała się do szkoły. Wchodząc do Sali Wejściowej stanęła jak wryta. Ten dzień musiał zakończyć się katastrofą. Draco Malfoy ze swoją nieodłączną świtą stali tuż przy schodach rozmawiając cicho. Nie miała ochoty użerać się z nimi więc nie zwracając na nich uwagi skierowała się do schodów chcąc wrócić do wieży. 
- Kogo moje piękne oczy widzą ? - rozległ się szyderczy głos Malfoy'a - Toż to nasza najnowsza obrończyni szlam. 
 Katrina zmobilizowała całą swoją silną wolę, żeby się na niego nie rzucić. Za takie coś jak nic wyleciałaby ze szkoły. A tego musiała uniknąć. Zignorowała go. Wiedziała, że jeszcze chwila i stanie się coś złego. 
- Nie uciekaj ! - zawołał Malfoy stając przed nią. Jego kumple zajęli miejsca po obu jej stronach. 
- Daj mi spokój - powiedziała spokojnie, ale w jej zielonych oczach widać było, że ledwie powstrzymuje furię. 
- Czyżbyś zrozumiała swój błąd ? Uciekasz z podkulonym ogonem, bo wiesz, że ze mną nie wygrasz - stwierdził blondyn z samozadowoleniem. 
- Ja nie popełniam błędów i nie uciekam. Nie mam ochoty na ciebie patrzeć, bo wydaje mi się, że zaraz zwymiotuję - oświadczyła zimno - Zejdź mi z drogi. 
- Niech pomyślę ... nie - głos Draco wprost ociekał kpiną - Nudzę się. 
- Kiedy poślę cię do Skrzydła Szpitalnego nie będziesz się nudził ? - warknęła. 
- Twoje gadanie mnie nie przestraszy - prychnął.
- Jak się nie odwalisz to na gadaniu się nie skończy - ostrzegła go Katrina. 
- No oczywiście ! - wykrzyknął jakby nagle doznał olśnienia - Jesteś tak przerażająca, że powinienem się zwijać. A może raczej nie ty, a twój chłopak ... - wybuchnął śmiechem ; jego kumple zawtórowali mu - Tak, Potter jest baaaardzo niebezpieczny. W końcu walczył z Czarnym Panem - skręcał się ze śmiechu. 
 Katrina nie wytrzymała. Nikt nie będzie jej obrażał, a już na pewno nie takie ścierwo jak Malfoy. Kiedy Draco spojrzał na nią zdziwiony brakiem reakcji z całej siły uderzyła go w twarz. Jej zwinięta pięść trafiła do w nos. Chłopak padł jak długi na kamienną podłogę. Rozglądał się dookoła jakby nie wiedział co się właściwie stało, a z jego nosa wyciekała cienka stróżka krwi. Kumple chłopaka cofnęli się do tyłu patrząc na coś za nią. Zanim zdążyła się odwrócić usłyszała lodowaty głos ostatniej osoby którą chciałaby teraz spotkać. 
- Co się tutaj dzieje ? - zapytał Snape, zupełnie niepotrzebnie. 
 Malfoy na podłodze; nad nim Katrina z nadal zaciśniętą pięścią i wyrazem wściekłości na twarzy. Wiedział już, że wybuchowy charakter nastolatki dał o sobie znać. 
- Zabierzcie go do Skrzydła Szpitalnego - polecił osiłkom. 
 Chłopcy wzięli Malfoy'a za ramiona i niemal wlekli go przez korytarz. 
- A ty - zwrócił się do brunetki - do mojego gabinetu. Natychmiast.
 Katrina bez słowa sprzeciwu ruszyła za nim. Satysfakcja jaką poczuła, kiedy Malfoy runął na ziemię minęła. Nie wiedziała czy nie wyrządziła mu żadnej trwałej krzywdy, a tego nie chciała. Pomimo wszystko nie chciała być tą, która sprawiła mu trwałe szkody. Zeszła za profesorem do lochów. Severus otworzył drzwi i bez słowa kazał wejść. Dziewczyna stanęła pośrodku zimnego, wilgotnego pomieszczenia nie wiedząc co zrobić. 
- Usiądź - nakazał Snape jakby czytał jej w myślach. 
 Opadła na dość miękki fotel naprzeciw biurka. Mężczyzna usiadł naprzeciw niej. 
- Zapytałbym, co stało się tam na korytarzu, ale teraz nie mam na to czasu - oświadczył. 
- Więc po co mnie tu przyprowadziłeś ? - zapytała spokojnie nie zawracając sobie głowy żadnym grzecznościowym zwrotem. 
- Nie powiem, żeby cieszyła mnie twoja obecność tutaj - przyznał z nieprzeniknionym wyrazem twarzy - Ale nie mam zbyt wielkiego wyboru ... 
- Możesz przejść do sedna ? Nie mam ochoty siedzieć tutaj do jutra - przerwała mu. 
 Czarnowłosy spojrzał na nią zimno. 
- Słuchaj i nie przerywaj - warknął - Albus'owi i Minervie niezbyt podoba się pomysł twojego szlabanu z Umbridge. Znając twój temperament zrobisz lub powiesz coś, czego wszyscy potem pożałujemy. 
- Dzięki za wiarę. To doprawdy pocieszające - fuknęła. 
- Nie ma za co - uśmiechnął się kpiąco i kontynuował zanim zdążyła się odszczeknąć - Uznali, że lepiej będzie jeśli zamiast tego szlabanu mi pomożesz. 
- Nie mam szlabanu ? - zapytała zdezorientowana. Nie wiedziała, że można je cofnąć. 
- Nie udawaj głupszej niż wyglądasz - mruknął - Przecież powiedziałem, że zamiast szlabanu masz mi pomagać.
- A twój szlaban ? - zapytała, żeby się upewnić. 
- Nadal aktualny. Nie licz na moją dobroduszność, dziewczyno.
- Żebym mogła na to liczyć, musiałbyś mieć tę duszę - prychnęła. 
 Zastygł. Przez chwilę wyglądał jak posąg. Jego aura przybrała lodowato-niebieską barwę. Jego wściekłość była niemal wyczuwalna w powietrzu. Milczał. Katrina również. Czekała na jego wybuch. Severus wciągną powietrze z głośnym świstem. Zaciśnięte zęby pokazywały, jak bardzo starał się opanować. 
- Nie zamierzam z tobą dyskutować - oznajmił spokojnie - Tak czy inaczej nie pozbędę się ciebie, puki nie zrobimy tego, co powinniśmy. 
- Możesz mnie w końcu oświecić ? - ponagliła go. 
- Voldemort powierzył mi misję - zaczął - Nie mogę pójść sam. Nie jesteśmy pewni, co konkretnie mam mu przynieść ... 
- Jak to nie wiesz ? - przerwała mu. 
- Nie wiem - powtórzył - Mam znaleźć kryptę w Zakazanym Lesie. Jest w niej coś, co Voldemort obsesyjnie chce zdobyć. Albus uznał, że nie powinienem iść w pojedynkę. Nawet on nie wie, co może tam być. Uznałem, że najlepiej zabrać ciebie. 
- Dlaczego ? - zapytała podejrzliwie. Nie chciała wchodzić do jego umysłu. Nie miała na to siły. 
- Z jednej strony zdaję sobie sprawę, że jesteś bardzo dobrą czarownicą, ale z drugiej mam nadzieję, że coś cię po drodze pożre - przyznał. 
- Nie masz na co liczyć - uśmiechnęła się złośliwie - Moje anioły stróże na to nie pozwolą. 
- Że też jakiś anioł miałby ochotę ciebie pilnować - sarknął. 
- Zdziwiłbyś się - pomyślała o Sean'ie i Ike'u. Oni nigdy nie pozwoliliby, żeby coś jej się stało. Oczywiście gdyby o tym wiedzieli.
- Kiedy ruszamy ? - zapytała rozpromieniona. 
 Nie była tu długo, ale już miała dość tej nudy. Wizja wydostania się stąd, nawet w towarzystwie Snape'a i w poszukiwaniu czegoś dla Tom'a była dla niej bardzo kusząca. 
- Zaraz po ciszy nocnej, żeby żaden uczeń nie zorientował się, że coś jest nie tak - powiedział zdziwiony jej entuzjazmem. 
- Okej - zgodziła się bez protestów - To ja wracam do wieży. Gdzie się spotkamy ? 
- W Sali Wejściowej - tylko tyle zdążył powiedzieć, zanim dziewczyna wyprysnęła z jego gabinetu. 
 Kiedy Katrina wchodziła do wieży Gryffindor'u, jej oczy niemal świeciły z podniecenia. Nie miała ochoty spędzić kolejnego wieczory nudząc się, albo użerając z Ron'em. Zobaczyła przyjaciół rozpartych na kanapie przed kominkiem. Ron siedział koło Harry'ego i rozmawiali cicho. Katrina uśmiechnęła się na ten widok. Nie chcąc im przeszkadzać przekradła się niezauważona do dormitorium. Odłożyła książki i usiadła na łóżku. Obok natychmiast znalazła się Avada łasząc się do jej boku. Dziewczyna podrapała ją za uchem, a kotka zamruczała zadowolona. 
- Nareszcie coś się dzieje - powiedziała do niej Katrina układając się na pościeli i zapadając w sen. 

                                                                            ***

                                       ( Godzinę wcześniej, tuż po lekcji Zielarstwa ) 

 Harry opuścił szklarnię razem z Hermioną. Zastanawiał się, gdzie może być Katrina. Martwił się o nią przez całą godzinę. Zaczynał żałować, że nie pozwolił Hermionie jej znaleźć. Przynajmniej miałby pewność, żę wszystko jest w porządku. Dochodzili już do Sali Wejściowej kiedy usłyszał za sobą głos Ron'a : 
- Harry ... możemy porozmawiać ? - zapytał z wahaniem. 
- Jasne - odpowiedział Harry, żegnając się z Hermioną, która uśmiechnęła się do niego i poszła z resztą uczniów do szkoły. 
 Usiedli z Ron'em pod drzewem, tuż obok jeziorka. Brunet czekał, aż przyjaciel się odezwie. 
- Przepraszam - powiedział w końcu Weasley ze wzrokiem wbitym w ziemię - Nie wiem, dlaczego zachowywałem się tak głupio. Może to przez zazdrość. 
- Jaką zazdrość ? - zdziwił się Harry. 
- O Katrinę - przyznał rudzielec - Widziałem jak na nią patrzyłeś, jak zachowywałeś się w jej obecności ... Czułem się tak, jakby ona była dla ciebie kimś najważniejszym. Od pierwszego roku byliśmy tylko my ; ty, ja i Hermiona. Kiedy Ona się pojawiła czułem, jakby to wszystko miało się rozsypać. Kazałem ci wybierać między nami. Chciałem mieć pewność, że nasza przyjaźń jest dla ciebie najważniejsza. A kiedy zobaczyłem jak się wahasz ... poczułem się, jakby ktoś dał mi w twarz. Ona odbierała mi przyjaciela, a ja nie mogłem nic na to poradzić. Ale ona wcale nie chciała niczego niszczyć. 
- Co sprawiło, że to zrozumiałeś ? - Harry poczuł nadzieję. Nadzieję, że wszystko wróci do normy. 
- Słyszałem waszą rozmowę ... Wtedy w Wielkiej Sali. Wcale nie chciała, żebyś między nami wybierał, tylko żebyśmy się pogodzili. Nie chciała zająć mojego miejsca tylko znaleźć swoje. Żałuję tego, co jej powiedziałem. Muszę ją przeprosić, ale najpierw chciałem ci o tym powiedzieć.
- Cieszę się - uśmiechnął się Harry - Coraz gorzej było mi to wytrzymać.
- Mi też. Brakowało mi ciebie - powiedział Ron obejmując przyjaciela. 
 Brunet odwzajemnił uścisk ciesząc się, że wszystko jest jak dawniej. 
- A gdzie jest Katrina ? - zapytał Ron kiedy wracali już do szkoły. 
- Nie mam pojęcia - przyznał Harry - Zaraz po Wróżbiarstwie zniknęła. 
- Poczekajmy na nią w wieży - zaproponował rudzielec. 
- Dobrze - zgodził się Potter wspinając po schodach. 
 W pokoju wspólnym czekała na nich Hermiona. Widząc uśmiechy na ich twarzach ucieszona objęła ich. 
- Dobrze, że się pogodziliście - powiedziała zadowolona. 
- My też - zaśmiali się i nawet tona prac domowych nie zepsuła im humoru. 
 A Katriny jak nie było tak nie było. 
_______________________________________________________________

 Dość krótko. Mam nadzieję, że kolejna część nie będzie dla was rozczarowaniem. Sama nie oceniam "na chłodno" swoich prac więc nie powiem wam jaka jest moim zdaniem. Liczę na wasze opinie. 
 Pozdrawiam :)
P.S. Dedykuję wszystkim , którzy zostali.

5 komentarzy:

  1. Wiem, że nieładnie przeklinać ale muszę to powiedzieć:
    ZAJEBIŚCIE KURWA NAPISANE!
    Piszesz świetnie, chodzi mi o styl. Mogłabyś zacząć pisać książkę. Czyta się to tak lekko i przyjemnie.
    Świetnie rozwinęłaś ten wątek ze Snape`em.... Chociaż prosi ją o pomoc nadal ni gardzi i to okazuje..
    Magnificencja... super, świetnie i cudownie...
    Pozdrowionka...
    Następny rozdział może trochę wcześniej??
    :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest świetne!!!
    Wątek ze Snape'em - rewelacja :) Wiesz jak ja go kocham :)
    A może byś też się odezwała na GG?
    Mam parę pytań. Jeśli chcesz.

    Buziaki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wątek ze Snape'em - CUDOWNY
    Ja się zgadzam z kom. powyżej masz super styl pisania. Czekałam na tę notkę i czekałam, ale się doczekałam :) Zostanę tu do końca chodźbyś miała wstawiać coś raz na miesiąc !!!
    Weny

    OdpowiedzUsuń
  4. Okej siostra, mówiłem że przeczytam dzisiaj to przeczytałem. Ja się na tym nie znam, moim zdaniem jest dobrze napisane, ale...''Cierpienie będzie towarzyszyć ci, puki nie pokonasz zranionej dumy'' - pisze się póki a nie puki. Wiesz że musiałem się do czegoś przyczepić. Pisz sobie dalej te swoje rozdziały głupku, bo nawet ci to wychodzi, a ja idę w kimę ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj
    No to tak, rozdział napisany świetnie, a ten czas oczekiwania przygotował nas do wspaniałej notki.
    Wybacz że tak krótko i późno ale jestem chora...;/
    Życze weny i weny :D

    OdpowiedzUsuń