poniedziałek, 25 lutego 2013

Rozdział 11

Hej hej. Rozdział w poniedziałek tak jak obiecałam. 
Trochę powoli to szło bo frytki wpierniczam, ale co tam. Ważne, że jest. 
Tak więc nadszedł czas na dedykacje : 
- dla Cherry , 
- dla Krzyśka , 
- dla Mlodej , 
- dla Paulineee , 
- dla Zuzy 
- dla Łukasza - jak zawsze chociaż nie chce czytać

I dla całej reszty. Dziękuję, że jesteście. 

 A teraz rozdział. Lojalnie uprzedzam, że pisałam go godzinę w niedzielę i jakoś godzinę teraz, bo nie miałam prawie dostępu do kompa. Mam nadzieję, że pomimo tego będziecie zadowoleni. ;**




 Kiedy pojawiły się przed Norą w kuchni paliło się światło.
- Nie ruszaj się stąd - rozkazała kobiecie - Kiedy wrócę i cię nie będzie, znajdę cię i wydam Voldemortowi, zrozumiałaś ? - zapytała. 
 Ruda pokiwała głową rozglądając się dookoła. Katrina szybko ruszyła w stronę domu. Na jej szczęście w kuchni była tylko Molly. Zastukała cicho w szybę. Kobieta uniosła wzrok znad stołu. Widząc gościa zastygła w bezruchu. Katrina zdała sobie sprawę, że nie jest sobą. Westchnęła i przywróciła sobie naturalną postać. Wzrok Molly złagodniał. Z delikatnym uśmiechem zaprosiła ją gestem do środka. Dziewczyna pokręciła głową wskazując na podwórze. Zaintrygowana kobieta wyszła z domu i stanęła naprzeciw nastolatki.
- Coś się stało ? - zapytała zatroskana. 
 Brunetka bez słowa wskazała samotną postać stojącą w cieniu. Pani Weasley bezskutecznie starała się przejrzeć mrok jednak bezskutecznie. 
- Kto to jest ? - zapytała w końcu przerywając starania. 
- To jest ... ech, zaraz się dowiesz. Muszę spotkać się z profesorem Dumbledorem - wyjaśniła. 
- Mogę go sprowadzić ... - zaczęła. 
- Nie trzeba. Snape się tym zajmie, ale muszę na niego tutaj zaczekać. Mogę ? To znaczy - możemy ? -  zapytała wskazując na stojący niedaleko cień.
- Oczywiście, że tak. Ale, nie rozumiem. O co tu chodzi ? 
- Za chwilę. Kiedy zjawi się tu profesor, powiem - mruknęła machnięciem ręki przywołując Jane. 
 Molly zmierzyła wzrokiem zbliżającą się postać. Widząc młodą kobietę uśmiechnęła się delikatnie. Jane natomiast wlepiła wzrok w śliczną brunetkę stojącą obok niskiej rudowłosej osoby zaczęła gorączkowo rozglądać się w poszukiwaniu dziewczyny która ją tu sprowadziła. Widząc jej starania Katrina uśmiechnęła się kpiąco. 
- Zgubiłaś kogoś ? - zapytała chłodno - Rusz się. Nie mam ochoty tu stać. 
Jane wytrzeszczyła oczy zdając sobie sprawę kim jest czarnowłosa. Molly spojrzała na na zdziwiona, ale nie odezwała się. Wprowadziła nowo przybyłe do kuchni sadzając przy stole i częstując kanapkami. Po chwili w kominku błysnął szmaragdowo-zielony płomień. Wynurzył się z niego nie kto inny jak sam Albus. Spojrzał po obecnych w pomieszczeniu kobietach. Jego wzrok przyciągnęła na chwilę nowa twarz jednak nie poświęcił jej zbyt wiele czasu skupiając się na Katrinie. Dziewczyna jak zwykle rozulźniona nie zwracała uwagi na otoczenie. Miała zamyślony wyraz twarzy jakby duchem była daleko od kuchni Weasley'ów. 
- Moja droga ... - odezwał się cicho. 
 Dziewczyna natychmiast oprzytomniała. Spojrzała na niego bystrymi, jasno-zielonymi oczami. Oczami koloru śmiertelnego zaklęcia - Avada Kedavra. Oczami Harry'ego, podszepnęła mu podświadomość jednak od razu odrzucił tę myśl. Ona nie żyje, powtarzał sobie. Nie chciał pamiętać tamtego bólu jaki widział w oczach Lily i James'a tamtej strasznej nocy. Nocy, kiedy ich jedyna córka została porwana. Otrząsnął się z zadumy. 
- O co chodzi ? Severus powiedział mi ... ale to chyba niemożliwe. Nie zdradziłabyś nas - powiedział. 
- Nie zdradziłam. Za to mamy pewien kłopot. Jak zawsze - westchnęła i wskazała na swoją towarzyszkę - To ona. 
 Albus spojrzał na rudą kobietę, a potem znów skierował pytający wzrok na dziewczynę. 
- To ona jest naszym problemem - wyjaśniła - Jest młoda, głupia i niedoświadczona. Najpierw działa, a dopiero potem myśli jeśli w ogóle się to zdarzy - nie zwróciła uwagi na Jane, która warknęła coś patrząc na nią wściekle - Aha. I jeszcze została mi przydzielona. 
- Przydzielona do czego ? - zdziwiła się Molly.
- Przydzielona jako eskorta. Na czas moich " wakacji " - nakreśliła w powietrzu cudzysłów. 
- Jest śmierciożercą ? - gospodyni zatkała usta dłońmi. 
 Znużona brunetka pokiwała głową. 
- Tak, ale mam do powiedzenia coś zabawniejszego - ona jest szpiegiem. 
 Dumbledore zamilkł. Jednak nie na długo.
- Jest po naszej stronie ? - upewnił się. 
- Jest - przytaknęła - Ale jest też chodzącym nieszczęściem. Zawsze będzie dla mnie zagadką, jakim cudem dożyła do teraz. Słowo daję, jej oklumencja jest poniżej wszelkiej krytyki. Nie wiem jakim cudem inni jej nie przejrzeli. A zwłaszcza Tom. Myślałam, że staranniej wybiera podwładnych - prychnęła. 
- Przestań mnie w końcu obrażać, ty nadęty szczeniaku - warknęła Jane nie wytrzymując. 
- Nie przerywaj mi. Dzięki mnie nadal żyjesz. A poza tym, mam rację. Wiesz o tym - uciszyła ją. 
- Może i masz tę cholerną rację, ale nie masz prawa mnie obrażać - najeżyła się. 
- Schowaj pazurki - powiedziała tylko i znów spojrzała na dyrektora Hogwartu - Chodzi mi o to, że skoro i tak będzie miała wolne jako że wybiera się ze mną, pomyślałam, że Zakon mógłby ją nieco wyćwiczyć. Przyda się. Jeśli się przyłoży może wiele. Wiem o tym. Ale przede wszystkim musi umieć zamknąć swój umysł bo wszystko się wyda - dokończyła. 
- Chcesz, żebyśmy wprowadzili ją do Zakonu i uczyli ją wszystkiego po kolei ? - usłyszeli głos Severusa Snape'a. 
 Zebrani drgnęli. Nikt nie zauważył, kiedy zjawił się w pomieszczeniu. 
- Tak - odpowiedziała brunetka - I najlepiej, żebyś to Ty został jej nauczycielem - dodała - Twój umysł jest bezpieczny w każdej sytuacji. Ona musi to umieć. 
- Chyba żartujesz - parsknął - Przez 10 miesięcy w roku użeram się z różnymi idiotami, a ty chcesz jeszcze, żebym poświęcił resztę swojego czasu na uczenie osoby której poziom inteligenci ,jak sama stwierdziłaś, jest poniżej krytyki. 
- Nie powiedziałam, że nie jest inteligentna, tylko że jej oklumencja jest na samum dnie. Potrzebuje nauczyciela - poprawiła go brunetka. 
- To znaczy mnie ? - zakpił. 
- Właśnie Ciebie - podkreśliła ostatnie słowo - Najlepiej sobie poradzisz. Pomimo twojego ... nieco szorstkiego obycia - dokończyła z drwiącym uśmiechem. 
 Snape spojrzał na nią wściekle. 
- Jaką masz pewność, że jest po naszej stronie ? Że nie zdradzi ? 
- Taka samą jak do ciebie - zaatakowała - Jaką My mamy pewność, że nas nie zdradzisz ? Mamy tylko twoje słowa. Nic więcej. 
- Doprawdy ? A ty ?  Najpierw patrz na siebie, a dopiero potem na innych - zacytował ją - Twoja sytuacja jest taka jak moja. Może sprawdzimy, co kryje się w twojej głowie. Czy rzeczywiście można ci zaufać tak jak zrobiła to reszta - wyszarpnął z szaty różdżkę - Legilimes. 
 Nastolatka poczuła napór na barierę osłaniającą umysł. Była wściekła. Nikt nie miał prawa tak jej traktować. I on powinien był to wiedzieć. Odepchnęła od siebie zaklęcie z ogromną siłą. Severus powalony ogromem mocy odleciał w tył uderzając w ścianę dwa metry dalej. Przez chwilę leżał w bezruchu. Brunetka podeszła do niego. Kucnęła obok jego głowy. 
- Nigdy więcej nie waż się tego zrobić - wycedziła lodowato - Nie zależy mi na twoim zaufaniu. Nie zależy mi na niczym. Skończę to co zaczęłam. Zrobię wszystko, żebyś nie był w stanie zniszczyć mojej siostry - kiedy usłyszała jego cichy jęk uśmiechnęła się szyderczo - Och tak, wiem o czym myślałeś. Przede mną niczego nie ukryjesz. Nie wchodź mi w drogę, bo możesz tego pożałować. 
 Podniosła się i spojrzała na oniemiałych ludzi. 
- Omówcie wszystko. Kiedy podejmiecie decyzję, zawiadomcie mnie - ruszyła w stronę drzwi nie czekając na ich reakcję. 
 Kiedy odzyskali panowanie nad sobą dziewczyny już nie było. Severus oparł się o ścianę. Czując na sobie wzrok zgromadzonych pomimo dotkliwego bólu wstał natychmiast.
- Powodzenia - warknął swoim zwykłym tonem i zniknął w zielonych płomieniach kominka. 
 Molly i Albus zostali sami z całkowicie obcą sobie osobą. Cała trójka spojrzała po sobie. 
- No dobrze, zacznijmy od początku - odezwał się Dumbledore - Jak masz na imię ? 
                                                                        ***
 Było już po 22 kiedy nareszcie wróciła do domu. W pokoju zastała wściekłą Alannę i oczywiście nie obyło się bez kazania. Zmęczona nastolatka nie próbowała oponować. Poczekała aż siostra skończy i zaraz po jej wyjściu opadła na poduszki zasypiając. Ostatnie dni wykańczały ją bardziej niż te wszystkie lata spędzone u Toma. 
 Rano obudziła się z dotkliwym bólem głowy. Całą noc śniła o tajemniczej wizji jaka nawiedziła ją niedawno w domu Weasley'ów. Znów znajdowała się w pokoju o jasnych, brzoskwiniowych ścianach. Pamiętała twarz osoby która odebrała jej poczucie bezpieczeństwa i to ciepło które czuła będąc blisko chłopca leżącego tuż obok. Była przekona, że zna tę kobietę. Te złoto-blond włosy, błękitne oczy, te delikatne rysy. A jednak nie mogła sobie przypomnieć. Podniosła się powoli do pozycji siedzącej. Odgarnęła z twarzy niesforne kosmyki i spojrzała w okno. Jej uwagę przykuła duża, ciemna sowa siedząca na parapecie. Katrina podeszła do niej i odwiązała od jej nóżki kopertę zaadresowaną do niej szmaragdowozielonym atramentem. Ptak natychmiast poderwał się do lotu i po chwili zniknął na horyzoncie. Zaciekawiona otworzyła kopertę. Niestety znalazła w niej tylko spis książek potrzebnych jej na piąty rok nauki. Koperta wysunęła się z pomiędzy jej palców. Kiedy podnosiła ją z wnętrza wypadła niewielka karteczka. Zdziwiona podniosła ją i przebiegła wzrokiem treść : 

 Droga Katrino, 
 biorąc pod uwagę to, że poraz pierwszy wybierasz się do szkoły powinniśmy przeprowadzić test sprawdzający twoje zdolności jednakże po wielu dyskusjach uznaliśmy, że nie byłabyś tak cenna dla Voldemorta nie posiadając wybitnych zdolności. Mamy nadzieję, że poradzisz sobie w nowym środowisku. Sytuacja w której się znalazłaś zazwyczaj określana jest jako podbramkowa, jednak zgadzamy się z Alanną, że wyjdzie ci to na dobre. 
 Expres do Hogwartu rusza o godzinie 1000 z peronu 93/4 na dworu Kings Kross w Londynie. Bilet załączony został do tego listu. 
 Twojej sowy oczekujemy do dnia 31 sierpnia.
      Z poważaniem, 
                             Minerva McGonnagal

- Test sprawdzający ? - zaśmiała się - Paradne. 
 Schowała list z powrotem do koperty i zeszła na dół. W kuchni zastała All z Prorokiem Codziennym. Siostra nie spojrzała na nią. Nadal była zła. Katrina nawet nie próbowała przerwać ciszy. Wolała poczekać. Zrobiła kilka tostów i wróciła na górę. Na parapecie jak zawsze siedziała Avada. Spojrzała swoimi inteligentnymi, zielonymi oczami na właścicielkę i po chwili usadowiła się na jej kolanach cicho mrucząc. 
- Co jest maleńka ? - zapytała kotę pieszczotliwie głaskając jej miękką sierść - Chcesz ? - dodała podsuwając kawałek pieczywa. 
 Kicia miauknęła przeciągle i porwała smakołyk. Brunetka zaśmiała się i szybko pochłonęła śniadanie. Wszędzie było cicho, jakby była zupełnie sama. Znudzona spojrzała na zegarek - 1216. Było wcześnie więc postanowiła się przewietrzyć. Wróciła do kuchni. Alanna nadal czytała gazetę. 
- Wychodzę - oznajmiła nastolatka - Wrócę wieczorem. 
 Siostra nadal zawzięcie ją ignorowała. Zielonooka westchnęła ciężko. Znów znalazła się w swoim pokoju. Zabrała listę podręczników i napisała do Alanny krótki liścik. Tak na wszelki wypadek. Szybko teleportowała się na ulicę Pokontną. Tłoczna ulica rozbrzmiewała gwarem rozmów i śmiechów. Znajomi witali się i żegnali. Nikt się nie spieszył. Przypomniała sobie ostatnią wizytę na tej ulicy. Stała się źródłem jej kłopotów. Nie zastanawiając się dłużej ruszyła na poszukiwanie potrzebnych przedmiotów. Wstąpiła do księgarni Esy i Floresy kupując wszystkie potrzebne podręczniki. Kiedy podeszła do lady z naręczem książek ujrzała niskiego człowieczka z pomarszczoną twarzą. Mężczyzna uśmiechał się do niej życzliwie i zaczął pakować wszystkie zakupy. 
- Ech, Hogwart - westchnął - To już twój piąty rok, skarbie ? - zapytał miło. 
- Wie pan, mam już piętnaście lat - uśmiechnęła się unikając konkretnej odpowiedzi. 
- Tak, tak. Jak ten czas szybko leci - przytaknął. 
- Nie widziałem cię tu wcześniej - zauważył nagle. 
- To prawda. Nie bywam tu często - wymamrotała zabierając pakunek - Do widzenia. 
- Do wiedzenia, do widzenia - pożegnał ją sprzedawca. 
 Dziewczyna zaklęciem zmniejszyła paczkę i schowała ją do kieszeni. Następnie odwiedziła jeszcze kila sklepów zakupując potrzebne rzeczy. Dwie godziny później, mając już wszystko zaczęła przechadzać się między ludźmi. Bezwiednie skręciła w boczną uliczkę. Na tej nie było prawie nikogo. Pojedynczy przechodnie spieszyli do głównej ulicy. Nastolatka spokojnym krokiem przemierzała labirynt zaułków i alejek nie mając przed sobą żadnego celu. Niedługo potem uznając, że wystarczająco długo przebywa poza domem teleportowała się z powrotem. Było po osiemnastej. Weszła do salonu. Na kanapie niespokojnie wpatrując się w zegar na kominku siedziała Alanna. Usłyszawszy trzaśnięcie drzwiami odwróciła się błyskawicznie. Jej oczy natychmiast spoczęły na siostrze, a widząc, ze jest cała i zdrowa odetchnęła z ulgą. 
- Mówiłam, że wychodzę - uprzedziła ją nastolatka. 
- Wiem, wiem - machnęła ręką - Chodź, ktoś do ciebie przyszedł - dodała. 
 Z kuchni wyłonił się wysoki blondyn. Chłopak spojrzał na nią roziskrzonymi błękitnymi oczami i uśmiechnął się szelmowsko. 
- Co tam, Katy ? Dowiedziałem się bardzo ciekawych rzeczy - jego twarz przybrała poważny wyraz - Myślałem, że udało nam się ciebie wychować. 
- Mnie wychować ? - uniosła brwi - Chyba jeszcze bardziej zdemoralizować. I oto wyniki waszych starań - wszyscy cały czas prawią mi kazania - prychnęła. 
- Nie dziw się. Ta akcja kilka dni temu kiedy zniknęłaś na całą noc ...
- To nie była moja wina. Snape mnie tam zaciągnął - broniła się. 
- Wczoraj to samo - wyliczał. 
- Zostałam wezwana. Nie miałam czasu na myślenie o czymś tak błahym jak oznajmienie, że znowu wychodzę. To była bez znaczenia. A Alanna sama jest sobie winna bo to ona wpadła na ten kretyński pomysł ze szkołą. Musiałam jakoś wykręcić się od ciągłych wezwań. I wyszło na to, że wkopałam się jeszcze bardziej bo dostałam obstawę - warknęła. 
- Obstawę ? Śmierciożercy mają cię pilnować ? - zapytał zdumiony Sean. 
- Dokładnie jeden. Kobieta. Już się tym zajęłam - powiedział bez emocji. Czując na sobie przerażony wzrok bliskich dodała - Nie zabiłam jej. Jest ... testowana. 
 Nagle do salonu wpadł niewielki, szary puchacz. Dosłownie wpadł, bo zahaczył o parapet i wywijając w powietrzu koziołka runął na stolik. Katrina podeszła do ptaszka i podniosła go delikatnie sprawdzając czy nie zrobił sobie krzywdy. Sowa spojrzała na nią wielkimi oczami i podsunęła liścik przyczepiony do nóżki. Dziewczyna odwiązała wiadomość, napoiła zwierzątko i wystawiła za okno. Puchacz natychmiast wzbił się w powietrze i odleciał znikając za drzewami. Wiadomość zawierała tylko kilka zdań : 

  Droga Katrino, 
 Miałaś rację co do Jane.  Postanowiliśmy wprowadzić ją do Zakonu i uczynić ją jedną z nas. Co do przygotowania jej czeka nas jeszcze mnóstwo pracy. Nie jest przygotowana, nie ma doświadczenia. Jednak pomimo tego mamy nadzieję, że uda nam się wyprowadzić ją na prostą. W każdej chwili możesz wpaść zobaczyć jak sobie radzi. 
  Molly Weasley 

 Przeczytawszy treść schowała arkusik z powrotem do koperty. 
- Stało się coś ? - zapytała All. 
- Nie. Wszystko jest w porządku - uśmiechnęła się - Skończyliście już kazanie ? - zapytała z nadzieją. 
 Sean otworzył usta chcąc zaprzeczyć jednak zrezygnował. 
- Dobra. Koniec. Trzeba zająć się czymś ważniejszym. Potrzebujesz podręczników, przyborów ...
- Już wszystko mam - przerwała mu - Nudziłam się więc poszłam po zakupy. 
- No dobrze ... czyli jest okej ? - zapytał. 
- Jak zawsze - zgodziła się.
- Szkoła nie jest taka zła. Jestem pewien, że sobie poradzisz. Skoro ani mnie ani Isaac'a stamtąd nie wyrzucili to ty nie będziesz miała problemów - zapewnił.
- Oczywiście, bo ja jestem aniołem - zironizowała. 
- Nie będzie tak źle. A przy tym zawsze są jakieś rozrywki - wypady do Hogsmade, Ouiditch. Lekcje też nie są złe, chociaż to zależy od nauczycieli. Bo na przykład lekcje ze Snapem nigdy nie są kolorowe chyba, że jesteś ze Slytherinu. Oni są jego pupilkami. W końcu jest opiekunem ich domu. 
- Więc mam nowy cel - nie trafić do Slytherinu - zaśmiała się - Będę mogła go podenerwować. 
- Tak nie wolno - zaprotestowała Alanna.
- Jak : nie wolno ? To jest najlepsza zabawa - przyznał. 
 Starsza brunetka spojrzała na nich oburzona. 
 - Jesteście okropni - powiedziała i opuściła salon. 
 Przyjaciele nic sobie z tego nie robiąc śmiali się dalej. Katrina spojrzała na twarz Sean'a i przypomniała sobie tę dziwną wizję - dziecięcy pokój, ciemna postać i poczucie wielkiej straty. Patrząc teraz na chłopaka znów poczuła, że znała porywaczkę. Że odpowiedź ma tuż pod nosem. Starała się zrozumieć, jednak na próżno. Z westchnieniem wróciła do rzeczywistości. Przegadali pół nocy i tak jakoś się złożyło, że znaleźli się w pokoju nastolatki nadal żartując i śmiejąc się. Koniec końców zasnęli razem przykryci kocem i wtuleni w siebie nawzajem. 
______________________________________________________________

Rozdział jest jaki jest. Mam nadzieję, że nie zawiedliście się za bardzo. Postaram się poprawić i napisać coś ciekawszego. 

Pozdrawiam wszystkich :* 

5 komentarzy:

  1. Jak o mnie wspominasz to pisz na początku a nie na końcu, no chyba że wyznajesz zasadę ''najlepsze na koniec'' to okej. I nie że nie chce czytać, tylko jak mi trujesz dupę co chwile to wiesz. Ja ci tu pisze komentarz jako pierwszy, a ty mi jeszcze narzekasz. Ogólnie napisane dobrze i ciekawie, ale pismo masz niestaranne :D Nie no żart. A jak napisałaś ''Z kuchni wyłonił się wysoki blondyn. Chłopak spojrzał na nią roziskrzonymi błękitnymi oczami i uśmiechnął się szelmowsko.'' to jakbym siebie widział. Tak wiem, jestem skromny ;) Nara ziom. ; *

    OdpowiedzUsuń
  2. Pani Weasley bezskutecznie starała się przejrzeć mrok jednak bezskutecznie.
    Niedopatrzenie chyba...
    przy godzinach i nazwie peronu zgubiłaś dwukropki..
    W kilku zdaniach zgubiłaś `i`.
    Trochę jest tych niedokładności...:~.
    Rozdział napisany fajnie ale nic się prawie nie dzieje, chodzą, gadają itp. ale mało akcji...
    Kilka razy napisałaś `Ci`, albo `Tobie` z dużej litery, a powinno być z małej. Natomiast w liście od Minervy kiedy było `Ci` i `Twoje` napisałaś z małej, a powinno być z dużej...
    Huuu ale Cię zryłem z ziemią...ale pisz dalej, będę czytał. Zobaczymy co z tego wyjdzie..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A żebyś wiedział. Zrównałeś mnie z ziemią równo i dokładnie.
      Postaram się poprawić :)

      Usuń
  3. Dodałaś wreszcie ;D
    Niby mało akcji, ale i tak wspaniale napisane.
    Tak jak pisał Krzysiek jest kilka literówek, ale nie rzucają się tak bardzo w oczy( no może oprócz tych godzin ;]).
    Co jeszcze... co jeszcze... aaa życzę weny i do napisania ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Według mnie BOSKO! A tam małe literówki, każdemu się zdarzają ;) Ciekawa jestem, jak Katrina poradzi sobie w Hogwarcie
    Iiiiiiiiiipppp nie mogę się doczekać NN!!!!

    OdpowiedzUsuń