sobota, 16 lutego 2013

Rozdział 10

Wiem, wiem. Znowu. Ale neta nie miałam. Porażka. Cały dzień działał jak chciał i ledwo mi gg załączyło a potem jeszcze brat mi zawalił więc ... nie było jak bo on daleko mieszka. I jest teraz. Nie mordujcie mnie ; ) 
Zapraszam i mam nadzieję, że się spodoba.

Dedykacja dla wszystkich, a zwłaszcza dla :
- Mojej Ann lub ( Tuni  ; D ) która namówiła mnie do założenia bloga i mam nadzieję, że na jej blogu szybko pojawi się odcinek : *
- Dla Zuzy której komentarze bardzo mnie motywują
- Dla Krzyśka, dzięki za komentarze i pochwały, ale musi być jakaś krytyka bo popadnę w samozachwyt XD więc jak coś będzie nie tak to napisz.
- Mlodej - jesteś świetna :) dzięki za komenty  czekam na NN u Ciebie
- Paulineee - która ma świetne blogi i zostawia mi take fajne komentarze ... ; )

I dla całej reszty której nie wymieniłam.

Dziękuję za wsparcie i motywację. Bez was pewnie bym zrezygnowała. :**
________________________________________________________________________________


 Pojawiła się w salonie punktualnie o 14.30. Wchodząca do pokoju Alanna zatrzymała się gwałtownie. Widząc kto znajduje się w pomieszczeniu rozpoczęła swój monolog :
- Gdzie ty znowu byłaś ? Czy zdajesz sobie sprawę jak ja się o ciebie martwię ? To że uważasz się za dorosłą nie ma żadnego znaczenia. Nadal masz tylko piętnaście lat i jesteś pod moją opieką. Włóczysz się sama i nie zastanawiasz się co może ci się stać. To jest ... Po prostu przestań to robić. Posiedź w domu i nie pałętaj się w żadnych podejrzanych miejscach. Jeszcze wpadniesz w kłopoty ...
- Jeszcze większe niż do tej pory ? - przerwała jej Katrina - Większość swojego życia spędziłam u tego gada ...
- Na właśnie życzenie - wpadła jej w słowo siostra.
- Ja przynajmniej nie zamierzam puścić im płazem tego co zrobili rodzicom. Nie wiem dlaczego tak lekko to przyjęłaś, ale tak szczerze nie obchodzi mnie to. To byli moi rodzice pomimo tego, że ... nie byłam ich prawdziwą córką - dokończyła cicho.
- Skąd o tym wiesz ? - zapytała przerażona Alanna.
- Myślałaś, że się nie dowiem ? Nie jestem głupia. Nie dało się nie zauważyć, że nie jestem do was podobna. Wystarczyło trochę pogrzebać i wszystko się wyjaśniło. Zrozumiałam to jeszcze przed ich śmiercią. Ale to niczego nie zmieniło. Byli i zawsze będą moimi rodzicami. I zawsze będę im wdzięczna, że obdarzyli mnie miłością, której nie potrafili dać mi moi biologiczni rodzice. Waśnie dlatego nie zamierzam się teraz wycofać. Jestem zbyt blisko, żeby to wszystko zaprzepaścić - wyrzuciła z siebie ruszając do schodów. Nim dotknęła pierwszego stopnia odwróciła się i spojrzała starszej brunetce w twarz - Nie staraj się mnie kontrolować. Nie uda ci się to. Pomimo, że kocham cię i szanuję, nikomu nie pozwolę ingerować w moje sprawy. Nawet Tom o tym wie. I jak dotąd nie ma żadnych zastrzeżeń. Nie ma nawet nic przeciwko moim " wakacjom " - nakreśliła palcami cudzysłów - więc mam czas na szkołę chociaż nie mam pojęcia po co mi to. I tak jestem wyżej od nich - prychnęła i zniknęła na piętrze.
 Wchodząc do swojego pokoju poczuła się prawie spokojna. Na parapecie siedziała Avada. Kiedy drzwi otworzyły się zaczęła uważnie obserwować swoją właścicielkę. Katrina padła na łóżko kładąc się na wznak. Kotka natychmiast ułożyła się na jej piersi. Nastolatka leniwie przesunęła palcami po miękkim futerku i jej złość minęła bez śladu. Obecność zwierzątka działała na nią kojąco. Skupiła się na wydarzeniu w parku. Przypominając sobie czterech osiłków znów poczuła furię. Nadal miała ochotę dorwać ich i pokazać jak to jest być prześladowanym. Jej myśli bezwiednie skierowały się do lidera bandy. Dudley Dursley, jak wywnioskowała. Nie był zbyt rozgarnięty, ale nie wątpiła, że mógł stanowić zagrożenie. Prawdę mówiąc była nieco zdziwiona, że wiedział kim jest jednak kiedy w jego umyśle pojawił się obraz Harry'ego zaczęła rozumieć. Wiedziała, że Potter po śmierci rodziców mieszkał u siostry swojej matki. Wiele razy uczestnicząc w spotkaniach Zakonu słyszała ogólnie lub mentalnie to nazwisko. Dursleyowie dali Harry'emu dach nad głową jednak kiedy dowiedziała się jak był traktowany była pewna, że chłopak wolałby być zdany sam na siebie. Więc spotkany w parku blondyn musiał być jego kuzynem. Poczuła mdłości na myśl, że to ona mogłaby mieszkać z nim w jednym domu. Westchnęła i przekręciła się na bok zsuwając delikatnie śpiącą kotkę. Bezwiednie spojrzała na kalendarz wiszący na przeciwległej ścianie. Drugi sierpnia. Kiedy zgodziła się na ten absurdalny pomysł Alanny zaczęła odliczać pozostałe dni względnej wolności. Względnie  bo nigdy nie będzie wolna puki jest w jakikolwiek sposób związana z Voldemortem. I znów jak za zawołanie poczuła mrowienie. Znów ją wzywał. Westchnęła i podniosła się doprowadzając ubranie do porządku. W końcu była księżniczką, musiała wyglądać godnie. Skreśliła liścik do Alanny nie chcąc dawać jej kolejnego pretekstu do kłótni swoim kolejnym zniknięciem. W ułamku sekundy znalazła się przed dworem. Zmieniła postać i pospiesznie weszła do środka. Zastała Toma jak zwykle w Sali Tronowej. Nie tracąc czasu stanęła przed Voldemortem kłaniając się przed nim w geście szacunku.
- Wstań, dziecko - odezwał się cicho.
 Natychmiast podniosła się i spojrzała na niego. Nie wyglądał inaczej niż zwykle. Po chwili zobaczyła stojącą niedaleko Jane. Kobieta patrzyła na nią z jawnym obrzydzeniem. Katrina spojrzała na nią z równym obrzydzeniem, ale też z nienawiścią. To właśnie ona miała do tego prawo. Ruda wzdrygnęła się lekko i spuściła wzrok. Nastolatka uśmiechnęła się triumfalnie.
- Jane została poinformowana o swoim nowym zadaniu - odezwał się Tom patrząc na tę scenę z ogromnym zadowoleniem. Jego podopieczna miała władzę i szacunek. Dobrze ją poprowadził.
- Dziękuję, Panie - powiedziała pokornie - Twoja łaska bardzo wiele dla mnie znaczy.
 Czarny Pan powstrzymał uśmiech i spojrzał swoimi czerwonymi tęczówkami. Kobieta zadrżała.
- Instrukcje są jasne. Masz pilnować moją córkę i w razie potrzeby ochronić ją. Jeśli zawiedziesz, nie zdobędziesz przebaczenia. Czy zrozumiałaś ? - zapytał zimno.
- Tak, Panie. Wszystko jest jasne. Będę ją bronić nawet za cenę własnego życia - przyrzekła z nieprzeniknioną miną.
 Tom kiwnął głową i dał im znak, że mogą odejść. Kiedy tylko obie znalazły się za drzwiami Jane ruszyła do wyjścia jednak zatrzymał ją głos dziewczyny.
- Zaczekaj. Chodź za mną - nakazała.
- Tak, Pani - wydukała i poszła za nią do mieszkalnej części dworu. Choć jako księżniczka miała tu własne apartamenty rzadko z nich korzystała. Przynajmniej dobrowolnie. Kiedy tylko miała okazję wracała do domu, żeby pobyć z Alanną, dowiedzieć się co u niej. Wprowadziła kobietę do ogromnego pomieszczenia o czarno-złotych ścianach. Bogato urządzone wnętrze nie zrobiło na nastolatce wrażenia jednak Jane rozglądała się ciekawie na chwilę zapominając, że towarzysząca jej osoba może ją zniszczyć.
- Nic specjalnego - machnęła ręką Katrina zamykając drzwi na klucz. Wolała nie ryzykować.
- Być może ... - odezwała się z rezerwą kobieta - Czy masz do mnie jakąś sprawę, Pani ? - zapytała usłużnie.
- Czy muszę mieć jakiś powód, żeby cię tu przyprowadzić ? Może chciałam się zaprzyjaźnić - zadrwiła.
 Jane patrzyła na nią bez słowa. Chciała wiedzieć dlaczego ta mała chce ją tu mieć.
- Nie jesteś jednak taka głupia - pochwaliła ją Katrina, kobieta syknęła wściekła - Opanuj się. Nie chcemy przecież, żebyś miała kłopoty. Masz rację, nie jesteś tu bez powodu. Mój ojciec kazał ci opiekować się mną podczas mojej ... podróży. Na wstępie ustalmy jedno, wszystko co robię jest moją prywatną sprawą i jeśli zrobisz coś co może mi zaszkodzić, pożałujesz - ostrzegła.
 " Jasna cholera, i ja mam spędzić kilka miesięcy z tą nadętą idiotką? " wściekała się Jane. " Ten zasmarkany szczeniak uważa się za nie wiadomo kogo. Bez swojej pozycji byłaby nikim. " myślała kobieta.
- Wiesz ... mogłabym cię za to zabić - zauważyła spokojnie sadowiąc się na skórzanym fotelu.
- Słucham ? - zapytała zdezorientowana Jane wracając do rzeczywistości.
- Za twoje myśli. Nie lubię kiedy ktoś mnie obraża - uśmiechnęła się krzywo.
 Ruda zbladła jak ściana patrząc na nią szeroko rozwartymi oczami. " Skąd ... " pytanie zaczęło formować się w jej umyśle jednak zanim przybrało konkretną treść kobieta dostała na nie odpowiedź.
- Leglimacja, słońce - wyjaśniła słodziutko ruda nastolatka - Znam każdą twoją myśl, każde uczucie ... - wyliczała.
 Twarz Jane była szara jak popiół. Cofnęła się w stronę drzwi. Starała się opanować umysł nie dopuszczając do głosu myśli która desperacko starała się wypłynąć na wierzch. Zaintrygowana Katrina zagłębiła się w morze wspomnień i nieskładnych zdań którymi próbowała zasłonić zgubną informację. Kiedy przedarła się przez ten chaos jej umysł opanowało jedno pytanie " Dlaczego nie powiedziała nikomu, że jestem szpiegiem ? " Nastolatka opuściła jej głowę i spojrzała na nią poważnie. Widząc wyraz twarzy swojej pani, rudowłosa zastygła w bezruchu.
- Jesteś szpiegiem. Ty idiotko. Twoja oklumencja jest poniżej krytyki, a ty tu siedzisz i oszukujesz wszystkich śmierciożerców. Zdajesz sobie sprawę, że gdyby ktoś się dowiedział to już jesteś martwa ? - zapytała sarkastycznie.
- Ty już wiesz, więc i tak nie mam nic do stracenia. Przecież i tak mnie wydasz ty zasmarkany szczeniaku - warknęła kobieta.
- To czemu jeszcze tu jesteś ? Czemu nie uciekasz z krzykiem ? - zakpiła dziewczyna.
- Bo i tak nie mam szans. A ty? Dlaczego jeszcze mnie nie zabiłaś ? Nie doniosłaś tej gadzinie, że jestem oszustką ?
- Bo nie jestem głupia. A już na pewno nie tak jak ty. Jak to możliwe, że chodzisz jeszcze po tej ziemi ? Chyba nigdy tego nie zrozumiem - pokręciła głową - Chodź - ruszyła w stronę drzwi otwierając je za pomocą magii.
 Jane nie ruszyła się z miejsca. Stała jak słup soli i patrzyła na nią jak na wariatkę.
- No co ? - warknęła Katrina - Wolisz, żebym cię zabiła ? Bo chyba lepiej żyć niż umierać w męczarniach jakie ci urządzą kiedy się dowiedzą.
 Kobieta nadal się nie poruszała. Zniecierpliwiona dziewczyna stanęła przed nią i potrząsnęła za ranię.
- Ocknij się śpiąca królewno zanim zmienię zdanie. Nie mam całego dnia, żeby się z tobą użerać - prychnęła.
 Rudowłosa drgnęła. Nareszcie jakaś reakcja. Spojrzała na Katrinę pustym wzrokiem. Wściekła nastolatka zacisnęła palce na jej ramieniu i dosłownie siłą wywlekła z budynku. Schroniły się między drzewami poza terenem posiadłości.
- Co z tobą ? Co to miało być ? Zapomniałaś jak się chodzi ? - wściekła się nastolatka.
 Słońca zachodziło już za horyzontem  Długie cienie kładły się po ziemi. Dopiero po kilku minutach usłyszała cichy głos rudej.
- Dlaczego mnie nie wydałaś ? Nie rozumiem - wyszeptała.
- To już twój problem. Ale jak ktoś ratuje ci życie to nie zastanawiaj się tylko uciekaj. Bo jakby nie było mogłam cię zabić zamiast ratować - mruknęła - Dobra, koniec tego dobrego. Ruszaj się, bo nie mam czasu.
- Dokąd ?
- Zobaczysz - złapała ją za ramię i razem teleportowały się.
                                                            ***
 Wylądowały na dużej, jasno-zielonej polanie w samym sercu jakiegoś lasu. Zbita z tropu Jane spojrzała na dziewczynę która ją tu sprowadziła  Ta najzwyczajniej w świecie wyjęła różdżkę i wyczarowując patronusa wypowiedziała wiadomość. Ogromny feniks wystrzelił w powierzę znikając z pola widzenia. La Tasha usiadła pod drzewem i zamknęła zupełnie ignorując jak się wydawało obecność innej osoby. Nie patrząc odezwała sie.
- Nie stój tak. Siadaj. Nie mam pojęcia jak długo będziemy tu siedzieć.
 Kobieta przysiadła kilka metrów od dziewczyny. Ta uśmiechnęła się pod nosem.
- Nie sądziłam, że aż tak się mnie boisz. Zabawne. Niedawno nazwałaś mnie zasmarkanym szczeniakiem i nawet się nie zawahałaś, a nie masz odwagi podejść - sarknęła.
- Czerpiesz z tego przyjemność ? - zapytała rozeźlona Jane - Ze strachu ? Przerażenia tych przed którymi stoisz ? Jednak jesteś bardziej podobna do Voldemorta niż myślałam - westchnęła.
 Ta ostatnia uwaga zabolała. Ta kretynka nawet jej nie znała, a wydawała opinię na jej temat. Otworzyła oczy i spojrzała w twarz kobiecie, która była zbyt nierozważna, żeby zrozumieć swój błąd. W lodowato-zielonych oczach czaiła się furia i iskierki szaleństwa. Ruda spojrzała na nią przerażona. Katrina wstała powoli i stanęła przed nią na szeroko rozstawionych nogach. Drżała na całym ciele od tłumionej nienawiści.
- NIC. O. MNIE. NIE. WIESZ. - wycedziła drżącym głosem - Nie życzę sobie, żebyś wydawała opinie o mnie. To co robię nie powinno cię interesować więc odwal się z łaski swojej bo nie mam zamiaru tego słuchać. Najpierw zastanów się nad sobą. Bo sama nie jesteś święta - warknęła.
 W tym momencie zza drzew wynurzył się czarnowłosy mężczyzna. Jane widząc jego twarz zachłysnęła się powietrzem zrywając się na równe nogi i cofając z przerażeniem. Katrina stała niewzruszona patrząc na niego obojętnie.
- Co to miało niby znaczyć ? - warknął na powitanie Snape - Nie będę przylatywał na każde twoje zawołanie. Myślisz, że nie mam nic lepszego do roboty niż tu siedzieć ? Już i tak wystarczająco długo użeram się z takimi szczeniakami jak ty.
- Jesteście siebie warci - prychnęła nastolatka wskazując na oniemiałą rudą.
 Severus jakby dopiero teraz ją zauważył. Jego oczy rozszerzyły się w szoku. Zmierzył śmierciożerczynię wzrokiem pełnym najwyższej pogardy i skierował zimny wzrok na Katrinę.
- No no no. Czyżby jakiś nowy plan ? Nic o tym nie wiedziałem. A może to był tylko idiotyczny pomysł zadufanej w sobie smarkuli - zastanawiał się głośno chcąc ją zdenerwować.
- Daruj sobie, Snape. Nie mam nastroju na słuchanie ciebie. Zresztą ... ty nie jesteś mi potrzebny. Powiedziałam czego chcę. Nie zrobiłeś tego - zauważyła.
- Nie zamierzam słuchać rozkazów takiego smarkacza jak ty. Nie mam też ochoty przebywać tutaj. Jestem zajęty - mruknął.
- Niby czym. Chyba nie masz nic lepszego do roboty niż siedzenie w tych zatęchłych lochach i robienie eliksirów - zakpiła - A tu ... jest robota. Więc zrób to o co cię prosiłam bo nie mam już dzisiaj ochoty na użeranie się z kimkolwiek - dodała już bez sarkazmu.
 Severus spojrzał na nią zdziwiony. Jak ją widział to zawsze była wojownicza, pyskata. Teraz wyglądała na zmęczoną i samotną. Poczuł do niej niemal sympatię, ale to uczucie szybko zniknęło kiedy przypomniał sobie co mówiła o Lily za pierwszym razem kiedy się spotkali. To zabolało. Nie wiedział skąd o tym wiedziała, ale nie miało to znaczenia. Odpędził wspomnienia i skupił się na rzeczywistości.
- Co ona tu robi ? - zapytał lodowato patrząc na rudowłosą.
- Ja ją tu przyprowadziłam. Więc bez dyskusji na ten temat. Nie mam czasu bo nie mam zamiaru wysłuchać kolejnego kazania z twojego powodu więc, albo sprowadź tu profesora Dumbledore'a albo niech zjawi się w Norze możliwie jak najszybciej. To bardzo ważne - wytłumaczyła powoli.
- Chcesz ją zabrać do Nory ? Jest wrogiem, zapomniałaś ? Jeśli nie to może popatrz na jej rękę i zastanów się jeszcze raz co robisz - zaproponował sucho.
- A może spojrzę na twoją ? Najpierw patrz na siebie, a dopiero potem na innych. Ja jej ufam i to wystarczy. Sprowadź profesora do Nory jak najszybciej - nakazała spokojnie.
- A ty - spojrzała na nieruchomą Jane - idziesz ze mną. Natychmiast - złapała ją za ramię i zniknęły.
 Severus chcąc nie chcąc szybko wrócił do zamku i poinformował Albusa o zaistniałej sytuacji. Zaniepokojony dyrektor natychmiast udał się do domu Wasley'ów. Snape znów został sam. Nie czekając dłużej wrócił do swoich kwater w lochach.
___________________________________________________________________

Przeczytaliście, oceniajcie. Pozdrawiam wszystkich :)

5 komentarzy:

  1. Wow o.O
    Voldemort tak słodko się nią opiekuje :3 "Masz pilnować moją córkę. Jak zawiedziesz nie będzie przebaczenia" <3 Swoją drogą Katrina jest od niego tak różna, a jednocześnie w pewien sposób podobna. Niezrozumiałe, ale możliwe :D Ciekawi mnie co zaplanowała dla tej Jane. Czekam na nn. Zuza xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział wspaniały... a skala oceniania gdzie ? ;D
    Jak Jane w ogóle dostała się do oddziałów voldzia z tak słabą oklumencją ?
    Czekam na nn i życzę weny.

    PS. U mnie powinien pojawić się jeszcze dziś ;]

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałem się czepiać...? Proszę bardzo.
    `La Tasha usiadła pod drzewem i zamknęła zupełnie ignorując jak się wydawało obecność innej osoby.` To zdanie jest niepoprawne...
    `Nie mam czasu bo nie mam zamiaru`...nie mam...nie mam...to też tak jakoś nie leży...
    Ogólnie rozdział jak zawsze fajny...
    A i jak się ma kota Avada to trzeba uważać, bo sąsiad może przyprowadzić psa o imieniu Kedavra...i wtedy byłoby groźnie...
    Kiedy w końcu Katrina trafi do Hogwartu???
    pożdro...i do nn

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Avada! Kedavra! - Dobree xD

      Co do rozdziału - nudno.
      Powtarzasz się kochana.
      Akcja jest. Błędów prawie nie ma. Po przeczytaniu powiedziałam "czemu tak mało?"
      Powtarzasz się :D

      Usuń
  4. Zapraszam nn :) http://love-and-touch-of-an-angel.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń